niedziela, 13 lipca 2025

Najgłębszy ślad pamięciowy czyli „Engram" Marii Towiańskiej-Michalskiej


Tytuł: Engram

Autor: Maria Towiańska-Michalska

Seria: Seria Piętnastka
Wydawnictwo: Forma
Data wydania: 2015
Liczba stron: 218
Kategoria: Autobiografia
Ocena: 9/10



Nie wiem co bardziej skłoniło mnie do lektury – intrygujący tytuł, opis książki pełen łagodności, ale równocześnie pewnej filozoficznej brutalności czy może jej wydawca, z którym nigdy wcześniej nie miałam do czynienia? Cokolwiek przeważyło, pewnego wieczora zaczęłam Engram (co oznacza ślad pamięciowy) i muszę przyznać, że żadna minuta spędzona z tą książką nie była stracona.

Książka składa się z 26 opowiadań, a każde z nich przykuwa uwagę czytelnika swoją prostotą, przenikliwością i szczerością. To co również imponuje to forma - autorka pisze opowiadania oparte na faktach, opisuje to jako „swój pamiętnik”, a jednocześnie nie ukrywa, że część z tych tekstów była drukowana w gazetach. To literatura na wskroś dojrzała, stworzona przez osobę, która poznała życie i świat z wielu stron w ten najbardziej ludzki sposób, a jej przemyślenia pozostają uniwersalne niezależnie od tego jakim życiem żyją czytelnicy. Otwartość i spokój z jaką opowiada o przemijaniu, śmierci i odchodzeniu pozostaje z nami na dłużej, a to jak opisuje swoje wspomnienia sprawia, że człowiek dosłownie przenosi się w czasie i przestrzeni. Jednak przede wszystkim Maria Towiańska-Michalska buduje relację z czytelnikiem na fundamencie szczerości i to czuć w każdym zdaniu na każdej stronie.

Wierzyłam, że każdą informację można gdzieś znaleźć, jeżeli się poszuka. Wszystko jest zapisane. Teraz szukam tylko we własnej pamięci i odnajduję w niej świat, którego nie ma na mapie. Przeminął bezpowrotnie. Ja też powinnam być już tylko wspomnieniem. Nie wiadomo, dlaczego wciąż żyję i żyję, jakbym się rozpędziła i nie mogła przestać żyć.

sobota, 5 lipca 2025

KPC czyli drugie Kwartalne Podsumowanie Czytelnicze w 2025


Kończąc poprzedni kwartał miałam jedno główne życzenie - więcej zapału do pisania. Stety niestety ten rok nieustannie mnie zaskakuje i w okresie kwiecień-czerwiec miałam jeden moment wzmożonego zapału do pisania. Generalnie ilość pracy i nauki przyszpiliła mnie tak mocno, że późniejsze dwutygodniowe wakacje spędziłam na gwałtownym nadganianiu zaległości, spaniu i relaksowaniu umysłu, a było mi to potrzebne bardziej niż się spodziewałam. 

Ostatecznie w tym kwartale przeczytałam 15 nowych książek oraz 4 w ramach powtórnego czytania. Na początku była fantastyka - najpierw Mgły z Donlonu Magdaleny Kubasiewicz czyli wyczekiwana premiera, a później coś starszego czyli Córka dymu i kości Laini Taylor. Po takim duecie naszło mnie na coś poważniejszego i tak przeczytałam Wykład, który wstrząsnął światem Michała Hellera. Pozostała część tego kwartału wyglądała dokładnie tak samo - raz coś lekkiego, raz coś ciężkiego. Kiedy miałam czas, to czytało mi się świetnie. Jednak pisanie szło mi znacznie gorzej. 

Jeśli chodzi o filmy i seriale to w tym kwartale wiele się nie działo. Obejrzałam dwie interesujące produkcje filmowe - Konklawe, które wizualnie i muzycznie mnie zachwyciło, ale równocześnie zabrakło mi głębi postaci, szczególnie w wykonaniu rewelacyjnego przecież Ralpha Fiennesa oraz poruszający dokument Lotnisko w Kabulu, który dowodzi tego, co ówcześnie wielu podejrzewało. Wpadły też trzy nowe seriale - Etolie, który był bardzo pozytywnym zaskoczeniem, a ku mojemu rozczarowaniu został przez Prime skasowany już po pierwszym sezonie, trzeci sezon Ginny & Georgia, który jak dla mnie rozbił bank oraz The Pitt, które spełniło wszystkie moje marzenia. Jestem miłośniczką medicali i na taki serial czekałam naprawdę długo, ale było warto. Kocham go całym serduszkiem, z niecierpliwością czekam na kontynuację, ale tymczasem wróćmy do książek.

czwartek, 3 lipca 2025

Cytat tygodnia

Wielką część życia człowiek przeżywa w obliczu spraw nieco wykrzywionych, wybitych ze stawu, lecz nie niemożliwych do zniesienia, bo skoro tak ten świat wygląda, jakoś to trzeba znosić.

- Mleczarz, Anna Burnes -

czwartek, 26 czerwca 2025

Cytat tygodnia

Kiedy zmarli zdradzają żywych, ofiarą padają wspomnienia.

- Epoka Mitu, Michael James Sullivan -

sobota, 21 czerwca 2025

Samotność i tęsknota na skraju świata czyli „Latarnik" Henryk SIenkiewicz



Tytuł: Latarnik

Autor: Henryk Sienkiewicz

Seria: Kiedyś przeczytam
Wydawnictwo: Powergraph
Data wydania: 2025
Liczba stron: 72
Kategoria: Klasyka literatury, opowiadanie
Ocena: 9+/10




Co roku staram się sięgnąć po coś z kanonu literatury, a zwłaszcza ze szkolnych lektur, z czym jeszcze nie miałam okazji się „spotkać”. W ten sposób poznałam chociażby Dekameron Boccaccia, Odyseja Homera czy Książę Machiavellego. Jednocześnie za każdym razem decyzję o lekturze podejmuję spontanicznie i tak było również tym razem.

