Tytuł:
Zaklinacz
ognia
Autor:
Cinda Williams Chima
Cykl:
Starcie królestw
Tom: 1
Wydawnictwo:
Moondrive/Otwarte
Data
wydania: 17.08.2017
Liczba
stron: 480
Tłumacz:
Dorota Dziewońska
Kategoria:
Fantastyka, Fantasy
Ocena:
7/10
Moja pierwsza (i mam
wielką nadzieję, że nie ostatnia!) recenzja przedpremierowa! Zatem
zapraszam Was do Siedmiu królestw, w których w Zaklinaczu ognia,
pierwszej części cyklu Starcie królestw, poznacie
tajemniczego uzdrowiciela od koni i specjalistę od trucizn oraz
dziewczynę z magicznym znamieniem i ogniem we krwi, walczących z
bezwzględnym władcą Ardenu!
Chcę
wybrać się do wszystkich tych miejsc, które znam tylko z książek.
Przeczytałam już wiele
pozycji z kategorii młodzieżowego fantasy, dlatego nie będę
owijać w bawełnę – książka miała zarówno wady jak i zalety.
Jednak pomimo kilku mankamentów, zdecydowanie będę czekać na
kontynuację Starcia królestw, a do tego czasu mam nadzieję,
że zdążę przeczytać Siedem królestw czyli cykl, którym
autorka tak naprawdę kilka lat temu rozpoczęła przygodę w
wykreowanym przez siebie fantastycznym świecie.
No dobrze, przejdźmy do
krótkiego opisu fabuły Zaklinacza ognia. Arden i Fellsmarch
to dwa z siedmiu królestw między którymi trwa wojna. Adrian
sul'Han jest synem Wielkiego Maga Hana Alistera i królowej
Fellsmarchu - Raisy ana'Marianna. Jenna to młoda dziewczyna, która
codziennie od 11 roku życia ciężko pracuje w kopalni. Kiedy Ash i Jenna
doświadczają śmierci najbliższych z rozkazu króla Ardenu –
Gerarda Montaigne'a, postanawiają mu się sprzeciwić i narażając
życie walczą przeciwko niemu. Niespodziewanie ich losy się
splatają na zamku Montaigne'a co na zawsze odmieni ich życie.
Jednak nie wszystko jest takie jakim się wydaje, do walki bowiem
dołączają nowi zagadkowi gracze, Ash walczy o to by nie zostać
zdemaskowanym, bo w przeciwnym razie zagrożona byłaby jego
pozostała przy życiu rodzina, a Jenna niespodziewanie okazuje się
być obiektem pożądania tajemniczej królowej, a możliwe, że nie
tylko jej jednej.
Nadziei nie da się
ujarzmić regułami ani wcisnąć pod but przykrych doświadczeń.
Zdecydowanie wyczuwałam naleciałości innych książek, z czego najbardziej drażniły mnie podobieństwa do serii Szklany tron. Jednakże zanim ktokolwiek pierwszy rzuci kamień po raz kolejny sięgnęłam do dat wydania. Warto więc wiedzieć, że historia opisana w Zaklinaczu ognia ma swój początek w cyklu Siedem królestw, a zatem jest opowieścią starszą niż książki Sarah J. Maas. Ale mimo to wiele tytułów przewinęło mi się podczas czytania, zaczynając od serii Atramentowego serca Cornelii Funke, przez Trylogię Czarnego Maga Trudi Canavan, po pozycje takie jak właśnie wspomniany Szklany tron, Eragon Christophera Paoliniego oraz... Gra o tron. Nieodmiennie bowiem zastanawia mnie Siedem królestw i kilka innych motywów popularnych w fantastyce, obecnych także i w tej książce.
Tak
to już jest z poczuciem winy. Zdaje się, że zawsze jest go wokół
aż nadto,
a brakuje go jedynie tym, którzy naprawdę są winni.
Co uważam za zalety
książki? Zaklinacza ognia bardzo przyjemnie się czyta, jest
to naprawdę dobrze skonstruowana książka, a najgorsze jest to, że
tak szybko się kończy. Przepadam także za opisem bohaterów, z
których praktycznie każdy jawił mi się jak żywy. Praktycznie
każdy z jednym wyjątkiem – Taliesin. Wielka szkoda i mam
nadzieję, że w cyklu jej postać zostanie znacznie szerzej
rozbudowana, ponieważ choć odgrywa w książce ważną rolę to
wydaje się mocno niedokończona. Fabuła jest napakowana akcją,
dużo się dzieje, ale na szczęście autorka nie przesadziła. Co
prawda historia jest bardzo różnorodna i Pani Chima sobie
pofolgowała w doborze wątków, ale wszystko jest dosyć tajemnicze
i to co ma być zrozumiałe jest, a co ma pozostać sekretem do
następnego tomu takim pozostaje. Co ciekawe pierwszy raz od dawna
moje pozytywne uczucia odnoszą się zdecydowanie do męskiego
bohatera. Od samego początku zdecydowanie moim ulubionym bohaterem
jest Ash. Uważam go za świetnie zbudowaną postać,
niejednoznaczną, poddaną wielu próbom, popełniającą wiele
błędów, ale uczącą się na nich. Doceniam też to, że nie jest
kolejnym rozedrganym bohaterem, który przeistacza się w pięknego
łabędzia, doskonałego króla i przywódcę, co ostatnimi czasy
jest nieco zbyt często powtarzającym się motywem. Zaklinacz
ognia zdecydowanie takie stereotypy zostawia za sobą.
Zamartwianie
się tym, co złe, może zniszczyć to, co dobre.
Tak naprawdę w książce
zabrakło mi tylko jednego – mapki. Wiele by ułatwiła, bo być
może gdyby zacząć od cyklu Siedmiu królestw wszystkie krainy
stworzone przez wyobraźnię Cindy Williams Chimy poznalibyśmy
znacznie lepiej, jednak zaczynając przygodę od Zaklinacza ognia
zdecydowanie można się pogubić.
Jestem bardzo ciekawa
kolejnego tomu, szczególnie liczę na lepsze poznanie losów rodziny
Asha po jego odejściu i cesarzowej Celeste i muszę przyznać –
nie mogę się już doczekać!
Wszystkie cytaty pochodzą z recenzowanej książki.
Wszystkie cytaty pochodzą z recenzowanej książki.
Za możliwość lektury bardzo dziękuję Wydawnictwu Otwarte.