Autor: Jolanta Nasiłowska
Tom: 1
Wydawnictwo: Psychoskok
Data wydania: 2015
Liczba stron: 166
Kategoria: Literatura obyczajowa, romans
Ocena: 3/10
Zawsze staram się znaleźć pozytyw w
książce i tak będzie także tym razem. Jednak na wszelki wypadek
napiszę go zaraz na początku, żebym o nim nie zapomniała. To
książka debiutantki co wymaga łaskawości, cel był (jak sądzę)
szczytny i lektura miała pokazać pewną wielorakość człowieczej natury,
tego że nie jest niemożliwym aby jeden człowiek miał dwie,
zupełnie odmienne twarze.
Tyle, że to nic nowego.
Niestety, Ja Oni i Dżej razi mnie
wszystkim od fabuły po słownictwo.
Zacznijmy od pierwszych trzech stron,
na których znajdujemy słówko „yesterdey". Ono idealnie współgra z
moimi wrażeniami z lektury tej książki. W gąszczu wszelkich
rodzajów powtórzeń i dziwów literackich, przez natłok
konstrukcji zdań rodem z podstawówki, usiłuje przebić się fabuła.
Miało być dwuznacznie. W prosty, bezpośredni sposób autorka
chciała pokazać sprzeczność ludzkiej natury pod postacią Emmy
Dżej Bloom. Bohaterka, łamaczka męskich.. no właśnie. Nie jestem
przekonana czy serc, ale pomińmy ten element. Tak czy inaczej, Emma
to niezbyt śmiała dziewczyna tęskniąca do prawdziwej miłości,
romantycznych wyznań i przytulania, związana z Sharkiem -
przystojnym facetem, którego "chyba" kocha. Dżej,
czyli druga natura Emmy, często zmienia mężczyzn i pracę,
obyczajowość nie ma dla niej zbyt dużego znaczenia, ocieka
seksapilem, przygodny seks jest jej nieobcy, chętnie wychodzi na
imprezy, podczas których pije morza alkoholu i poznaje kolejnych
mężczyzn, którzy tracą dla niej głowę. Tak naprawdę
gdziekolwiek pojawi się Emma Dżej Bloom tam pojawiają się
mężczyźni żądni jej ciała. Zdarzają jej się potwornie
kompromitujące sytuacje takie jak chodzenie ulicą z rozpiętym
rozporkiem czy dwuznaczna sytuacja w pracy z zazdrosnym byłym
partnerem. Zdarza jej się też świetny seks.
Dalej snułam się po domu w
sflaczałych już od snucia się kapciach i w szlafroku, z moim małym
dziurawym sercem, wyżartym przez samotność. Z wielkim niedopałkiem
w zębach... (ale przecież nie palę).
Postacie opisane w książce są
koszmarnie papierowe, spośród których Shark (w zasadzie będący
kluczowym bohaterem) to absolutny rekordzista. Główna bohaterka miała
mieć odmienne twarze, a po lekturze odnoszę wrażenie, że pani
Bloom cierpi po prostu na rozdwojenie jaźni lub co najmniej na poważne zaburzenia osobowości. Jeszcze gorzej sprawa ma się z fabułą, bo po przeczytaniu Ja Oni i Dżej nie mam pojęcia
po co autorka tę książkę popełniła. Skrócona lista wielu
partnerów i wykonywanych przez Emmę prac, informacja z dowodami na to, że
bohaterka miała szalone powodzenie wśród płci przeciwnej i z tego
korzystała oraz nagromadzenie historii, które miały śmieszyć,
ale prawdę mówiąc.. Ok. Może jestem zdrewniała, bo w gruncie
rzeczy jestem biofizykiem. Ale nie ubawiłam się przy tej lekturze.
Nic na to nie poradzę, dla mnie ta książka jest tak piekielnie
nudna, że wciąż szukam powodu, dla którego została ona
wydana. Jakby tego było mało, ubogie słownictwo, które jak sądzę miało
uwiarygodnić bezpośredniość przekazu na linii autorka -
czytelnik, tylko uwypukla słabą fabułę.
Pewnego dnia, kochając się z nim
poczuła się dziwne. Miała uczucie, pomyślała w trakcie miłosnego
uniesienia, że on chce zawładnąć nie tylko jej ciałem, ale i
duszą. Był przecież taki diaboliczny.
Z całym szacunkiem do autorki (której
życzę wszystkiego co najlepsze), ale odradzam Wam tę lekturę. Nie
wniesie ona do waszego życia absolutnie nic, a wyniesie dobrą
godzinę z życia, którą moglibyście spędzić o wiele lepiej.