wtorek, 20 listopada 2018

Pytanie do blogera #3



"Ciekawa jestem czy jest w książkach coś czego szczególnie nie lubisz i jak już tylko o tym usłyszysz, to od razu rezygnujesz z danej lektury?"

Nie ukrywam, że nie jestem fanką horroru - kiedy dowiaduję się, że książka należy do tego gatunku to z niej rezygnuję. Nie chodzi o to, że nie doceniam tego gatunku, tylko o moje prywatne preferencje, po prostu horrory często przesadnie przeżywam. W związku z tym przyznaję, że gdy dowiaduję się, że książka należy do danego gatunku to od razu wiem, że jej nie przeczytam. Podobnie z sytuacją w której książka (np. w bibliotece) jest z jakiegokolwiek powodu niekompletna, bezwzględnie szukam wtedy innego wydania.

Jeśli chodzi o motywy to nie ma takich pojedynczych, które całkowicie mnie zniechęcają, ale nagromadzenie kilku owszem. Pierwszym takim motywem jest trójkąt miłosny. Mam dosyć tego pomysłu w literaturze ze szczególnym wskazaniem na literaturę młodzieżową. Powtarzalność tych "trudnych wyborów" i dramatycznych rozterek bohaterów poważnie mnie już irytuje. Drugim jest trudna główna bohaterka, najlepiej jeszcze brzydkie kaczątko zmieniające się w przywódczynię wielkiej rebelii, koniecznie zaskoczona swoją rolą, pełna wątpliwości i cierpień. Jakoś praktycznie nigdy nie wychodzi to dobrze. Kolejnym problemem jest przewidywalność, drażniąca mnie szczególnie w fantastyce, kryminale i sensacji. Tutaj chyba nie muszę dodawać nic więcej - lubię być zaskakiwana, czytać ze szczerym zainteresowaniem i emocjami. Następny to sceny erotyczne - nieczęsto udaje się aby były dobrze napisane zatem ich nagromadzenie bywa męczące. Tym bardziej gdy są niewiarygodne, przesadnie wulgarne lub przesłodzone. Skoro już o tym mowa - wybitnie denerwuje mnie niewiarygodność, to często powód dla którego książka zaciąga u mnie podczas lektury kredyt i jeśli nie okaże się naprawdę świetna to jestem w swojej ocenie surowa. Naprawdę lubię kiedy wydarzenia z książki, nawet kiedy dotyczy to fantastyki, brzmią sensownie, jest w tym logika (przynajmniej według bohaterów) i są zgodne z podstawowymi prawami tego świata lub innego w przypadku fantastyki. Przeintelektualizowanie - to kolejny powód do odłożenia lektury, zwłaszcza jeżeli w trakcie wyczuwam celowość takiego zabiegu (tak, to się zdarzało i dla czytelnika jest to bardzo nieprzyjemna sytuacja).

Jeżeli więc czytam kilka opinii cenionych przeze mnie blogerów, że dany kryminał jest nielogiczny i przewidywalny, a cała fabuła nie wciąga to jest to dla mnie powód, aby z takiej książki zrezygnować. To samo dotyczy młodzieżówek z trudną bohaterką, trójkątem miłosnym i bezsensowną, nieciekawą fabułą.

Oprócz problemów fabularnych, są też problemy czysto praktyczne. Zwracam uwagę na jakość tłumaczenia oraz wydania - jeżeli książka ma mnóstwo błędów ortograficznych, językowych to jest to kolejny minus.

Muszę też przyznać się uczciwie do jeszcze jednej kwestii. Autorów.
Zanim zostałam blogerką całkiem skutecznie udawało mi się oddzielać autora od jego dzieła. Jednak od kiedy lepiej znam realia książkosfery stało się to trudne, a czasami wręcz niemożliwe. I powiedzmy sobie wprost - nie zniechęcają mnie ani afery, ani powszechne na wszelkich forach okrzyki, że "książki [pana] Mroza są głupie" albo "[pani] Miszczuk pisze beznadziejnie". Mój mózg i owszem to rejestruje, ale automatycznie przesuwa do pliku "kosz". Znacznie gorzej jest kiedy autor mówi lub robi coś z czym nie mogę się zgodzić. I tak, dobrze zgadujecie, dotyczy to głównie autorów polskich. Są sytuacje wobec których trudno przejść obojętnie - kiedy czytamy post autora twierdzącego, że każdy komu dana książka się nie podoba to analfabeta i idiota, albo kiedy autor uważa, że niepochlebne opinie to opłacony hejt, albo kiedy obraża autorów negatywnych recenzji/nasyła grupę swoich "wyznawców".

To jest tak, że musimy siebie nawzajem szanować. Recenzenci powinni szanować autorów dzieł niezależnie czy im się dana pozycja (literacka/filmowa/muzyczna itd.) podoba czy też nie. Dlatego nie popieram obrażania autorów w recenzjach, nieważne jak słaba pozycja by to była. Tak nie wolno, oceniasz utwór, a nie jego autora koniec kropka. Jednakże niektórzy autorzy zapominają, że ich obowiązuje ta sama zasada szacunku. Recenzja jest nieprzychylna, ale kulturalna? Musisz to przełknąć z godnością. Niestety coraz częściej stanowi to problem. W związku z powyższym, oraz faktem, że rynek książkowy jest naprawdę bogaty i nie muszę się martwić, że pewnego dnia nie będę miała co czytać, książki takich autorów omijam szerokim łukiem. Po prostu. No i to także jest powodem dla którego od razu rezygnuję z lektury.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...