Tytuł: Księga zaginionych opowieści
Autor: J. R. R. Tolkien
Tłumacz: Cezary Frąc, Maria Gębicka-Frąc
Paradoksalnie uniwersum Tolkiena poznałam najpierw w wersji filmowej, a dopiero później przeczytałam książki. Dzieło Petera Jacksona było fenomenalne, ale to czytelnicza podróż na zawsze związała mnie z tą historią. Kolejne książki autorstwa J. R. R. Tolkiena poznawałam stopniowo, a Śródziemie ma w moim sercu specjalne miejsce. Nie zaskoczę nikogo pisząc, że z tego powodu Księga zaginionych opowieści musiała się na mojej czytelniczej liście pojawić - chociażby dlatego, że chciałam sprawdzić czy jest tak dobra i/lub tak ciężka jak wielu opisywało oryginalne wydanie.
O cyklu Historia Śródziemia słyszałam od lat, specjaliści w dziedzinie odwołują się do tego dzieła chyba nawet częściej niż do ostatecznie wydanych wersji. Nie jest to zaskakujące o tyle, że w większości książek Tolkiena różne elementy jego świata pojawiają się jako nawiązania itd., a swoje wyjaśnienie czy rozszerzenie znajdują właśnie w Historii Śródziemia. Pierwsza część tego cyklu, a właściwie pierwsze dwie części, czyli dwutomowa Księga zaginionych opowieści to pierwsza przymiarka J. R. R. Tolkiena do tego by stworzyć angielską (tak, w tłumaczeniu jest angielska, a nie brytyjska) mitologię. Pierwsza część cyklu dotyczy przede wszystkim okresu opisanego w Silmarillionie. Taki wybór zupełnie mnie nie dziwi, bowiem dokładnie tak jak zostało to opisane w przedmowie, Silmarillion jest jedną z najbardziej kontrowersyjnych książek autora - złożona z wybranych lub połączonych wersji szkiców nieżyjącego ojca, ułożona, poprawiona, a ostatecznie wydana przez syna. Jak możemy przeczytać w Części I Księgi zaginionych opowieści, wiele osób miało zastrzeżenia co do ostatecznej formy Silmarillionu, a z drugiej strony już sama idea tej książki jest zaskakująca, nie mówiąc o tym, że Christopher Tolkien próbował czytelnikom podarować to nad czym ojciec pracował przez dziesięciolecia, ale ukończyć nie dał rady.
Przyznaję, że kiedy pierwszy raz wzięliśmy (ja i moja Druga Połowa) do ręki Listy, liczyliśmy na ciekawe historie o tym jak książki Tolkiena były pisane, jakie wątki były kluczowe, które historie ulegały modyfikacjom albo co zostało ominięte i z jakiego powodu. W Listach tego nie znaleźliśmy, ale najbliżej tego jest z całą pewnością Księga zaginionych opowieści. Część I, która opisuje to jak świat elfów, ludzi i krasnoludów powstawał. Jeśli jednak ktoś sądzi, że weźmie Księgę zaginionych opowieści, a następnie kolejne tomy Historii Śródziemia i w ten sposób otrzyma vadamecum, uporządkowaną historię od powstania Ardy do momentu zniszczenia jedynego pierścienia, to spieszę powiedzieć, że tak nie będzie. Historia Śródziemia to cykl opisujący jak przebiegał proces twórczy, jak J. R. R. Tolkien tworzył swoje unikalne uniwersum oraz opowieści, które urzekły ludzi na całym świecie. Księga zaginionych opowieści to zbiór historii i wierszy, pochodzących z zapisków Tolkiena, często spisanych tylko ołówkiem i to w różnych wersjach. Na początku każdej historii mamy krótki wstęp o tym czego dotyczy dana opowieść, skąd została wzięta i w jaki sposób była zapisana, po czym pojawia się omawiany tekst. Następnie pojawiają się przypisy i komentarze dotyczące najróżniejszych elementów, do których należą na przykład liczba wersji danego tekstu, jakim zmianom podlegały nazwy własne czy imiona bohaterów albo jakie są odwołania do Silmarillionu. Dzięki przypisom możemy swobodnie interpretować spisane historie w odniesieniu do wszystkich wydanych dzieł Tolkiena i tak na przykład kiedy pojawia się fragment poruszony w Listach, otrzymujemy informację na której stronie znajdziemy dany tekst, a na samym początku książki są zdefiniowane wydania, do których się odnoszono. Rzecz jasna jeśli ktoś nie przepada za solidną liczbą przypisów to można je pomijać, ale mam wątpliwości czy wtedy jest sens po tę książkę sięgać. Oczywiście nie każdy przypis jest dla każdego czytelnika równie ciekawy, ale w gruncie rzeczy uwidocznienie tego procesu twórczego jest kwintesencją tej książki.