Od pierwszego wejrzenia zakochałam się w pomyśle o zacnym tytule „Kiedyś przeczytam” wydawnictwa Powergraph i Baby od polskiego. Któż z nas nie zapowiadał, że kiedyś do tej czy innej książki powróci, koniecznie i na pewno, a potem latami jakoś to się nie działo, niech pierwszy rzuci kamieniem. Ja powinnam tym kamieniem rzucić w siebie, bo takich książek mam setki. ;) To współczesne i niezwykle celne nazwanie serii sprawiło, że wiedziałam, że absolutnie muszę przeczytać choć jedną z wydanych w niej książek, ale w tym roku, bez obietnicy „kiedyś przeczytam”, a ze słowami „teraz czytam”.

czwartek, 12 czerwca 2025

Cytat tygodnia

- Prawo nie zabrania latać.
- Ależ zabrania. Nazywa się prawem grawitacji

- Córka dymu i kości, Laini Taylor -

czwartek, 5 czerwca 2025

Cytat tygodnia

Separacja od własnej bezradności oznacza bowiem także separację od bezradności innych. Separacja od własnej kruchości oznacza separację od kruchości cudzej. Oznacza separację od naszej własnej i cudzej podatności na zranienie, od naszej własnej i cudzej śmiertelności. Zatopienie wzroku w idealnych formach (widocznych na niebie albo gdziekolwiek indziej), odwrócenie się od ułomnych, skończonych, dążących ku śmierci ludzkich istnień, oznacza nie tylko nieczułość na własne cierpienie, ale także na cierpienie innych. Jeśli za wszelką cenę chcemy uciec od bezradności, jeśli nie dopuszczamy do siebie myśli o jakichkolwiek ograniczeniach, to tym bardziej nie zgadzamy się, by inni byli bezradni i ograniczeni. Dążenie do ideału musi być przecież – co wynika z samej jego natury – projektem totalnym.

- Ucieczka od bezradności, Tomasz Stawiszyński -

wtorek, 3 czerwca 2025

W jazzowym duchu czyli „Księżyc nad Soho" Bena Aaronovitcha


Tytuł: Księżyc nad Soho

Autor: Ben Aaronovitch

Cykl: Rzeki Londynu
Tom: 2
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania: 2025
Liczba stron: 384
Tłumacz: Agnieszka Kalus
Kategoria: Fantastyka
Ocena: 7/10




O Benie Aaronovitchu i jego cyklu Rzeki Londynu czytałam bardzo wiele pochlebnych słów, przede wszystkim jako o klasyce urban fantasy. Nie bez znaczenia były także uwagi o tym, że jest to tak zwane męskie fantasy z policjantem w roli głównej – ponieważ nie przepadam za takim szufladkowaniem, to tym bardziej chciałam tej lektury spróbować. Kiedy więc miałam okazję chwyciłam za pierwszy tom czyli Rzeki Londynu.

Okazało się, że była to intrygująca książka, fantastyka, która faktycznie łamała pewne schematy, miała w sobie wibrację znaną z amerykańskich procedurali a przy tym nowoorleański sznyt. Jej czytanie sprawiło mi przyjemność, choć równocześnie dostrzegałam w niej piętno dekady, która minęła od czasu gdy pan Aaronovitch ją pisał. Jednak z racji na przychylne opinie wielu znawców fantastyki, których opinie sobie cenię, postanowiłam dać Rzekom Londynu kolejną szansę i tak moje ręce wpadł Księżyc nad Soho, a ja zabrałam się do lektury.

Dla siebie wzięła zbity torcik z kremem i lukrem, a dla mnie ciasto czekoladowe z czekoladowym kremem i bitą śmietaną posypaną czekoladą. Zastanawiałem się, czy mnie uwodzi, czy próbuje wprowadzić w śpiączkę cukrzycową.

sobota, 31 maja 2025

„Oskarżam Auschwitz. Opowieści rodzinne" Mikołaj Grynberg



Tytuł: Oskarżam Auschwitz. Opowieści rodzinne

Autor: Mikołaj Grynberg

Wydawnictwo: Czarne
Data wydania: 2014
Liczba stron: 304
Kategoria: Literatura faktu, reportaż
Ocena: 9+/10


Od dawna szykowałam się do przeczytania dwóch książek o tematyce, po którą sięgam bardzo rzadko czyli obozową i było to Oskarżam Auschwitz. Opowieści rodzinne Mikołaja Grynberga oraz Pasażerkę Zofii Posmysz. Był to plan, który wiedziałam, że prędzej czy później zrealizuję, ale uznałam, że kluczowe jest to żebym na tę lekturę była tak uniwersalnie gotowa. W końcu ten czas przyszedł, na czytniku miałam pierwszą z nich czyli Oskarżam Auschwitz i z otwartym umysłem, ale jednocześnie spodziewając się wielu okrucieństw i okropności, rozpoczęłam lekturę.

Mama nigdy mnie nie dotykała. Ona w czasie Holokaustu umarła w środku.

Tymczasem ze sporym zaskoczeniem odkryłam, że książka Mikołaja Grynberga jest zupełnie inna. Dotyka tematu Zagłady przez pryzmat kolejnych pokoleń czyli dzieci i wnuków uczestników Ocalałych, którzy przeżyli ten koszmar na jawie. Tak się złożyło, że już wcześniej miałam styczność z takim podejściem do dyskusji, ale uważam, że dla wielu będzie to bardzo nowa perspektywa. Równocześnie fakt, że Mikołaj Grynberg spisał ją w formie rozmów sprawia, że ta nowa optyka jest też wyjątkowo szeroka, bowiem ilu rozmówców tyle opinii. Oczywiście pojawiały się elementy wspólne (co jest dosyć oczywiste skoro książka miała konkretny temat przewodni), ale każda osoba miała coś interesującego do dodania, coś czego wcześniej "tu" nie było. 

Wszyscy myślą, że wyzwolenie to szczęście. Mają rację, ale wyzwolenie to też moment, kiedy się orientujesz, że jesteś sam i że nie ma już twojego świata. Nie ma nic i nikogo. Koniec. A ty żyjesz. W czasie wojny żyjesz nadzieją, a potem... już nie ma na co mieć nadziei.

czwartek, 29 maja 2025

Cytat tygodnia

Mamy prawo nie godzić się z naszym rozmówcą, ale mamy obowiązek wysłuchać jego racji, 
zrozumieć jego stanowisko. Uświadomić sobie, że jego intencje nie muszą być złe. 
Bo rzadko jest tak, że ktoś kieruje się wyłącznie złymi intencjami. 
Najczęściej po prostu inaczej ocenia sytuację niż my. 
Powtarzam: mamy prawo się nie zgadzać, ale mamy obowiązek zrozumieć. 
I przy okazji krytycznie skontrolować własne poglądy.

