Tytuł: Ministerstwo Prawdy
Autor: Carlos Augusto Casas
Wydawnictwo: Mova (Kobiece)
Data wydania: 2023
Liczba stron: 344
Tłumacz: Iwona Michałowska-Gabrych
Tłumacz: Iwona Michałowska-Gabrych
Kategoria: Literatura piękna, dystopia
Ocena: 7/10W styczniu przeczytałam 451° Fahrenheita Raya Bradbury'ego, a w lutym księgarnia taniaksiazka.pl umożliwiła mi lekturę Ministerstwa Prawdy Carlosa Augusto Casasa, co absolutnie nie jest przypadkiem. Ewidentnie 2023 natchnął mnie do dystopijnej literatury pięknej obcej, bolesnej pod względem tego, dokąd jako ludzkość zmierzamy.
Ministerstwo Prawdy to przyszłość, w której nie chcielibyśmy żyć. Julia to początkująca dziennikarka, córka Gabriela Romero, który niegdyś był świetnym reporterem, a obecnie jest już tylko facetem zbyt często zaglądającym do butelki. Dziewczyna nie najlepiej dogaduje się z tatą, nie rozumie, co się z nim stało i dlaczego po tragicznej śmierci żony tak strasznie się stoczył. Niespodziewanie ojciec ginie, a Julia nie jest w stanie uwierzyć w przyczynę jego śmierci. Od pierwszej chwili dziewczyna czuje, że coś jest nie tak i podąża za swoim reporterskim nosem. Jednak świat, w którym żyje, jest przygotowany na ludzi takich jak Julia — wścibskich, którzy próbują wkładać gałęzie w zębatki idealnie działającej maszyny sterowanej przez Ministerstwo Prawdy. Tutaj wolność nie jest wartością, a jedynie reliktem przeszłości, który nie ma już racji bytu. Wszystko jest kontrolowane, a informacja tak zmanipulowana, by obywatele postępowali zgodnie z oczekiwaniem. To jest świat, w którym dla dobra systemu aberracje są proszone o współpracę, a jeśli to nie pomoże to likwidowane, a Julia dociekająca w kwestii ojca i pokoju 101 zdecydowanie nie przestrzega ustalonych zasad...
Strach to najlepszy nauczyciel wszech czasów. I oni o tym wiedzieli: wykastrowali człowieka z wielkości, żeby interesowała go wyłącznie przeciętność. Mylimy dziś sukces ze szczęściem, a zdolności nabywcze z intelektualnymi. Doprowadzili do tego, że ten sam gatunek, który zbudował Partenon, namalował Panny dworskiej, wyrzeźbił Myśliciela i napisał Księgę niepokoju, aspiruje co najwyżej do tego, by mieć stałą pracę. Szczęśliwi niewolnicy przytulający łańcuch, uznający niewolę za przywilej.
Lektura Ministerstwa Prawdy wywołała we mnie nieco skrajne uczucia. Z jednej strony była to klasyczna dystopia ze wszystkim, co za tym idzie — ciężkim, dusznym klimatem, wszechobecnym, wręcz paranoidalnym poczuciem zagrożenia, nieustanną niepewnością, a od pewnego momentu również poczuciem nadchodzącej nieuniknionej klęski kolejnych bohaterów. Wspaniale czyta się tak dopracowane książki, które utrzymują poziom od pierwszej do ostatniej strony. Poruszane w niej tematy są świetnie rozegrane, a moja "ulubiona" historia emerytów zarówno upiorna, jak i niesamowicie wiarygodna, a przy tym jeszcze po ludzku przygnębiająca, czym ponownie autor robi na mnie spore wrażenie tym, jak zręcznie wprowadza typową dla tej konwencji atmosferę.
