wtorek, 1 kwietnia 2025

Ku pamięci wszystkich, którzy już jej nie mają „Zwierzoksiąg. Na tropie zaginionych wspomnień" Mickaëla Brun-Arnauda


Tytuł: Zwierzoksiąg. Na tropie zaginionych wspomnień

Autor: Mickaël Brun-Arnaud

Cykl: Zwierzoksiąg
Tom: 1
Wydawnictwo: Babaryba
Data wydania: 2024
Liczba stron: 296
Tłumacz: Paweł Łapiński
Kategoria: Literatura dla dzieci
Ocena: 8/10


Chociaż nie mam dzieci, to dziecięce książki nieustająco uwielbiam i nie ustaję w poszukiwaniach najbardziej czarujących pozycji na rynku. Tym razem miałam możliwość przeczytać pierwszy z czterech dotychczas wydanych tomów cyklu Mickaëla Brun-Arnauda pt. Zwierzoksiąg.

Pewnego dnia Leśną Księgarnię prowadzoną przez lisa Archibalda odwiedza jego przyjaciel kret Ferdynand. Okazuje się, że lata temu krecik pozostawił w w jego księgarni swój pamiętnik, który teraz gdy wspomnienia go opuszczają byłby mu niezwykle potrzebny. Niestety jedyny egzemplarz wspomnień zniknął z półki Leśnej Księgarni, a Ferdynand przyznaje, że choruje na zapominalię i z jej powodu nie pamięta co stało się z jego ukochaną Malwiną, co jest dla niego niezwykle bolesne. Archibald decyduje się pomóc przyjacielowi i razem wyruszają w podróż śladami przeszłości z nadzieją, że odzyskają i pamiętnik, i informację co stało się z bliskimi Ferdynanda. 

Kret zdezorientowany patrzył na to, co próbował mu pokazać przyjaciel. W lewej łapie lis trzymał fotografię, którą przysłała Elżbieta. Z kolei w drugiej miał piątą i ostatnią odbitkę z koperty, która pchnęła ich do tej całej przygody. A niech to rzepa i kalarepa! Znajdował się na nich ten sam dom!

niedziela, 30 marca 2025

Stojąc na drodze bogów czyli „Kłopoty Wyraju" Michała Jankowskiego



Tytuł: Kłopoty Wyraju


Autor: Michał Jankowski


Wydawnictwo: Michał Jankowski
Data wydania: 2025
Liczba stron: 318
Kategoria: Fantastyka
Ocena: 7/10





Wśród wielu książek poruszających słowiańskie klimaty nieczęsto pojawiają się takie, które osadzają ten wątek we współczesnych światach. Do głowy przychodzi mi oczywiście cykl Szeptucha Katarzyny Bereniki Miszczuk i trzeci tom Gołoborza Aleksandry Seligi, ale niewiele więcej. Tymczasem według mnie jest to rejon warty literackiej eksploracji, który może czytelnikom jeszcze wiele zaoferować. Z tej możliwości postanowił skorzystać Michał Jankowski, autor Czasu Wielkiej Wody, debiutu, który zrobił na mnie bardzo pozytywne wrażenie. 

Kiedy Lech Dębski zostaje wezwany na miejsce zabójstwa młodej rusałki, nie mógł się spodziewać, że jest to pierwszy krok ku Jaromrokowi - wielkiej bitwie Peruna i Welesa, która jest znakiem końca świata jaki znamy. Jednak kiedy po pierwszej ofierze, pojawiają się kolejne, dla leszego staje się jasne, że sytuacja wymyka się spod kontroli. To co miało być odrażającym, ale jednak pojedynczym aktem przemocy, okazuje się preludium do prawdziwej katastrofy, w której wielu straci życie, a jeśli Lech nie podejmie walki, to może się okazać, że skutki będą o wiele bardziej tragiczne i zgubne niż ktokolwiek mógłby przypuszczać. 

Piękno każdej kultury tkwi w jej odrębności. Zmieszaj wszystkie kolory i powstanie czarny kleks.

czwartek, 27 marca 2025

Cytat tygodnia

Bezpieczniej jest wiedzieć o ludziach więcej, niż oni wiedzą o tobie.

- Demon Copperhead, Barbara Kingsolver -

sobota, 22 marca 2025

Na styku czasu i zbrodni czyli „Śmierć w Morning House" Maureen Johnson


Tytuł: Śmierć w Morning House

Autor: Maureen Johnson

Wydawnictwo: Poradnia K
Data wydania: 2025
Liczba stron: 382
Tłumacz: Wojciech Szypuła
Kategoria: Literatura młodzieżowa, literatura detektywistyczna, kryminał
Ocena: 8/10


Uwielbiam Nieodgadnionego i kolejne tomy przygód Stevie Bell, a Maureen Johnson jest jednym z moich literackich odkryć. Kiedy byłam nastolatką chciałam czytać takie właśnie książki - przekonujące, z bohaterami, którzy mnie intrygują, poruszające zagadnienia, których nie przeczytałam w setce książek wcześniej, emocjonujące i dobrze napisane. Dlatego nie ma w mojej okolicy nastoletniego czytelnika, któremu bym książek pani Johnson nie poleciła. Nic więc dziwnego, że na widok zapowiedzi wydania Śmierci w Morning House zaświeciły mi się oczy... Czy słusznie?

