Tytuł: Zamieć
Autor: Zuzanna Gajewska
Cykl: Ewelina Zawadzka
Tom: 2
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 2022
Liczba stron: 330
Kategoria: Kryminał
Ocena: 7+/10
Nie jest tajemnicą, że z dużą ostrożnością podchodzę do książek napisanych przez ludzi ze świata mediów. Przez lata opublikowano masę pozycji, których autorami byli różnej maści blogerzy i blogerki, jutuberzy i jutuberki, tiktokerki i tiktokerzy, instagramerki i instagramerzy i tak dalej. Myślę, że spora część z tych książek jest warta mniej niż papier na którym je wydrukowano, bo wbrew temu co niestety często się sądzi - papier nie wszystko przyjmie, a mądrości z postów na facebooku, niekoniecznie powinny być utrwalane. Jednak pośród tych plew jest i ziarno, a część osób z tego internetowego półświatku bardzo dobrze przygotowała się do swojej literackiej przygody. Na uwagę zasługują chociażby książki wydawnictw Znak czy Altenberg, które z uwagą wybierają swoich autorów. Kolejnym takim przykładem jest historia Eweliny Zawadzkiej od Zuzanny Gajewskiej. Kilka lat temu brałam udział w akcji autorki, która zachęcała do promowania czytelnictwa i wspominam to jako bardzo przyjemne wydarzenie. Między innymi dlatego sięgnęłam po książkę jej autorstwa, bo dała mi się poznać jako osoba rozsądna, która do swoich projektów podchodzi z ogromnym sercem i zaangażowaniem. Biorąc to pod uwagę, byłam przekonana, że do pisarskiej przygody zabierze się albo dobrze, albo wcale, więc zaryzykowałam. Jej literacki debiut czyli Burza bardzo mi się spodobała i chociaż przejrzałam zamiary autorki to wiedziałam, że sięgnę po kolejny tom cyklu. Kiedy więc Zamieć pojawiła się na Legimi, bez wahania przerzuciłam ją na czytnik i pochłonęłam jako odskocznię od intensywnego czasu w pracy...
Nie jest tajemnicą, że z dużą ostrożnością podchodzę do książek napisanych przez ludzi ze świata mediów. Przez lata opublikowano masę pozycji, których autorami byli różnej maści blogerzy i blogerki, jutuberzy i jutuberki, tiktokerki i tiktokerzy, instagramerki i instagramerzy i tak dalej. Myślę, że spora część z tych książek jest warta mniej niż papier na którym je wydrukowano, bo wbrew temu co niestety często się sądzi - papier nie wszystko przyjmie, a mądrości z postów na facebooku, niekoniecznie powinny być utrwalane. Jednak pośród tych plew jest i ziarno, a część osób z tego internetowego półświatku bardzo dobrze przygotowała się do swojej literackiej przygody. Na uwagę zasługują chociażby książki wydawnictw Znak czy Altenberg, które z uwagą wybierają swoich autorów. Kolejnym takim przykładem jest historia Eweliny Zawadzkiej od Zuzanny Gajewskiej. Kilka lat temu brałam udział w akcji autorki, która zachęcała do promowania czytelnictwa i wspominam to jako bardzo przyjemne wydarzenie. Między innymi dlatego sięgnęłam po książkę jej autorstwa, bo dała mi się poznać jako osoba rozsądna, która do swoich projektów podchodzi z ogromnym sercem i zaangażowaniem. Biorąc to pod uwagę, byłam przekonana, że do pisarskiej przygody zabierze się albo dobrze, albo wcale, więc zaryzykowałam. Jej literacki debiut czyli Burza bardzo mi się spodobała i chociaż przejrzałam zamiary autorki to wiedziałam, że sięgnę po kolejny tom cyklu. Kiedy więc Zamieć pojawiła się na Legimi, bez wahania przerzuciłam ją na czytnik i pochłonęłam jako odskocznię od intensywnego czasu w pracy...
