sobota, 26 września 2020

Serialowe okruszki #2

Dawno nie rozmawialiśmy o serialach, więc otwieram puszkę pandory! ;) Dzisiaj, tak dla odmiany, tylko trzy produkcje Netflixa, jest też jedna polska! ;)


#1 Szadź sezon 1

Nie będę oszukiwać - niewiele polskich serialów do mnie przemówiło. Mimo to staram się regularnie testować nowinki z nadzieją, że tym razem się uda. Szadź od samego początku zaciekawiła nas kreacją Macieja Stuhra, naprawdę chciałam zobaczyć go w takiej psychopatycznej roli. Niby wiedziałam, że serial jest na podstawie książki, nawet miałam ją przez chwilę w ręku, ale serial odnalazł nas prędzej i no cóż, przepadło. W efekcie tego książkowego oszustwa obejrzeliśmy naprawdę niezłą polską produkcję, wciąż niedoskonałą, ale znacznie lepszą niż bym się spodziewała. Nie powiem, że był to serial zaskakujący, ale absolutnie doskonałe kreacje bohaterów, zwłaszcza postaci granej właśnie przez Macieja Stuhra, rekompensowały naprawdę wszystkie niedociągnięcia. Szadź jest utrzymana w stylu skandynawskim - mroczna aura, bohaterka to dobry glina z problemami, zabójca to bardzo bystry psychopata. Jest spisek, jest poszukiwanie, są potknięcia, jest o błędach systemu. Inna rzecz, że od początku wiemy kto i jak zabija, bo tak zbudowana jest fabuła, nie wiemy jednak dlaczego ani w jaki sposób wybiera ofiary. Walka z czasem dodaje serialowi pożądanego napięcia i cyk! Mamy naprawdę niezły polski serial. Zapowiadany jest drugi sezon, zobaczymy czy będzie równie dobry jak pierwszy.

Moja ocena: 7/10



2. What/if sezon 1

Gdy tylko dowiedziałam się, że jedną z głównych ról w tym serialu odgrywa Renee Zellweger poczułam, że muszę to zobaczyć! Serial ma zaledwie 10 odcinków, więc rzeczywiście ogląda go się szybko. Początek jest kuszący - przepiękna Anne Montgomery (w tej roli oszałamiająca Zellweger) składa propozycję Lisie, która chce rozwijać swój medyczny start-up. Młoda dziewczyna gorąco wierzy w swój pomysł, a bez pieniędzy będzie zmuszona go zamknąć i jednocześnie zawieść swoich współpracowników. Jest zdeterminowana by znaleźć rozwiązanie tej sytuacji. Bogata inwestorka wydaje się odpowiedzią na wszystkie błagania Lisy, ale niestety propozycja Montgomery to niemoralny układ - pieniądze w zamian za noc z mężem Lisy. Szczegóły spędzonej nocy mają pozostać ścisłą tajemnicą pomiędzy Anne i Seanem. Małżeństwo Donovanów zgadza się na ten układ i zaczyna się wielka gra... 

Niestety o ile pierwsze odcinki oglądałam z zaciekawieniem, o tyle im dalej tym gorzej, a już ostatnie dwa odcinki oglądałam tylko dla przyzwoitości by serial dokończyć. W trakcie kompletnie posypała się fabuła, a kierunek w który skręciła był według mnie naprawdę bardzo słaby. Było tyle możliwości, a scenarzyści poszli na łatwiznę tak bardzo, że aż się roześmiałam gdy zrozumiałam dokąd to zmierza. Również kreacje bohaterów wyszły znacznie poniżej moich oczekiwań - początkowo bardzo dobrze wyważona postać Anne, ekscentrycznej milionerki, która z drapieżnym urokiem składa tak niemoralną propozycję, okazuje się skończoną psychopatką, co mocno psuje zarówno przekaz jak i napięcie w serialu. Również Lisa i Sean, mają lepsze i gorsze momenty, ale jako, że nie kojarzyłam tych aktorów, to jakoś to przebolałam. Był świetny pomysł, doskonała aktorka i możliwości Netflixa, a niestety wyszło mocno przesadzone widowisko. Jak dla mnie - wielki niedosyt.

