wtorek, 7 stycznia 2025

Podsumowanie roku 2024

Zacznę od tego by życzyć Wam szczęśliwego, zaczytanego nowego roku! Niech 2025 będzie dla nas łaskawy, pełen kultury i przyjemnych wydarzeń, uśmiechów i ciepłych słów. :)

Przełom grudnia i stycznia czyli czas podsumowań. Na początku napisałam, że ten rok był zupełnie inny niż zaplanowałam. Po czym zajrzałam do swoich planów i skasowałam te słowa, bo tak naprawdę... To 2024 całkiem nieźle wypełnił moje zamiary. Ale przy okazji również obawy i niepokoje. Szczerze mówiąc teraz myślę, że znowu nie uważałam kiedy opowiadałam o swoich marzeniach, w imię zasady uważaj czego sobie życzysz... 

Nie wiem jak u Was, ale ja 2024 mogłabym porównać do zachodu słońca. Ten rok ukończył wiele spraw w ten lub inny sposób i na pewno nie jestem tą osobą, którą byłam w styczniu. Zaczął się okropnie, bo pod chirurgicznym skalpelem, na szczęście potem było nieco lepiej, chociaż zdrowotnie jako tako ustabilizowałam się dopiero po kilku miesiącach. Zajrzałam do swojego ukochanego plannera (2024 spędzałam z Minimalife i ogromnie polecam! Wytrzymał cały rok intensywnych zapisków!) i w podsumowaniu kwietnia w kategorii co oceniasz najlepiej w tym miesiącu zapisałam "to, że się skończył". Trudno nie dostrzec w tym mojego nie najlepszego nastroju. Zawodowo? Rollercoaster i sporo dramatu. W końcu moja odroczona gratyfikacja nadeszła i odnotowałam sukcesy, ale nie będę ukrywać, że droga do nich, nawet na ostatniej prostej, okazała się znaczniej bardziej rozpaczliwa niż mogłabym podejrzewać. W dodatku 2025 również zapowiada się intensywnie. Jednak w powietrzu czuć wiatr zmian i mam dużo wiary w to, że będą to zmiany na lepsze.

W pozostałych dziedzinach mojego życia było stabilnie, ale bez szału. Pod względem relacji było nieźle, ale w drugiej połowie roku miałam wyraźnie mniej przestrzeni dla innych. To rok, w którym pożegnałam najwięcej kwiatków i rozstałam się z największą liczbą przydasi od lat. Z drugiej strony było aktywnie - ok. 40 treningów na siłowni i dwa razy więcej w domowym zaciszu. Niektórzy powiedzą, że to niewiele, ale przed rokiem to było może z pięć treningów, w dodatku żaden na siłowni. Przełamałam się i jestem z tego bardzo zadowolona. I najzwyczajniej w świecie dumna. W dodatku pierwsze miesiące intensywnie chorowałam (włącznie z zakazem ćwiczeń po zabiegu), a ostatecznie grudzień całkowicie wykluczono z mojego roku. Poza tym, że aktywność przywróciła mi zdolność samodzielnego otwierania słoików, to również stała się powodem do spotkań z moją przyjaciółką, a potem do naszego grona wciągnęłyśmy również mojego męża. :) Spróbowaliśmy też diety dla zdrowotności i to również przyniosło ciekawe rezultaty i zmiany w naszej codzienności. 

Zdobyłam też nowe umiejętności. Poznałam nieco canvę, co było ciekawym doświadczeniem, nauczyłam się grać w kanastę, a przypomniałam sobie tysiąca i brydża. W domu kolekcjonowałam środki ochrony roślin w nadziei, że którąkolwiek uzdrowię. Udało się z trzema. Z jedenastu. Zatem moja skuteczność w tych działaniach zbyt wysoka nie była. Z przyczyn zdrowotnych nauczyłam się też grać w planszówki na brzuchu czy wiązać buty lewą ręką, ale nie wiem czy te nowe talenty zasługują na oklaski. :D 

No dobrze, 2024 w moim życiu osobistym nie przestawał zaskakiwać i dostarczył masy emocji. Kończę go stosunkowo usatysfakcjonowana, ale wycieńczona. Już w zeszłym roku czułam, że moje zmęczenie jest nieprzeciętne, a te kolejne 365 dni wyłącznie to pogłębiły. Nie powiem żebym się tego nie spodziewała, ale skala tego, zwłaszcza pod koniec roku, była już nieco szalona. 