Z drugiej jednak Carlos Augusto Casas niespecjalnie mnie zaskoczył. Fabuła została skierowana dokładnie na takie tory, jakich się spodziewałam, bez wysiłku przewidziałam również zakończenie tej historii. Muszę jednak przyznać, że minęło kilka dni, od kiedy skończyłam czytać Ministerstwo Prawdy, a ja wciąż nie mogę się zdecydować czy ta przewidywalność to rzeczywiście wada. Pierwsza odpowiedź jest oczywista — lubię być przez książkę zaskakiwana, zatem odgadnięcie zakończenia po kilku stronach lektury nie może mnie zachwycać. Mam też jednak przemyślenia dotyczące czytania podobnych pozycji w krótkim czasie (a muszę przyznać, że Ministerstwo Prawdy ma sporo elementów wspólnych nie tylko ze wspomnianym i na okładce, i w samej książce, Rokiem 1984 George'a Orwella, ale również z przed chwilą przeze mnie czytanym 451° Fahrenheita Raya Bradbury'ego), ale również z dystopią jako taką. Bądź co bądź tak jak wcześniej napisałam, książka idealnie wypełnia konwencję antyutopii, która rządzi się określonymi prawami, zatem to, że w kwestii zakończenia również będzie ich przestrzegała, wydaje się dosyć oczekiwane i oczywiste, a z tej perspektywy już niekoniecznie niekorzystne. To chyba jeden z tych elementów, które są odbierane przez czytelnika bardzo subiektywnie i w zależności od potrzeb.
- Ekonomiści i eksperci, których nie znasz, piszą wiadomości w nie wiadomo jakich mediach, a ty w nie wierzysz, bo przychodzą ci na telefon?
- Telefon nie kłamie, dziennikarzu. Jest jak internet.
Przez tą przewidywalną, ale zarazem bardzo zgrabnie opowiedzianą historię, prowadzi nas Julia, która jak dla mnie okazała się najsłabszym elementem książki. Dziewczyna zostaje niezwykle sztampowo "przebudzona" przez śmierć swojego ojca, a potem wzorowo walczy z systemem, zaliczając kolejne wzloty i upadki. Tyle dobrego, że przed tym, co spotkało Gabriela Romero niezupełnie wierzyła w przedstawiony system, ale zmiana w jej myśleniu przed i po wydarzeniu jest gigantyczna i moim zdaniem niemożliwa do osiągnięcia w tak krótkim czasie. Jednocześnie zachowuje się bardzo naiwnie i paranoicznie wręcz przewidująco. Z jednej strony nie zadaje pytań, kiedy pewien profesor zgadza się jej tak po prostu bezinteresownie pomóc, a z drugiej nie tylko wyłącza komórkę, ale również wyciąga z niej baterię. Może być to kwestia następujących po sobie wydarzeń i po prostu rosnącej świadomości Julii, ale tym razem mnie to nie przekonało. Na szczęście znacznie lepiej prezentują się wszyscy pozostali bohaterowie, a zwłaszcza Alfredo Varona i Poeta. To faktycznie intrygująco zbudowane postacie, charakterystyczne, wątpliwe moralnie (szczególnie ten drugi), a jednocześnie budzące w czytelniku emocje.
Książka Carlosa Augusto Casasa pod względem czytelniczym okazała się satysfakcjonująca. Muszę przyznać, że w ostatnim czasie niejedną pozycję porównywano do Orwellowskich powieści, a mało która z nich uniosła ten ciężar postawionych oczekiwań. Tymczasem Ministerstwo Prawdy pod wieloma względami poradziło sobie znakomicie, a przede wszystkim poprzez doskonale oddany klimat, który pozwala czytelnikowi poczuć dreszcz niepokoju na niejednej stronie. Żałuję tylko, że przez fabułę prowadziła mnie Julia, która w mojej ocenie okazała się mało wiarygodna. Jednak mimo to, lekturę oceniam bardzo pozytywnie — jest tu wiele wspaniale rozegranych scen, niejeden cytat wart zapamiętania oraz sporo smaczków dla czytelników. Najważniejsze wydaje się jednak to, że Ministerstwo Prawdy dostarcza wiele tematów do rozmyślań, a to jak zgrabnie autor wskazał kilka pozornie nieistotnych kroków, które być może dzieliły nasz obecny świat, od tego, który opisał w książce, pozostawia w czytelnika w sugestywnym zaniepokojeniu. Polecam!