wtorek, 3 października 2017

Jak wybrać swój idealny egzemplarz „Władcy pierścieni”?

Gdy chodzi o Władcę pierścieni – nie ma żartów. Kiedy ktoś decyduje się na rozpoczęcie tej przygody, zwykle słyszał już to i owo o dziele, trudnościach, opisach i świadomie chce podjąć się wyzwania dając sobie maksimum motywacji. Siadamy do komputera i wyszukujemy księgarnie internetowe albo idziemy do stacjonarnej księgarni i... Nagle okazuje się, że wydań książki autorstwa J. R. R. Tolkiena jest więcej niż byśmy się tego spodziewali. Są takie z ilustracjami i bez ilustracji, z podziałem na tomy i bez, wydawane przez różne wydawnictwa gdzie przekład wykonywali różni tłumacze, więc jak połapać się w tym gąszczu możliwości?

Nie jest to może najłatwiejsze, ale nie jest niemożliwe. ♥
Na rynku dostępne są wydania trzech wydawnictw: Wydawnictwa Muza, Wydawnictwo Zyski S-ka oraz Wydawnictwa Amber. Kilka lat temu kiedy ja kupowałam swoje wydanie, to pod opieką Wydawnictwa Amber było dostępne w księgarniach, obecnie widzę, że przeniosło się raczej na Allegro i podobne serwisy, gdzie ceny są jednak znacząco zawyżone.
Jednak do rzeczy.

Według mnie najistotniejsze pytanie brzmi o to kto książkę przekładał. Jest trzech tłumaczy:
  1. Maria Skibniewska
  2. Jerzy Łoziński
  3. Maria i Cezary Frąc.

O tym, czym one się różnią jest już sporo w internecie, więc ja tylko powiem, w krótkich słowach.

Tłumaczenie Marii Skibniewskiej zostało docenione przez samego Tolkiena, z którym zresztą w sprawie przekładu się konsultowała. Inną sprawą jest, że w późniejszych wydaniach odświeżenia tłumaczenia pani Skibniewskiej podjął się pan Marek Gumkowski, co przyniosło książce dużo dobrego.

Jeśli chodzi o drugiego tłumacza tutaj jest sporo kontrowersji, które ja prywatnie podzielam, ale wiem, że są na świecie i zwolennicy jego wydania. Pan Łoziński prawdopodobnie trafniej oddawał w swoim tłumaczeniu klimat książki, niektórzy wspominali o stylu, ale ja się go nie upatruję. Jerzy Łoziński miał swój pogląd na obraz książki co niestety według mnie istotnie wpływa na jej odbiór i w ten sposób przetłumaczył np. nazwiska bohaterów (Bilbo Baggins stał się Bilbem Bagoszem), miejsc (Shire stało się Włościami) oraz innych przyjętych już chyba nazw jak w przypadku Obieżyświata, który został Łazikiem, a krasnoludy stały się krzatami. Przekład pana Łozińskiego jest także z tego co się orientuje najdłuższym, a na pewno najcięższym do przeczytania stąd moje wątpliwości co do rzekomego lepszego stylu. Skądinąd wiem, że w kolejnych wydaniach wbrew tłumaczowi były wprowadzane zmiany, jednak dotyczyło to tylko najbardziej palących kwestii typu krzaty, ale język jaki był taki pozostał. (Co dokładnie pozostało, a co nie, nie wiem, gdyż stare wydanie w tłumaczeniu Pana Łozińskiego, na które ja się natknęłam u przyjaciół miało jeszcze większość tych cudów i straszył tam zarówno Łazik jak i Bilbo Bagosz z Bagoszna.) Kto co lubi, ja tego nie lubię, nie kupuję, wielu znawców literatury się na ten temat wypowiadało i gdybym niechcący kupiła wydanie Władcy pierścieni w Jego tłumaczeniu to chyba bym książkę odsprzedała następnego dnia.

Trzecie tłumaczenie małżeństwa Frąców to unowocześniona wersja tłumaczenia pani Skibniewskiej. Zachowano w niej wszelką poprawność, sama kiedy je czytałam odczuwałam pewną zdrewniałość, ale zdecydowanie język którym tłumacze się posługują jest przystępniejszy. Większość osób, które o to tłumaczenie pytałam odpowiadała „jest ok”.


Po tłumaczeniu zwykle najczęściej przychodzi pytanie „A co z ilustracjami”? Spieszę odpowiedzieć. Piękne ilustracje w środku miało wydanie Wydawnictwa Amber. Dziś da się je znaleźć na Allegro za cenę około 150-250zł (nawet 140 za wydanie używane). Było jednotomowe i trzytomowe, ja kilka lat temu miałam w rękach to trzytomowe i rzeczywiście gdyby ktoś na tę inwestycję chciał się zdecydować, to było naprawdę elegancko zilustrowane. Tłumaczami tego wydania byli Maria i Cezary Frąc.
Aktualizacja: Ilustracje z Amberu zostały przejęte przez Zysk i S-ka i zostaną wykorzystane przy najnowszym wznowieniu, ale tłumaczem tego wydania będzie Jerzy Łoziński!





