wtorek, 10 października 2023

Wielka gra bogów czyli „Czas Wielkiej Wody" Michała Jankowskiego



Tytuł: Czas Wielkiej Wody


Autor: Michał Jankowski


Wydawnictwo: Michał Jankowski
Data wydania: 2023
Liczba stron: 230
Kategoria: Fantastyka
Ocena: 7+/10





Właściwie mogłabym powiedzieć, że Czas Wielkiej Wody Michała Jankowskiego trafił do mnie przez przypadek, ale to nie do końca prawda. Organizowany przez autora nabór recenzencki przykuł moją uwagę w jednej z niewielu grup facebookowych, na które regularnie zaglądam i dotyczy ona fantastyki, a wabikiem, który na mnie zadziałał było porównanie do Gry o tron Georga R.R. Martina. Akurat ten cykl, nawet niedokończony, pozostaje według mnie jednym z najwybitniejszych jeśli chodzi o fantastykę. Jednocześnie wszyscy wiemy, że tych „epickich powieści dla wielbicieli książki XYZ" widzieliśmy już setki, jeśli nie tysiące, i zdecydowana większość z nich swoich obietnic zupełnie nie spełnia. Dlatego trochę kierowana przekorą, a trochę taką moją wewnętrzną nadzieją, że może tym razem taki opis nie był na wyrost, zdecydowałam się książkę przeczytać i zrecenzować. Przy okazji dodam, że już na etapie rozmowy z autorem zapowiedziałam, że będę sprawdzać czy te szumne zapowiedzi mają pokrycie w rzeczywistości. ;)

Sargyba czyli Strażnik Puszczy w Mitanii wraz ze swoją przyjaciółką zielarką wiedzie spokojne życie z dala od ludzi. Pewnego dnia ratuje przed samosądem mnicha boga światła Xereusa i udziela mu schronienia w swoim domu. Kiedy Strażnik wyrusza w sprawie klechy po poradę do Słyszących, otrzymuje niepokojącą przepowiednię o nadciągającym końcu świata, który poprzedzi „czas ognia i miecza, wielkiej gry bogów", a i Sargyba pojawił się w tej wizji. Chociaż Strażnik nie jest tym specjalnie przejęty, to kiedy niedługo później spotyka przed laty wygnanego księcia, a jednocześnie swojego przyjaciela z dawnych lat, który pragnie odzyskać tron, dociera do niego, że oto zaczyna się czas ognia i miecza, a on w tej wielkiej grze będzie musiał opowiedzieć się po jednej ze stron. Jednak dołączenie do gry wiąże się z ogromnym ryzykiem, którego wszystkie odcienie Strażnik już wkrótce pozna. Wielka gra bogów nie stroni od zdrad, przemocy, cierpienia, pragnień władzy i zemsty.

I pamiętaj, zaciągnąłeś dług u śmierci, ratując mu życie. Nakitis ten dług odbierze, prędzej czy później. Jest w końcu pamiętliwa jak każda kobieta.

Zacznę od tego, że początek książki pod względem fabularnym zapowiadał się świetnie (trochę jak w dowcipie mamy milczka-osiłka, zielarkę i kapłana), ale pod względem warsztatu pisarskiego... Było ciężko. Pierwsze strony w mojej opinii nie były najlepsze - po brzegi wypełnione przydawkami i okolicznikami, które naprawdę męczyły, nie mówiąc o tym, że informacje się powtarzały. Na przykład w jednym akapicie czytamy opis mnicha „Ubrany był w przybrudzony, znoszony habit noszący ślady niejednego cerowania.", a dosłownie pięć zdań dalej, w tym samym fragmencie o tym samym mnichu mamy „Jasny, choć już nieco znoszony i przybrudzony habit zdradzał przynależność do wyznawców wciąż dosyć nowego w tych stronach Pana Światła". Takich sytuacji na początku było kilka, chociaż ta chyba rzuciła mi się w oczy najmocniej. Pojawiło się także bardzo wiele zdań prostych, które niewiele wnosiły oprócz kolejnego nawału przydawek i okoliczników (np. rozdział Spotkanie, drugi akapit). W tamtym momencie miałam lekki spadek wiary w to, że będzie to dobry debiut, a w głowie już układały mi się miękkie słowa, które napiszę jeżeli sytuacja nie ulegnie poprawie. I wtedy nastała zmiana! Nagle zdania stały się dłuższe i pełniejsze. Nadal pełne różnego rodzaju obrazowych określeń, ale już bez powtórzeń i bez takich nagromadzeń. Fabuła wciągnęła mnie niemal od razu, ale od pewnego momentu już dosłownie porwała. Autor snuł zgrabną opowieść o swoim świecie, o polityce, o zdradzie, o wierze, o zaufaniu, o zemście... To była naprawdę dobra historia! Kiedy skończyłam, a zrobiłam to z żalem, zwłaszcza biorąc pod uwagę finał, czułam, że przeczytałam dobrą fantastykę. W ciemno nie powiedziałabym, że to debiut. Mało tego - czytałam znacznie gorsze niedebiuty wydawane przez czołowe polskie wydawnictwa, tymczasem tutaj należy zauważyć, że autor swoją książkę wydał samodzielnie.

