Tytuł: Dla Isabel. Mandala
Autor: Antonio Tabucchi
Wydawnictwo: Rebis
Data wydania: 2017
Liczba stron: 153
Tłumacz: Joanna Ugniewska
Tłumacz: Joanna Ugniewska
Kategoria: Literatura piękna
Ocena: 6/10
Antonio Tabucchi to autor
podróżujący i poświęcający w swojej prozie wiele miejsca
melancholii, tęsknocie, poszukiwaniach czegoś dla autora ważnego,
ale pozostającego nieuchwytnym. Jego książki są zwykle o utracie,
wspomnieniach i przeszłości, niepokojące, pełne niedopowiedzeń i
mogę na samym początku zapowiedzieć, że nie inaczej jest i tym
razem. Dla Isabel. Mandala to opowieść o poszukiwaniu
przeszłości, wspomnieniach.
Polski pisarz – Tadeus
Slowacki, wyrusza w podróż w poszukiwaniu zaginionej, bliskiej jego
sercu kobiety. Powoli, niczym poszukiwacz skarbu, po kolei odnajduje
osoby, które wypełniają kolejne kręgi jego mandali piaskiem
wiedzy o kolejach losu kobiety. Jak to ma w zwyczaju Tabucchi wiele
czasu spędzimy w jego ukochanej Portugalii, ale tym razem ślady
Isabel poprowadzą nas także do Włoch, Alp, a nawet do Makau
znajdującego się na terytorium Chińskiej Republiki Ludowej.
Bohater będzie szukał tak długo aż... No właśnie. Czego
właściwie oczekuje bohater po tych poszukiwaniach? Co spodziewa się
znaleźć? A może właściwie byłoby zapytać czego znaleźć się
nie spodziewa?
Antonio Tabucchi zabiera
nas w ciekawą i piękną podróż, bez typowych dialogów między
bohaterami, jest jeden dialog i tak naprawdę to jak sądzę bardziej
rozmowa z czytelnikiem niż między bohaterami. Książka jest
napisana przyjemnie, ciekawie, zrozumiale, a tłumacz wykonał kawał
pięknej roboty lecz.. Prawdę mówiąc, nie jestem w stanie
jednoznacznie powiedzieć czy książka mi się spodobała. Bez
wątpienia stanowi wyzwanie, jest abstrakcyjna, a przy tym porusza
wiele interesujących zagadnień, ale i granic szaleństwa w tych
poszukiwaniach. Jednak choć tak krótka, jest pełna po brzegi
treści, która chwilami budzi moje zastrzeżenia.
„Powiedział
jedynie: proszę mi pozwolić pofilozofować, przynajmniej na temat
tej
ostatniej fotografii, pamiętam, ktoś powiedział, że
fotografia jest tym samym co śmierć,
bo utrwala niepowtarzalny
moment. Przesunął zdjęcie między palcami, zupełnie
jakby to była
karta do gry w pokera i mówił dalej: zastanawiam się jeszcze:
a
gdyby była raczej życiem? życiem immamentnym, nieodwołalnym,
które pozwala się zaskoczyć w jednej chwili i spogląda na nas
szyderczo,
bo jest tutaj: nieruchome,niezmienne, a to my podlegamy
zmianom,
i myślę wtedy, że fotografia, podobnie jak muzyka, zdolna
jest uchwycić moment,
którego nie potrafimy uchwycić, to, czym
byliśmy,
to czym moglibyśmy być, i w obliczu tej chwil jesteśmy
bezradni,
bo ma więcej racji od nas, ale racji w jakiej sprawie?”
Po pierwsze koncepcja
mandali jest może nie do końca właściwa, bowiem sypanie mandali
niekoniecznie polega na usypywaniu z piasku koncentrycznie ułożonych
okręgów o różnych średnicach. Choć rozumiem zamysł autora, to
zamieszczone informacje wydają mi się nieprecyzyjne, a ponieważ
książka ledwie co wspomina o tytułowej mandali, to osoba nie
rozumiejąca czym jest mandala może mylnie to zrozumieć. Odnoszę
wrażenie, że jeśli coś już jest wspomniane w tytule książki,
to nawet jeśli nie jest to jej głównym tematem, powinno być
przynajmniej krótko opisane i to w sposób przejrzysty, a w tym
przypadku także zgodny z prawdą. Jednak między nakreśleniem kółek
i wypełnieniem ich piaskiem, a prawdziwą mandalą jest pewna
różnica, a w tekście nie jest to ujęte.
Drugim moim problemem
jest poziom abstrakcji książki. Do pewnego momentu była
fascynująca, nieomal sama zaczęłam chcieć znajdować kolejne
kręgi, kolejne osoby, których opowiadania przeniosą nas do samego
środka, do informacji, do wiedzy. Jednak po kilkudziesięciu
stronach książka, choć wciąż przyjemna, wzniosła się na poziom
tak wysoce duchowy, transcendentny, że pomimo mojej dużej wyobraźni
książka przestała być dla mnie... Klarowna. Z poszukiwań weszła
w przemyślenia metafizyczne, z historii zaginionej dziewczyny o
niezwykłej (a może zwykłej?) przeszłości nagle weszliśmy
właśnie w transcendentne rozważania na tematy, według mnie,
umiarkowanie związane z Isabel czy jej poszukiwaniem. W tym
kontekście także zakończenie wydaje się nieco grubiańskie. Z
duchowych rozważań na bardzo wysokim poziomie przechodzimy w bardzo
bezpośrednie, banalnie, a nawet być może nieco wulgarnie
sformułowane pytanie. Nie do końca trafia do mnie ten poziom
celowych zabiegów, a że są celowe to nie mam wątpliwości, bo
Tabucchi to doświadczony autor.
Podsumowując, Antonio
Tabucchi to umiejętny pisarz i nie można mu tego w żaden sposób
odmówić. Był autorem sprawnie posługującym się językiem,
koncepcjami, abstrakcją i wszystko to ujął w Dla Isabel.
Mandala. Pomimo kilku moich subiektywnych zastrzeżeń, lekturę
polecam osobom lubiącym wyzwania, nieoczywistą formę, osobom
otwartym na poznanie czegoś nowego, lubiącym opowieści o
poszukiwaniu, które jest zarówno drogą jak i celem oraz oczywiście
znającym już autora, bo jeśli dotychczas go lubiliście to ta
książka z pewnością także Was zainteresuje!
Za możliwość recenzji dziękuję
wydawnictwu Rebis oraz portalowi Sztukater.