- 10:30 u Maksymiliana, Michał Heller -

sobota, 24 maja 2025

Szukając dróg, słów i natchnienia czyli „Uśpieni" Renaty Skórnickiej


Tytuł: Uśpieni

Autor: Renata Skórnicka

Wydawnictwo: Warszawska Firma Wydawnicza
Data wydania: 2025
Liczba stron: 125
Kategoria: Poezja
Ocena: 7/10






Pierwszy przeczytany przeze mnie w tym roku tomik poezji to Uśpieni Renaty Skórnickiej. Przed sięgnięciem po tę książkę przeczytałam kilka bardzo entuzjastycznych słów dotyczących twórczości autorki, więc nie ukrywam, byłam pełna nadziei, zwłaszcza, że w ostatnim czasie mam sporo szczęścia do polskiej poezji. Z dobrymi przeczuciami zasiadłam więc do Uśpionych i... 

Tomik spełnił większość pokładanych w nim przeze mnie oczekiwań. To była intrygująca lektura, momentami elektryzująca, czasami sensualna, niemal zawsze oniryczna, ale równocześnie niezwykle delikatna. Właściwie każdy utwór ma w sobie to coś, co przyciąga uwagę czytelnika. Część z nich była wielowarstwowa, można było się nad nimi pochylić i puścić myśli w sobie tylko znanym kierunku, w zależności jaka refleksja obudziła się w nas pod wpływem lektury. Wiele z nich zatrzymało mnie na dłużej, czułam potrzebę, aby się zastanowić czy to nad kwestią, czy nad doborem słów. Niejednokrotnie podczas czytania uśmiechałam się pod nosem, czując coś w rodzaju nostalgii. Inne były prostsze, w pewnym sensie oczywiste, ale równocześnie... Przyjemne w tej prostocie. Czasami uchwycenie pewnej myśli w przystępny sposób może być warte znacznie więcej niż 1000 słów. 

czwartek, 22 maja 2025

Cytat tygodnia

- Omni fine initium novum - powiedział, rozglądając się po posiadłości swojego ojca, jakby wreszcie przybył do domu. - W każdym końcu kryje się nowy początek.

- Powrót, Deborah Harkness -

wtorek, 20 maja 2025

Wykuwanie nauki czyli „Wykład, który wstrząsnął światem" Michał Heller



Tytuł: Wykład, który wstrząsnął światem

Autor: Michał Heller

Wydawnictwo: Copernicus Center Press
Data wydania: 2016
Liczba stron: 83
Kategoria: Literatura popularnonaukowa, filozoficzna
Ocena: 7/10




Ostatnio rzadko mam wenę na książki popularnonaukowe, co niespecjalnie mnie dziwi. Spisywanie doktoratu kosztowało mnie bardzo wiele i nie ukrywam wyssało sporo sił nie tylko tych fizycznych, ale też psychicznych. W rezultacie w tematyce okołonaukowej moja praca obecnie stanowczo mi wystarczy. A jednak kiedy wsiadłam do samolotu i szukałam czytnikowej inspiracji, moje spojrzenie padło na Wykład, który wstrząsnął światem i tak już pozostało.

Nie ma co tworzyć tajemnicy - tytułowy wykład przedstawił genialny matematyk Bernhard Riemann, umysł absolutnie wyjątkowy, który stawiał pewne tezy już sto lat temu kwalifikowane jako "najdonioślejsze", a do dzisiaj pozostające kluczowymi hipotezami szukającymi potwierdzenia. Tematyka wykładu habilitacyjnego, wygłoszonego 10 czerwca 1854 dotyczyła geometrii a konkretnie układów współrzędnych, rozmaitości. Jednak książka nie skupia się tylko na tym, bo autor opowiada o trudnej drodze do tego rezultatu, o tym, że nie tylko genialni artyści bywali niedoceniani, bo matematycy także łatwo nie mieli, o liczbach, które nie mogą wyjść z głowy, o szukaniu dowodów i falsyfikacji rezultatów swoich poszukiwań. W końcu jest to też opowieść o nauce, która się zmieniła - w dobie dziesiątek artykułów publikowanych w czasopismach naukowych każdego dnia, z mniej lub bardziej otwartym dostępem i regularnie organizowanych konferencji, na których online lub offline pojawiają się specjaliści z całego świata, trzeba sobie przypomnieć, że kiedyś spora część naukowych wymian odbywała się poprzez najprostszą listowną korespondencję. 

Studiując historię Gaussa, trudno oprzeć się wrażeniu, że problem geometrii nieeuklidesowych - bo już nie tylko problem piątego postulatu - wiązał się z jakimś jego wewnętrznym zapętleniem. Z jednej strony fascynował go, z drugiej jakby budził jakiś lęk. Na pewno Gauss wiedział więcej na ten temat niż był gotów ujawnić. Czy chodziło o dobre imię matematyki, które zostałoby naruszone, gdyby tak ważna jej gałąź - geometria  okazała się zależna od doświadczenia? Trudno jednak przypuścić, żeby Gauss, mając przed oczyma wielki trójkąt, wytyczony przez wierzchołki trzech górskich szczytów, mógł nie pomyśleć o geometrii Wszechświata.

czwartek, 15 maja 2025

Cytat tygodnia

- Czasem życie dostarcza nam straszliwego prezentu w postaci spełnionych marzeń.

- Następca tronu, Holly Black -

wtorek, 13 maja 2025

Wznowienie, o którym marzyłam dekadami czyli „Atramentowe serce" Cornelia Funke



Tytuł: Atramentowe serce

Autor: Cornelia Funke

Cykl: Atramentowy Świat
Tom: 1
Wydawnictwo: Kropka
Data wydania: 2025
Liczba stron: 528
Tłumacz: Jan Koźbiał
Kategoria: Literatura dla dzieci i młodzieży
Ocena: 8/10




Czasami życie zatacza koło, ale życie czytelnicze? Nie tak często. Tymczasem kiedy w moich dłoniach spoczęło Atramentowe serce, moje własne zabiło znacznie szybciej. Książka Cornelii Funke nie była tą, od której pokochałam czytanie, ani tą która zapoczątkowała moją miłość do fantastyki, a jednak zawsze czułam, że była dla mnie absolutnie wyjątkowa. Oryginalna, pełna blasków i cieni, z wyjątkowymi bohaterami - wszystko było w niej idealnie zbalansowane i czułam to już wtedy kiedy czytałam ją jako czternastolatka. Nigdy nawet w najśmielszych snach nie wyobrażałam sobie, że pewnego dnia nie tylko zostanie ona ponownie wydana, ale również, że będę ją recenzować. To jest najpiękniejszy czytelniczy krąg życia jaki mogłabym sobie wyobrazić, zwłaszcza że książki pani Funke od lat są na polskim rynku książki białymi krukami.