Na blogu działo się mniej. Musiało dziać się mniej, bo w życiu poza blogiem działo się więcej. Jednak pomimo tego wszystkiego osiągnęłam nieoczekiwany sukces - moje konto na twitterze, zwanym także  X, zaobserwowało 1000 osób. Dla wielu osób to nic wielkiego, ale dla mnie, osoby, która raczej nie chwali się sobą czy swoim wizerunkiem, taka liczba jest imponująca. Do dzisiaj odczuwam dumę, radość i wdzięczność. ;)

Książkowo to był bardzo interesujący rok - czytałam sporo (choć nieco mniej niż zwykle) i różnorodnie. Jednak czy to zmęczenie, czy zwyczajnie życie, ale to nie był aż tak udany literacko rok, jak miałam nadzieję. Niewiele książek wywołało we mnie efekt wow, choć niejedna dotknęła czułych strun - wygląda na to, że w tym roku byłam bardzo emocjonalna. Wydaje mi się, że miało to związek z moim stanem zarówno zdrowotnym, jak psychicznym. Liczbowo zakończyłam rok z 58 książkami. Biorąc pod uwagę tegoroczne przygody to jest dobry wynik, ale w porównaniu do poprzednich lat... Najgorszy od 2016. Czyli jest sporo przestrzeni do poprawy. ;)

Przeczytałam trzy tomiki poezji (Jesteśmy pierwszą ciemnością tego lata Oli Lewandowskiej, Pomiędzy światami. Wybór wierszy i esejów Ireny Klepfisz, a także Dusza przed zachodem Słońca Julii Bukowskiej) oraz jedną przedstawicielkę klasyki literatury czyli Odyseję Homera. To zaliczam do swoich sukcesów. Równocześnie popełniłam w tym roku absolutny rekord książek porzuconych w trakcie czytania, by było ich 13. Jeszcze nigdy nie pozostawiłam tak wielu niedokończonych lektur, ale równocześnie wiele było przyczyn takiego stanu. Czasami czułam znużenie, czasami miałam poczucie, że to nie ten moment, raz straciłam do książki dostęp przed jej zakończeniem, dwa razy musiałam przerwać z powodu wydarzeń zewnętrznych i po powrocie nie mogłam się w historii odnaleźć. 

W tym roku było bardzo różnorodnie i poznałam wielu nowych pisarzy co uważam za spore osiągnięcie. Poznałam książki kilku znanych autorów i autorek książek romantycznych i obyczajowych (Emily Henry, Julię Quinn) czy kryminałów i thrillerów (Roberta Harrisa, Robina Cooka, Roberta Galbraitha aka J.K. Rowling, Vincenta V. Severskiego). Działo się też w literaturze pięknej, bo w końcu przeczytałam pierwszą książkę Ali Smith, Stefana Zweiga, Andrzeja Stasiuka, a w literaturze popularnonaukowej z przyjemnością poznałam Jonathana Haidta i Lindsay Turnbull. Przeczytałam także książkę nominowaną do Nagrody Nike w 2023 czyli Przechodząc przez próg, zagwiżdżę Wiktorii Bieżuńskiej oraz pozycję napisaną przez nauczyciela roku 2018 czyli Przemysława Staronia. Pisząc TOP10 książek spoza fantastyki zauważyłam, że połowa jest polskich autorów - to wspaniała zmiana, którą dopiero teraz dostrzegłam!

Słabo poszło mi z kończeniem cykli. Byłam w stanie temu sprostać kiedy czytałam książkę za książką, ale powrót "do przeszłości" był dla mnie w tym roku mało osiągalny. Zbyt duże zmęczenie powodowało, że nie potrafiłam wejść w te historie, a nie miałam też cierpliwości do przypominania sobie tego co wydarzyło się w poprzednim tomie. Dlatego rezultat jest więcej niż mierny.

Wyzwanie #polskafantastykafajnajest do pewnego momentu szło mi dobrze pod względem czytelniczym, natomiast nie miałam czasu na spisanie recenzji. Zaczęłam trzema książkami Doroty Pasek, była Starucha. Gołoborze Aleksandry Seligi, dwie książki Magdaleny Kubasiewicz, Ania, karabela i Drzewo Poznania Bartłomieja Baranowskiego i Licencja na czarowanie Aleksandry Okońskiej czyli w sumie osiem książek. Gdyby nie szalona końcówka roku to może bym je zrealizowała, ale niestety w tym roku było to poza moim zasięgiem.

