Tytuł: Obca
Autor: Diana Gabaldon
Cykl: Obca
Tom: 1
Wydawnictwo: Świat Książki
Data wydania: 2010
Liczba stron: 709
Tłumacz: Maciejka Mazan
Kategoria: Literatura obyczajowa, romans
Ocena: 6/10
Wielokrotnie, i tutaj, i
na facebooku, pisałam, że Obca Diany Gabaldon okazała się być
dla mnie lekturą zaporową. Dzisiaj opowiem Wam o tym, że choć
książka mnie naprawdę zmęczyła to nie uważam jej za złą (choć
sardoniczną) książkę, a jedynie taką, która po prostu do mnie
nie trafiła.
Tak, dobrze czytacie.
Zupełnie rozumiem zachwyty nad Obcą, zresztą zapewne cała seria
zasługuje na uznanie. Jednak ja swoją przygodę z cyklem Obca
zakończę na pierwszym tomie i już (sardonicznym tonem) opowiadam
Wam dlaczego. :)
Przede wszystkim krótko
o Obcej. Jest rok 1945. Claire i Frank Randallowie po długiej rozłące
postanawiają odkurzyć swoje małżeństwo i jadą na wakacje do
Szkocji. Podczas wycieczek Frank, wielki fascynat historii rodowej,
poszukuje swoich korzeni, gdy tymczasem nieprzywykła do nudy i
siedzenia w domu Claire, próbuje znaleźć coś dla siebie,
poszukując interesujących miejsc oraz zainteresowana zebraniem
wiedzy o roślinach leczniczych. Podczas jednej ze swoich wycieczek
trafia do niezwykłego kamiennego kręgu, a kiedy jakiś czas później
tam powraca i dotyka kamienia w kręgu, cofa się w czasie o 200 lat.
Jak to zwykle z niepokorną Claire bywa od razu wplątuje się ona w
bieg wydarzeń i zamiast badać jak powrócić do swoich czasów
miesza się do historii mieszkańców okolicy.
-
Och tak - odparł dość niechętnie. - Jestem twoim panem... a ty
moją panią.
Chyba
nie mogę posiąść twej duszy, nie tracąc własnej.
Początkowe strony
historii ogromnie mnie wciągnęły. Podobała mi się postać
charakternej Claire i jej melancholijnego i lekko zakręconego męża.
Jednak po przeniesieniu w czasie postawa głównej bohaterki zaczęła
istotnie mnie drażnić. Najpierw przez dłuższy czas wypiera z
siebie fakt cofnięcia w czasie, a potem nagle traktuje to jako
oczywistość. W jednej chwili trafnie ocenia, że ma do czynienia z
ludźmi niebezpiecznymi, a w następnej chwili pada jednemu z nich w
ramiona (nie ma znaczenia, że był ranny). Regularnie powtarza, że
chce wrócić do domu i dużo o tym myśli, odczuwa zagrożenie
życia, ale nie zdobywa się na żadną realną próbę ucieczki
(czajenie się przy stajniach to słaba próba). Jak na pielęgniarkę,
która stacjonowała na wojnie, trudno znaleźć logikę w takim
naprawdę przedziwnym, niezdecydowanym, wręcz śmiesznym zachowaniu.
Sens książki powraca gdy bohaterka w końcu przyznaje sama przed
sobą, że wracać nie chce, że jej się tu podoba i basta. Od tego
momentu Claire ponownie staje się strawna, choć nie mogę powiedzieć
bym nadal lubiła ją jak na pierwszych stronach powieści. Pozostali
bohaterowie są niezwykle wyraziście opisani, a losy rzeczywiście
wciągające. Obca to romans historyczny z erotycznymi
naleciałościami przy którym autorka wykonała mrówczą pracę,
aby zaplecze historyczne było zgodne z rzeczywistością.
Czasem nasze
najszlachetniejsze czyny są skutkiem tych,
których najbardziej żałujemy.
których najbardziej żałujemy.
No dobrze zatem dlaczego
ciężko było mi czytać Obcą? Złożyło się na to kilka
elementów. Przede wszystkim sposób pisania autorki lub tłumaczenie.
Czytałam wersję polską zatem nie wiem czy ten najazd
sardonicznych wrażeń to dzieło profesor Gabaldon czy też tłumacza,
ale jedno jest pewne – jeśli jeszcze raz ktoś sardonicznie spojrzy lub się
uśmiechnie to zabiję! Akurat znałam to określenie
z innych książek, ale uważam je za bardzo rzadkie, specyficzne i
raczej niespotykane. Obca wykorzystuje limit używania tego
określenia po tysiąckroć. Nie bez znaczenia było także ponad 700
stron przygód kobiety, która de facto porzuciła męża dla wrażeń
i innego mężczyzny. Główna bohaterka też sprawiała mi miejscami
zawód - jej wieczne niezdecydowanie, wątpliwości i ciągłe
pakowanie się w kłopoty było z jednej strony urocze, ale z drugiej
strony od pewnego momentu stało się męczące i powtarzalne. Czy
oczarował mnie Jaime, główny bohater męski? Owszem. Ciekawie
opisany, inteligentny, męski, ale jak na moje standardy zbyt mocno
wyidealizowany. Fabuła i owszem, zaciekawiła mnie, ale z drugiej
strony meandry historii XVIII wiecznej Szkocji to nie moje klimaty.
Kolejną rzeczą była przewidywalność. Na etapie, na którym
przyzwyczaiłam się do Claire, która wiecznie wpadała na genialne
pomysły w najdziwniejszych momentach, zrozumiałam też, że za
każdym razem jej działania wywołują falę wydarzeń. Od tego
momentu autorka zaskoczyła mnie tylko dwiema rzeczami dotyczącymi
przyjaciółki Claire – Geilis, jednej z tych postaci, które
szczerze polubiłam. Pozostałe wydarzenia były przeze mnie
całkowicie oczekiwane co psuło mi zabawę z książką.
Tak czy inaczej bez
wątpienia w tym miejscu przerwę przygodę z cyklem Obca. Choć
książka jest stosunkowo przyjemnie (choć sardonicznie!) napisana i
jestem pełna podziwu dla pracy autorki, to jednak nie zrobiła na
mnie większego wrażenia, a Claire wybitnie mnie wymęczyła.
Ostatecznie więc postanowiłam, że spróbuję jeszcze z serialem,
ale po kolejny tom cyklu już sięgać nie będę, bo to dla mnie
osobiście jest nieporównywalnie więcej pracy niż radości
lektury, zwłaszcza, że tomiszcza są to niemałe (700 stron i
więcej), a ma ich być aż dziesięć!