Jak to zwykle w książkach Maureen Johnson bywa, również tutaj przeszłość miesza się z przyszłością. Mamy wyraźnie wyodrębnione retrospekcje, w których przenosimy się do 1932 i poznajemy rodzinę Ralstonów na kilka dni przed tragedią, która dramatycznie odmieni jej losy. Każdego roku lekarz, który nie lubi zmian w rozkładzie dnia, jego pełna uroku żona dawniej występująca w teatrze, ich synek oraz szóstka adoptowanych dzieci spędzają czas w Morning House - ogromnej posiadłości położonej na jednej z Tysiąca Wysp. Jednak w tym roku jest inaczej, coś się zmieniło i całkowicie zaburzyło harmonię, która panowała w rodzinie i oprócz letnich upałów daje się wyczuć nieoczekiwane napięcie... Dekady później w wyniku niefortunnych wydarzeń Marlowe Wexler bardzo chciałaby zniknąć z powierzchni ziemi, a skoro tego zrobić nie może, to przynajmniej opuścić dom i jego okolice, chociaż na jakiś czas. Kiedy więc otrzymuje propozycję nowej pracy na lato, która wymaga wyjazdu, decyduje się ją przyjąć. W rezultacie ląduje oprowadzając wycieczki po Morning House, ale to co miało być ucieczką, okazuje się sporym wyzwaniem. Marlowe wyczuwa, że coś jest nie tak, choć nie do końca wie co. Tyle, że kości zostały już rzucone, a jej przyjazd na Wyspę Ralstona sprawił, że została wciągnięta w sytuację, o której nic nie wie. Tyle, że jeśli chce zrozumieć co się dzieje i czy grozi jej niebezpieczeństwo to szybko musi się dowiedzieć.

Im częściej ktoś ci mówi, że wszystko jest w porządku, tym wyraźniej wybrzmiewa przekaz, że jednak nie wszystko jest w porządku. Tyle że nikt ci nie powie, co jest nie halo, dopóki to coś nie zakradnie się do ciebie od tyłu z krzywym uśmiechem na gębie i kijem bejsbolowym w garści. 

czwartek, 20 marca 2025

Cytat tygodnia

I czy przyjaźń tak bardzo różni się od miłości? Wykreśl z niej potencjalny seks, 
a będzie w niej chodzić dokładnie o to samo, o bycie tu i teraz. 
O to, że istnieje się w czyimś życiu. Że robi mu się miejsce w swoim.

- Wierzyliśmy jak nikt, Rebecca Makkai -

wtorek, 18 marca 2025

O szaleństwie i sztuce ponoszenia konsekwencji czyli „Pan Błysk" J.R.R. Tolkiena



Tytuł: Pan Błysk

Autor: J. R. R. Tolkien

Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania: 2024
Liczba stron: 192
Tłumacz: Paulina Braiter
Kategoria: Fantastyka, literatura dziecięca
Ocena: 8/10






Choć patrząc na Władcę pierścieni czy Silmarillion (wydany dzięki niezastąpionemu Christopherowi Tolkienowi czyli najmłodszemu synowi Mistrza, ale jednak stworzony od podstaw przez jego ojca) trudno uwierzyć, że J.R.R. Tolkien tworzył książki skierowane do młodszego czytelnika, to jeśli ktoś czytał Hobbita, czyli tam i z powrotem to wiedział, że autor takie umiejętności z pewnością ma. W ostatnim czasie Zysk i S-ka wydali ponadczasowe Listy Świętego Mikołaja czyli zbiór korespondencji profesora Tolkiena do jego dzieci oraz niesamowitego Łazikantego, w którym bez trudu można dostrzec wiele nawiązań do pozostałej twórczości autora i obie te książki dowodzą, że najprawdopodobniej to właśnie literatura dla młodszego odbiorcy była przestrzenią, która pozwalała J.R.R. Tolkienowi popuścić wodze fantazji. Nic więc dziwnego, że przyszedł czas na wydanie Pana Błyska!

Spośród wszystkich dzieł profesora Tolkiena, Pan Błysk jest skierowany do czytelników najmłodszych. Jest to historia pełna bajkowej abstrakcji, w której główną rolę odgrywa tytułowy Pan Błysk. Jedna jego decyzja o zakupieniu auta sprowadza na niego masę spotkań i przedziwnych przygód, a warto podkreślić, że nie wszystkie z nich są przyjemne. Jednak pan Błysk się nie poddaje, a nawet odważnie i odpowiedzialnie ponosi konsekwencje zdarzeń. W bajce jest trochę szaleństwa, niczym z Alicji w Krainie Czarów, co dziwić nie może, wszak J.R.R. Tolkien i Lewis Carroll byli przyjaciółmi. ;)

Teraz pan Błysk wybuchnął śmiechem. A że nie śmiał się od przedwczoraj, 
odkąd to miał wiele trosk, nie umilkł zbyt szybko.

czwartek, 13 marca 2025

wtorek, 11 marca 2025

Dokąd może nas zabrać sztuczna inteligencja czyli „Kaori" Marty Sobieckiej


Tytuł: Kaori

Autor: Marta Sobiecka

Wydawnictwo: Pulp Books
Data wydania: 2025
Liczba stron: 274
Kategoria: Fantastyka, kryminał, cyberpunk
Ocena: 8/10






Chociaż w ostatnim czasie staram się czytać nieco mniej nowości, to po Kaori Marty Sobieckiej sięgnąć musiałam - uwielbiam i cyberpunk jako gatunek literacki sam w sobie, i połączenie kryminału z fantastyką. Choć o autorce wcześniej nie słyszałam, to wysoko cenię polskich autorów fantastyki i już nie raz przekonałam się, że rodzima literatura potrafi mnie naprawdę pozytywnie zaskoczyć. Jak było tym razem?

