Błękit szafiru,
Zieleń szmaragdu
Autor: Kerstin Gier
Autor: Kerstin Gier
Cykl: Trylogia czasu
Tom: 1, 2 i 3
Wydawnictwo: Egmont Polska
Wydawnictwo: Egmont Polska
Data wydania: 2011, 2011, 2012
Liczba stron: 344, 364, 456
Tłumacz: Agata Janiszewska
Tłumacz: Agata Janiszewska
Kategoria: Literatura młodzieżowa, fantastyka
Ocena: 8/10
Chyba każdy kto siedzi
„na” książkowych forach, grupach, stronach i blogach słyszał
kiedyś o Kerstin Gier i jej wychwalanej pod niebiosa Trylogii
czasu. Nie można było przeoczyć tych dramatycznych apeli o
wznowienie serii gdy książki były wystawiane na portalach
zakupowych za absolutnie niebotyczne kwoty. Skądinąd przed chwilą
weszłam na dwa z nich i znalazłam takie kwiatki jak 3 tomy w cenie
125zł (dodam, książka sprzed dobrych kilku lat, każda to około
400-tu stron w miękkiej oprawie, a jest to literatura
fantastyczno-młodzieżowa skierowana do czytelnika w wieku 12-17
lat, a wszystkie oferty to książki używane, w niektórych
wypadkach mające widoczne uszkodzenia w stylu pozaginanej/przetartej
okładki, połamanych grzbietów etc.), a to i tak była tania
oferta. Następne to 55-70zł za jeden tom!
Tymczasem, najwyraźniej
doskonale poinformowani o niedostępności serii sprzedawcy, dziwnym
trafem nie otrzymali informacji sprzed co najmniej pół roku o jej
wznowieniu przez wydawnictwo Media Rodzina. Dlaczego postanowiono
wznowić serię? Być może poskutkowały setki próśb wiernych
czytelniczek, albo niewątpliwy sukces nowej serii autorki – Silver
uświadomił osobom decyzyjnym, że w twórczości Kerstin Gier jest
potencjał finansowych zarobków. Tak czy inaczej, pierwszy tom
Trylogii czasu – Czerwień rubinu w nowej szacie graficznej
będzie już wkrótce czekał na wygłodniałe fanki w księgarniach.
W związku z tym wielkim
zamieszaniem (oraz przeczytaniem Silver) postanowiłam
sprawdzić Trylogię czasu. Na początku chciałabym zapewnić,
że pomimo wielkiego zainteresowania książką i opowieściach o jej
całkowitej niedostępności we wszystkich źródłach, ja usiadłam
przy komputerze, wybrałam dzielnicę, w której obecnie mieszkam i
bez najmniejszych problemów zamówiłam w bibliotece wszystkie trzy
tomy, które już następnego dnia mogłam odebrać. Po prawdzie Pani
Bibliotekarka dziwnie mi się przyglądała zerkając co chwilę na
mnie i na tabliczkę „Biblioteka dla Dzieci i Młodzieży”, ale
nie dałam się zbić z pantałyku. Tak czy inaczej – jak widać na
moim przykładzie, jednak można zbliżyć się do tej serii
przynajmniej przez bibliotekę. Moje egzemplarze rzeczywiście
ewidentnie były czytane setki razy, ale ich stan był bardzo
zadowalający.
No dobrze, przejdźmy do Trylogii
czasu.
Zatem muszę przyznać –
wiem skąd peany na cześć Kerstin Gier i chociaż ewidentnie jestem
na te książki, no cóż.. STARA, to w zasadzie podzielam zachwyty.
:D
Naturalnie, kilka rzeczy przewidziałam „przed czasem”, oczywiście, że pierwsze miłości wciąż są słodkie i urocze, a ja troszeczkę jednak już z tego wyrosłam. Ale Kerstin Gier jest autorką, która ma wszystkie cechy dobrego pisarza dla danej grupy wiekowej i zdecydowanie rozumiem, dlaczego każda młoda dziewczyna, która tę serię przeczytała pozostaje pod wpływem jej magii. Bo po prostu autorka tę magię w książce zaszczepiła i co tu dużo mówić – jestem przekonana, że jest to jedna z ulubionych książek dla setek dzieciaków na całym świecie.
