Tytuł: Dom na kurzych łapach
Autor: Sophie Anderson
Autor: Sophie Anderson
Wydawnictwo: Kobiece
Data wydania: 2020
Liczba stron: 328
Kategoria: Fantastyka, Fantasy, Literatura młodzieżowa
Ocena: 8/10
Kiedyś buszowałam po portalu goodreads.com (macie tam konto?) i "spotkałam" prześlicznie wydaną książkę o chwytliwym tytule The House with Chicken Legs. Kiedy kilka dni temu dostałam możliwość zrecenzowania polskiej wersji tej książki, nie zawahałam się ani sekundy. Świadoma, że dostanę nieco dziecięcą fantastykę miałam nadzieję, że za piękną okładką pójdzie piękna treść... I poszła!
W domu na kurzych łapach mieszkają dwunastoletnia Marinka i jej babcia, która jest Babą Jagą strzegącą Bramy oddzielającej świat żywych od świata umarłych. Chociaż dziewczyna bardzo kocha babcię i dom to niestety ciężko jest jej w takiej sytuacji spełniać marzenie o normalnym życiu - poznawaniu osób w swoim wieku, pięknych ubraniach, wesołych zabawach czy nawet szkole. Wszystko wskazuje na to, że przeznaczeniem Marinki jest stać się kolejną Jagą, która w przyszłości będzie pilnować Bramy, ale dziewczynka nie chce tego zaakceptować. Zależy jej na własnym życiu, na relacjach z rówieśnikami, ale szukając swojej drogi niechcący powoduje nieodwracalne szkody...
W tym wszechświecie pełnym możliwości musi istnieć jakiś sposób na wymarzone życie bez przymusowej akceptacji losu, którego się nie chce.
Dom na kurzych łapach dzieli się w moich oczach na dwie części - pierwsza połowa tej książki to absolutnie olśniewająca fantastyka dla dzieci na fenomenalnym poziomie, a druga to nieco przesłodzone, nie do końca konsekwentne i mam wrażenie, że ciut stereotypowe zakończenie. Rzadko kiedy trafia się taka sytuacja, bo zwykle książki nie da się podzielić jak siekierą przez okładkę i powiedzieć "to jest lepsza część, to jest słabsza część". Inna rzecz, że nie pamiętam kiedy ostatnio to druga połowa książki była mniej inspirująca niż pierwsza! Żeby jednak sprawiedliwości stało się za dość - pierwsza część jest doskonała, a druga nie jest po prostu tak dobra jak pierwsza.
W pierwszej połowie książki wszystko zasługuje na wyróżnienie - doskonały pomysł Sophie Anderson, wyraziste postacie, cudownie odmalowane otoczenie, piękny język... To wszystko tworzy harmonijną część, od której nie ma możliwości by się oderwać (uwierzcie mi - wiem co mówię!). Tutaj wszystko współgra ze sobą, czujemy nie tylko dziecięcą radość i smutek, nastoletni wiek bohaterki i doświadczenie Baby, wielkie przywiązanie między wnuczką i babcią, ale olśniewa nas także przeprowadzanie zmarłych, słowiański klimat i zaczarowany dom.
W drugiej części coś się psuje - główna bohaterka staje się histeryczna, a biorąc pod uwagę nasze przywiązanie z pierwszej połowy do pozostałych bohaterów, to wręcz momentami męcząca. Wkrada się też kilka niezrozumiałych dla mnie rzeczy jak np. to, że najpierw po jednym dniu nieprzeprowadzania dusz dom cierpi i pęka mu ściana, a w końcowych rozdziałach dowiadujemy się, że przez większą część roku dusze nie są przeprowadzane i wszystko jest w porządku. Rozczulające jest też zakończenie, które jak na mój gust było nieco za słodkie, ale pamiętając o tym, że jest to książka dla dzieci, to oczywiście to akceptuję. Po prostu wolałabym trochę mniej sielankowe rozwiązanie.
Jednak nie da się ukryć, że cała książka jest wypełniona przepiękną fantastyką, a pomysł domów na kurzych łapach i ich właściwości... Dopiero czytając Dom na kurzych łapach możemy powiedzieć, że wiemy co to jest dom z duszą. Nie będę na pewno jedyną, która po lekturze marzy o takim domu! Niesamowite podejście do klanu Jagów, do magii, do przeprowadzania dusz "na drugą stronę", a nawet do tego co jest po drugiej stronie... Niezwykły, rewelacyjny, dosłownie olśniewający pomysł autorki! Trzeba też podkreślić, że poruszony w książce wątek śmierci czy zbłąkanych dusz, jest naprawdę łagodny i nadzwyczajnie naturalnie przedstawiony.
Dom wzdycha i przytula mnie jeszcze mocniej.
Kołysze do snu pod gwiazdami jak dawniej, kiedy byłam mała.
Cudowny jest również język, którym autorka, w pierwszoosobowej narracji, prowadzi nas przez historię. Czyta się to tak przyjemnie, że z całą mocą mogę powiedzieć, że to jest naprawdę od technicznej strony doskonała książka dla młodszych czytelników. Od fabularnej strony, co miałam "do zarzucenia" to napisałam, w pozostałej części książka była doskonała i spotkanie z nią oceniam jako rewelacyjne. :)
Dom na kurzych łapach będzie idealną lekturą dla nastoletniego czytelnika, ale ja (nieco starsza xD) również spędziłam z książką fenomenalny czas!
PS Zdjęcie zawdzięczam zaprzyjaźnionemu fotografowi pasjonatowi, który spojrzał na moje książki i oznajmił "o matko, ale porobiłbym sobie zdjęcia książek". I zrobił. :) Na co dzień fotografuje przyrodę, ludzi, przedmioty, a na swoim koncie ma nawet prześliczne akty! Jeśli macie chęć to wpadnijcie na jego insta - https://www.instagram.com/crummarkinds/?hl=pl
PS Zdjęcie zawdzięczam zaprzyjaźnionemu fotografowi pasjonatowi, który spojrzał na moje książki i oznajmił "o matko, ale porobiłbym sobie zdjęcia książek". I zrobił. :) Na co dzień fotografuje przyrodę, ludzi, przedmioty, a na swoim koncie ma nawet prześliczne akty! Jeśli macie chęć to wpadnijcie na jego insta - https://www.instagram.com/crummarkinds/?hl=pl
Za możliwość lektury bardzo dziękuję Wydawnictwu Kobiece.