Tegoroczne święta miały przejść do historii - cudowny czas z ukochanym i córeczką, a potem utrzymany w świątecznym stylu ślub znajomych. W jednej chwili wszystko staje na głowie. Nietypowa przedślubna sesja zdjęciowa kończy się tragicznie i przyszła panna młoda w pełnym rynsztunku zostaje znaleziona z nożem w piersi na lokalnym cmentarzu. Sprawa jest dosyć tajemnicza i wygląda na to, że Aneta i Jacek mieli przed sobą nie jedną tajemnicę. Jednocześnie powiązany ze sprawą zostaje partner Eweliny i trafia na listę podejrzanych... Jakby tego było mało, ojciec Karolinki zabiera ją na Wigilię do siebie i swojej żony, a Ewelinie grozi pozwem o zmianę opieki nad dzieckiem. Zdruzgotana kobieta liczy na wsparcie najbliższych, ale i tu nie znajduje tego czego szuka. Właścicielka zakładu jest zdeterminowana, aby jak najszybciej rozwiązać sprawę, która kładzie się cieniem na jej życiu i odzyskać chociaż część utraconej siły i równowagi, które będą jej potrzebne do walki o rodzinę.
Ewelina to mocna babka jest, musiał przyznać, ale choć jej spojrzenie złagodniało, wysyłała mu czytelny komunikat: „Jeśli skrzywdzisz Tosię, spodziewaj się wizyty w moim zakładzie.
Tej ostatniej wizyty".
Przede wszystkim, o ile intrygę w Burzy dosyć szybko przejrzałam, o tyle Zamieć pozwoliła mi na to dopiero pod koniec. Widać, że była to książka świetnie przemyślana, bo chociaż winowajcę mamy podanego jak na tacy, to korowód ludzi i wydarzeń skutecznie mącił czytelnikowi w głowie i mieszał wszelkie szyki. Książki pani Gajewskiej dosłownie się pochłania - właściwie nieustannie coś się w niej dzieje i naprawdę trudno przerwać czytanie o przygodach Eweliny. Skoro już o bohaterach mowa, to muszę przyznać, że bardzo ich polubiłam. Wydają się realistyczni, jak sąsiedzi z bloku. Może odrobinę zbyt idealny jest Aleksander, ale... No cóż. Tak to jest w książkach z elementem romantycznym, że trudno nam ten idealny obraz porysować.
W tej części o wiele więcej dowiadujemy się o przeszłości Eweliny i o rodzinnych relacjach. Historia wymusza od głównej bohaterki powrót do niektórych trudnych chwil i chociaż miała ona nadzieję, że pewne rzeczy już uległy zatarciu i zapomnieniu, to niestety ludzka pogoń za sensacją pozostaje wiecznie żywa. Klimatu dodaje również atmosfera małego miasteczka, w którym ludzie dobrze się znają, a ploteczki to w Młynarach codzienność. Te rodzinne elementy dodają zresztą Zamieci dodatkowego, niełatwego, klimatu i wielowymiarowości, bo wydaje się, że to zbrodnia musi być w centrum tej historii, ale pani Gajewska splata to tak umiejętnie, że równolegle sporo uwagi poświęcamy samej właścicielce zakładu. Która notabene ma naprawdę koszmarnie ciężki przedświąteczny czas.
Zamieć czytałam z prawdziwą przyjemnością i już nie mogę doczekać się lektury Odwilży. Szczerze polubiłam Ewelinę i chociaż w tej części trochę za mocno przypominała mi Erikę Falck i jej niezłomną potrzebę mieszania się w śledztwa, to nadal jest taką bohaterką, z którą chcemy podążać przez tę historię. Zręczne rozwiązanie morderstwa budzi niemiłe uczucia, bo okazuje się jednocześnie mniej i bardziej oczywiste niż można byłoby się spodziewać, a przy tym po raz kolejny okazuje się, że świat jednak nie jest biało-czarny. Bardzo polecam cykl o Ewelinie Zawadzkiej, koniecznie od pierwszej części, ale myślę, że kto raz zacznie, ten nie oprze się pokusie kontynuacji. ;)
| Burza | Zamieć | Odwilż |