W domu wybucha robot-opiekun na oczach swojego małoletniego podopiecznego. Chłopiec doznaje poparzeń, a sytuacja zmusza do postawienia sobie pytań o bezpieczeństwo korzystania z takich robotów, tego czy faktycznie są one odpowiedzialnymi opiekunami dzieci, dla których podopieczny jest najważniejszy. Do sprawy zostaje wezwana Kaori Nakamura, policjantka z wydziału do spraw cyberprzestępczości. Od samego początku to wezwanie wydaje się nietypowe, a każda kolejna informacja jeszcze bardziej komplikuje obraz sytuacji. Co spowodowało zapłon robota? Czy bezpieczeństwo dziecka nie jest najważniejszym elementem w kodzie warunkującym jego funkcjonowanie? Czy to co się stało ma szerokie konsekwencje dla całego świata robotyki, czy może jest to element działań rodziców chłopca?

Od wejścia poczuła nieprzyjemną woń krzemowej spalenizny, co spowodowało, że przez sekundę wahała się, czy iść dalej. Zareagowała na nagłe zetknięcie z czymś, co za dnia skutecznie spychała na obrzeża świadomości. Zapach sprawił, że coś mieszkającego głęboko w jej wnętrzu otworzyło leniwie oko. Ale teraz nie było na to czasu; bestia dopadnie ją dopiero wieczorem. To nie moment na roztrząsanie przeszłości.

czwartek, 6 marca 2025

Cytat tygodnia

W podręczniku do historii wydarzenia całego stulecia niekiedy zajmują zaledwie kilkanaście stron.
W skrajnych przypadkach zmieszczą się w jednej linijce.
Kiedy usłyszałem od lekarza, że niewiele mi już zostało,
postanowiłem inaczej traktować upływający czas:
nie myśleć, że godzina ma tylko sześćdziesiąt minut, ale że ma aż trzy tysiące sześćset sekund.

A gdyby tak ze świata zniknęły koty?, Genki Kawamura -

sobota, 1 marca 2025

W poszukiwaniu prawdziwej burzy czyli „Onyx storm" Rebeki Yarros


Tytuł: Onyx storm. Onyksowa burza

 
Autor: Rebecca Yarros

Cykl: Empireum
Tom: 3
Wydawnictwo: Filia
Data wydania: 2025
Liczba stron: 608
Tłumacz: Sylwia Chojnacka
Kategoria: Fantastyka
Ocena: 7/10


Przyznaję, że w Empireum wpadłam jak śliwka w kompot i z ogromną niecierpliwością wyczekiwałam premiery Onyx storm Rebeki Yarros. Oczywiście Fourth wing oraz Iron flame miały sporo mankamentów, jednak było kilka elementów, które mnie w tych książkach wyjątkowo oczarowały (i nie były to sceny erotyczne), a że drugi tom zakończył się solidnym zwrotem akcji, to trudno było nie wypatrywać kontynuacji. Wymagało to chwili cierpliwości, bo nowa książka miała ukazać się rok później, ale zrekompensować miała to czytelnikom jej objętość czyli ponad pół tysiąca stron. 

Kiedy Violet Sorrengail rozpoczynała naukę na Uczelni Wojskowej Basgiath, na pewno nie spodziewała się, że niemal osiemnaście miesięcy później będzie jedną z kluczowych postaci w trwającej wojnie. Wszystko stanęło na głowie, tak wiele przez ten czas zyskała, tyle się wydarzyło, ale równocześnie jeszcze lepiej poznała tak gorzki smak straty. To nie jest jedna bitwa, to jest nieustanna walka, od mnogości frontów można dostać zawrotów głowy, a młodsza siostra Sorrengail nie dość, że musi stawić temu czoła, to jeszcze pilnie potrzebuje znaleźć rozwiązanie jak ocalić to co kocha. Magia i moc to jedno, ale Violet musi opuścić kontynent w poszukiwaniu wiedzy i prawdy, które tylko ona może odnaleźć. Problem tkwi jednak w tym, że nie dość, że najprawdopodobniej ocalenie jest to niemożliwe, to jeszcze zwłoka może pociągnąć ją za sobą na dno.

czwartek, 27 lutego 2025

Cytat tygodnia

W każdej chwili jesteśmy zmuszeni decydować, na dobre i na złe,
co stanie się pomnikiem naszej egzystencji.

- Człowiek w poszukiwaniu sensu, Viktor E. Frankl -

wtorek, 25 lutego 2025

Trudne rozstanie z prawdziwą magią młodzieżowej fantastyki czyli „Pusty grobowiec" Jonathana Strouda


Tytuł: Pusty grobowiec

Autor: Jonathan Stroud

Cykl: Lockwood&Sp.
Tom: 5
Wydawnictwo: Poradnia K
Data wydania: 2025
Liczba stron: 416
Tłumacz: Tina Oziewicz
Kategoria: Fantastyka, urban fantasy
Ocena: 9/10

Myśl o premierze ostatniego tomu cyklu Lockwood & Sp. lekko mnie przytłaczała. Od lektury trylogii Bartimeausa wiedziałam, że nie ma książki Jonathana Strouda, której nie dałabym szansy, ale nie sądziłam, że może powstać kolejna historia, którą autor aż tak mnie porwie. Mam ponad 30 lat, a przygody Lockwood & Sp. przeżywam jakbym znowu była nastolatką. Skądinąd jak dla mnie to najlepsza recenzja tego cyklu. ;) Wróćmy jednak do Pustego grobowca!

