Tytuł:
Uległość
Autor:
Michel Houellebecq
Wydawnictwo:
W.A.B.
Data
wydania: 2015
Liczba
stron: 352
Tłumacz:
Beata Geppert
Kategoria:
Literatura
piękna
Ocena:
8/10
Dzisiaj recenzja książki innej niż
wszystkie.
Uległość.
Już samo to słowo
niesie duży ładunek emocjonalny, ciekawy tym bardziej, że widząc
nazwisko autora nie mamy wątpliwości, że to nie nowy tytuł z
działu literatura erotyczna, ale intelektualna wieczerza.
Od razu uprzedzam – to
jest trudniejsza książka. Już sam autor jest dużym indywidualistą
i nie każdemu spodoba się jego sposób pisania.
Houellebecq zaczyna z
pozoru spokojnie. Opowiada, w swoim stylu oczywiście, o życiu ponad
czterdziestoletniego Françoisa, kawalera i profesora na Sorbonie,
dokładnie na Paris III, co go trochę uwiera. Mężczyzna
praktycznie całe życie poświęcił analizowaniu twórczości
Jorisa-Karla Huysmansa i studiowaniu literatury, dlatego ze stoickim
spokojem akademickim tonem porównuje życie swoje i Huysmansa, bo w
końcu to jego zna najlepiej. Cyklicznie zmienia kochanki, stale
czuje pustkę i samotność, ale nie ma siły nic z tym zrobić.
Przez całe życie podążał z prądem i nie zamierza tego zmieniać.
Niespodziewane wydarzenia
polityczne wymuszają na nim pewne przemyślenia i wywołują
pierwsze oznaki zachodzących w jego życiu zmian. Prezydentem
Francji zostaje kandydat Partii Muzułmańskiej Mohammed Ben Abbes,
który jak sam autor go opisuje „pulchniutki i pogodny, z talentem
do ciętej riposty wobec dziennikarzy (..) Przypominał raczej
rubasznego tunezyjskiego sklepikarza(..)”
Poi się nas obrazkami i
snuje opowieści, że islamizacja przyjmie formę zamachów
terrorystycznych, ataków, szybkich ostrych reakcji. Tymczasem to co
opisuje Houellebecq wcale takie nie jest. Wszystkie podejmowane kroki
są spokojne, przemyślane, nie mają na celu wywoływać szoku i
skandalu, a jedynie wprowadzać inny porządek rzeczy. Napisałam
inny, nie nowy, lepszy, gorszy, straszny tylko inny, dlatego że
autor pozostawia nam przestrzeń do zastanowienia. Owszem. Czasami
można zwątpić kiedy autor cynicznie z nas żartuje, kiedy mówi
poważnie, a kiedy ironizuje.
To co się dzieje z
Françoisem jest zaskakujące i warte poznania. Podczas czytania
wzbudzało to mój ogromny wewnętrzny sprzeciw, niedowierzanie,
rozczarowanie, ale w końcu zrozumiałam, że autor właśnie tego
chciał. Żebym z całą pewnością nie pozostała obojętna wobec
tego co czytam.
A co przeczytałam?
Wykonaną przez
Houellebecq’a skrupulatną analizę zbiorowej psychiki
społeczeństwa. Okraszoną francuską rzeczywistością, ale ludźmi
takimi jak wszędzie, ze swoimi słabościami, pragnieniami i
potrzebami. Obraz powolnej spokojnej islamizacji wykorzystującej
wartości wyznawane przez wielu zachodnich ludzi – pieniądz,
kobiety, status, nie mieści się w głowie. Spokojne odchodzenie od
chrześcijaństwa w kierunku konwersji na islam za trzy żony i
trzypokojowe mieszkanie? Niemożliwe. A mimo to narysowana ręką
Houellebecq’a rzeczywistość wydaje się spójna. Prawdopodobna.
To nie jest opowieść szaleńca, w której wszystko się dzieje
wbrew naszej woli, ale wręcz przeciwnie, Uległość to
książka o zgodzie. Akceptacji. Uległość jest o..
Uległości.
Co ciekawe, większość
osób czytających tę książkę wizje Houellebecq’a uważa za
„zaskakującą, przewrotną, intrygującą”. Jak wobec tego mają
się epitety „prorocza” czy „futurystyczna”? Z pewnością w
książce znajduje się odbicie przemyśleń wielu Francuzów. A może
nie tylko przemyśleń? Może są tam lęki? A może nadzieje? Tak,
nadzieje także, wprowadzany porządek rzeczy, który przedstawia
książka (np. powrót patriarchatu) wielu by odpowiadały, a
przynajmniej tak by im się wydawało.
