Tytuł: Sztuka słyszenia bicia serca
Autor: Jan- Philipp Sendker
Cykl: Sztuka słyszenia bicia serca
Tom: 1
Wydawnictwo: Filia
Data wydania: 2019
Liczba stron: 312
Tłumacz: Adrian Tomczyk
Kategoria: Literatura współczesna
Ocena: 9/10
Sztuka słyszenia bicia serca to jedna z tych książek, o których powinno być głośno, na świecie było, ale w Polsce jakoś tak mniej niż bym oczekiwała. Istnieje jednak możliwość, że moje oczekiwania wynikały z moich uczuć po lekturze, która zrobiła na mnie rzeczywiście duże wrażenie.
Pewnego dnia Julia przybywa do Birmy w poszukiwaniu prawdy. Kiedy wchodzi do herbaciarni w poszukiwaniu czegoś do picia przysiada się do niej starszy mężczyzna i zaczyna wyjątkową opowieść, której niezwykłość trudno przeoczyć gdy nigdy wcześniej nie byłaś w tej części świata, pierwszy raz widzisz tego człowieka na oczy, a on zwraca się do Ciebie po imieniu. I tak naprawdę w tym miejscu moje krótkie streszczenie książki się skończy tak aby wszystkie niespodzianki zostawić Wam na czas lektury, bo nie mam wątpliwości, że to pozycja, którą naprawdę warto przeczytać i to z wielu powodów.
Pomimo tego, że zwiedzimy i USA, i Birmę, i oba te miejsca są dla większości z nas egzotyczne choć być może na różne sposoby, wszyscy bohaterowie będą całkowicie z krwi i kości, a my będziemy czuli ich zakłopotanie, zadumę, niepokój, radość, miłość czy żal prawie tak samo jakby to były nasze własne emocje. Tutaj według mnie objawia się pierwszy (i nie ostatni!) talent pana Jana-Phillippa Sendekra. To pisanie emocjami faktycznie robi wrażenie, a jednocześnie sprawia, że naprawdę bardzo ciężko oderwać się od lektury!
Kolejnym atutem, którym autor nas całkowicie uzależni jest snucie opowieści. To niesamowite jak mądrze, czasem nawet filozoficznie, a jednocześnie przyjemnym i zrozumiałym językiem, Jan-Philipp Sendker wciąga nas w tę baśń o Julii, Birmie, tajemniczym mężczyźnie z herbaciarni, Mi Mi, Tin Winie... Robi to tak wspaniale, że nie mogłam uwierzyć, że to książka z gatunku literatury współczesnej, a nie pięknej.
Największym skarbem człowieka są myśli jego serca.
W dodatku cała opowiedziana historia jest nie tylko piękna, ale także dosyć nietypowa, bo nie otrzymujemy wbrew pozorom ckliwej historii miłosnej, co tytuł być może sugeruje. Wręcz przeciwnie, to co widzimy, słyszymy i czujemy to opowieść o niełatwym życiu pełnym wyzwań, głębokich doświadczeń i naprzemiennych radościach i smutkach. Książka wiele razy nas zaskakuje, przy czym zakończenie mnie osobiście zadziwiło najbardziej. Z jednej strony miałam to rozwiązanie z tyłu głowy, ale z drugiej jego nieodwołalność uderzyła we mnie ze zdwojoną siłą. Cała ta historia przemówiła do mnie i choć chwilami miałam wrażenie, że jest surrealistyczna to mimo wszystko ma w sobie coś takiego, że po prostu nie da się przejść obok niej obojętnie. Jakby tego było mało, czytało się ją tak szybko i gładko, że całą książkę pochłonęłam dosłownie w jeden wieczór.
Kolejną wartą odnotowania rzeczą jest język jakim posługuje się autor, a doskonale dopełnił tłumacz - lekki choć czasami poruszane tematy były ciężkie lub filozoficzne, często naładowany emocjami, piękny, ale przy tym bardzo przyjemny do czytania.
Wreszcie, literatura współczesna w wersji pięknej może nie mieć 500 stron! Na istniejących 300 otrzymujemy historię bardzo pełną i barwną, ale pozbawioną nadmiaru opisów, co w moich oczach jest wielką zaletą, a jednocześnie stanowi zabieg nietypowy w czasach gdy wiele książek dosłownie wydłuża się na siłę. Tutaj otrzymujemy świetną, wspaniale napisaną i naprawdę zgrabnie wydaną pozycję, po którą bez wątpienia warto sięgnąć.
Finalnie muszę Was jednak zapytać - czy nie uważacie, że takie wielkie miłości sprawiają, że porównujecie "tamtą" książkową miłość do własnej? Nie macie wrażenia, że mimowolnie zaczynacie odczuwać jakiś brak, pojawia się wrażenie, że tamta miłość jest tak niezwykła, niesamowita, odbierająca dech w piersiach, a moja jest zwyczajna, "po prostu miłość"... Też tak macie?
PS Na pochybel tym, którzy mówią, że literatura niemiecka, podobnie jak muzyka niemiecka, jest niejadalna. Moja przygoda z literaturą z Niemiec jest niemal zawsze arcyudana! Kerstin Gier, Richard Schwartz, a teraz Jan-Philipp Sendker - każdy z tych autorów zrobił na mnie wielkie wrażenie! :)
Za możliwość lektury i recenzji dziękuję Wydawnictwu Filia oraz portalowi Sztukater.