Tytuł: TOPR. Żeby inni mogli przeżyć
Autor: Beata Sabała-Zielińska
Raz na kilka lat, wyłącznie zimą, zachciewa mi się prawdziwej książki o górach. Mocnej, zaśnieżonej literatury faktu. Jakiś czas temu padło na Broad Peak. Niebo i piekło Bartka Dobrocha i Przemysława Wilczyńskiego i to była fenomenalna lektura. Ona zainspirowała mnie do kolejnej, a mianowicie rewelacyjnej Tragedii na Przełęczy Diatłowa Alice Lugen, która trzymała mnie w sporych emocjach do samego końca. Tym razem wybrałam coś zdecydowanie bardziej edukacyjnego (gdy chodzi o góry jestem kompletną laiczką), a mianowicie TOPR. Żeby inni mogli przeżyć Beaty Sabały-Zielińskiej.
Ta książka to dosyć długa i rozbudowana historia samego TOPR-u oraz zachodzących w nim rewolucji (zarówno metodycznych, koncepcyjnych, jak i sprzętowych). Pani Sabała-Zielińska opowiada trochę też o konkretnych ludziach i zdradza nam tajniki niejednej tatrzańskiej akcji ratunkowej. Całość jest utrzymana w tonacji edukacyjno-dyskusyjnej.
„Nikt nie jest martwy, dopóki nie jest ciepły i martw" - to zasada, która od wielu lat obowiązuje w ratownictwie i która uratowała dwudziestopięcioletnią Kasię wyciągniętą z lawiny w Świstówce.
To jednak w żaden sposób nie umniejsza zawartości książki, która moim zdaniem jest wszystkim co człowiek w popularnonaukowy sposób może dowiedzieć się o TOPR. Według mnie następne byłyby już specjalistyczne pozycje dedykowane konkretnie np. zagadnieniom lawin czy jaskiń. Skądinąd muszę powiedzieć, że podczas lektury książka pani Sabały-Zielińskiej bardzo często przypominała mi lekko sfabularyzowaną pracę dyplomową (a patrząc na rozmiar książki prawdopodobnie doktorat) i szczerze mówiąc, choć była to lektura bardzo kształcąca, to nie wiem czy zdecydowałabym się na nią ponownie.
Ta wyprawa miała być jak każda inna.
Jednak osobom, którym zdarza się zapędzać w góry, zwłaszcza zimą (!) oraz tym, których praca ratownika pociąga, gorąco polecam! Myślę, że w tej książce jest więcej rzeczywistości niż w jakimkolwiek filmie, a to co możemy przeczytać w TOPR. Żeby inni mogli przeżyć jest doskonale wyważone emocjonalnie. To jest niesamowita praca, szalona, różnorodna, zaskakująca, pasjonująca, ale jednocześnie niebezpieczeństwo czai się niemal na każdym kroku i ratownik nie może o tym nawet na chwilę zapomnieć.