Wielu ludzi w stosunku do
tej książki używa stwierdzenia kontrowersyjna, niezwykła, ostra
jak brzytwa i wieszcząca koniec świata jaki znamy.
Kontrowersyjne jak dla
mnie mogą być w tej książce dwie rzeczy – biorąc pod uwagę
temat, możemy za taką uznać fakt jej wydania dzień po zamachach w
Charlie Hebdo oraz fakt, że mówi się o islamizacji. To drugie, dla
osób, które zetknęły się już z autorem, nie powinno być ani
zbyt dziwne, ani zbyt kontrowersyjne. Bo taki Houellebecq jest.
Kontrowersyjny indywidualista, który nie stroni od żadnego tematu w
książce, a wręcz przeciwnie, ten autor potrzebuje dreszczyka
emocji, skandalu i się z tym specjalnie nie kryje.
Książka mnie nie
szokuje. Jak już wspomniałam – budzi sprzeciw. Ale nie szokuje.
Autor lśni swoją błyskotliwością, wyczuciem sytuacji, czaruje
naruszając cienką granicę prawdy i fikcji, wyobraźni i
rzeczywistości. Niczym malarz przedstawia wizję prawdopodobną,
choć ciężko nam w to uwierzyć (w stopień jej prawdopodobieństwa,
a nie w samą wizję!) i wcale nie używa do tego przejaskrawionych
środków wyrazu czy fluorescencyjnych farb. Doskonała forma
przedstawienia treści budzącej sprzeciw, ale zmuszającej do
zastanowienia.
Czy czytanie Uległości
jest przyjemnością? Tego nie wiem, choć mam nieprzemożne
wrażenie, że niekoniecznie. Ja traktowałam to jako wyzwanie.
Przyznaję, po przeczytaniu potrzebowałam oddechu, czegoś na
odreagowanie. Dopiero później przyszedł czas na przemyślenia. Oto
komentarz, który zostawiłam na blogu mojej przyjaciółki tuż po
przeczytaniu książki:
(..)wbrew zdrowemu
rozsądkowi przed sesją, zakończyłam Uległość. Powiem szczerze,
po przeczytaniu tego czuje się jakbym miała się pochlastać.
Jestem wykończona psychicznie i mam chęć uciec na łąkę, a na
pewno w żadnym razie nie myśleć o religii, filozofii i polityce.
Moim ulubionym momentem było kiedy opowiadał o następnej książce
Huysmansa, o której mówi, że jako, że autor nie mógł napisać
nic lepszego od poprzedniej książki to zdaje sobie doskonale
sprawę, iż ta kolejna książka będzie pewnym rozczarowaniem
dlatego paradoksalnie postanawia również sensem treści uczynić
rozczarowanie. Tak. Nie wiem jakie były poprzednie książki, ale
miałam wrażenie, że sensem tej książki jest to, aby po jej
lekturze czytelnik czuł się sfrustrowany, rozczarowany i doszedł
do wniosku, że świat jest uległy. Autor przelał swoje uczucia na
czytelnika w sposób doskonały gdyby nie tak smętny i pełen
goryczy. Nieprzypadkowość tytułu jest czymś co w połowie książki
stało się dla mnie oczywistym, ale też dramatycznie uciążliwym.
Owszem poruszane zagadnienia są interesujące, rozważania Redigera
bardzo ciekawe choć wbrew pozorom nie aż tak wciągające jak
oczekiwałam.
Doskonale po nim widać,
że książka była dla mnie ciężka, ale z pewną przyjemnością
podołałam wyzwaniu jej ukończenia, mimo, że dla mnie to nie sam
Houellebecq był problemem lecz temat. Nie mogłam w to uwierzyć, po
czym uświadomiłam sobie, że to właśnie nie w problem książki
nie mogę uwierzyć, tylko w jego sposób realizacji. Stąd moja
ocena książki - dla mnie była ona dosyć ciężka, przygnębiająca
i dekadencka, chociaż bardzo dobra.
Uległość polecam, choć na
pewno nie każdemu przypadnie do gustu i temat, i sposób jego
przedstawienia. Dla odważnych, poszukujących poważnych,
intelektualnych wyzwań! :)