Uwaga: Nie jestem pewna czy nie istnieją dwa rodzaje ilustrowania w trzytomowej wersji wydawnictwa Amber. Pierwsza wersja ma okładkę pierwszego tomu identyczną jak okładka wersji jednotomowej. Druga wersja, odnoszę wrażenie, że ta którą ja widziałam, wygląda jednak nieco inaczej.








Pozostałe wydania imponujących ilustracji nie mają (mówię o tych dostępnych w sklepach). Warto jednak zwrócić uwagę, że eleganckie wydania Wydawnictwa Zysk i S-ka są w tłumaczeniu pana Łozińskiego. 


Wydania Wydawnictwa Muza są dwa. Jedno z podziałem na trzy tomy, drugie w jednym tomie, oba w tłumaczeniu Marii Skibniewskiej. Tutaj powiedziałabym, że jest to już kwestia preferencji. W oryginale, co być może nie wszyscy wiedzą, Władca pierścieni nie był podzielony na tomy, a na części, ale nie wiem czy ktoś jeszcze się kieruje takimi sentymentami.


















 Tutaj spoiler osobisty – ja po długich poszukiwaniach, bo zastanawiałam się nad swoim wydaniem 3 miesiące, zdecydowałam się na jednotomowe wydanie w tłumaczeniu Marii Skibniewskiej z Wydawnictwa Muza. Kiedy kupowałam do wyboru na półce były wszystkie trzy tłumaczenia, więc mogłam sobie po prostu powertować i sprawdzić, które najbardziej mi odpowiada. Chociaż dzisiaj trochę żałuję, że nie kupiłam też ilustrowanego, bo można by było na tym nieźle zarobić (z tego co pamiętam w tamtym czasie to trzytomowe wydanie było tylko trochę droższe od mojego). :D
Czy jestem z mojego wydania zadowolona? Bardzo. Od początku wiedziałam, że książka będzie czytana tylko w domu, bo nawet przy podziale na tomy każda z książek była za duża i zbyt ciężka, a wersji ilustrowanej byłoby mi po prostu wozić szkoda. Dlatego świadomie wybrałam wydanie jednotomowe. Tłumaczenie pani Skibniewskiej pokochałam. Bardzo mnie straszono tym, że nie przebrnę przez rozległe opisy, a ja po prostu usiadłam przy tej książce i odpłynęłam do opisywanych krain, zupełnie zapominając o trudach językowych czy opisowych. Zapomniałam o tym, że w ogóle miały być. Było wspaniale. Czasami było mi smutno, że brakuje ilustracji, ale ja mam chyba naprawdę dużą wyobraźnię, bo w zasadzie podczas czytania nie miałam problemów wizualizacyjnych. :D

Ostatnie słowa. Na Allegro jest wiele wydań w bardzo różnych cenach, zaczynają się od 3,50zł za wersję kieszonkową, a kończą na 3690zł za pierwsze polskie wydanie. Po drodze są piękne egzemplarze oprawione w skórę czy z edycji limitowanej, zresztą tych wydań jest naprawdę wiele, w różnych rozmiarach i kolorach, a z tego co widzę szczególnym sentymentem jest darzone to z 1981 Wydawnictwa Czytelnik z mapkami w środku i w tłumaczeniu Marii Skibniewskiej. Zwrócę jednak uwagę na to, że odświeżone przez pana Gumkowskiego tłumaczenie pani Skibniewski jest wydawane od 1996. Wszystkie wcześniejsze wydania w jej tłumaczeniu są oryginalne i mogą gdzieniegdzie trącić myszką.

Tutaj jednak dodam, dzisiaj sprawdziłam, że za swoje, w gruncie rzeczy bardzo eleganckie, nawet jeśli nieilustrowane wydanie, zapłaciłam 57zł. Cena okładkowa to 74,90zł. Jeśli np. na portalu LC widzicie skrajnie inne kwoty to bardzo prawdopodobne, że jest to cena jednego tomu lub tłumaczenia pana Łozińskiego. Jeśli jednak ktoś za te podstawowe wydania (mam na myśli nie oprawione w skórę, nieilustrowane i nie wydania sprzed trzydziestu lat) stawia wyższą cenę to nie sądzę by taki zakup się opłacał.

Jeśli chodzi o ebooki, to cena oscyluje wokół 50zł, w zależności od księgarni i promocji. Audiobooki mają już dużo szerszy rozkład cenowy, od 30zł do nawet 75zł i ponownie wszystko zależy od księgarni i promocji. Z tego co udało mi się znaleźć, zarówno w wersji ebooka jak i audiobooka, dostępne w polskiej wersji językowej są tylko tłumaczenia Pani Skibniewskiej w wydaniu Wydawnictwa Muza.

Wszystkie zamieszczone we wpisie fotografie pochodzą ze stron wydawców - Wydawnictwa Amber, Wydawnictwa Muza oraz Wydawnictwa Zysk i S-ka.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...