wtorek, 6 maja 2025

Nowe problemy, stare problemy czyli „Szafirowy płomień" Ilony Andrews


Tytuł: Szafirowy płomień (oraz opowiadanie 
Diamentowa iskra)


Autor: Ilona Andrews


Cykl: Ukryte dziedzictwo
Tom: 4
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: 2025
Liczba stron: 660
Tłumacz: Dominika Schimscheiner
Kategoria: Fantastyka, fantasy
Ocena: 8/10

Z ogromną niecierpliwością czekałam na kolejny tom cyklu Ukryte dziedzictwo, w który szaleńczo się wciągnęłam. Od czasu gdy poznałam Kate Daniels wszystkie książki duetu Ilony i Andrew Gordonów czytam bez wahania. Dlatego gdy tylko pojawił się pierwszy tom przygód Nevady Baylor, jej dwóch młodszych sióstr i dwóch kuzynów oraz opiekujących się tą gromadką mamy i babci, natychmiast go pochłonęłam. Po pierwszym były dwa kolejne, ale w czwartym czyli Szafirowym płomieniu (podobnie jak w opowiadaniu Diamentowa iskra, które również znajduje się w tym tomie) zostaje zmieniona główna bohaterka. Po trzech tomach, w których królowała Nevada czyli najstarsza z sióstr Baylor, teraz narrację miała przejąć kolejna z sióstr czyli Catalina. Przyznaję, że pomysł mnie nie zachwycił, bo niestety najczęściej tego typu zmiany nie trafiają w mój gust, ale postanowiłam, że będę miała otwarty umysł, bo jednak dotychczas większość rozwiązań fabularnych małżeństwa Gordonów miała sens. To wszystko sprawiało, że na czwarty tom cyklu czekałam jednocześnie z ogromną niecierpliwością, ale i odrobiną niepewności.

Kiedy Nevada odchodzi, aby zająć się tworzeniem rodziny z ukochanym, jej miejsce musi przejąć Catalina. Okres ochronny nieuchronnie zbliża się ku końcowi, młodsza panna Baylor nie ma chęci na rodowe zobowiązania, ale kaskada wydarzeń sprawiła, że kolejne zlecenie rodzinnej agencji detektywistycznej Baylorów wymyka się spod kontroli wymagając szybkich i zdecydowanych decyzji. Catalina nie czuje się dobrze w nowej roli, ale rodzina i nieoczekiwane wsparcie pomagają jej sprostać wyzwaniu... Do czasu. Bo zlecenie, którego się podjęła może wywołać wojnę Rodów, a w takich wojnach śmierć drepcze po piętach.  

Wątpliwości sprawią, że wrogowie zyskają szansę, żeby cię dorwać. Ty giniesz, oni wygrywają. Nie wypieraj tego, że się wahałeś. Oswój się z tym, pamiętaj, co jest twoim celem, i nie wikłaj się w walkę, dopóki nie będzie to bezwzględnie konieczne. Najważniejsze, żebyś przetrwał.

Bardzo chciałam polubić Catalinę tak jak lubiłam Nevadę, ale niestety - to mi się nie udało. Przede wszystkim młodsza panna Baylor była dla mnie momentami nieco zbyt niespójna, a przez to nieco... Papierowa. Z jednej strony ukrywa swoją magię, z drugiej pokazuje ją praktycznie każdemu na kogo wpadnie. Z jednej strony szaleńczo nieśmiała i pełna obaw, z drugiej nagle przejmująca dowodzenie. Z jednej strony nie chce i nie kocha, z drugiej szaleńczo kocha... To jest zresztą dla mnie kolejny problem. Nevada miała w sobie pierwiastek ewidentnego szaleństwa, ale równocześnie jest bohaterką ewidentnie dorosłą. W przypadku Cataliny momentami trudno mi uwierzyć, że jest ona choćby pełnoletnia. A jest. Rozumiem, że siostry się różnią, mają inne charaktery i osobowości, ale jednak z tego wynika, że po prostu bardziej polubiłam Nevadę. Nie przeczę, że Catalina miała swoje momenty, bo jako główna bohaterka bywała świetna. Dla mnie problem tkwi w tym, że tylko bywała, podczas gdy jej siostra po prostu taka była. 

Mam też wrażenie, że Szafirowy płomień powiela niektóre schematy. Pewne motywy już czytałam i to w trzech poprzednich tomach, a nie w innym cyklu. To sprawiło, że pewne sytuacje straciły na świeżości, a co za tym idzie stały się nieśmieszne lub przewidywalne. Prawdę mówiąc pod koniec książki nie mogłam pozbyć się wrażenia, że Szafirowy płomień został napisany w odpowiedzi na konkretne zapotrzebowanie i nie był wcześniej planowany. Mam podejrzenia, że pierwotnie Ukryte dziedzictwo miało być trylogią, a po ciepłym przyjęciu autorzy doszli do wniosku, że jest w tych bohaterkach sporo potencjału i postanowili go wykorzystać. Z jednej strony to miła odmiana, bo 10 tomów Kate Daniels miało swoje wady, ale z drugiej niestety było oczywiste, że nowa bohaterka nie każdemu przypadnie do gustu. 

W pozostałych kwestiach czwarty tom Ukrytego dziedzictwa utrzymuje poziom poprzednich trzech – jest dynamiczny, wypełniony fantastyką, rodzinnymi przytykami oraz kłopotliwymi i niebezpiecznymi sytuacjami. Całość jest napisana w lekkim tonie, który sprawia, że przez książkę się płynie i właściwie nie wiadomo kiedy człowiek ląduje na ostatniej stronie.

Czy sięgnę po kolejny tom Ukrytego dziedzictwa? Na pewno. Wciąż jestem zauroczona rodziną Baylorów i uwielbiam czytać historie z tego uniwersum. Czy będę wyczekiwała premiery tak niecierpliwie jak w przypadku poprzednich tomów? Raczej nie. To wciąż doskonałe guilty pleasure, ale jednak ten tom to było nieco więcej guilty niż się spodziewałam.

| Płoń dla mnie | Biały żar | Pożoga | Diamentowa iskra
| Szafirowy płomień |
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...