Nadszedł czas wielkiego finału historii Anthony'ego Lockwooda, Lucy Carlyle, George'a Cubbinsa oraz Holly Monroe i Quilla Kippsa. No i rzecz jasna Czaszki. Ostatnie wydarzenia, w których bohaterowie brali udział zmieniły wszystko. Teraz inaczej postrzegają oni i sam Problem, i rolę Toma Rotwella i Marissy Fittes w walce z duchami. Lockwood & Sp. są zdecydowani, aby ujawnić prawdę, ale niestety druga strona już o tym wie i nie spocznie, dopóki nie upewni się, że grupa zamilknie po wsze czasy. Dlatego też ekipa ma tylko jedno wyjście - postawić wszystko na jedną kartę w nadziei, że demaskacja największego kłamstwa wymusi przyznanie się do winy. Jednak w sytuacji, w której obie strony walczą o wszystko, wszystkie chwyty stają się dozwolone i śmierć zagląda w oczy Lockwooda i jego grupy jeszcze głębiej niż zwykle...

- Co? To już koniec? - odezwała się czaszka. - Podobało mi się. Nie ma to jak bezmyślna przemoc, żeby podnieść morale. Powinniśmy się gdzieś włamywać każdej nocy. Jest mnóstwo pensjonatów dla starców w całym Londynie. Wybierzmy się jutro do innego.

niedziela, 23 lutego 2025

Zachwycająca podróż do świata Harry'ego Pottera czyli Koncert Muzyki Filmowej Harry Potter Symfonicznie


Wielu przed nami uczestniczyło w koncercie symfonicznym muzyki filmowej, ale nam jak dotychczas to się nie udało. Mój wspaniały Mąż postanowił to zmienić i z okazji moich urodzin udaliśmy się na Koncert Muzyki Filmowej Harry Potter Symfonicznie!

Koncert odbył się w Filharmonii Narodowej w Warszawie, w której nie byliśmy już bardzo, bardzo dawno. Jak zawsze wszystko było piękne i bardzo eleganckie, choć wybory ubraniowe widzów były przeróżne. Część osób postawiła na stroje eleganckie związane z wizytą w Filharmonii, tak zdecydowaliśmy i my, część na cosplay czyli przebranie się za bohaterów historii albo przynajmniej na nawiązanie do jej motywów przewodnich, a niektórzy biorąc pod uwagę mniej poważną oprawę postawili na wygodne ubrania codzienne.

Muszę przyznać, że przed wydarzeniem specjalnie unikałam muzyki z tych filmów. Każdą z ośmiu produkcji widziałam kilkukrotnie, niekiedy w części, niekiedy w całości i byłam ciekawa czy będę pamiętała muzyczne motywy. Tak się też złożyło, że ani razu nie widziałam żadnego z nich w ostatnim roku. Jednak umysł sumiennie przechowywał te informacje, a podczas koncertu zupełnie podświadomie przy danej kompozycji po prostu pojawiała mi się przed oczami odpowiednia scena z filmu. Moim zdaniem dowodzi to doskonałego odwzorowania pierwowzoru przez orkiestrę i nie mogłabym oczekiwać więcej. Przez półtorej godziny byłam w zupełnie innym świecie, pięknym i niemal mistycznym, poruszającym najczulsze struny i lekko sentymentalnym. Wykonanie było bajeczne, nadające niezwykłego klimatu. Kilkukrotne ocieranie łez wzruszenia było dla mnie sporym zaskoczeniem, nie sądziłam, że dotknie mnie to aż tak mocno. A jednak! Oczywiście wśród zaprezentowanych utworów były te najlepiej znane takie jak Hedwig's Theme, idealnie dopasowane do sceny Statues czy ukochane przez miłośników historii Lily's Theme. Tym samym można od razu dostrzec, że koncert nie ogranicza się do muzyki filmowej z jednej części filmu.

czwartek, 20 lutego 2025

Cytat tygodnia

(...) dociera do mnie, że zbyt wiele sobie dopowiadam.
Nie powinnam spodziewać się głębi po kałuży.

- Five Broken Blades. Pięć pękniętych ostrzy, Mai Corland -

czwartek, 13 lutego 2025

Cytat tygodnia

Miał zwyczaj: codziennie robił mi herbatę. Usiądź, wypijemy razem. To było takie hasło. (...) Młodzi ludzie często myślą, że w związku ważne są namiętności, a na końcu się okazuje, że najważniejsza ze wszystkiego jest herbata. I że potem brak jej najbardziej.

- Nie ma, Mariusz Szczygieł -

wtorek, 11 lutego 2025

Nie schroniska, a domy czyli „Nocny pociąg do Bulowic" Tomasza Urbańca



Tytuł: Nocny pociąg do Bulowic

Autor: Tomasz Urbaniec

Wydawnictwo: Novae Res
Data wydania: 2024
Liczba stron: 352
Kategoria: Literatura faktu, wywiady
Ocena: 6+/10




Niewielu debiutantów na swoją pierwszą książkę wybiera literaturę faktu, a formę wywiadów jeszcze mniej. To już od samego początku wyraźnie wyróżnia Nocny pociąg do Bulowic Tomasza Urbańca na tle innych książek, ale również podwyższa poprzeczkę. Autor wybrał temat, który jest nieczęsto poruszany w literaturze, więc miał może nieco ułatwione zadanie, ale jednak wywiad rządzi się swoimi prawami, a ja wobec autorów literatury faktu mam dosyć wysokie oczekiwania. Powiedziałam więc „sprawdzam” i zasiadłam do lektury.

