Autor: Mikołaj Grynberg
Między innymi dlatego, kiedy pojawiła się okazja by przeczytać i zrecenzować książkę ukraińskiej pisarki dosłownie nie mogłam się powstrzymać. Muszę jednak przyznać, że wybór nie był przypadkowy. Ta konkretna lektura wzbudziła moją ciekawość od pierwszej chwili, a stało się tak za sprawą krótkiego artykułu, który przeczytałam pierwszego dnia wojny w Ukrainie. Planeta Piołun swoją premierę miała 23 lutego tego roku. Widzicie ten zbieg okoliczności? Autorka tej książki, Oksana Zabużko przyjechała na jej promocję do Polski i niespodziewanie to tutaj, a konkretnie w Warszawie, dowiedziała się o ataku Rosji na swój kraj. Początkowo nie wzbudziło to we mnie większych emocji. Jednak cały czas o tym myślałam, ja - człowiek, który wojnę zna wyłącznie z opowieści, z książek, z filmów, ewentualnie z wiadomości, nagle zaczęłam się zastanawiać co to znaczy. Uderzyło mnie to, że autorka jedzie do sąsiedniego kraju promować swoją książkę z esejami o swojej ojczyźnie i w tym czasie inne państwo napada na jej dom. Wojna zastaje ją poza domem. Zaczęłam się zastanawiać czy wzięła wszystko czego potrzebowała? To była pierwsza myśl, wtedy jeszcze nie rozumiałam, że wkrótce z Ukrainy ludzie będą uciekać zabierając torebkę, dziecko i kota w kontenerku. No właśnie, a czy w domu nie zostało jej dziecko albo czy nie czekał pies? Czy czuła szok? Czy może rozżalenie, że spełnia się scenariusz zarysowany od wielu lat? Cały czas wyobrażałam sobie, że jestem na jej miejscu i muszę przyznać, że z każdym dniem czułam coraz więcej. To wszystko sprawiło, że naprawdę bardzo chciałam przeczytać Planetę Piołun, poznać i tę autorkę, i tę książkę lepiej.