Tytuł: Krzyczące schody
Cykl: Lockwood
Tłumacz: Tina Oziewicz
Moja przygoda z Jonathanem Stroudem rozpoczęła się niemal 15 lat temu. Wtedy moja Mama podarowała mi Amulet z Samarkandy, pierwszy tom trylogii Bartimaeusa. To była inna fantastyka niż ta którą dotychczas znałam i to na wielu płaszczyznach. Dwa kolejne tomy - Oko Golema i Wrota Ptolemeusza tylko potwierdzały unikatowość książek pana Strouda, obie zachwyciły mnie, ale zmusiły też do myślenia. Pierwszy raz czytałam fantastykę nieskierowaną dla dzieci, w której pojawiały się motywy dżinów, golemów, magów, demonów, impów... Przyznam szczerze, że od czasu tej lektury nigdy później nie czytałam fantastyki z motywem golema! Równie zaskakujące było dla mnie zakończenie tej trylogii, które pozostawiło mnie chyba z największym (a na pewno pierwszym) "ALE JAK TO" w mojej literackiej historii. Niestety od tego czasu książki autora nie przebijały się na nasz rodzimy rynek wydawniczy, aż do teraz!! Kiedy zobaczyłam w zapowiedziach Krzyczące schody trzy razy upewniałam się czy nie śnię i czy to na pewno nie jest jakiś zbieg okoliczności z imieniem i nazwiskiem autora. Jednak spotkała mnie najmilsza możliwa niespodzianka - nie dość, że wydana zostanie książka autora, którego bardzo wysoko cenię, to jeszcze dokona tego Poradnia K czyli wydawnictwo, które ogromnie cenię i lubię.
W trylogii Bartimaeusa liczył się pomysł, przygodowa fabuła, ciekawi (niekoniecznie pełni zalet) bohaterowie, ironiczny dowcip na poziomie i porywająca historia. W odróżnieniu od współczesnej fantastyki młodzieżowej, Jonathan Stroud nie stawiał na romantyczne doznania, ale na niezwykłe przygody bohaterów. Nie inaczej jest w Krzyczących schodach, które przenoszą nas do Londynu w czasach Problemu. Tam właśnie w poszukiwaniu pracy i chcąc uciec od przeszłości przenosi się Lucy Carlyle. W końcu zostaje przyjęta przez małą i niezbyt znaną agencję Lockwood&Sp. prowadzoną przez dwóch nastolatków - charyzmatycznego Anthony’ego Lockwooda i bystrego George’a Cubbisa. Czym zajmują się tego typu agencje? Tropieniem i pozbywaniem się nadprzyrodzonych problemów. Niestety, zjawiska paranormalne są wyczuwalne tylko przez dzieci (i zwierzęta). Kolejna sprawa agencji początkowo wydaje się taka jak wszystkie inne, ale finalnie wpędza Lockwood&Sp. w naprawdę spore tarapaty. By ratować agencję Lockwood, Lucy i George decydują się na szalony krok i przyjmują koszmarnie niebezpieczną sprawę w jednym z najbardziej nawiedzonych domów w Anglii. Słyszycie ten chrobot? Te krzyki? Nie? To zajrzyjcie do Czerwonej Komnaty w Combe Carey Hall...
(...) Nikt nigdy nie nazwałby mnie tchórzem, ale za żadne skarby nie zgodziłbym się spędzić sam nocy w najstarszym skrzydle Dworu Combe Carey. Jednakże - pogłaskał czule główkę żelaznego buldoga - dokładnie o to chciałbym poprosić Was.
Równie dobrze pan Stroud poradził sobie z wykreowaniem bohaterów. Lucy ma dar dzięki któremu jest naprawdę dobra w tym co robi, i pomimo dramatycznych sytuacji jakich była świadkiem, a do których nie chce wracać, decyduje się pozostać w detektywistycznej branży. Dziewczyna jest młoda, bystra, odważna i ambitna, ale też o dziwo dosyć rozsądna. Jednocześnie ma typowe cechy nastolatki - czasami czasami działa pod wpływem impulsu nie myśląc o konsekwencjach, potrafi się unieść gniewem, nie zawsze umie i chce wyjaśnić swoje działania. Dla równowagi Lockwood jest bardzo spokojny, ale też niezwykle tajemniczy, nie raz działa szybciej niż myśli, ale jest przy tym piekielnie inteligentny. Za to zupełnym przeciwieństwem obojga jest dziwak George - postać równie inteligenta i zaskakująca co irytująca. Cała grupa tworzy dosyć wybuchową mieszankę, choć nie można im odmówić odwagi i pomysłowości. Wbrew temu co kreują często książki przygodowe dla nastolatków, pomimo wielu talentów i umiejętności, cała trójka ma więcej szczęścia niż rozumu i częściej udaje im się wpakować w kłopoty niż je rozwiązać.
- To dobrze.
- I patio z betonu. - Poklepał mnie po ramieniu. - Skaczemy, Lucy. (...)
Muszę też przyznać, że pierwsza część cyklu Lockwood&Sp. wciąga niemiłosiernie - jak usiadłam tak musiałam skończyć, więc sprawdziłam i potwierdzam, że książkę da się przeczytać w jeden dzień. ;) Doskonale się bawiłam, bywało bardzo zabawnie, znalazłam zaledwie jedną literówkę, a za to słownictwo jak zwykle w książkach wydawanych przez Poradnię K było bardzo bogate. Na końcu książki można też znaleźć glosariusz z wyjaśnieniem wielu elementów uniwersum stworzonego przez pana Strouda.
Krzyczące schody w kategorii kryminał oceniam 7/10 - to dobra historia, ale dla mnie odpowiedź na pytanie "kto zabił" była zbyt łatwa. Jednak w kategorii fantastyka to dla mnie 9/10 - doskonały pomysł, wiele intrygujących motywów ponownie przywołanych do życia, sporo nowych koncepcji... Świat przedstawiony przez Jonathana Strouda jest spójny i aż proszący się o dalsze rozwijanie. Bohaterowie bez trudu mnie do siebie przekonali, a cała historia z całą pewnością ma nam jeszcze wiele do zaoferowania! Jak wracam myślami do trylogii Bartimaeusa, to jestem niemal pewna, że kolejny tom Lockwood&Sp. jeszcze solidnie mnie zaskoczy, czego prawdę mówiąc - nie mogę się doczekać!!
PS Książka doskonale sprawdzi się jako prezent dla nastoletnich poszukiwaczy przygód i miłośników duchów. Nie ma tu szczególnych wątków romantycznych, brak też trójkątów miłosnych, a główna bohaterka póki co świata nie zbawia. Krzyczące schody to naprawdę dobre młodzieżowe urban fantasy z kryminalnym wątkiem, które szczerze polecam!
PS2 Ponoć wkrótce będziemy mogli zobaczyć ekranizację książki na Netflixie!!
Za możliwość lektury ogromnie dziękuję wydawnictwu Poradnia K, które uwielbia rozpieszczać swoich recenzentów!