Moja ocena: 4/10

 


3. Sex education sezony 1-2

To jeden z najlepszych serialów o seksie jaki widziałam. 

Co drugi serial dla nastolatków zawiera sceny seksu, więc nie ma mowy o tym, że seks edukacja porusza nieznane młodym widzom tematy. W zamian za to ten serial proponuje zupełnie nową jakość - odpowiedzialność, szczerą rozmowę na trudne, często wstydliwe tematy i wyjaśnienie czym w zasadzie jest mityczny seks. W efekcie nastoletni widz może lepiej zrozumieć siebie, swoje myśli i potrzeby, oddzielić fantazje opowiadane przez kolegów i koleżanki od rzeczywistości, która często nie wygląda tak jak na filmach pornograficznych. Pojawiają się tu na przykład tematy przedawkowania Viagry, chorób wenerycznych, braku akceptacji własnego ciała, braku satysfakcji z seksu i różnorodnych potrzeb, napięcia i presji rówieśników związanej z utratą dziewictwa. Pojawia się także wątek homoseksualizmu. Mówienie o seksualizacji poprzez serial jest wyssane z palca - to nie jest produkcja zachęcająca do seksu, a jedynie oswajająca ten temat i związane z nim zagadnienia. Powiedziałabym, że jest wręcz przeciwnie, bo Sex education pokazuje, że pogłoski, że "wszyscy już to zrobili tylko nie ja" są mocno przesadzone, a presja rówieśników w tej kwestii nic nie warta, ale to już tak na marginesie.

Jednak ten kto myśli, że seks edukacja to tylko rozmowy o seksie ten bardzo się myli. Jest tu dużo zagadnień społecznych, od dręczenia w szkole, przez brak akceptacji, trudne relacje w rodzinie (szczególnie niezwykła jest relacja głównego bohatera - Otisa z ojcem, z którym nie mieszka), poszukiwanie pasji i sensu życia. No i obłędna Gillian Anderson, dawna Dana Scully z Archiwum X, a obecnie matka głównego bohatera, daje tutaj doskonały popis swoich umiejętności. 

Serial pokazuje nam typowe nastoletnie problemy, ale tym razem przedstawione realnie, czasami w nieco krzywym zwierciadle i trochę wyolbrzymione, ale bez udawania. Produkcja porusza naprawdę wiele trudnych zagadnień i jeszcze nigdy nie widziałam czegoś podobnego. Bardzo polecam nie tylko młodszym (ale koniecznie już nastoletnim), ale także dorosłym widzom.

Moja ocena: 9/10 

 


 4. NCIS (są trzy wersje - NCIS, NCIS Los Angeles i NCIS Nowy Orlean), wszystkie sezony

NCIS to klasyka amerykańskich seriali kryminalnych. Członkowie dosyć elitarnej rządowej organizacji zajmują się przestępstwami powiązanymi z wojskowymi lub rządem. Każda wersja ma swój własny klimat i nieco inną fabułę, ale wszystkie mają podobną konstrukcję. Moje ulubione to zwłaszcza pierwsze sezony NCIS (do odejścia Zivy) oraz NCIS LA. NCIS Nowy Orlean nie do końca trafia w mój gust, jest to też chyba najbardziej amerykańska wersja, wiecie - główny bohater interesuje się jazzem i ma własny klub muzyczny i po sprawie wszyscy się tam spotykają... Nie mój klimat. Zdecydowanie wolę surowy styl NCIS oraz nieco pozbawiony przywództwa, wyluzowany i zabawny NCIS Los Angeles. Nie powiem, że oglądałam wszystkie odcinki, ale widziałam ich bardzo dużo, a nadal z przyjemnością od czasu do czasu oglądam kolejne. Szczególnie dużo oglądałam ich gdy jeszcze miałam telewizję - jakieś odcinki często leciały na różnych kanałach i świetnie nadawały się do popołudniowego relaksu czy towarzystwa przy jakimś samotnym posiłku albo podczas wykonywania jakiejś niewymagającej myślenia pracy, czy to prasowaniu, czy sprzątaniu itd. NCIS ujęło mnie naprawdę świetną, choć w większości niezbyt znaną obsadą, mocną fabułą, ciekawymi śledztwami i tym, że w odróżnieniu od wielu podobnych seriali - to wciąż zbrodnia jest w centrum odcinka. Zdarzały się momenty bardziej prywatne, ale zdecydowana większość czasu zajmuje zbrodnia, poszukiwanie dowodów i winnych. Bardzo to doceniam! 