Książka składa się z czterech głównych części – rozmów z założycielami Wspólnoty Chleb Życia w Polsce, z pracownikami i przyjaciółmi Wspólnoty, z dwojgiem dzieci wychowanych we Wspólnocie oraz jednym z mieszkańców. Ponieważ wywiady pan Urbaniec przeprowadzał podczas pandemii, na końcu dodano fragment krótko opisujący zmiany, które spowodowała wojna w Ukrainie. Potem pojawia się epilog oraz suplementy czyli wpisy autora z jego mediów społecznościowych. Całość opowiada przede wszystkim o założeniu Wspólnoty, o jej funkcjonowaniu, o codziennych wyzwaniach, o tym, że zarówno bezdomność, jak i pomoc w wychodzeniu z niej, ma różne twarze. Jak to się stało, że Dworzec Centralny w Warszawie przeistoczył się w prowadzenie kilkunastu domów o bardzo różnym profilu pomocy (skierowanych do kobiet, mężczyzn, osób chorych i niepełnosprawnych czy matek z dziećmi), a także w kilka innych inicjatyw, które są tylko wspomniane na kartach tej książki jak chociażby Fundusz Stypendialny czy prowadzenie przetwórni?

Odnosząc się wprost do tego, co mówiliśmy przed chwilą: czy trzeba być alkoholikiem czy narkomanem, żeby zostać bezdomnym? A ja sobie myślę o tym, czego się u was nauczyłem: że każdy może zostać bezdomnym. Wiele rzeczy wynika ze splotu wielu nieszczęśliwych wydarzeń. (...) Nie mówię, że chciałbym być bezdomny - pewnie nikt nie chce - ale nie byłbym taki pyszny, aby powiedzieć, że nigdy bezdomnym nie będę.

sobota, 8 lutego 2025

Pora na własne spojrzenie czyli „Jesień" Ali Smith


Tytuł: Jesień

Autor: Ali Smith

Wydawnictwo: W.A.B.
Data wydania: 2020
Liczba stron: 304
Tłumacz: Jerzy Kozłowski
Kategoria: Literatura piękna
Ocena: 9/10



Ileż ja się naczytałam zachwytów nad prozą Ali Smith! Wciąż pamiętam jak wydawano kolejne tomy cyklu Pory roku i praktycznie każdy opowiadał, że to książki niezwykłe, ponadczasowe, uniwersalne. To sprawiało, że z jednej strony pragnęłam je poznać, a z drugiej tego spotkania się obawiałam. Już wielokrotnie coś co miało mnie zachwycić tego nie robiło, a ja zostawałam ze swoim rozczarowaniem i wrażeniem, że skoro ludziom, których gust tak wysoko cenię książka się podobała, a mnie nie, to może mylę się ja i nie dostrzegam arcydzieła w czymś co ewidentnie nim jest. Tylko ja tego nie widzę. Ale Jesień uparcie wracała, czytało ją coraz więcej osób, a jej okładkę widziałam niemal co miesiąc. Jak więc oprzeć się takiej pokusie? Więc tak sobie marzyłam, że nadejdzie jesień, a wraz z nią ja zasiądę nad Jesienią, więc zdecydowałam się spełnić tę zachciankę.

Wiesz, nic nie szkodzi, że zapominasz. Dobrze, że zapominamy. Czasem musimy zapomnieć. Zapominanie jest ważne. Robimy to celowo. Dzięki temu możemy trochę odpocząć. Słuchasz mnie? Musimy zapominać. Inaczej już nigdy byśmy nie zasnęli.

czwartek, 6 lutego 2025

Cytat tygodnia

Ze snu o byciu niezależnym panem własnego życia budzimy się ze świadomością, że wszyscy staliśmy się kółkami w biurokratycznej maszynie, wraz z naszymi myślami, uczuciami, gustami, poddanymi manipulacji przez rząd, przemysł oraz środki masowej komunikacji, które tamte pierwsze kontrolują.

- Mieć czy być, Erich Fromm -

sobota, 1 lutego 2025

Warszawskie powidoki przeszłości czyli „Sierpień" Pawła Sołtysa



Tytuł: Sierpień

Autor: Paweł Sołtys

Wydawnictwo: Czarne
Data wydania: 2024
Liczba stron: 120
Kategoria: Literatura piękna
Ocena: 9/10





Nie do końca wiem dlaczego poczułam, że w środku stycznia jest idealny czas na Sierpień Pawła Sołtysa. Być może stała za tym moja tęsknota za latem, która jest słabsza kiedy jest prawdziwa zima, ale kiedy za oknem od kilku miesięcy trwają jesienne ciemności ulega nasileniu. Podejrzewam, że nie bez znaczenia były też obiecane nawiązania do mojej ukochanej Warszawy, czego również już dawno w książce nie czytałam.

Pomyślałam, że spróbuję, chociaż kilka stron, a Paweł Sołtys wypuścił mnie dopiero w 1/4 książki. Tak bardzo wczułam się w te letnie spacery po moim mieście, takie bez przewodniej myśli, wiodące bez celu, a jednak do celu. Te podróże są nieco nostalgiczne, choć niekoniecznie sentymentalne, i wybierając się w nie razem z Pawłem Sołtysem otrzymujemy wszystko. I Warszawę, i Polskę, i Ukrainę, i prawosławie, i katolicyzm, i historię, i teraźniejszość, i głośną kawiarnię, i cichy cmentarz. Niewielkie skrawki rzeczywistości niekiedy nasuwają przemyślenia na ważkie tematy, a czasami są po prostu powrotami w przeszłość. Autor nie popada w dramatyczne tony, stwierdza fakt, pewne rzeczy czy nam się to podoba, czy też nie, przeminęły - ludzie, miejsca, słowa. Poza tym mamy sierpień, miesiąc letni, choć przynoszący już myśli o przemijającym lecie. Ten sierpień nastraja i wraz z autorem szukamy w twarzach przechodniów naszych bliskich, których już przy nas nie ma, ożywiamy zapomniane witryny sklepów (któż z nas takich nie mijał?) a dwie msze "składają się w jedną śpiewem chóru", zastanawiamy się o czym rozmawiają ludzie na ulicy, przechodzimy obok pokoi dla słów, a znana melodia nieporadnie grana na keyboardzie przynosi nam wspomnienia, nawet gdy słyszymy ją w zupełnie innym świecie. 

