Tytuł: Heretyczka
Autor: Ayaan Hirsi Ali
Wydawnictwo: Świat Książki
Data wydania: 2016
Liczba stron: 288
Tłumacz: Jacek Żuławnik
Kategoria: Literatura faktu
Ocena: 9/10
Prawo do wolności, myślenia, wypowiadania się i pisania bez
strachu jest ważniejsze niż jakakolwiek religia.
Heretyczka została moją ulubioną książką
opisującą problem islamizacji, uchodźców i Islamu. Po przeczytaniu niezbyt
przekonującego Szariatu dla niemuzułmanów
Billa Warnera, fabularyzujących i skandalizujących Szatańskich wersetów oraz opartej na wywiadach i doświadczeniach ISIS Państwo Islamskie fenomenalnego
dziennikarza Benjamina Halla poznałam już wiele twarzy literatury nowoczesnej
dotyczącej tego zagadnienia. Mimo to, wciąż czułam, że nie znalazłam książki,
która by w 100% korespondowała z moimi zainteresowaniami i wprowadziła coś
nowego w moich przemyśleniach. Wiedziałam już czego bym od takiej książki
oczekiwała – rzetelnej wiedzy, najlepiej przedstawionej z punktu widzenia
muzułmanina, który zna temat od środka, ale obecnie patrzy na sytuację trzeźwym
okiem, zróżnicowanych źródeł w przypisach, szerokiego spojrzenia także z
uwzględnieniem obecnej sytuacji w Europie, chłodnej analizy, że ludzkie i
humanitarne spojrzenie to jedno, ale rozsądek i potrzeba rozwiązania problemu
od podstaw to także istotny punkt dyskusji. Ja wiem - znowu sobie wymyśliłam
cud na kiju i będę kolejne 10 lat takiej książki szukać. Najmniej 5.
Heretyczkę przygarnęłam do swojej ebookowej
biblioteczki właściwie z rozpędu. Kilka dni wcześniej czytałam króciutki
wywiadzik (tak – tego nawet nie dało się nazwać wywiadem, a jedynie
wywiadzikiem) z autorką Niewiernej –
Ayaan Hirsi Ali, który zapalił w mojej głowie lampkę ostrzegawczą i myśl „ta
kobieta mądrze mówi, warto by posłuchać co ma do powiedzenia”. Gdy zobaczyłam
najnowszą książkę autorki na przecenach, bez wahania ją zgarnęłam. Po ponad
miesiącu zaczęłam czytać. Czytałam kolejny miesiąc, dając sobie przerwę
praktycznie po każdym rozdziale. Nie spodziewałam się tego co otrzymałam. Otóż
mój cud na kiju pojawił się po niecałym miesiącu od sporządzenia tego portretu
książki idealnej. Ayaan Hirsi Ali to być może jeden z najrozsądniejszych głosów
w dyskusji nad przyszłością problemu imigracji, islamizacji, kulturowego
zderzenia, terroryzmu i straszliwej katastrofy humanitarnej, której jesteśmy
świadkami.
Widzę wyraźnie dwie strony tej monety. Z jednej – katastrofa
humanitarna na ziemi ojczystej tych ludzi. Wojna, przemoc, terroryzm. Nie dziwi
mnie, że są w takiej desperacji, że ryzykując życie uciekają na inny kontynent.
Nie dziwi mnie też, że po przyjechaniu tutaj ich oczekiwania zderzają się z
rzeczywistością i nie wywołuje to pozytywnych uczuć. Po takim koszmarze, zwykły
drugi koniec ziemi został wyidealizowany do niemal rajskich rejonów, a tu
zaskoczenie. Nie ma raju, są zamknięte obozy do których mało kto chce się
zbliżać. Nie ma rozwiązań, Europa nie ma pomysłu, a Ci ludzie ogromnie cierpią.
Jest przemoc, jest traktowanie jak ludzi gorszego sortu. Owszem, po niebie nie
latają pociski moździerzowe, ale do chodzenia do pracy i wracania do rodziny z
zakupami zrobionymi w sklepiku po drugiej stronie ulicy też jeszcze kosmicznie
daleka droga. Z drugiej strony – fala przemocy wlała się także drzwiami
frontowymi do Europy. Po zamachach 11.09. wydawało nam się, że najgorsze już
widzieliśmy. Jednak już chwilę później rok po roku krwią spływały kolejne
kraje. Izrael, Rosja, Bali, Maroko, Irak, Turcja – ale wciąż myśleliśmy, że tam
muzułmanie są większościową lub znaczącą częścią społeczeństwa. Potem był
zamach w Madrycie, w Hiszpanii, który znacznie bardziej zaniepokoił. Zaczęliśmy
też zauważać, że zamachy zmieniają swoją formę, są coraz lepiej i skuteczniej
przeprowadzane, policji ciężej im zapobiegać. W tym samym roku będziemy
świadkami wstrząsającej masakry w szkole w Biesłanie gdzie zginą 334 osoby w
tym 156 dzieci, a ponad 785 osób zostanie rannych. Później Egipt, Wielka
Brytania, Sri Lanka, Tajlandia, Grecja, Białoruś, Bułgaria, USA, Kanada,
Francja, Tunezja.. Mogłabym niestety długo tak wymieniać. A pomiędzy mnóstwo, jeśli nie wszystkie, kraje
Afryki i Azji, gdzie Irak, Afganistan, Pakistan i Syria pojawiają się z częstotliwością
przyprawiającą o skurcz żołądka. Ataki brutalne, pociągające za sobą koszmarne
liczby zabitych i rannych, kobiet, mężczyzn, dzieci. Starszych rzadziej, bo w
wielu tych krajach dożycie sędziwego wieku staje się marzeniem. Także techniki
terrorystyczne budzą obawy, wykorzystywanie coraz młodszych dzieci do zamachów,
celowanie w szkoły, targi, kościoły. Porwania, sprzedaż kobiet na targach
niewolników. Użycie gazów bojowych. Pomiędzy słyszymy o zabójstwach honorowych,
porwaniach nieletnich dziewcząt do zaaranżowanych małżeństw, szkoleniu młodych
chłopców w strzelaniu z karabinu. To budzi sprzeciw. To budzi obawy. I ma
prawo.