Pewnie większość z Was te seriale zna, ale jeśli nie, to jest to ciekawa odskocznia, która powinna przypaść do gustu wielbicielom kryminałów, zwłaszcza tych sprzed epoki platform streamingowych typu Netflix.

Moja ocena: 8/10 

 

5. House of cards, sezony 1-6

Oczywiście znane mi są wszystkie kontrowersje związane z aktorem grającym główną rolę, ale odsuńmy to na chwilę na bok.

Tego serialu pewnie nie trzeba nikomu przedstawiać. House of cards było przełomową produkcją w historii seriali i chyba naprawdę nikt temu nie zaprzeczy. Realia ambitnej, koszmarnie bezwzględnej amerykańskiej polityki potrząsnęły serialowym światem, a absolutnie wybitna rola Kevina Spaceya sprawia, że każdy odcinek to wielkie napięcie. Ten serial jest naprawdę majstersztykiem w dziedzinie political fiction, a pnący się po trupach po szczeblach politycznej Frank Underwood przeszedł już do historii. Tak było według mnie do końca piątego sezonu. Szósty sezon musiał zmienić swoją fabułę ze względu na skandal wokół osoby głównego aktora. Kevin Spacey, wobec poważnych oskarżeń o molestowanie, był zmuszony ustąpić z obsady i główną rolę przejęła Robin Wright grająca jego serialową żonę. Uważam, że w ostatnim sezonie wszyscy bardzo się starali, a Robin Wright dała z siebie naprawdę wiele by wypełnić pustkę po swoim poprzedniku i ogromnie to doceniam. Niestety, ja podczas oglądania ostatniego sezonu czułam, że ta nieplanowana zmiana nie była jednak tak dobra jak oryginalny pomysł. Spójrzmy prawdzie w oczy, pomimo fenomenalnej gry pani Wright, zostało przed nią postawione niewykonalne zadanie. Zastąpienie Spaceya, dla którego rola Francisa Underwooda z całą pewnością była jedną z ról życia, było po prostu niemożliwe. Nie mniej, dzięki podmiance głównych bohaterów serial mógł zostać w miarę godnie zamknięty. Jako wielka miłośniczka idei oddzielania ludzi tworzących sztukę od sztuki, naprawdę jestem wielbicielką tego serialu. Uważam, że pierwsze sezony wzbiły political fiction na zupełnie nowe poziomy, a sam serial jest naprawdę doskonały - świetnie zagrany, przemyślany, nietuzinkowy, pomysłowy, zaskakujący, trzymający w napięciu. W żaden sposób nie zmienia to mojego sprzeciwu względem tego co zrobił Kevin Spacey, odraza, sprzeciw względem zachowania aktora w prawdziwym życiu nie zmalała przez to ani o jotę, ale produkcję bardzo doceniam.

Moja ocena: sezony 1-5 10/10, sezon 6 7/10 

Znacie te produkcje? Oglądaliście, a może macie na nie chęć? :)


Grafiki pochodzą z:
- filmweb.pl
- wikipedia.en

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...