niedziela, 8 sierpnia 2021

Między sztuką a fantastyką czyli zmiana perspektywy po wystawie Zdzisława Beksińskiego



Wczoraj wybrałam się z Mamą na wystawę w obrazów (i grafik/fotomontaży) Zdzisława Beksińskiego w warszawskim Koneserze. Muszę przyznać, że nie mogłam się tego wyjścia doczekać - pandemia i nasze napięte do granic grafiki nie dawały ostatnio zbyt wielu okazji do takich kulturalnych wyjść, a to zawsze wielka przyjemność. Dodatkowym atutem wyjścia była moja pierwsza wizyta w Koneserze (jest to dawna Warszawska Wytwórnia Wódek na Szmulkach na Pradze Północ) od czasu gruntownej przebudowy z kompleksu przemysłowego w kompleks mieszkaniowo-biurowo-kulturalno-rozrywkowy. Z dawnym praskim Koneserem łączy mnie mnóstwo wspomnień więc byłam bardzo ciekawa efektów tej przemiany. Z drugiej strony, prawdę mówiąc nie byłam pewna na ile obrazy pana Beksińskiego do mnie przemówią, nie jestem wielbicielką sztuki niepokojącej/psychodelicznej, a to najczęściej właśnie tak tę wystawę mi reklamowano.

Zdzisław Beksiński urodził się w Sanoku przed II wojną światową, był inżynierem i architektem, fotografem, rzeźbiarzem, rysownikiem i malarzem, zajmował się też grafiką komputerową. Tworzył przez bardzo wiele lat, jego styl i zainteresowania się zmieniały, ale jego sztuka nie traciła pewnego niepokojącego wyrazu. Ostatecznie został zamordowany we własnym mieszkaniu w Warszawie w 2005. Jego twórczość niekoniecznie przemawiała do krytyków, ale zdecydowanie interesowała zwykłych odbiorców. Odwoływało się do niego bardzo wielu twórców, a jego dzieła nie tracą na zainteresowaniu. :)

Ku mojemu zaskoczeniu wystawa ogromnie przypadła mi do gustu. Obrazy i owszem, były niekiedy niepokojące, ale do psychodeliki było im bardzo daleko. Jednak to co zaskoczyło mnie najbardziej, choć poniekąd czytałam o tym wcześniej, było to jak przedstawione obrazy snuły fantastyczne opowieści. Często były to historie post-apokaliptyczne, trudne, niebezpieczne, dziwne, ale naprawdę niezwykłe i budzące wyobraźnię. Zaskoczyły mnie też kolory i obłędna umiejętność autora do przedstawiania różnych faktur - czasami dosłownie przykładałyśmy głowę z boku by sprawdzić czy obraz nie jest miękki czy wypukły. 


Ten obraz od razu przypomniał mi okładkę Diuny Franka Herberta!

 

A może Expecto Patronum na wieży? (Harry Potter)

Może tak było po klęsce na polach Gladden? (Władca pierścieni)

Czy tak mogła wyglądać Brama na Ścieżce Umarłych Ludu Gór? (Władca pierścieni)


Dalej już pozostaje nam samym wymyślać scenariusze, dopasowywać do książek, które mamy w głowie...


Na zewnątrz, zupełnie bezpłatnie, można było także zobaczyć grafiki, kolaże, fotomontaże pana Beksińskiego. Może to coś podobnego wyrazem do Lustrzanny, zwłaszcza jej ostatniego tomu? A może bardziej do Rebisowego wydania Człowieka z wysokiego zamku Dicka?

 

Na koniec zostawiłam sobie chyba mój ulubiony obraz, który podsumowuje to wszystko. Idealnie obrazuje nie tylko fantastykę i post apo (chociażby Metro), ale także rzeczywistość, bo patrząc na to dzieło trudno nie pomyśleć o pandemii, o Czarnobylu i o innych katastrofach, które nawiedziły i nawiedzą nas jeszcze w przyszłości.

Niesamowite kolory - ten pomarańczowy i żółty... Fantastyczny przekaz, ciarki na plecach, a przy tym niesamowicie pobudza wyobraźnię i zmusza do myślenia.

Wystawa była naprawdę świetna i sprawiła mi ogromnie dużo przyjemności. Jedyną jej wadą był tłum ludzi, którzy przeszkadzaliby mi nawet poza epoką pandemii jako, że momentami dosłownie trzeba było przepychać się do obrazu w tłumie. Niestety - wybrałyśmy sobotę, godzinę południową. Na szczęście mniej więcej w połowie wystawy zrobiło się zdecydowanie luźniej. Niektóre obrazy przypominały mi okładki książek. Inne różnorodne post-apokaliptyczne fabuły głównie z klasyki gatunku. Warto jednak zwrócić też uwagę na post-apokaliptyczny wyraz w kwestiach całkiem doczesnych, zupełnie rzeczywistych jak zatruwanie środowiska czy wojny. Wystawa będzie dostępna do 5 września, koszt to 35zł za bilet normalny, a 25 za bilet ulgowy (obowiązuje dzieci do 18 roku życia, studentów i doktorantów z legitymacją, osoby powyżej 65 roku życia oraz osoby niepełnosprawne).

Ogromnie polecam! :)

PS Gdyby ktoś zastanawiał się gdzie pójść na obiad po wizycie to osobiście polecam rosyjską restaurację Skamiejkę na rogu Ząbkowskiej i Nieporęckiej. Zjadłyśmy pyszne pielmieni i blinczyki z łososiem, popiłyśmy orzeźwiającymi kwasem chlebowym i wschodnim piwem i byłyśmy gotowe na dalszy spacer po Szmulowiznie.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...