Heretyczka nie omija żadnego z tych tematów.
Mierzy się z nim twarzą w twarz. Autorka jest doświadczona. Była muzułmanką,
należała do Bractwa, uciekła przed zaaranżowanym małżeństwem, patrzyła na ciało
przyjaciela do którego nożem przytwierdzono wiadomość dla niej. Ona rozumie nasze
obawy, a ja muszę przyznać, że jej strach mnie przeraża podwójnie.
Autorka przedstawia podstawy tematu, to czym jest Koran, to kim jest muzułmanin, to na czym opiera się Jego wiara. Bardzo skrótowo opisuje także swoje życie (więcej na ten temat napisała w
swoich dwóch wcześniejszych książkach). Jest to istotny wstęp, który jest niezbędny do uporządkowania pojęć. Ayaan
Hirsi Ali powołuje się także na wiele różnych źródeł, od platformy youtube, przez artykuły w
prasie, po naukowe opracowania zarówno niemuzułmanów jak i muzułmanów.
Ayaan Hirsi Ali jest też pierwszą znaną mi osobą, która
proponuje rozwiązanie. Trudne i żmudne, ale nie odcina tematu. Nie mówi „oni są
źli i koniec dyskusji”. A mogłaby, patrząc na jej osobiste przeżycia. Tymczasem
analizując reformy innych wyznań np. katolicyzmu i ona przysłowiowo przybija
tezy do drzwi. To „tylko” pięć reform, które według autorki, mogą wyciągnąć
islam do poziomu współczesnej religii. Dalsza część książki opiera się na tym
aby wyjaśnić na czym taka zmiana miałaby polegać w odniesieniu do dzisiejszego
systemu, jak by wyglądała i na ile jest prawdopodobna. Nie będę kłamać, że
autorka jest optymistką. Bo nie jest. Ayaan Hirsi Ali to realistka, aż do bólu.
Ale ciągle myśli o Islamie. Niezmiennie chce ratować życie obecnych i
przyszłych ofiar starych, zmurszałych zasad.
Heretyczka nie jest książką prostą, bo porusza
trudny temat. Ale mogę z całą odpowiedzialnością polecić ją każdemu. Jest napisana w sposób zrozumiały dla
każdego. Jest oparta na wiarygodnych źródłach, do których bibliografie znajdują
się pod koniec każdego kolejnego rozdziału. Przytacza przykłady wydarzeń z
imienia i nazwiska oraz konkretne cytaty. Nie jest to książka tendencyjna i choć
daje się wyczuć urazę autorki, to jest ona w niej uczciwa i bardzo stara się
zdystansować w taki sposób, aby na tych ponad 280 stronach zapanował
obiektywizm. Heretyczka jest książką
dobrą, bo pozostawia miejsce na samodzielne przemyślenia. Poddaje tezę, podaje
przykłady, analizuje, wystawia niezbyt obszerną ocenę, ale nie mówi „tak jest i
już”. Jest miejsce na powiedzenie „chyba jesteś zbyt ostra”, ale i na
„kurczę, chyba masz rację” albo „nigdy nie patrzyłam na to z tej perspektywy”.
To ostatnie jest w tej książce częstsze niż w innych, bo autorka nie tylko jest
byłą muzułmanką, ale też kobietą co daje innej kobiecie do myślenia. Ayaan
Hirsi Ali musiała spędzić dużo czasu i stracić sporo sił aby dojść do pewnych
wniosków i przemyśleń. To musiała być
niezwykle twórcza analiza, którą kobieta podaje nam w Heretyczce na tacy. W dodatku w czasie rzeczywistym - odnosząc się do najświeższych doniesień ze świata.
To książka, którą powinien przeczytać każdy kto jest
zainteresowany społeczeństwem, religią, polityką, sprawami zagranicznymi,
tematem imigracji, islamizacji. Przede wszystkim jednak powinien ją przeczytać
każdy kto wypowiada się na te tematy i każdy kto chciałby wyrobić sobie zdanie.
Bardzo polecam!