Autor: Ilona Andrews
Nie ma co się oszukiwać - od razu wiedziałam, że jak zacznę nowy cykl Ilony Andrews to przepadnę i dokładnie tak się stało. Odłożyłam Płoń dla mnie, rzuciłam się na Biały żar. Chociaż przyznaję, że świadomość, że na Pożogę czyli trzeci tom Ukrytego dziedzictwa przyjdzie mi jeszcze chwilę poczekać sprawił, że zrobiłam to z drobnym niepokojem... Pragnienie było jednak zbyt duże i tej pokusie nie byłam w stanie się oprzeć.
Pierwszy tom cyklu to było zaledwie preludium. Nevada i Szalony Rogan już wiedzą, że choć to Adam Pierce demolował Houston zabijając mnóstwo ludzi, to kto inny nim kierował. Ku swojej frustracji nadal nie wiedzą ani kim jest ta osoba, ani nawet jak do niej dotrzeć co oznacza, że muszą czekać na jej kolejny ruch. Kiedy po ciężkim dniu, pod drzwiami domu Baylorów staje Cornelius Harrison z dramatyczną prośbą, Nevada przeczuwa, że to zlecenie nie przysporzy jej wielbicieli, ale nie ma pojęcia jak brutalnie wpłynie to na jej życie. Aby pomóc klientowi, a wkrótce i sobie, pomimo pewnych animozji ponownie łączy siły z Plagą Meksyku licząc, że wyjdą z tej karuzeli wydarzeń obronną ręką. Tyle, że młoda prawdołowczyni szybko staje się celem wielu drapieżców i nie przed wszystkim będą w stanie uchronić ją rodzina i współpraca z Szalonym Roganem...
To co od samego początku wzbudza we mnie emocje w urban fantasy, to trudne decyzje jakie muszą podejmować bohaterowie. Każde urban fantasy, które mnie do siebie przekonało, zawierało ten element - rozstrzygnięcia, które dla bohaterów jest osobiście trudne, wymaga dojrzałego kalkulowania i jest opisane w sposób wiarygodny, tak że czujemy ten ciężar. Tak było u Kate Daniels, tak jest również w Ukrytym dziedzictwie. Jednocześnie współodczuwamy z naszymi bohaterami, ale też się z nimi identyfikujemy, bo kto z nas nie miał do podjęcia takich decyzji? To i wątek dzieci sprawia, że duet Ilona Andrews to jak dla mnie najlepsze urban fantasy skierowane jednak do czytelników już dorosłych. Tutaj już nie chodzi o miłosne trójkąty czy udowadnianie czegoś światu, ale o utrzymanie przy życiu bliskich.
Podczas gdy Płoń dla mnie wprowadzało nas do świata Nevady, Biały żar umożliwił pogłębienie naszej wiedzy o magii i rodach. W tej części dowiadujemy się więcej o tym jak funkcjonuje świat pełen magii, rządzących się Magnusów, rodowych intryg i wzajemnych animozji. Nieco bliżej możemy też podejrzeć niektórych magów w akcji, co zwłaszcza w przypadku Corneliusa ostatecznie pozostawi w czytelniku bardzo sprzeczne uczucia. Jakby nie było, bardzo lubię ten element w fabule i tak było również i tym razem - duet mnie nie zawiódł tworząc naprawdę ciekawe zaplecze swojego świata.
Szalony Rogan i reszta ludzkości nigdy nie byli ze sobą po imieniu.
Co tu dużo pisać, Biały żar porwał mnie bez reszty - niemal cały dzień spędziłam z nosem w książce i było to doświadczenie arcysatysfakcjonujące, rozluźniające i wyłączające od reszty świata. Teraz pozostaje mi tylko jedno - z niecierpliwością oczekiwać na Pożogę, a później zapewne również pozostałe tomy cyklu, które już jednak nie będą opisywane z punktu widzenia Nevady, ale Cataliny. Dorośli miłośnicy urban fantasy i fantastyki z dozą humoru oraz osoby, które chciałyby poznać historię Plagi Meksyku i młodej prawdołowczyni otoczonej kochającą choć mocno niestandardową rodziną - czujcie się zaproszeni do lektury. ;)
PS Książka zawiera sceny erotyczne oraz sceny przemocy, w tym również wojennej traumy.
| Płoń dla mnie | Biały żar | Pożoga |