Gdzie teraz mogło być to zdjęcie? Ja go nie miałem, może wujek Bogdan wywiózł je do Skały po śmierci dziadka, może wujek Wariat spalił je w którymś ze swoich strachów? Mogłem tylko zadzwonić do siostry. „Nie było takiego zdjęcia, nie pamiętam, żeby cokolwiek stało u dziadka na biurku". Jak to? Może po prostu spędzałem tam więcej czasu, może ona nie zwracała uwagi na szczegóły? Może za możem. Nie było już do kogo zadzwonić, żeby potwierdził lub zaprzeczył, wszyscy umarli.

czwartek, 30 stycznia 2025

Cytat tygodnia

Człowiek w ogóle żyje przecież w kręgach: rodziny, przyjaciół, współpracowników, sąsiadów. Gdy zaczynają blaknąć, coraz bardziej staje się kropką na mapie. A potem jest już tak, że stoi po środku miasta, pośrodku sierpnia i wszędzie jest tak samo daleko, albo może tak samo blisko. Do początku i do końca miesiąca, do pierwszego wspomnienia i ostatniej godziny, na Okęcie i pod młocińskie dęby otoczone turzycą. Można jechać losowym autobusem i przez brudną szybę, zza zacieków i spalinowej szarości widzieć siebie i tych, co odeszli, w przypadkowych przechodniach. Osadzać ich w rolach i wysyłać do prawie istniejących miejsc, zakładów, romansów i rozstań. I równie szybko porzucać, tak żeby nie zdążyli się zorientować, że przez chwilę byli babcią Albiną, wujkiem Wariatem, młodą prababcią Niną, Anką i mną dwudziestoletnim, wypełnionym marzeniami, które w większości się nie ziszczą, a te, które się spełnią, będą miały ostatecznie gorzki smak zmarzniętego owocu.

- Sierpień, Paweł Sołtys - 

wtorek, 28 stycznia 2025

Końce i początki czyli „Magia niszczy" Ilony Andrews


Tytuł: Magia niszczy

Autor: Ilona Andrews

Cykl: Kate Daniels
Tom: 7
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: 2019
Liczba stron: 460
Tłumacz: Kaja Makowska
Kategoria: Fantastyka, urban fantasy
Ocena: 9/10



Cykl o Kate Daniels należy do moich ulubionych z gatunku urban fantasy, bo ma po prostu wszystko czego można oczekiwać od dobrej fantastyki, a nawet więcej. Magia niszczy to siódmy tom tego cyklu i jest to część, która ponad wszelką wątpliwość coś kończy, ale jednocześnie coś nowego w fabule zaczyna. Od razu uspokajam - to nieostatni tom przygód Kate, na tylnej części okładki znajduje się już nawet zapowiedź kolejnej części czyli Magia zmienia.

Podwalinę tego cyklu stanowi przede wszystkim doskonała fabuła – zaskakująca, a jednocześnie spójna, czerpiąca garściami z innych różnorakich fantastycznych opowieści przy zachowaniu świetnych nowoczesnych ram fantastyki w stylu miejskim. W tym tomie przed główną bohaterką stoi wyzwanie rozwiązania zagadki kryminalnej i zidentyfikowania mordercy w niecałe dwadzieścia cztery godziny. Porażka skutkuje wojną, wygrana odsuwa ją w czasie, choć nawet tego Kate nie może być pewna. Jednak główna bohaterka nie może i nie chce ryzykować, a skoro tak to będzie musiała się naprawdę nieźle nagimanstykować, aby błyskawicznie rozwiązać ten konflikt i ocalić Atlantę, zmiennokształtnych, wiedźmy, ludzi i wszystkich innych okolicznych mieszkańców przed magią Lorda Rolada – Króla, Wznosiciela Wież i jednocześnie osoby, przed którą Kate ukrywała się przez ostatnie 20 lat.

- Wiesz, co większość ludzi dostaje od babci? Serwis do herbaty. 
Albo kołderkę. - uśmiecha się Curran. - Gdyby twoja rodzina posiadała kołderkę, 
byłaby zrobiona ze skóry chimery i wypchana piórami martwych aniołów.

sobota, 25 stycznia 2025

Zderzenie światów czyli „Faebound. Więzy magii" Saary El-Arifi



Tytuł: Faebound. Więzy magii

Autor: Saara El-Arifi

Wydawnictwo: Literackie
Data wydania: 2024
Liczba stron: 464
Tłumacz: Łukasz Małecki
Kategoria: Fantastyka
Ocena: 6/10



Faebound. Więzy magii zaintrygowały mnie od pierwszego wejrzenia. Opis książki wydawał się nieco podobny do cyklu Okrutnego księcia Holly Black, którego uwielbiam. Dwie siostry, tak inne od siebie, rzucone w nieżyczliwy im świat. Różne spojrzenia na rzeczywistość, różne doświadczenia, choć obie mają przekonanie, że znalazły swoją drogę i spełniają swoje marzenia. W książce Saary El-Arifi jeden błąd pułkowniczki Yeeran, zmienia wszystko to, czego jeszcze chwilę temu były pewne. Jednak kiedy jedna siostra zostaje wygnana, druga jej nie porzuca. W wyniku splotów wydarzeń obie siostry wraz z pewnym kapitanem, lądują w mieście mitycznych fae, o których sądzono, że od tysięcy lat nie stąpają po tej ziemi. Tymczasem ten rzekomo elfi świat, okazuje się zupełnie inny niż cała trójka sądziła…

Faebound. Więzy magii okazało się dla mnie prawdziwym recenzenckim wyzwaniem!

czwartek, 23 stycznia 2025

Cytat tygodnia

Jeśli nie mogę być od nich lepsza, będę od nich dużo gorsza.