Podobnie było z książkami wydanymi dawniej niż w ciągu ostatnich dwóch lat. Przeczytałam np. Prawy umysł Jonathana Haidta, Mroczną materię Blake'a Croucha czy Konklawe Roberta Harrisa, ale nie ma co się oszukiwać, że inspiracją było wznowienie wydania oraz ekranizacje. Jesień Ali Smith i Szkoła bohaterek i bohaterów, czyli jak radzić sobie z życiem Przemka Staronia to książki wydane w 2020, więc teoretycznie się "łapią", ale w praktyce starsze książki to to nie są. Kwalifikują się Odyseja Homera, Stan terminalny Robina Cooka, cykl o Cormoranie Strike'u Galbraitha/Rowling, Mój książę Julii Quinn, Madryt 11 marca Zuzanny Jakubowskiej-Vorbich, Weź moją duszę Yrsy Sigurðardóttir oraz 24 godziny z życia kobiety Stefana Zweiga. Jednak wciąż zdecydowana większość to książki bardzo współczesne.

Wyzwanie Lubimy czytać w tym roku niespecjalnie mi podeszło. Jak zawsze z tyłu głowy pamiętałam o wyzwaniu i miałam to na względzie wybierając lektury w danym kwartale, ale niespecjalnie przywiązywałam się do miesiąca. Najbardziej zależało mi na realizacji zadań w obrębie roku i traktowałam to jako wyzwanie. 

Styczeń - Przeczytam książkę, której akcja dzieje się zimą

Najpierw padło na Festiwal Lodowych Serc Agaty Przybyłek, ale ponieważ to spotkanie było niespecjalnie udane, to poprawiłam książką Miłość na święta duetu Christina Lauren i to był znacznie lepszy strzał.

Luty - Przeczytam książkę nominowaną w Plebiscycie Książka Roku 2023.

Zachęcona premierą drugiego tomu przeczytałam Fourth wing Rebeki Yarros, które finalnie zwyciężyło w kategorii Romantasy. Później było również Z tej strony Sam Dustina Thao, a być może i inne, ale niestety nie pamiętam już wszystkich nominacji, a niestety nie mogę ich już znaleźć na stronie LC.

Marzec - Przeczytam książkę literackiego patrona z lat 2020–2024

To kategoria, w której poniosłam porażkę. Nie złożyło mi się, nie miałam takiej lektury pod ręką i nie mogę też powiedzieć żeby mnie do takiej ciągnęło. No nie w tym roku.

Kwiecień - Przeczytam książkę, która przeniesie mnie w inne miejsce

Odwiedziłam Zamek Kostki w Kostce, Wielką Brytanię Roberta Galbraitha i Ali Smith, Chiny w Śmiertelnie cichym mieście Muronga Xuecuna, byłam w Hiszpanii w Madrycie 11 marca, byłam w Finlandii z Placem Senackim 6PM, zajrzałam też do Watykanu dzięki Konklawe.

Maj - Przeczytam książkę z gatunku literatura piękna

Rzeka dzieciństwa Andrzeja Stasiuka, Jesień Ali Smith, a może Przechodząc przez próg, zagwiżdżę Wiktorii Bieżuńskiej? 

Czerwiec - Przeczytam książkę z motywem podróży

To wyzwanie zrealizowałam nawet w czerwcu, bowiem połknęłam wspomnianą już wcześniej Rzekę dzieciństwa Andrzeja Stasiuka. 

Lipiec - Przeczytam książkę, której akcja dzieje się w ciepłym kraju

Czy liczy się Hiszpania i Madryt 11 marca Zuzanny Jakubowskiej? Jeśli nie to był również Egipt czy raczej jego fantastyczna wersja w książce P. Djèlí'ego Clarka pod tytułem Martwy dżinn w Kairze i inne opowiadania.

Sierpień - Przeczytam książkę z motywem słońca i/lub wody

Ostatecznie motyw wody i słońca występował w kilku moich tegorocznych lekturach - Rzece dzieciństwa Andrzeja Stasiuka, This Wicked Fate. Przeklętym przeznaczeniu Kalynn Bayron, Martwym dżinnie w Kairze i innych opowiadaniach P. Djèlí'ego Clarka czy Funny story Emily Henry.