Największymi atutami tej książki są bez wątpienia stworzony przez Michała Jankowskiego świat oraz zbudowani przez niego bohaterowie. Czas Wielkiej Wody teoretycznie jest podobny do wielu książek przed nim, ale jednocześnie pozostaje na swój sposób wyjątkowy. Uniwersum jest złożone ze zróżnicowanych i dosyć dobrze opisanych krain, zamieszkiwanych przez różnorodne społeczeństwa, a wśród nich panują odmienne wiary. To wiarygodnie skonstruowany świat, z opisanymi drobnymi elementami kultury czy historii, pełen przestrzeni i fabularnych możliwości. Można byłoby powiedzieć, że nie pierwszy i nie ostatni, nie ma tam szczególnie wyróżniających się pomysłów, ale jednak autor mnie do niego przekonał i to mi naprawdę wystarczy. Jeśli zaś chodzi o bohaterów, to dla mnie byli oni najbardziej satysfakcjonującą częścią książki. Rzecz jasna najlepiej przez nas poznaną postacią jest Sargyba czyli Strażnik Puszczy, który nieco ewoluuje podczas fabuły, co autor niejednokrotnie podkreśla. Otrzymujemy od pana Jankowskiego opisy jego wyglądu i charakteru, niektórych przeżyć przeszłości i przemyśleń oraz wszystkich zachodzących w nim zmian. To było dobre, spójne, rozsądnie wyważone, Strażnika lubimy i się z nim trochę utożsamiamy, ma w sobie wiedźmińskie cechy i typową dla Geralda małomówność, silne poczucie sprawiedliwości a zarazem niezbędną umiejętność walki i zadawania śmierci. Jednak mnie najmocniej zaciekawiły postacie poboczne, które chociaż są wyraźnie drugo- jeśli nie trzecioplanowe, to pozostają zbudowane w niezwykle przekonujący, a przy tym po prostu ciekawy sposób. Kiauna, Fuze, Ragenald, królowa Ivetta, Lars, Hanif Quahtan, a nawet młody Radentr - każde z nich było przedstawione w sposób bardzo ludzki, pełen wad i zalet i nawet jeśli ich rola w książce szybko się kończyła, to czytelnik te postacie zapamiętywał, w ten czy inny sposób sobie wizualizował, a nawet rozumiał. W intrygujący i nietypowy sposób zaprezentowano nam również bogów, których co prawda raczej nie da się polubić, ale przyglądanie się ich rozgrywce było bardzo odświeżające. Zresztą to właśnie z nimi związany jest szczególnie ciekawy zabieg fabularny, który autor zastosował w drugiej części książki, i który na dłużej pozostanie w mojej pamięci. Ostatecznie jedyną postacią, która nie do końca mnie do siebie przekonała był Orther. Żeby nie spoilerować napiszę tylko, że pewne jego cechy wydały mi się po prostu sztuczne i chociaż jako bohater był spójny, to jednocześnie zabrakło mu czegoś co nadałoby mu realizmu.

Książka ma jeszcze jedną cechę - wstawki przenoszące czytelnika na ułamek sekundy do innego miejsca. Zwykle takie elementy niezwykle mnie drażnią, bo niemal za każdym razem mam wrażenie, że autor(ka) próbuje mi na siłę pokazać coś, czego po prostu nijak nie umie wpleść w fabułę, ale jako że jest mu to potrzebne, to wstawia taki mini rozdzialik tak o, ni przypiął, ni przyłatał, no ale jest. Tymczasem Michałowi Jankowskiemu udała się rzadka rzecz i przekonał mnie, że taka wstawka kiedy jest umiejętnie dodana, może być wartością dla fabuły.

Jego skupienie zakłócił nagle cichy szelest, z jakim ogromny wąż sunął pod zawieszoną w nicości grą. Sycząc wychylił głowę z jednej strony i ku zaskoczeniu zebranych końcem ogona przesunął pionek po drugiej stronie planszy.

Czas Wielkiej Wody to jeden z najlepszych debiutów jakie w ostatnim czasie czytałam i chociaż początek wymaga poprawek redaktorskich, to książkę ogromnie polecam! Michał Jankowski stworzył przekonujący świat i świetnych bohaterów, a jednocześnie nie obawiał się śmiałych rozwiązań fabularnych, które dzisiaj nie są już zbyt popularne z racji dominacji fantastyki dla młodzieży, a za to pan Martin korzystał z nich niesamowicie często. Do tego mistrza autorowi jeszcze trochę brakuje, zresztą żałuję, że książka była tak krótka, bo chętnie poczytałabym więcej o politycznych rozgrywkach, ale rozumiem, że debiut powinien trzymać się tematu tak by dosyć zwinnie doprowadzić czytelnika do finału. I to panu Jankowskiemu wyszło doskonale. Dlatego autor zyskał we mnie stałą czytelniczkę, która z przyjemnością przeczyta jego kolejną książkę, tym bardziej, że zapowiedzi nawiązań do Gry o tron oraz Wiedźmina nie były bezpodstawne, co z przyjemnością mu "oddaję". ;) 

Za możliwość lektury bardzo dziękuję autorowi.

Książka dołącza do wyzwania #polskafantastykafajnajest

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...