Naturalnie, kilka rzeczy przewidziałam „przed czasem”, oczywiście, że pierwsze miłości wciąż są słodkie i urocze, a ja troszeczkę jednak już z tego wyrosłam. Ale Kerstin Gier jest autorką, która ma wszystkie cechy dobrego pisarza dla danej grupy wiekowej i zdecydowanie rozumiem, dlaczego każda młoda dziewczyna, która tę serię przeczytała pozostaje pod wpływem jej magii. Bo po prostu autorka tę magię w książce zaszczepiła i co tu dużo mówić – jestem przekonana, że jest to jedna z ulubionych książek dla setek dzieciaków na całym świecie.
To bardzo osobliwe
gościć swoje wnuki nim się jeszcze ma dzieci.
Trylogia czasu (wróćmy
wreszcie do opowieści o treści!)
Bohaterką książki jest
szesnastoletnia Gwedolyn, należąca do szalonej rodziny, w której
niektórzy mają wizje, a inni gen podróży w czasie. Jednak jak to
zwykle w takich rodzinach bywa – komplikacje są tam nieomal
codziennością. Gen podróży miał przypaść w udziale doskonałej
kuzynce Gwen – Charlotcie [tak, wiem, że taka odmiana budzi
wątpliwości, ale sprawdziłam w słowniku :D] i temu wydarzeniu
podporządkowywano wszystkie wydarzenia w domu. Charlotta uczęszczała
na lekcje fechtunku, gry na pianinie, języków, historii czy
otwierania wachlarza. Gwen natomiast spokojnie żyła z mamą,
rodzeństwem i najlepszą przyjaciółką absolutnie nie życząc
sobie bycia w centrum zainteresowania, godzinami plotkując przez
telefon czy zażerając się popcornem oglądając filmy z
przyjaciółką. Jakież jest zdumienie (i przerażenie) wszystkich
gdy okazuje się, że zamiast idealnej Charlotte, w czasie przenosi
się zupełnie na to nieprzygotowana Gwen! Z każdą minutą okazuje
się, że jakby mało było, że życie Gwedolyn przewraca się do
gór nogami, to jeszcze najwyraźniej nie tylko nie spełnia
oczekiwań, ale jest odgórnie skazywana na porażkę i uznawana za
osobę, której nie można zaufać. A już najgorsza jest współpraca
z dwa lata starszym Gideonem, pewnym siebie, niesamowicie przystojnym
i traktującym Gwen z politowaniem drugim podróżnikiem w czasie. W
dodatku, początkowo niewinne przenosiny w czasie, z każdym kolejnym
zadaniem stają się coraz bardziej niebezpieczne, a krąg tajemnic
staje się coraz ciaśniejszy.
To znaczy próbowałam
patrzeć chłodno i wyczekująco, a w rzeczywistości prawdopodobnie
przybrałam minę w stylu „jestem mały Bambi, proszę cię, nie
strzelaj do mnie!”.
Muszę Wam powiedzieć,
że polubiłam bohaterów. Wszystkich.
Nawet czarne charaktery mają „to coś”. Wbrew powszechnym wrażeniom, że im książka jest dedykowana młodszemu czytelnikowi tym bohaterowie są mniej realni tutaj jest dokładnie odwrotnie. Główna bohaterka śmiało wyleje na siebie zupę, jej mama będzie się kłócić ze swoją siostrą zupełnie jakby miały po dziesięć lat, a dumny Gideon będzie biegał po mieście w pończochach... W stylu rokoko oczywiście, więc jaskrawopomarańczowych. :D Mimo wszystko do moich faworytów należą Gwen, która rzeczywiście lubi niestandardowe rozwiązania i Leslie - najlepsza nadzwyczajnie kreatywną przyjaciółka jaką można sobie wymarzyć. No dobra, pewien cudownie sarkastyczno-ironiczno-zabawno-wredny upiór także zasłużył sobie na miejsce w loży honorowej. :D
Nawet czarne charaktery mają „to coś”. Wbrew powszechnym wrażeniom, że im książka jest dedykowana młodszemu czytelnikowi tym bohaterowie są mniej realni tutaj jest dokładnie odwrotnie. Główna bohaterka śmiało wyleje na siebie zupę, jej mama będzie się kłócić ze swoją siostrą zupełnie jakby miały po dziesięć lat, a dumny Gideon będzie biegał po mieście w pończochach... W stylu rokoko oczywiście, więc jaskrawopomarańczowych. :D Mimo wszystko do moich faworytów należą Gwen, która rzeczywiście lubi niestandardowe rozwiązania i Leslie - najlepsza nadzwyczajnie kreatywną przyjaciółka jaką można sobie wymarzyć. No dobra, pewien cudownie sarkastyczno-ironiczno-zabawno-wredny upiór także zasłużył sobie na miejsce w loży honorowej. :D
- Ze też dziewczyny
zawsze muszą być takie dramatyczne - odezwał się Xemerius -
Chłopak raz miał zły humor i patrzył krzywo, bo niedawno oberwał,
a tej się już cały świat wali.
