Tym razem opowiem
Wam o filmie, który obejrzałam nie tak dawno temu podczas festiwalu Wiosny
Filmów w Warszawie. Dodam też, że pozostałe dwa obrazy umieszczone w tym wpisie
pochodzą ze strony http://www.hannahthefilm.com/ .
Hannah:
Buddhism’s Untold Journey to przede
wszystkim film o Hannah Nydahl – wspaniałej, silnej i niezależnej buddystce,
żonie lamy Ole Nydahla, nauczycielce i tłumaczce przekazującej buddyjskie nauki
na Zachodzie, założycielce setek ośrodków Buddyzmu Diamentowej Drogi na całym
świecie.
Dzięki krótkim
wywiadom z ludźmi którzy ją znali i kochali możemy bliżej poznać kobietę,
której chyba nie można nie polubić. Na zdjęciach patrzymy na zakochaną w
świecie i w mężu buddystkę i nauczycielkę, która znajdowała radość w przynoszeniu innym wiedzy,
ciepła i troski. Jednocześnie nie dajcie się zwieść, Hannah była też
nieustraszona - nie przerażały ją żadne trudności ani niebezpieczeństwa, nie
bała się polityki ani trudnych decyzji.
Ale
w tym filmie kryje się jeszcze więcej. Po pierwsze – skrócona opowieść o
buddyzmie, ze znaczącym wskazaniem na szkołę Karma Kagyu. Film o Hannah siłą
rzeczy musi prowadzić nas do Nepalu, ponieważ to właśnie tam idee (buddyzmu) spotkały
możliwości (silnych i zdeterminowanych ludzi z Zachodu), dzięki czemu Hannah i Ole wyjadą stamtąd z zadaniem, powierzonym im
przez XVI Karmapę, przekazywania nauk Buddyzmu Diamentowej Drogi na Zachodzie.
Po drugie film
ten pozwala nam poznać jedną z zasad buddyzmu czyli niczego nie brać na wiarę,
wszystko sprawdzać, doświadczać. Kiedy zaś sprawdzamy, okazuje się, że nie
wszystko co buddyjskie jest święte. To dobrze, dzięki temu unikają piedestałów,
a jednocześnie nie ukrywają, że wielu ludzi pozostaje ludźmi i postępuje
niekoniecznie.. moralnie.
Po trzecie ten
film to także opowieść o setkach Ośrodków Buddyzmu Diamentowej Drogi
rozrzuconych po całym świecie od Kanady po Władywostok. Również w Polsce znajduje się wiele Ośrodków i co ciekawe,
buddyzmowi w Polsce jest poświęcony całkiem długi czas w filmie!
Po czwarte Hannah:
Buddhism’s Untold Journey to też przepiękne miejsca i widoki! Nie możemy
zapomnieć, że na przestrzeni tych kilkudziesięciu lat Hannah i Ole zakładając i
odwiedzając swoje Ośrodki, prowadząc nauki i kursy każdego roku zwiedzali świat
wzdłuż i wszerz. Mówię to z całą odpowiedzialnością, wystarczy spojrzeć w
dzisiejszy harmonogram Lamy Olego, żeby zdać sobie sprawę, że jeśli ten
mężczyzna tyle podróżuje teraz, skończywszy przed chwilą 75 lat, to co było 10
lat temu! Dziesięć lat temu podróżowali we dwoje i przekazywali nauki w jeszcze
większej liczbie miejsc.
Kiedy patrzyłam
na zdjęcie Afganistanu bodajże z lat 60tych oniemiałam. Odkąd sięgam pamięcią
dla mnie Afganistan był krajem wojny, to niezwykłe, ale i smutne zobaczyć, że
nie zawsze tak było, że kiedyś to był piękny kraj pełen przyjaznych ludzi.
Byłam naprawdę zaskoczona.
Na koniec
chciałabym powiedzieć, że Hannah: Buddhism’s Untold Journey to cudowna
opowieść o miłości i odwadze. Hannah i Ole przeżyli razem prawie 40 lat.
Zjeździli wspólnie praktycznie cały świat. Przetłumaczyli setki stron dzieł,
razem pisali kolejne. Spędzili w podróży, na wykładach, tłumaczeniach i
rozmowach tysiące godzin. Nigdy nie przestali się kochać. Gdy Hannah
dowiedziała się, że umrze, kiedy zrozumiała, że inne możliwości się wyczerpały,
wykazała się odwagą, której mnie zabrakłoby na pewno. Była silna i spokojna,
nie pozwoliła by ta dramatyczna (jakby na nią nie patrzeć, nawet jeśli buddyści
wierzą w odrodzenie) sytuacja zaważyła na jej, na ich dziedzictwie.
Nie będę
udawała, że udało mi się uchować suche policzki do końca filmu, bo byłoby to kłamstwo.
Dlatego polecam ten film każdemu, ale wbrew pozorom przede wszystkim
niebuddystom takim jak ja. To naprawdę doskonały obraz, który pozwala poznać
tak wyjątkową osobę jaką była Hannah, a jednocześnie zetknąć się ze skróconą
historią buddyzmu w wersji „dla zwykłego niewtajemniczonego człowieka” i
dowiedzieć się co w trawie piszczy.