Autor: Jude Deveraux
Wydawnictwo: Świat Książki
Data wydania: 2003
Liczba stron: 383
Tłumacz: Krystyna Chmiel
Kategoria: Obyczajowa, romans
Ocena: 6/10
Przyjemna i ciepła
historia o poszukiwaniu własnej tożsamości.
Jaka to radość, że moja ukochana babcia lubi czytać i to nie tylko Danielle
Steel! Drzewo Morwy Jude Deveraux okazało
się być rzeczywiście całkiem przyjemną książką. Obyczajowo romantyczna historia
może i nie miała zaskakującego zakończenia, ale było kilka naprawdę dobrych
momentów.
Jednym z nich jest początek - główna bohaterka Lillian budzi
się nagle w świecie bez ukochanego męża Jimmy'ego. Kobieta zdominowana przez
bogatego męża przyzwyczajona do luksusowego życia pod jego skrzydłami
niespodziewanie musi dać sobie radę sama. Pytanie tylko co chce i umie robić
stosunkowo młoda kobieta, która jednak od wielu lat nie robiła właściwie nic
dla siebie.
Jest więc twórcze poszukiwanie własnej drogi, na bazie
dotychczasowych bardzo nietypowych doświadczeń i przy brakach w doświadczeniach
typowych dla osób w jej wieku.
Drugą cudowną rzeczą są zamieszczone opisy przepisy. Już od
dawna, chyba od czasu Pod słońcem Toskanii nie widziałam książki z tak ciekawymi
"przepisami", które by sprawiły, że aż sama mam chęć spróbować to
ugotować. Musicie wiedzieć, że przy moich "talentach" kulinarnych to
szaleństwo! A te przetwory i nalewki! No dobra, rozpływam się, bo sama nie
umiem takich cudów, ale było co czytać. :D
Nie oszukujmy się - autorka nie zaskakuje ani fabułą, ani
bogactwem stylu czy słownictwa, choć bardzo obrazowo przedstawia niektóre wydarzenia,
sytuacje czy uczucia, np. ciemne strony życia z drugą osobą. Pojawiają się
wyrachowanie, chęć zarobku, zaborcza miłość, zdrada, potrzeba bliskości,
uzależnienie od drugiej osoby, od miłości.. Pełen wachlarz uczuć. Całkiem
nieźle są też przedstawione postacie szczególnie drugoplanowe – Violet, Opal i
siostry.
- Weź to i przeczytaj – doradziła Violet z błyskiem w oku –
Przynajmniej
nie będziesz się nudzić sama w łóżku.
Ale ta dzisiejsza młodzież jest głupia! Za moich czasów..
nie będziesz się nudzić sama w łóżku.
Ale ta dzisiejsza młodzież jest głupia! Za moich czasów..
- .. nie było AIDS, półpaśca i morałów – dokończyła słodziutko
Bailey,
ale Violet wcale się nie obraziła.
ale Violet wcale się nie obraziła.
- Taki Matt Longacre potrafiłby skłonić zakonnicę,
żeby zapomniała o złożonych ślubach!
żeby zapomniała o złożonych ślubach!
- Będę o tym pamiętać, zanim sama je złożę – zażartowała Bailey
i już przy drzwiach uśmiechnęła się, słysząc śmiech Violet.
Do wad książki, poza oczywistą przewidywalnością (wada czy
zaleta książek obyczajowych? Czasami zaleta jak ma się chęć przeczytać coś na 100% optymistycznego),
niekiedy zbyt mocno popuszcza wodze fantazji. Niektóre sceny bywały nieco
dziwne. Problemy finansowe są przedstawione, jak na romansoobyczaj, całkiem
nieźle, choć bohaterka ma przez długi czas podejrzanie dużo pieniędzy, a
robienie pewnych wyrobów kulinarnych do tanich nie należy. Ostatnie poważne
zastrzeżenie dotyczy głównej bohaterki - jak na osobę przez kilka lat żyjącą w
złotej klatce okazuje się być szokująco zaradna, zabrakło mi trochę
dziewczęcych reakcji. Trudno mi sobie wyobrazić kobietę tak żyjącą, która nagle
spokojnie pracuje kilkanaście godzin i jest "trochę zmęczona". Ach,
jeszcze jedno – mam wrażenie, że rozwiązanie kilku, nazwijmy to, zagadek
nastąpiło na dosłownie kilku ostatnich stronach, tak jakby autor prowadził
spokojnie książkę po czym nagle dostał termin od wydawcy więc pospiesznie
pozamykał wszystkie wątki. Zabrakło mi na końcu trochę czaru, a wdała się
odrobinka kiczu.
Jednak Drzewo Morwy,
mimo pewnych mankamentów, jest ciepłą i przyjemną lekturą.
Polecam fanom gatunku i tym, którzy zamiast czekolady i lodów, wolą na poprawę
nastroju zastosować terapię książkową.
Czytałam, że Jude Deveraux ma na swoim koncie kilka lepszych
książek w stylu historical romanse – może następnym razem jak będę chciała
posłodzić swoje życie przy użyciu konfitury to sięgnę po jedną z nich?