Muszę też dodać coś
co może dziwnie zabrzmi, ale po przeczytaniu Silver i
Trylogii czasu przyznaję, że książki pani Gier są w jakiś
sposób odmienne i kształcące. Podoba mi się to, że w tych
książkach jest przygoda, są dobre i złe charaktery (choć
wszystko jest bardzo niejednoznaczne, podobnie jak w życiu), jest
dużo o relacjach w rodzinie, jest też oczywiście miłość (czy
też lepiej powiedzieć – zakochanie), ale jest ona.. Delikatna.
Nienachalna, pełna motyli w brzuchu i harakiri po chłodnym
spojrzeniu wybranka. Ja wiem, że wiele osób teraz przewraca oczami,
ale z drugiej strony po pierwsze „kiedy mieliśmy po piętnaście
czy szesnaście lat to tak to wyglądało” (nawet jeśli bardzo
byśmy chcieli o tym zapomnieć ;)), a po drugie ja bym zdecydowanie
chciała czasami powrócić do tego obrazu. Obecnie mnóstwo książek
fantastycznych młodzieżowych stara się być „ponadmłodzieżowych”
lub opowiadać o szalenie rzadkich wydarzeniach. W efekcie nad wyraz
wyzwolone bohaterki próbuje się wepchnąć w ramy osób starszych
zamiast pozwolić być prawdziwymi. Powszechny seks, gęsto ścielący
się trup, krew, trzewia, pieniądze, zbrodnie, królestwa, klejnoty,
zabijanie dla jedzenia... To wszystko, choć bardzo ciekawe, to nie
jest zbyt „młodzieńcze”. I ostatnio poczułam już trochę
przesytu takim przedstawianiem młodzieży. Na tym tle, książki
Kerstin Gier wybijają się jako książki naprawdę... Niewinne, w
tym pozytywnym sensie.
Jest świetny, ciekawy
pomysł, zabawne dialogi, bardzo spójna fabuła, uroczy bohaterowie,
są przygody, są miłości. Słowem – jest wszystko i naprawdę
dobrze się to czyta.
Przypadek to jedyny
prawowity władca wszechświata, tak twierdził już Einstein
Jestem pod wielkim
wrażeniem pomysłowości autorki, jej lekkości w pisaniu i świetnym
tłumaczeniu. Cokolwiek by nie mówić, te książki czyta się
bajecznie szybko i naprawdę nie można się od nich oderwać!
- A kim jest ta
sucha rudowłosa złośliwa miotła? - spytał Xemerius. - Ze względu
na ciebie mam nadzieję, że chodzi tu tylko o dalekie pokrewieństwo.
Pomimo moich wielkich
oczekiwań co do trylogii – nie zawiodłam się. Uległam czarowi
książek. Uważam, że Kerstin Gier powinna zostać odnotowana jako
ciekawa autorka książek młodzieżowych, takich które z czystym
sercem można polecić każdej nastolatce (najlepiej 12-16lat) i być
praktycznie pewnym, że jej się spodoba, a mówię to, bo sama
chętnie przyjęłabym tę serię pod swój dach. Tak, to oznacza, że bardzo polecam Trylogię czasu. Być może dla osób które dedykowany wiek mają już za sobą będzie nieco zbyt dziecinnie, ale warto sprawdzić, bo książka jest bardzo ciekawa i możliwe, że za kilka/kilkanaście lat zechcecie polecić ją swoim córkom. ;)
Mając takie suknie,
właściwie trzeba by złożyć wniosek o własny kod pocztowy.
PS1. Tak. Mogłabym bez końca wrzucać
wynotowane cytaty. ;)
PS. Ach no oczywiście,
tu mnie macie! Oczywiście, że uważam Trylogię czasu za
pouczającą ze względu na cytat Stephena Hawkinga! xD
Możemy zobaczyć,
jak filiżanka spada ze stołu i pęka na kawałki, ale nigdy nie
zobaczymy, jak kawałki filiżanki zbierają się w całość i
wskakują z powrotem na stół. Ten wzrost nieuporządkowania, czyli
entropii, różni przeszłość od przyszłości i w ten sposób
nadaje kierunek czasowi.