Tytuł: Niebezpieczne związki
Tłumacz: Tadeusz Boy-Żeleński
Od lat mam marzenie, że w swoje czytelnicze plany będę wplatać klasykę literatury. Niestety, najczęściej na planach się kończy. Ostatnio i tak było lepiej, bo udało mi się sięgnąć po Mroczne materie Pullmana i Małe kobietki Alcott, ale do przeczytania Wojny i pokoju, która od lat patrzy na mnie z półki, wciąż mi daleko. To o tyle śmieszne, że niemal wszystkie lektury szkolne czytałam z przyjemnością i bez wybrzydzania. Nie każda mnie zachwycała, ale podobało mi się czytanie klasyki, czułam się dzięki temu czytelniczo pełniejsza. Wciąż chciałabym powrócić do niektórych lektur przygotowujących do matury rozszerzonej z polskiego, na które w okresie szkolnym już po prostu zabrakło mi czasu. Całe szczęście, że nigdy nie dawałam się złapać na hasła w stylu "fragment" i zawsze czytałam w całości. W planach były i Sklepy cynamonowe, i Lolita, i Lord Jim, i Imię róży, i Martwe dusze, i Dekameron, i właśnie - Niebezpieczne związki (pomińmy znaczące choć milczące spojrzenie na Wojnę i pokój). Oczywiście z Wojną i pokojem żartuję, wiele innych, niewymienionych książek, także jest w planach.
Niestety brakowało czasu, zapału i chęci. Ogromna liczba innych książek nieustannie rozpraszała, dlatego postanowiłam się mocniej motywować. Na fali tego pragnienia powstał na blogu sierpień z poezją i zamiar, aby każdego roku recenzować co najmniej dwa tomiki poezji. Na razie jestem w tej kwestii bardzo z siebie zadowolona. :) Potem powstał plan by czytać przed premierą filmu/serialu, a że ostatnio kilka książek z klasyki było ekranizowanych, to pojawiła się znacznie silniejsza motywacja do czytania ich literackiego pierwowzoru. Teraz mam nadzieję, że bodźcem do lektury klasyki będą ich egzemplarze recenzenckie.
To postanowienie rozpoczęłam Niebezpiecznymi związkami, książką, którą miałam w planach od baaardzo dawna. Wiele o tej pozycji i czytałam, i słyszałam, a kilka ekranizacji i niegasnące dyskusje o tym czy jest ona gorsząca, czy może tylko niemoralna, brzmiały jak dodatkowa zachęta.
Miłość to uczucie niezależne od nas, od którego roztropność może uchronić, ale którego nie zdołałaby zwalczyć; skoro raz się urodzi, umiera jedynie naturalną śmiercią albo też zdławiona zupełnym brakiem nadziei.
Pierre Choderlos de Laclos stworzył jak dla mnie dosyć nietypowe dzieło. Pierwszą intrygującą rzeczą jest forma książki, która jest powieścią epistolarną czyli zbiorem listów. Tutaj listy mają różnych nadawców i odbiorców, dzięki czemu poznajemy kilka ciekawych postaci i ich historie, a dodatkowo mamy możliwość śledzenia wydarzeń z wielu perspektyw. Drugą ciekawostką jest temat - dyskusje o moralności, o erotycznych igraszkach i planach, o wykorzystywaniu zaufania innych ludzi, a w końcu o próbie zdobywania obiektów swojego pożądania, a czasami także uczuć. Jakby na to nie patrzeć, Niebezpieczne związki to opowieść o znudzonej osiemnastowiecznej francuskiej arystokracji, która sama nie wiedząc co zrobić ze swoim życiem, przy rozluźniających się normach społecznych, rozpoczyna niebezpieczne gry uczuciami, emocjami i relacjami.
W Niebezpiecznych związkach główną bohaterką jest markiza de Merteuil, doświadczona uwodzicielka i przebiegła manipulantka, której uwagę przyciąga zaplanowany mariaż młodej i niewinnej Cecylii Volanges z mężczyzną, który w przeszłości markizę odrzucił. Piękna kobieta w zemście wzywa swojego dawnego kochanka – wicehrabię de Valmont, aby rozkochał w sobie naiwną Cecylię, ale ten odmawia jej ponieważ jest zajęty uwodzeniem innej. Od tego momentu śledzimy zarówno manipulacje wicehrabi jak i bardzo przebiegłej markizy, którzy w sposób bezwzględny wciągają innych w swoje przemyślne intrygi. Z czasem relacje pomiędzy bohaterami zaczynają się komplikować, zacieśniać, przeplatać, a intryga markizy piętrzy się przynosząc mnóstwo kłopotliwych sytuacji, a z czasem również katastrofalnych skutków.