- Okrutny książę, Holly Black -

wtorek, 21 stycznia 2025

Wspomnienie o wychowaniu słusznie minionym czyli „Przechodząc przez próg, zagwiżdżę" Wiktorii Bieżuńskiej



Tytuł: Przechodząc przez próg, zagwiżdżę

Autor: Wiktoria Bieżuńska

Wydawnictwo: Cyranka
Data wydania: 2022
Liczba stron: 125
Kategoria: Literatura piękna
Ocena: 7/10




Od 2023 mam niecny plan, żeby rokrocznie czytać chociaż jedną książkę spośród nominowanych do Nagrody Nike. Prawda jest taka, że polskiej literatury pięknej (zahaczając o biografie czy reportaż) czytam niewiele. Nie robię tego celowo, po prostu mam do niej często ten sam zarzut co do "ambitnego polskiego kina" - poziom artyzmu jest tam tak wysoki i tak wyrafinowany, że przekracza moje możliwości. Jednak to sprawiło, że popadłam w drugą skrajność i mam poczucie, że w ten sposób tracę coś naprawdę ważnego, zarówno literacko, jak i zwyczajnie kulturowo jako Polka. W 2023 przeczytałam Jezus umarł w Polsce Mikołaja Grynberga, książkę wyróżnioną w 2024 nominacją. Za to w 2024 postawiłam na Przechodząc przez próg, zagwiżdżę Wiktorii Bieżuńskiej czyli jedną z finalistek z roku 2023.

Na tych nieco ponad 100 stronach autorka pokazuje nam wycinek życia dziecka urodzonego w latach '80 lub '90. Klimat jest bardzo swojski, a problemy tak sztampowe dla tamtego okresu, że chyba każdy czytelnik, który ten czas pamięta, jest w stanie się w tej historii odnaleźć. To co jest kluczowe dla tej książki, to bolesna szczerość oraz dziecięca perspektywa, która nadaje tej dosyć prostej opowieści bardziej porażającego wydźwięku. Drażni ona nasze zmysły i drażni nasze sumienie, nasze jako jednostki, ale i nasze jako społeczeństwa.

niedziela, 19 stycznia 2025

O piesku, który poleciał z Mewą niczym Bilbo do orlego gniazda czyli „Łazikanty" J.R.R. Tolkiena



Tytuł: Łazikanty
 
Autor: J.R.R. Tolkien

Wydawnictwo: Zysk S-ka
Data wydania: 2024
Liczba stron: 136
Tłumacz: Paulina Braiter
Kategoria: Literatura dla dzieci, Fantastyka
Ocena: 10/10



Kiedy myślimy o książkach J.R.R. Tolkiena, zwykle przed naszymi oczami stają monumentalne widoki - góry Mordoru, spektakularne bitwy, niezwykłe (choć nieraz straszne) istoty. Wielu z nas ma przed oczami ekranizacje Władcy pierścieni i Hobbita lub niedawno zaprezentowany światu serial Pierścienie władzy, który wywołał sporo kontrowersji. Jednak wszystko to kojarzy nam się z twórczością dla czytelnika starszego, choć co poniektórzy z nas czytali Hobbita jeszcze w podstawówce. 

Tymczasem Mistrz tworzył także prozę dla młodszych! Pisałam Wam już o Listach do Świętego Mikołaja, ale wielu uważało, że to absolutny wyjątek w twórczości profesora Tolkiena. Wybitny pisarz tworzy dla swoich dzieci listy z okazji świąt Bożego Narodzenia, a następnie zostaje to zebrane w całość, która doczekała się wydania. Jednak to jest nieprawdziwe wrażenie, czego wspaniałym dowodem jest właśnie Łazikanty.

Ta książka, podobnie jak Listy do Świętego Mikołaja, jest w pewnym sensie dosyć osobista. Środkowy synek profesora, Michael, uwielbiał bawić się swoim małym ołowianym pieskiem. Niestety podczas wakacyjnego spaceru z tatą i starszym bratem piesek niechcący został na kamienistej plaży. Nietrudno wyobrazić sobie rozpacz pięcioletniego chłopca, więc J.R.R. Tolkien zrobił to, co przecież umiał doskonale - opowiedział synkowi historię dalszych przygód pieska, która uzasadniałaby zaginięcie ukochanej zabawki. I tak oto wymyślona pospiesznie historia na otarcie łez dziecka stała się początkiem nieco dłuższej książki opowiadającej o przygodach pieska Łazika przemienionego w zabawkę przez zirytowanego jego zachowaniem czarodzieja. Łazik przede wszystkim chciałby znowu być psem i wrócić do domu, ale wcześniej na jego drodze pojawia się mnóstwo niesamowitych przygód, podczas których odwiedza tak księżyc, jak i dno oceanu, poznaje wielu przyjaciół i spotyka niejedną niezwykłą istotę, a my mamy niepowtarzalną możliwość w tym mu towarzyszyć. 

czwartek, 16 stycznia 2025

Cytat tygodnia

Im cięższe staje się serce, tym silniejszy musi być człowiek, by je udźwignąć.