Moje wrażenie po lekturze jest takie, że Księga zaginionych opowieści jest pełna informacji, ale jest to też pozycja dla koneserów oraz osób szczególnie zafascynowanych przebiegiem procesu twórczego. To absolutnie unikatowa pozycja na rynku książki, która wspaniale wizualizuje proces powstawania fantastycznego uniwersum oraz książki jako takiej. Można prześledzić tok myślenia autora (niekiedy również wybór ostatecznej wersji), ale także sam proces tworzenia, co przy fantastyce ma szczególny rozmach jako, że zmianom może podlegać nie tylko fabuła, ale również cały wykreowany świat i wszystkie jego zasady.
Wydanie jest naprawdę piękne i niezwykle czytelne (jeśli chodzi o ilustracje to jest ich niewiele, pojawiają się za to tabele), a przy tym wybornie przetłumaczone przez Marię Gębicką-Frąc oraz Cezarego Frąca, którzy mają już spore doświadczenie w tłumaczeniu pozycji Mistrza. Jednak sama książka jest niełatwa, jej lektura wymaga ogromnego skupienia. Dla mnie Księga zaginionych opowieści była sporym wyzwaniem pod względem językowym, bo jest on mocno archaiczny. Zresztą nie dość, że w książce znajdują się oryginalne pisma sprzed lat, to w dodatku sama idea, która stała za opisywaną historią, również uwzględniała "antyczny" wydźwięk języka. W końcu J. R. R. Tolkien to miłośnik języków i to od języka wszystko się zaczęło. Aby czerpać satysfakcję z lektury warto również znać pozostałe dzieła Tolkiena - co najmniej Władcę Pierścieni, Hobbita i Silmarillion, ale także Upadek Gondolinu, Berena i Luthien oraz Dzieci Hurina czyli dodatkowe historie, które uzyskały na tyle satysfakcjonującą formę, że zostały spisane w formie odrębnych książek. Co do Listów - w Księdze zaginionych opowieści pojawiają się do nich odwołania, ale ich znajomość moim zdaniem nie jest niezbędna.
Pierwsza książka z cyklu Historii Śródziemia zrobiła na mnie tak wielkie wrażenie tak jak obiecywano. Nadal jednak podtrzymuję moją ocenę, że nie jest to książka dla każdego - to lektura naprawdę wymagająca, w której moim zdaniem nie odnajdą się osoby, które nie lubią lub nie znają innych dzieł autora, nie polubiły Silmarillionu, nie interesuje ich wiele wersji tego samego momentu, a rozważania językowe nie są czymś czemu chciałyby poświęcać czas. Dla takich osób byłaby to moim zdaniem zwykła strata czasu. Uważam jednak, że osoby, które chcą zajrzeć Mistrzowi przez ramię będą Księgą zaginionych opowieści zachwycone.
PS Kilka osób pytało mnie czym Księga zaginionych opowieści różni się od Niedokończonych opowieści, więc spieszę z odpowiedzią. W Księdze zaginionych opowieści otrzymujemy kilka niedokończonych pod względem formalnym opowieści, ale również możemy przeczytać kilka wersji jednej historii. Może się również zdarzyć, że otrzymujemy kilka wersji, a ostateczną spotkaliśmy w innej książce. W Historii Śródziemia poznajemy alternatywne wersje, nazwy, pomysły.