Mortimer Folchart jest introligatorem, a od 9 lat również samotnym tatą Meggie. Mo i jego córka tworzą zgrany rodzinny duet, który łączy wielka miłość do książek. Jednak pewnej nocy dwunastoletnia Meggie przed swoim oknem dostrzega mężczyznę. Kiedy informuje o tym Mo, ten rozpoznaje go i wpuszcza do domu, a dziewczynka czuje, że wraz z mężczyzną do domu weszła groza, której nigdy wcześniej nie czuła. Od tej chwili coś się zmienia, między nią a Mo pojawiają się już nie tylko niedopowiedzenia, ale również uniki, milczenie, sekrety. Równocześnie razem z gościem pojawiają się kłopoty, które rozpoczynają prawdziwe pandemonium, a Meggie zaczyna rozumieć, że jej tata miał i przed nią, i przed resztą świata całkiem sporo tajemnic... 

Dopiero o wiele później zrozumiała, że nieszczęście nie zrodziło się tamtej nocy.
Ono tylko wtedy cichaczem powróciło.

czwartek, 8 maja 2025

Cytat tygodnia

Sny są czymś przerażającym - mówię, ściszając głos. Lub raczej czymś wstydliwym.
Niepostrzeżenie wszystko obnażają.

Nie mówię żegnaj, Han Kang -

wtorek, 6 maja 2025

Nowe problemy, stare problemy czyli „Szafirowy płomień" Ilony Andrews


Tytuł: Szafirowy płomień (oraz opowiadanie 
Diamentowa iskra)


Autor: Ilona Andrews


Cykl: Ukryte dziedzictwo
Tom: 4
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: 2025
Liczba stron: 660
Tłumacz: Dominika Schimscheiner
Kategoria: Fantastyka, fantasy
Ocena: 8/10

Z ogromną niecierpliwością czekałam na kolejny tom cyklu Ukryte dziedzictwo, w który szaleńczo się wciągnęłam. Od czasu gdy poznałam Kate Daniels wszystkie książki duetu Ilony i Andrew Gordonów czytam bez wahania. Dlatego gdy tylko pojawił się pierwszy tom przygód Nevady Baylor, jej dwóch młodszych sióstr i dwóch kuzynów oraz opiekujących się tą gromadką mamy i babci, natychmiast go pochłonęłam. Po pierwszym były dwa kolejne, ale w czwartym czyli Szafirowym płomieniu (podobnie jak w opowiadaniu Diamentowa iskra, które również znajduje się w tym tomie) zostaje zmieniona główna bohaterka. Po trzech tomach, w których królowała Nevada czyli najstarsza z sióstr Baylor, teraz narrację miała przejąć kolejna z sióstr czyli Catalina. Przyznaję, że pomysł mnie nie zachwycił, bo niestety najczęściej tego typu zmiany nie trafiają w mój gust, ale postanowiłam, że będę miała otwarty umysł, bo jednak dotychczas większość rozwiązań fabularnych małżeństwa Gordonów miała sens. To wszystko sprawiało, że na czwarty tom cyklu czekałam jednocześnie z ogromną niecierpliwością, ale i odrobiną niepewności.

Kiedy Nevada odchodzi, aby zająć się tworzeniem rodziny z ukochanym, jej miejsce musi przejąć Catalina. Okres ochronny nieuchronnie zbliża się ku końcowi, młodsza panna Baylor nie ma chęci na rodowe zobowiązania, ale kaskada wydarzeń sprawiła, że kolejne zlecenie rodzinnej agencji detektywistycznej Baylorów wymyka się spod kontroli wymagając szybkich i zdecydowanych decyzji. Catalina nie czuje się dobrze w nowej roli, ale rodzina i nieoczekiwane wsparcie pomagają jej sprostać wyzwaniu... Do czasu. Bo zlecenie, którego się podjęła może wywołać wojnę Rodów, a w takich wojnach śmierć drepcze po piętach.  

Wątpliwości sprawią, że wrogowie zyskają szansę, żeby cię dorwać. Ty giniesz, oni wygrywają. Nie wypieraj tego, że się wahałeś. Oswój się z tym, pamiętaj, co jest twoim celem, i nie wikłaj się w walkę, dopóki nie będzie to bezwzględnie konieczne. Najważniejsze, żebyś przetrwał.

czwartek, 1 maja 2025

Cytat tygodnia

Człowiek nie należy do żadnej ziemi, póki nie ma w niej nikogo ze swych zmarłych.

- Sto lat samotności, Gabriel García Márquez -

czwartek, 24 kwietnia 2025

Cytat tygodnia

(...) kiedy piszesz powieść, możesz napisać ją od nowa, ale kiedy żyjesz z kimś przez dwadzieścia lat, to też jest powieść, której nie napiszesz już z nikim innym.

- Mam na imię Lucy, Elizabeth Stroud -

wtorek, 22 kwietnia 2025

Magiczne wyparcie czyli „Instytut Absurdu" Justyny Sosnowskiej



Tytuł: Instytut Absurdu

Autor: Justyna Sosnowska

Wydawnictwo: SQN
Data wydania: 2024
Liczba stron: 400
Kategoria: Fantastyka, urban fantasy
Ocena: 5/10





Lubię raz na jakiś czas eksperymentować z polskimi autorami, zwłaszcza w dziedzinie fantastyki (choć nie tylko!). Poznałam w ten sposób wiele interesujących pozycji, a wśród nich były i perełki. Czytałam Martynę Raduchowską zanim to było modne, a jej Szamanka dla umarlaków jest według mnie jednym z najlepszych urban fantasy ostatnich lat. Ostatnio podjęłam się lektury Licencji na czarowanie Aleksandry Okońskiej i chociaż nie wszystko mnie w tej książce zauroczyło, to książkę uważam za bardzo udaną i z przyjemnością przeczytałabym kolejne pozycje od tej autorki. Kontynuując przegląd dosyć udanych książek z fantastyki z wydawnictwa SQN, tym razem wybrałam Instytut Absurdu Justyny Sosnowskiej.