Wrzesień - Przeczytam książkę, której bohaterem jest miasto/z miastem w tytule

W ostatniej chwili przeczytałam wspomnianego już przy okazji dwóch poprzednich wyzwań Martwego dżinna w Kairze i inne opowiadania P. Djèlí'ego Clarka, więc o dziwo "moim miastem" został Kair, co ma swój urok. 

Październik - Przeczytam książkę z dreszczykiem

Dla mnie wypełniało to Widmo przeszłości Anety Kisielewskiej, które miało wiele niepokojących motywów. Inną książką, która bez wątpienia wywołała u mnie dreszcze było Śmiertelnie ciche miasto. Historie z Wuhan Muronga Xuecuna.

Listopad - Przeczytam książkę z pomarańczową okładką

Faebound. Więzy magii Saary El-Arifi, Konklawe Roberta Harrisa, Licencja na czarowanie Aleksandry Okońskiej, Martwy dżinn w Kairze i inne opowiadania P. Djèlí'ego Clarka, Jesień Ali Smith - żadna nie jest pomarańczowa w całości, ale ma elementy

Grudzień - Przeczytam książkę z motywem świątecznym

Jako, że grudzień miałam wyjęty z życia, to do realizacji tego zadania muszę wykorzystać książki z początku roku. Listy Świętego Mikołaja J.R.R. TolkienaMiłość na święta duetu Christina Lauren i Festiwal Lodowych Serc Agaty Przybyłek.

Przechodząc już jednak do książkowego podsumowania!


TOP10 książek spoza fantastyki




1. Madryt 11 marca Zuzanny Jakubowskiej-Vorbich za niesamowitą ilość absolutnie unikatowej wiedzy podaną w bardzo przystępny sposób

2. Jesień Ali Smith - obawiałam się, że mi się nie spodoba tak zachwalana książka, ale zupełnie niesłusznie! Nietypowy potok opowieści, ale z całą pewnością wyjątkowy, czuły, wywołujący przemyślenia

3. How to make friends with the dark Kathleen Glasgow przepotężnie mnie sponiewierało! Zdarza mi się wzruszyć przy książce, ale tutaj po prostu się popłakałam i to więcej niż raz. 

4. Rzeka dzieciństwa Andrzeja Stasiuka to moje pierwsze spotkanie z autorem, ale na pewno nie ostatnie. Dotknęła czułych strun przeszłości 

5. Zawieszeni. O zaginionych i ludziach, którzy ich szukają Szymona J. Wróbla - bardzo dobra książka na ważny dla mnie temat napisana z lokalnej (polskiej) perspektywy

6. 24 godziny z życia kobiety Stefana Zweiga to doskonały pokaz siły rażenia pojedynczych chwil życia 

7. Biologia. Opowieść o życiu Lindsay Turnbull za fenomenalnie przystępny, a jednocześnie szeroki opis współczesnej biologii

8. Mężczyzna, który uderzy dziecko Radka Kotarskiego zaskoczyło mnie, że autor poradników o uczeniu może napisać tak intensywny zbiór opowiadań

9. Wołanie kukułki + Jedwabnik + Żniwa zła Roberta Galbraitha aka J.K. Rowling - jako miłośniczka HP zabierałam się jak pies do jeża, a ostatecznie była to przygoda znacznie bardziej interesująca niż sądziłam

10. Przechodząc przez próg, zagwiżdżę Wiktorii Bieżuńskiej podobnie jak Rzeka dzieciństwa dotknęła czułych strun z przeszłości, tylko tam bardziej za całokształt, a tutaj z powodu konkretnych momentów


TOP10 książek z fantastyki

Oczywiście sporo działo się także w mojej ukochanej fantastyce, chociaż tutaj głównie poznałam nowe autorki - Dorotę Pasek, Saarę El-Arifi, Rebekę Ross, Carissę Broadbent, Rebekę Yarros w nowym gatunku, Aleksandrę Okońską, Kalynn Bayron oraz autorów Blake'a Croucha oraz P. Djèlí Clark. Powróciłam także do książek wspaniałej Magdaleny Kubasiewicz, Stephanie Garber, Aleksandry Seligi, Siri Pettersen i cudownego Jonathana Strouda.