Po lekturze muszę przyznać, że zupełnie nie dziwi mnie taka liczba ekranizacji i teatralnych przedstawień oraz nawiązań do książki w innych pozycjach literackich. Niebezpieczne związki doskonale pokazują jak manipulacje, złe intencje i dwulicowość mogą wciągnąć nawet najuczciwszych ludzi o czystych, nawet jeśli nieco naiwnych, sercach. Z drugiej strony, zarówno markiza de Merteuil jak i wicehrabia de Valmont przekonują się, że ludzie nie są bezwolnymi kukiełkami, a pewnych rzeczy nie da się przewidzieć. Uknute intrygi nie raz prowadzą ich nie tam gdzie sobie życzyli, a wkrótce ich zabawy przeradzają się w ludzkie dramaty. Negatywne skutki nie omijają również prowodyrów problemów, zatem jest zbrodnia i jest kara. To także bardzo lubiany wątek w kulturze. Przedstawione tutaj relacje i skandale obyczajowe są też bardzo pouczające i świetnie wciągają nas do świata kokieterii, manipulacji i romansów utrzymanych w klimacie osiemnastowiecznej Francji.
Przyznaję, że było to intrygujące spotkanie, markiza de Merteuil wielokrotnie mnie zaskoczyła, a to jak daleko sięgały jej plany i macki (wydawnictwo MG doskonale dobrało okładkę do fabuły!) nie raz mnie zadziwiło. Moim zdaniem, autor był naprawdę bardzo pomysłowy, jego intryga świetnie utkana, a bohaterowie niezwykle barwnie opisani. Mimo to, muszę przyznać, że książka mnie nie porwała. Przede wszystkim nieco ciężko mi się ją czytało, bo pomimo fenomenalnego tłumaczenia, przeszkadzała mi pokrętna budowa zdań. Choć temat z pewnością jest poczytny i pouczający, to przeczytanie ponad 150 listów na ten temat to było dla mnie nieco za dużo - arystokratyczne manipulacje sprzed niemal 300 lat aż tak mnie jednak nie ciekawiły. Oczywiście, fabuła wspaniale się rozwija i doskonale uwypukla wiele emocji, intencji i wniosków, ale nie była dla mnie tak intrygująca bym nie mogła oderwać się od lektury.
Jest granica w nieszczęściu, poza którą przyjaźń nawet pomnaża mękę nie mogąc jej uleczyć. Skoro rana jest śmiertelna, pomoc staje się okrucieństwem.
Sama jestem zaskoczona, bo chociaż rozumiem, że w XVIII wieku taka literatura musiała wywołać wielkie emocje i skrajne odczucia, to ja nie poczułam większych uniesień. Opisane historie nie porwały mnie tak jakbym tego oczekiwała. Zaskakiwały mnie; chciałam dowiedzieć się jak zakończą się wątki głównych bohaterów, ale nie mam wrażenia, że sama fabuła pozostanie ze mną na dłużej. Ot, historia ku przestrodze o tym jak intrygi i podstępy mogą skrzywdzić innych oraz o tym, że okrutni manipulanci są wśród nas, a my niczego nieświadomi, możemy stać się pionkiem w ich grze. Być może zbyt wielka była dla mnie przepaść pomiędzy opisywanym okresem, a dzisiejszym światem, a może przeczytałam zbyt wiele pozycji, w których puenta jest podobna. Mam wrażenie, że choć ta historia ma swój niepowtarzalny klimat, to jednak czytałam już bardzo wiele książek, w których stosowane manipulacje były o wiele bardziej perfidne, wyrafinowane i po prostu wyrachowane. Możliwe, że przez to Pierre Choderlos de Laclos nie utrzymał mojego zainteresowania na tak wysokim poziomie jak bym sobie tego życzyła.
Jednak pomimo tego, że Niebezpieczne związki nie porwały mnie tak jak się spodziewałam, to muszę powiedzieć, że jestem bardzo zadowolona, że je przeczytałam! Od dawna chciałam poznać i bohaterów, i historię, co pozwoliłoby mi wyrobić sobie własną opinię o tej książce i to się udało!
Za możliwość lektury bardzo dziękuję Wydawnictwu MG oraz portalowi BookHunter.pl