Elizę Żaczek musi się zmierzyć z trudną sytuacją - choć wydawało jej się, że dopełniła wszystkich formalności by dostać się na wymarzone dziennikarstwo, to ta sztuka jej się nie udała. Kiedy starcie z dziekanatem nie przyniosło oczekiwanych rezultatów, pozostały jej tylko dwie możliwości: przeczekanie roku lub dosyć kosztowne studia zaoczne. Eliza zdecydowanie wolałaby drugą opcję, ale nie jest pewna jak ją zrealizować. Jednak zanim zdąży się nad tym dobrze zastanowić dostrzega skradającą się dziwacznie ubraną osobę. Jej dziennikarskie zapędy sprawiają, że podąża za nim i trafia do zamkniętej biblioteki, w której atakują ją mole książkowe. Jakby tego szaleństwa było mało, w końcu ta wyprawa stawia ją na progu Polskiego Instytutu Przypadków Absurdalnych. To wszystko ostatecznie postawiło przed nią nową możliwość - może odejść z instytutu i powrócić do swojego życia sprzed kilku godzin albo zostać stażystką i zarobić na możliwość zaocznej realizacji wymarzonych studiów. 

Na pierwszej stronie widniało pięć kotłów, narysowanych w jednym rzędzie każdy w innym kolorze: żółtym, zielonym, niebieskim, brązowym i czarnym. Nad nimi znajdował się duży napis: „Segregacja odpadów magicznych". Krótka lektura uczyła, że do żółtego kotła należało wyrzucać między innymi stare kociołki, chochle czy miotły, zielony był na szkło, a konkretnie na zużyte fiolki i butelki po eliksirach, niebieski przeznaczono na niepotrzebne książki, zwoje i pergaminy z zaklęciami, brązowy należało zapełnić niewykorzystanymi lub przeterminowanymi resztkami składników różnorodnych mikstur, czyli pijawkami, kłami węży, korzeniami dziewanny, żabim skrzekiem i podobnymi im okropnościami, a czarny gromadził odpady zmieszane. 

czwartek, 17 kwietnia 2025

Cytat tygodnia

Ludzie nie są racjonalni. Nie jesteśmy myślącymi maszynami,
jesteśmy czującymi maszynami, które przypadkiem myślą.

- Ślepowidzenie, Peter Watts -

czwartek, 10 kwietnia 2025

wtorek, 8 kwietnia 2025

KPC czyli pierwsze Kwartalne Podsumowanie Czytelnicze w 2025

Pamiętam przejście z 1999 w 2000 lepiej niż sama bym się spodziewała. Dzieci nie zapominają witania nowego roku pod Pałacem Kultury. Od tego dnia minęło 25 lat (sic!) i przenigdy nie spodziewałam się, że będę w miejscu, w którym jestem dzisiaj. Szmat czasu, w którym zmieniło się absolutnie wszystko, ale równocześnie tak niewiele, bo jednak wyraźniej niż kiedykolwiek wcześniej można dostrzec, że historia kołem się toczy. Co zabawne te 25 lat to także początki mojej samodzielnej przygody z książkami - to dla mnie symboliczne, bo na "liczniku" mam 977 książek, a zatem wygląda na to, że z okazji 25lecia czytania zaserwuję sobie 1000 lekturę. Jednak to pieśń przyszłości, a tu i teraz podsumowanie pierwszego kwartału!

W ciągu ostatnich 3 miesięcy po raz pierwszy przeczytałam 16 książek, a 9 czytałam powtórnie. Miałam moment zastoju, potrzebowałam relaksu i powróciłam do lektur mi znanych, lekkich i lubianych. Także był to bardzo zaczytany kwartał. Obejrzałam sześć filmów, a dwa mogę polecić - Pokój nauczycielski oraz Brexit. Oba potężnie dają do myślenia, a trawiłam je ponad miesiąc. Jeśli chodzi o seriale to tylko dwa zasługują na wspomnienie - Diuna: Proroctwo znacznie lepsza niż się spodziewałam oraz Dojrzewanie, pozostałe to były mniejsze lub większe porażki. Chociaż warto wspomnieć, że dwa oglądam co tydzień po jednym odcinku i mam głębokie przekonanie, że to są naprawdę dobre produkcje. Pierwsza to Daredevil: Odrodzenie, nie miałam w planach oglądać go w najbliższym czasie, a jednak przyjaciel mnie zachęcił i ku mojemu zdumieniu to jest naprawdę intrygujący serial, który choć pozostaje w tematyce superbohaterów, to dotyka go z zupełnie innej, dosyć nieoczekiwanej dla mnie strony, a w dodatku robi to w zaskakująco pogłębiony sposób. Drugim jest Koło czasu - wielbiciele cyklu Roberta Jordana dokończonego przez Brandona Sandersona pomstują na odstępstwa fabularne, ale mnie ten serial przekonuje. Lubię go, uważam, że to kawał dobrej i ciekawej fantastyki.

Wracając jednak do książek - o ile czytało mi się świetnie, o tyle pisało mi się znacznie ciężej. Bez wątpienia mocno odbiły się na mnie wydarzenia kończące tamten rok, znacznie bardziej niż początkowo sądziłam. Nie mogłam odnaleźć siebie, brakowało mi słów, a kreatywność spała. Na szczęście druga połowa marca w końcu przyniosła przełamanie i jest znacznie lepiej!

czwartek, 3 kwietnia 2025

Cytat tygodnia

Jednak do szczęścia nie można nikogo zmusić. Tym bardziej, kiedy ktoś sobie postanowi,
że gdy tylko to szczęście zobaczy, będzie przechodził na drugą stronę ulicy
i odwracał głowę w przeciwnym kierunku.

- Wiatr od morza. Sztorm, Magdalena Witkiewicz -

wtorek, 1 kwietnia 2025

Ku pamięci wszystkich, którzy już jej nie mają „Zwierzoksiąg. Na tropie zaginionych wspomnień" Mickaëla Brun-Arnauda


Tytuł: Zwierzoksiąg. Na tropie zaginionych wspomnień

Autor: Mickaël Brun-Arnaud

Cykl: Zwierzoksiąg
Tom: 1
Wydawnictwo: Babaryba
Data wydania: 2024
Liczba stron: 296
Tłumacz: Paweł Łapiński
Kategoria: Literatura dla dzieci
Ocena: 8/10


Chociaż nie mam dzieci, to dziecięce książki nieustająco uwielbiam i nie ustaję w poszukiwaniach najbardziej czarujących pozycji na rynku. Tym razem miałam możliwość przeczytać pierwszy z czterech dotychczas wydanych tomów cyklu Mickaëla Brun-Arnauda pt. Zwierzoksiąg.