1. Alabastrowe panny + Królestwo nadziei + Biała skała Doroty Pasek to chyba moje największe pozytywne zaskoczenie tego roku

2. Cienie z Donlonu Magdaleny Kubasiewicz, bo ponoć wiele osób nie polubiło Avy, tymczasem ja uwielbiam ją równie mocno co Wilczą Jagodę i poczułam ten sam dreszcz radości podczas lektury

3. Srebrne gardło Siri Pettersen za godną kontynuację tego trudnego, nordyckiego fantasy

4. Listy Świętego Mikołaja J.R.R. Tolkiena, bo Tolkien to klasa sama w sobie, zawsze i wszędzie, również wtedy gdy pisze dla dzieci

5. Poławiacz dusz Jonathana Strouda, nie ma co się oszukiwać - kocham Jonathana Strouda, uwielbiam cykl o Lockwoodzie i wciąż nie mogę pogodzić się z anulowaniem serialu

6. Mroczna materia Blake'a Croucha to jeden z tych "hitów", co do których miałam sporo obaw, a ostatecznie okazały się naprawdę dobre. Dziesięć lat temu zapewne byłoby podium.

7. Divine Rivals. Pojedynek bogówRuthless Vows. Rozdzieleni przez wojnę Rebeki Ross to bestseller mediów społecznościowych, do którego miałam niskie oczekiwania, a tymczasem to naprawdę świetna dylogia, z niewielkim elementem fantastyki, za to ciekawą historią

8. Fourth wing + Iron Flame Rebeki Yarros - naprawdę dobre (choć umiarkowanie przetłumaczone) guilty pleasure przy którym zapomniałam o całym świecie. No i były smoki ;)

9. Spectacular Stephanie Garber, bo uwielbiam ten świat, pióro pani Garber i obłędne ilustracje Rosie Fowinkle

10. Żmija i skrzydła nocy + Popioły i przeklęty król Carissy Broadbent okazało się zaskakująco dobrą historią, która skradła moje serce przede wszystkim opowieścią o relacji głównej bohaterki i jej ojca

+ Cyrk Nocy Erin Morgernstern, to jedyna książka w tym roku, do której nie dość, że powróciłam po latach żeby w końcu spróbować przeczytać ją w całości, to jeszcze mnie w końcu zachwyciła.


Jednak ten rok to tak jak już wspomniałam również lista czytelniczych rozczarowań. Większość książek po prostu nie zachwyciła, ale dwie z nich zapadły mi w pamięć szczególnie. Obie miały potencjał i były chwalone i wskazywane jako ciekawe, druga z nich pojawiła się także w nominacjach do książki roku na portalu Lubimy czytać. Tymczasem Dawka życia autorstwa Lizzie Enfield oraz Z tej strony Sam Dustina Thao to dla mnie spory zawód i przyznam szczerze, że dokończyłam je wyłącznie siłą rozpędu. 


Zastanawiam się czego bym sobie życzyła na 2025. Niektóre rzeczy wydają się z góry zaplanowane - będę musiała stawić im czoła czy tego chcę, czy nie. Nie ma więc mowy o spokoju, rutynie czy odpoczynku. Z drugiej strony pojawiają się nowe możliwości. I chyba na ten rok będę sobie życzyła rozsądku, ale i odwagi w konfrontacji z tymi możliwościami. Czytelniczo mam nadzieję, że w tym roku przede wszystkim będę trafiać na lepsze lektury. Liczę, że wiele z nich rzuci mnie na kolana, zostanie na długo w pamięci, wywoła czytelniczy zawrót głowy. Liczbowo najważniejsze jest dla mnie, aby przeczytać te 52 książki, miło będzie jak uda się więcej, ale w tym momencie wolałabym postawić na jakość, a nie ilość. Jednak jak zawsze liczę na: coś z klasyki, coś z poezji oraz coś autora bardzo znanego, którego ja jeszcze nie miałam okazji poznać. Oczywiście liczę też na różnorodność, bo sprawia mi to dużo radości. ;) 

Z drugiej strony blog - w zeszłym roku przeczytałam sporo książek, ale recenzje sporej części z nich nie pojawiły się na blogu, czego bardzo żałuję, bo to często były interesujące lektury, nawet jeżeli nie wybitne. Mam nadzieję, że ten rok pozwoli mi trochę to nadgonić, bo szkoda byłoby o nich zapomnieć. W 2024 tęskniłam za blogiem czy pisaniem na twitterze (X), więc mam nadzieję, że jednak 2025 będzie dla mnie w tej kwestii łaskawszy. 

A jak Wam minął ten rok? Dużo się działo czy raczej było spokojniej? 

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...