Tytuł: Stuhrmówka. A imię jego czterdzieści i cztery (wcześniej Stuhrmówka, czyli gen wewnętrznej wolności)
Autor: Maciej Stuhr, Beata Nowicka
Wydawnictwo: Rebis
Data wydania: 2019
Liczba stron: 400
Kategoria: Wywiad, literatura biograficzna, autobiografia
Ocena: 8/10
Sturmowka. A imię jego czterdzieści i cztery to zaskakująco ciekawy wywiad, w którym trudno nie docenić wielkiej szczerości rozmówcy. Maciej Stuhr odpowiada na pytania Beaty Nowickiej tak bardzo prosto z mostu, że niekiedy można wręcz poczuć dyskomfort wynikający z tego, że zamiast zwykłej książki otrzymujemy bardzo osobistą rozmowę w zaciszu domowym. Historia jest tym ciekawsza, że pan Stuhr porusza nie tylko okres kilku ostatnich lat, ale zaczyna swoją opowieść od dziecięcych czasów.
Cały wywiad czyta się zaskakująco dobrze. Czasami w tego typu książkach można zaobserwować wpadanie w otchłań głębokich przemyśleń czy zapętlenie się wokół jednego tematu. W Stuhrmówce autorka prowadzi nas bardzo zręcznie i w przemyślany sposób, przez meandry życia Stuhra, jego kariery artystycznej, osobowości ustosunkowanej politycznie. Całość naprawdę czyta się doskonale nie odczuwając zmęczenia tematu. Świetne jest też to, że całość jest napisana w tak luźny sposób.
W tym wszystkim kluczowe jest to, że Stuhrmówka to naprawdę bardzo bliskie spotkanie z Maciejem Stuhrem. Zaskakująco szczere, nadspodziewanie dobrze zbudowane, ciekawe i pełne ciepła. Podczas lektury myślałam "o lubimy te same seriale" albo "o, to pan
Stuhr też zna Stinga!" co bardziej przypominało wrażenia z
bezpośredniego spotkania niż lektury książki. Świetny sposób na zbudowanie relacji pomiędzy autorem (autorami) a czytelnikami - ja przynajmniej wpadłam po uszy.
Co ciekawe, głos w tej książce zabiera nie tylko prowadząca rozmowę i odpowiadający, ale także inni bohaterowi bezpośrednio powiązani z Maciejem Stuhrem. Kim oni są? To np. Agnieszka Holland, Władysław Pasikowski, Krystyna Janda, Janusz Gajos, Maja Ostaszewska czy Kuba Wojewódzki. Tych osób jest zresztą dużo więcej co już samo w sobie stanowi ciekawą i świetnie rozegraną formę drugiego dna książki.
Trudno przejść też obojętnie obok wyznań bliskich młodego Sturha, jego siostry, ojca - Jerzego Stuhra... Jest w nich tyle szczerości, nie tej przesłodzonej i pod publikę, a tej najprawdziwszej, od serca. Czy robi to wrażenie? Naprawdę tak.
Doszedłem do tego, że szkoda mi życia na picie. Chciałbym przeżyć jeszcze bardziej świadomie drugą połowę. Nie odrealniać się niepotrzebnie.
Ku mojemu zaskoczeniu, pan Maciej równie chętnie co o sobie opowiada nam wiele smaczków z życia celebrytów czy aktorów, filmów pana Stuhra, ale i w ogóle filmografii. Gdybym miała powiedzieć co najbardziej mnie w tej książce zaskakuje to wymieniłabym dwie rzeczy - dystans pana Macieja do samego siebie, który jest faktycznie niesamowity oraz jego szczerość, która zapewne w dużej mierze wynika właśnie z tego dystansu. Wiele tych opowieści to naprawdę historie "od kuchni", do których na co dzień nie mamy dostępu. W końcu mamy oglądać gotowe filmy i przeżywać to co widzimy na ekranie, a do tego nie musimy wiedzieć, że te emocjonalne łzy wywołała nie scena, a niezręcznie postawiona donica.
Warto też powiedzieć o zdjęciach, których książka zawiera naprawdę sporo. Są to m.in. prywatne fotografie pana Macieja, które dowodzą tego jak otwartą relację chcą stworzyć autorzy z czytelnikami. Muszę przyznać, że było to genialne posunięcie - od razu poczułam, że znam Macieja Stuhra lepiej.
Niewiele osób wie, że Stuhrmówka. A imię jego czterdzieści i cztery to wydanie poszerzone wydanej kilka lat wcześniej Stuhrmówka, czyli gen wewnętrznej wolności. Co ciekawe, faktycznie w ciągu czterech lat od pierwszego wydania książki, w życiu Macieja Stuhra wydarzyło się bardzo wiele - zrobił doktorat, wziął ślub, urodziło mu się drugie dziecko i... Podpadł partii rządzącej.
Wielbicielom formatu wywiadu rzeki i nieuprzedzonym do głównego bohatera wszystkich opowieści i przemyśleń zamieszczonych w książce, ta pozycja z całą pewnością przypadnie do gustu. Mnie lektura sprawiła sporo przyjemności, ogromnie doceniam włożoną w książkę pracę, a przy tym dużo lepiej poznałam aktora, o którym dotychczas mogłam poczytać tylko na portalach plotkarskich.
Za możliwość lektury dziękuję Wydawnictwu Rebis oraz portalowi Sztukater.