Pewnego dnia Leśną Księgarnię prowadzoną przez lisa Archibalda odwiedza jego przyjaciel kret Ferdynand. Okazuje się, że lata temu krecik pozostawił w w jego księgarni swój pamiętnik, który teraz gdy wspomnienia go opuszczają byłby mu niezwykle potrzebny. Niestety jedyny egzemplarz wspomnień zniknął z półki Leśnej Księgarni, a Ferdynand przyznaje, że choruje na zapominalię i z jej powodu nie pamięta co stało się z jego ukochaną Malwiną, co jest dla niego niezwykle bolesne. Archibald decyduje się pomóc przyjacielowi i razem wyruszają w podróż śladami przeszłości z nadzieją, że odzyskają i pamiętnik, i informację co stało się z bliskimi Ferdynanda. 

Kret zdezorientowany patrzył na to, co próbował mu pokazać przyjaciel. W lewej łapie lis trzymał fotografię, którą przysłała Elżbieta. Z kolei w drugiej miał piątą i ostatnią odbitkę z koperty, która pchnęła ich do tej całej przygody. A niech to rzepa i kalarepa! Znajdował się na nich ten sam dom!

niedziela, 30 marca 2025

Stojąc na drodze bogów czyli „Kłopoty Wyraju" Michała Jankowskiego



Tytuł: Kłopoty Wyraju


Autor: Michał Jankowski


Wydawnictwo: Michał Jankowski
Data wydania: 2025
Liczba stron: 318
Kategoria: Fantastyka
Ocena: 7/10





Wśród wielu książek poruszających słowiańskie klimaty nieczęsto pojawiają się takie, które osadzają ten wątek we współczesnych światach. Do głowy przychodzi mi oczywiście cykl Szeptucha Katarzyny Bereniki Miszczuk i trzeci tom Gołoborza Aleksandry Seligi, ale niewiele więcej. Tymczasem według mnie jest to rejon warty literackiej eksploracji, który może czytelnikom jeszcze wiele zaoferować. Z tej możliwości postanowił skorzystać Michał Jankowski, autor Czasu Wielkiej Wody, debiutu, który zrobił na mnie bardzo pozytywne wrażenie. 

Kiedy Lech Dębski zostaje wezwany na miejsce zabójstwa młodej rusałki, nie mógł się spodziewać, że jest to pierwszy krok ku Jaromrokowi - wielkiej bitwie Peruna i Welesa, która jest znakiem końca świata jaki znamy. Jednak kiedy po pierwszej ofierze, pojawiają się kolejne, dla leszego staje się jasne, że sytuacja wymyka się spod kontroli. To co miało być odrażającym, ale jednak pojedynczym aktem przemocy, okazuje się preludium do prawdziwej katastrofy, w której wielu straci życie, a jeśli Lech nie podejmie walki, to może się okazać, że skutki będą o wiele bardziej tragiczne i zgubne niż ktokolwiek mógłby przypuszczać. 

Piękno każdej kultury tkwi w jej odrębności. Zmieszaj wszystkie kolory i powstanie czarny kleks.

czwartek, 27 marca 2025

Cytat tygodnia

Bezpieczniej jest wiedzieć o ludziach więcej, niż oni wiedzą o tobie.

- Demon Copperhead, Barbara Kingsolver -

sobota, 22 marca 2025

Na styku czasu i zbrodni czyli „Śmierć w Morning House" Maureen Johnson


Tytuł: Śmierć w Morning House

Autor: Maureen Johnson

Wydawnictwo: Poradnia K
Data wydania: 2025
Liczba stron: 382
Tłumacz: Wojciech Szypuła
Kategoria: Literatura młodzieżowa, literatura detektywistyczna, kryminał
Ocena: 8/10


Uwielbiam Nieodgadnionego i kolejne tomy przygód Stevie Bell, a Maureen Johnson jest jednym z moich literackich odkryć. Kiedy byłam nastolatką chciałam czytać takie właśnie książki - przekonujące, z bohaterami, którzy mnie intrygują, poruszające zagadnienia, których nie przeczytałam w setce książek wcześniej, emocjonujące i dobrze napisane. Dlatego nie ma w mojej okolicy nastoletniego czytelnika, któremu bym książek pani Johnson nie poleciła. Nic więc dziwnego, że na widok zapowiedzi wydania Śmierci w Morning House zaświeciły mi się oczy... Czy słusznie?

Jak to zwykle w książkach Maureen Johnson bywa, również tutaj przeszłość miesza się z przyszłością. Mamy wyraźnie wyodrębnione retrospekcje, w których przenosimy się do 1932 i poznajemy rodzinę Ralstonów na kilka dni przed tragedią, która dramatycznie odmieni jej losy. Każdego roku lekarz, który nie lubi zmian w rozkładzie dnia, jego pełna uroku żona dawniej występująca w teatrze, ich synek oraz szóstka adoptowanych dzieci spędzają czas w Morning House - ogromnej posiadłości położonej na jednej z Tysiąca Wysp. Jednak w tym roku jest inaczej, coś się zmieniło i całkowicie zaburzyło harmonię, która panowała w rodzinie i oprócz letnich upałów daje się wyczuć nieoczekiwane napięcie... Dekady później w wyniku niefortunnych wydarzeń Marlowe Wexler bardzo chciałaby zniknąć z powierzchni ziemi, a skoro tego zrobić nie może, to przynajmniej opuścić dom i jego okolice, chociaż na jakiś czas. Kiedy więc otrzymuje propozycję nowej pracy na lato, która wymaga wyjazdu, decyduje się ją przyjąć. W rezultacie ląduje oprowadzając wycieczki po Morning House, ale to co miało być ucieczką, okazuje się sporym wyzwaniem. Marlowe wyczuwa, że coś jest nie tak, choć nie do końca wie co. Tyle, że kości zostały już rzucone, a jej przyjazd na Wyspę Ralstona sprawił, że została wciągnięta w sytuację, o której nic nie wie. Tyle, że jeśli chce zrozumieć co się dzieje i czy grozi jej niebezpieczeństwo to szybko musi się dowiedzieć.

Im częściej ktoś ci mówi, że wszystko jest w porządku, tym wyraźniej wybrzmiewa przekaz, że jednak nie wszystko jest w porządku. Tyle że nikt ci nie powie, co jest nie halo, dopóki to coś nie zakradnie się do ciebie od tyłu z krzywym uśmiechem na gębie i kijem bejsbolowym w garści. 

czwartek, 20 marca 2025

Cytat tygodnia

I czy przyjaźń tak bardzo różni się od miłości? Wykreśl z niej potencjalny seks, 
a będzie w niej chodzić dokładnie o to samo, o bycie tu i teraz. 
O to, że istnieje się w czyimś życiu. Że robi mu się miejsce w swoim.