- Po zmierzchu, Alexandra Bracken -

wtorek, 14 stycznia 2025

Przemów do mnie, wskaż mi drogę czyli „Konklawe" Roberta Harrisa


Tytuł: Konklawe

Autor: Robert Harris

Wydawnictwo: Albatros
Data wydania: 2017
Liczba stron: 336
Tłumacz: Andrzej Szulc
Kategoria: Sensacja
Ocena: 7/10






Kilka miesięcy temu w Polsce miała miejsce premiera filmu Konklawe w reżyserii Edwarda Bergera, a wraz z nią pojawiło się sporo recenzji. Widząc film o tematyce okołokościelnej pomyślałam, że po Młodym papieżu niewiele już ludzi zniesmaczy, a jednak przeczytałam recenzje zarówno niezwykle entuzjastyczne, jak i znacznie mniej. Dosyć krótkie twitterowe opinie uświadomiły mi, że jeżeli chcę przeczytać tę książkę bez znajomości spoilerów, to prawdopodobnie jest to ostatni dzwonek, a okazało się, że mamy ją w domu i to nawet w wersji papierowej.

Papieże mają różne idee kościoła - jedni są reformatorami, inni podchodzą do tematu bardziej konserwatywnie, niektórzy stąpają twardo po ziemi, a inni wolą filozofować. Kiedy umiera papież propagujący ideę kościoła skromnego i ubogiego, pojawia się pytanie o to jaki powinien być ten, który go zastąpi - podobny, całkowicie odmienny? Powinien być Włochem, a może raczej nie Europejczykiem? Jedno jest pewne, dla Kurii, dla której papież był ciężarem, nie odpuści zmiany. W centrum tych wydarzeń jest siedemdziesiąciopięcioletni kardynał Lomeli, który jest dziekanem kolegium kardynalskiego, a tym samym głównym odpowiedzialnym za przeprowadzenie konklawe. Równocześnie jednak przeżywa on poważny kryzys wiary, próbował nawet złożyć rezygnację, ale papież jej nie przyjął, a teraz staje przed największym wyzwaniem w swoim życiu. I kiedy wydawało mu się, że to zadanie nie może być bardziej wymagające, Lomeli dowiaduje się przedziwnych rzeczy o niektórych spośród potencjalnych pretendentów, a pytań jest więcej niż odpowiedzi. Papieżem może zostać tylko jeden uczestnik konklawe, a niewłaściwy wybór nie wchodzi w grę. Dziekan kolegium zostaje postawiony przed trudnym pytaniem - ograniczyć się do roli organizatora czy ujawnić prawdę tym samym wpływając na przebieg głosowania.

- Papież stracił wiarę w Boga?
- Nie w Boga! Nigdy nie zwątpił w Boga! - odparł Bellini i powiedział coś, czego Lomeli miał nie zapomnieć do końca życia. - On stracił wiarę w Kościół.

czwartek, 9 stycznia 2025

Cytat tygodnia

Z braku ciepła, z braku ciepła umieram!
Ciepła miłości? Nie, kaloryfera.

- Poezje, Maria Pawlikowska-Jasnorzewska -

wtorek, 7 stycznia 2025

Podsumowanie roku 2024

Zacznę od tego by życzyć Wam szczęśliwego, zaczytanego nowego roku! Niech 2025 będzie dla nas łaskawy, pełen kultury i przyjemnych wydarzeń, uśmiechów i ciepłych słów. :)

Przełom grudnia i stycznia czyli czas podsumowań. Na początku napisałam, że ten rok był zupełnie inny niż zaplanowałam. Po czym zajrzałam do swoich planów i skasowałam te słowa, bo tak naprawdę... To 2024 całkiem nieźle wypełnił moje zamiary. Ale przy okazji również obawy i niepokoje. Szczerze mówiąc teraz myślę, że znowu nie uważałam kiedy opowiadałam o swoich marzeniach, w imię zasady uważaj czego sobie życzysz... 

Nie wiem jak u Was, ale ja 2024 mogłabym porównać do zachodu słońca. Ten rok ukończył wiele spraw w ten lub inny sposób i na pewno nie jestem tą osobą, którą byłam w styczniu. Zaczął się okropnie, bo pod chirurgicznym skalpelem, na szczęście potem było nieco lepiej, chociaż zdrowotnie jako tako ustabilizowałam się dopiero po kilku miesiącach. Zajrzałam do swojego ukochanego plannera (2024 spędzałam z Minimalife i ogromnie polecam! Wytrzymał cały rok intensywnych zapisków!) i w podsumowaniu kwietnia w kategorii co oceniasz najlepiej w tym miesiącu zapisałam "to, że się skończył". Trudno nie dostrzec w tym mojego nie najlepszego nastroju. Zawodowo? Rollercoaster i sporo dramatu. W końcu moja odroczona gratyfikacja nadeszła i odnotowałam sukcesy, ale nie będę ukrywać, że droga do nich, nawet na ostatniej prostej, okazała się znaczniej bardziej rozpaczliwa niż mogłabym podejrzewać. W dodatku 2025 również zapowiada się intensywnie. Jednak w powietrzu czuć wiatr zmian i mam dużo wiary w to, że będą to zmiany na lepsze.

czwartek, 2 stycznia 2025

Cytat tygodnia

Na wczesnym etapie życia dostrzegamy u siebie różne umiejętności i koncentrujemy się na nich, nie zwracając uwagi na inne. Nie w tym rzecz, że nic innego nie jest możliwe, 
tylko że nie było pielęgnowane.

- Biblioteka dusz, Ransom Riggs -
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...