- Wierzyliśmy jak nikt, Rebecca Makkai -

wtorek, 18 marca 2025

O szaleństwie i sztuce ponoszenia konsekwencji czyli „Pan Błysk" J.R.R. Tolkiena



Tytuł: Pan Błysk

Autor: J. R. R. Tolkien

Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania: 2024
Liczba stron: 192
Tłumacz: Paulina Braiter
Kategoria: Fantastyka, literatura dziecięca
Ocena: 8/10






Choć patrząc na Władcę pierścieni czy Silmarillion (wydany dzięki niezastąpionemu Christopherowi Tolkienowi czyli najmłodszemu synowi Mistrza, ale jednak stworzony od podstaw przez jego ojca) trudno uwierzyć, że J.R.R. Tolkien tworzył książki skierowane do młodszego czytelnika, to jeśli ktoś czytał Hobbita, czyli tam i z powrotem to wiedział, że autor takie umiejętności z pewnością ma. W ostatnim czasie Zysk i S-ka wydali ponadczasowe Listy Świętego Mikołaja czyli zbiór korespondencji profesora Tolkiena do jego dzieci oraz niesamowitego Łazikantego, w którym bez trudu można dostrzec wiele nawiązań do pozostałej twórczości autora i obie te książki dowodzą, że najprawdopodobniej to właśnie literatura dla młodszego odbiorcy była przestrzenią, która pozwalała J.R.R. Tolkienowi popuścić wodze fantazji. Nic więc dziwnego, że przyszedł czas na wydanie Pana Błyska!

Spośród wszystkich dzieł profesora Tolkiena, Pan Błysk jest skierowany do czytelników najmłodszych. Jest to historia pełna bajkowej abstrakcji, w której główną rolę odgrywa tytułowy Pan Błysk. Jedna jego decyzja o zakupieniu auta sprowadza na niego masę spotkań i przedziwnych przygód, a warto podkreślić, że nie wszystkie z nich są przyjemne. Jednak pan Błysk się nie poddaje, a nawet odważnie i odpowiedzialnie ponosi konsekwencje zdarzeń. W bajce jest trochę szaleństwa, niczym z Alicji w Krainie Czarów, co dziwić nie może, wszak J.R.R. Tolkien i Lewis Carroll byli przyjaciółmi. ;)

Teraz pan Błysk wybuchnął śmiechem. A że nie śmiał się od przedwczoraj, 
odkąd to miał wiele trosk, nie umilkł zbyt szybko.

czwartek, 13 marca 2025

wtorek, 11 marca 2025

Dokąd może nas zabrać sztuczna inteligencja czyli „Kaori" Marty Sobieckiej


Tytuł: Kaori

Autor: Marta Sobiecka

Wydawnictwo: Pulp Books
Data wydania: 2025
Liczba stron: 274
Kategoria: Fantastyka, kryminał, cyberpunk
Ocena: 8/10






Chociaż w ostatnim czasie staram się czytać nieco mniej nowości, to po Kaori Marty Sobieckiej sięgnąć musiałam - uwielbiam i cyberpunk jako gatunek literacki sam w sobie, i połączenie kryminału z fantastyką. Choć o autorce wcześniej nie słyszałam, to wysoko cenię polskich autorów fantastyki i już nie raz przekonałam się, że rodzima literatura potrafi mnie naprawdę pozytywnie zaskoczyć. Jak było tym razem?

W domu wybucha robot-opiekun na oczach swojego małoletniego podopiecznego. Chłopiec doznaje poparzeń, a sytuacja zmusza do postawienia sobie pytań o bezpieczeństwo korzystania z takich robotów, tego czy faktycznie są one odpowiedzialnymi opiekunami dzieci, dla których podopieczny jest najważniejszy. Do sprawy zostaje wezwana Kaori Nakamura, policjantka z wydziału do spraw cyberprzestępczości. Od samego początku to wezwanie wydaje się nietypowe, a każda kolejna informacja jeszcze bardziej komplikuje obraz sytuacji. Co spowodowało zapłon robota? Czy bezpieczeństwo dziecka nie jest najważniejszym elementem w kodzie warunkującym jego funkcjonowanie? Czy to co się stało ma szerokie konsekwencje dla całego świata robotyki, czy może jest to element działań rodziców chłopca?

Od wejścia poczuła nieprzyjemną woń krzemowej spalenizny, co spowodowało, że przez sekundę wahała się, czy iść dalej. Zareagowała na nagłe zetknięcie z czymś, co za dnia skutecznie spychała na obrzeża świadomości. Zapach sprawił, że coś mieszkającego głęboko w jej wnętrzu otworzyło leniwie oko. Ale teraz nie było na to czasu; bestia dopadnie ją dopiero wieczorem. To nie moment na roztrząsanie przeszłości.

czwartek, 6 marca 2025

Cytat tygodnia

W podręczniku do historii wydarzenia całego stulecia niekiedy zajmują zaledwie kilkanaście stron.
W skrajnych przypadkach zmieszczą się w jednej linijce.
Kiedy usłyszałem od lekarza, że niewiele mi już zostało,
postanowiłem inaczej traktować upływający czas:
nie myśleć, że godzina ma tylko sześćdziesiąt minut, ale że ma aż trzy tysiące sześćset sekund.

A gdyby tak ze świata zniknęły koty?, Genki Kawamura -

sobota, 1 marca 2025

W poszukiwaniu prawdziwej burzy czyli „Onyx storm" Rebeki Yarros


Tytuł: Onyx storm. Onyksowa burza

 
Autor: Rebecca Yarros

Cykl: Empireum
Tom: 3
Wydawnictwo: Filia
Data wydania: 2025
Liczba stron: 608
Tłumacz: Sylwia Chojnacka
Kategoria: Fantastyka
Ocena: 7/10


Przyznaję, że w Empireum wpadłam jak śliwka w kompot i z ogromną niecierpliwością wyczekiwałam premiery Onyx storm Rebeki Yarros. Oczywiście Fourth wing oraz Iron flame miały sporo mankamentów, jednak było kilka elementów, które mnie w tych książkach wyjątkowo oczarowały (i nie były to sceny erotyczne), a że drugi tom zakończył się solidnym zwrotem akcji, to trudno było nie wypatrywać kontynuacji. Wymagało to chwili cierpliwości, bo nowa książka miała ukazać się rok później, ale zrekompensować miała to czytelnikom jej objętość czyli ponad pół tysiąca stron. 

Kiedy Violet Sorrengail rozpoczynała naukę na Uczelni Wojskowej Basgiath, na pewno nie spodziewała się, że niemal osiemnaście miesięcy później będzie jedną z kluczowych postaci w trwającej wojnie. Wszystko stanęło na głowie, tak wiele przez ten czas zyskała, tyle się wydarzyło, ale równocześnie jeszcze lepiej poznała tak gorzki smak straty. To nie jest jedna bitwa, to jest nieustanna walka, od mnogości frontów można dostać zawrotów głowy, a młodsza siostra Sorrengail nie dość, że musi stawić temu czoła, to jeszcze pilnie potrzebuje znaleźć rozwiązanie jak ocalić to co kocha. Magia i moc to jedno, ale Violet musi opuścić kontynent w poszukiwaniu wiedzy i prawdy, które tylko ona może odnaleźć. Problem tkwi jednak w tym, że nie dość, że najprawdopodobniej ocalenie jest to niemożliwe, to jeszcze zwłoka może pociągnąć ją za sobą na dno.

czwartek, 27 lutego 2025

Cytat tygodnia

W każdej chwili jesteśmy zmuszeni decydować, na dobre i na złe,
co stanie się pomnikiem naszej egzystencji.

- Człowiek w poszukiwaniu sensu, Viktor E. Frankl -

wtorek, 25 lutego 2025

Trudne rozstanie z prawdziwą magią młodzieżowej fantastyki czyli „Pusty grobowiec" Jonathana Strouda


Tytuł: Pusty grobowiec

Autor: Jonathan Stroud

Cykl: Lockwood&Sp.
Tom: 5
Wydawnictwo: Poradnia K
Data wydania: 2025
Liczba stron: 416
Tłumacz: Tina Oziewicz
Kategoria: Fantastyka, urban fantasy
Ocena: 9/10

Myśl o premierze ostatniego tomu cyklu Lockwood & Sp. lekko mnie przytłaczała. Od lektury trylogii Bartimeausa wiedziałam, że nie ma książki Jonathana Strouda, której nie dałabym szansy, ale nie sądziłam, że może powstać kolejna historia, którą autor aż tak mnie porwie. Mam ponad 30 lat, a przygody Lockwood & Sp. przeżywam jakbym znowu była nastolatką. Skądinąd jak dla mnie to najlepsza recenzja tego cyklu. ;) Wróćmy jednak do Pustego grobowca!

Nadszedł czas wielkiego finału historii Anthony'ego Lockwooda, Lucy Carlyle, George'a Cubbinsa oraz Holly Monroe i Quilla Kippsa. No i rzecz jasna Czaszki. Ostatnie wydarzenia, w których bohaterowie brali udział zmieniły wszystko. Teraz inaczej postrzegają oni i sam Problem, i rolę Toma Rotwella i Marissy Fittes w walce z duchami. Lockwood & Sp. są zdecydowani, aby ujawnić prawdę, ale niestety druga strona już o tym wie i nie spocznie, dopóki nie upewni się, że grupa zamilknie po wsze czasy. Dlatego też ekipa ma tylko jedno wyjście - postawić wszystko na jedną kartę w nadziei, że demaskacja największego kłamstwa wymusi przyznanie się do winy. Jednak w sytuacji, w której obie strony walczą o wszystko, wszystkie chwyty stają się dozwolone i śmierć zagląda w oczy Lockwooda i jego grupy jeszcze głębiej niż zwykle...

- Co? To już koniec? - odezwała się czaszka. - Podobało mi się. Nie ma to jak bezmyślna przemoc, żeby podnieść morale. Powinniśmy się gdzieś włamywać każdej nocy. Jest mnóstwo pensjonatów dla starców w całym Londynie. Wybierzmy się jutro do innego.

niedziela, 23 lutego 2025

Zachwycająca podróż do świata Harry'ego Pottera czyli Koncert Muzyki Filmowej Harry Potter Symfonicznie


Wielu przed nami uczestniczyło w koncercie symfonicznym muzyki filmowej, ale nam jak dotychczas to się nie udało. Mój wspaniały Mąż postanowił to zmienić i z okazji moich urodzin udaliśmy się na Koncert Muzyki Filmowej Harry Potter Symfonicznie!

Koncert odbył się w Filharmonii Narodowej w Warszawie, w której nie byliśmy już bardzo, bardzo dawno. Jak zawsze wszystko było piękne i bardzo eleganckie, choć wybory ubraniowe widzów były przeróżne. Część osób postawiła na stroje eleganckie związane z wizytą w Filharmonii, tak zdecydowaliśmy i my, część na cosplay czyli przebranie się za bohaterów historii albo przynajmniej na nawiązanie do jej motywów przewodnich, a niektórzy biorąc pod uwagę mniej poważną oprawę postawili na wygodne ubrania codzienne.

Muszę przyznać, że przed wydarzeniem specjalnie unikałam muzyki z tych filmów. Każdą z ośmiu produkcji widziałam kilkukrotnie, niekiedy w części, niekiedy w całości i byłam ciekawa czy będę pamiętała muzyczne motywy. Tak się też złożyło, że ani razu nie widziałam żadnego z nich w ostatnim roku. Jednak umysł sumiennie przechowywał te informacje, a podczas koncertu zupełnie podświadomie przy danej kompozycji po prostu pojawiała mi się przed oczami odpowiednia scena z filmu. Moim zdaniem dowodzi to doskonałego odwzorowania pierwowzoru przez orkiestrę i nie mogłabym oczekiwać więcej. Przez półtorej godziny byłam w zupełnie innym świecie, pięknym i niemal mistycznym, poruszającym najczulsze struny i lekko sentymentalnym. Wykonanie było bajeczne, nadające niezwykłego klimatu. Kilkukrotne ocieranie łez wzruszenia było dla mnie sporym zaskoczeniem, nie sądziłam, że dotknie mnie to aż tak mocno. A jednak! Oczywiście wśród zaprezentowanych utworów były te najlepiej znane takie jak Hedwig's Theme, idealnie dopasowane do sceny Statues czy ukochane przez miłośników historii Lily's Theme. Tym samym można od razu dostrzec, że koncert nie ogranicza się do muzyki filmowej z jednej części filmu.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...