Autor: Lizzy Enfield
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 2017
Liczba stron: 304
Tłumacz: Hanna Pasierska
Kategoria: Literatura obyczajowa
Ocena: 5/10
Minęło już wiele lat od kiedy Dawka życia Lizzie Enfield trafiła na mój czytnik, ale wydarzenia w Polsce i na świecie dosyć skutecznie zniechęciły mnie do jej czytania. Tego typu dyskusji w przestrzeni publicznej nie brakowało i nie odczuwałam potrzeby kontynuowania tej debaty. Jednak kilka dni temu otworzyłam książkę trochę przez przypadek i uznałam, że skoro już tak się stało, to znak, że czas ją przeczytać. :)
Dawka życia porusza temat obecnie bardzo nośny i dosyć kontrowersyjny czyli szczepień. Główna bohaterka czyli Isobel zwana Bel podejmuje decyzję o niezaszczepieniu swoich dzieci. Niestety podczas wspólnych wakacji z przyjaciółmi okazuje się, że jej najstarsza córka Gabby jest chora na odrę, a od nastolatki zaraża się kilkumiesięczna Iris, córka Bena i Maggie. Gabriella ciężko znosi chorobę, a Isobel po raz pierwszy, ale na pewno nie ostatni, zadaje sobie pytanie czy podjęła dobrą decyzję. Wiadomość o chorobie córeczki przyjaciół jest dla niej trudna, ale prawdziwy dramat rozpoczyna się, gdy na jaw wychodzi informacja, że Iris w wyniku choroby straciła słuch. To zdarzenie niesie poważne konsekwencje dla obu rodzin. Z jednej strony obserwujemy jak trudna jest ta informacja dla Isobel. Poznajemy jej przeszłość, dowiadujemy się co stało za jej decyzją, możemy obserwować, jak to zdarzenie odbiera nie tylko ona, ale również Erik, który przyjaźni się z Benem czy nastoletnia Gabby. Obserwujemy jej nieumiejętność reakcji, wewnętrzną walkę, którą nieustannie toczy, ale którą równocześnie zatrzymuje dla siebie. Z drugiej strony narracja zostaje oddana Benowi, który próbuje sobie poradzić z tym, że jego przyjaciele skrzywdzili jego córeczkę. Mężczyzna czuje ogromną złość, ma poczucie krzywdy i straty, a zachowanie Isobel, również po tym gdy dociera do niej informacja o tym co stało się z Iris, jest dla niego niezrozumiałe, frustrujące i wywołuje silne negatywne emocje. Dlatego kiedy pewnego dnia podczas spaceru spotyka energiczną prawniczkę decyduje się zmusić Isobel do reakcji...
Pierwsza rzeczy, która rzuca się w oczy podczas czytania książki Lizzie Enfield to jej próba bezstronności. Autorka elegancko i z szacunkiem pokazuje argumenty obu stron sporu, prezentując nam jednak przede wszystkim podstawy decyzji Isobel. W tej kwestii faktycznie może to być inspirująca książka do dyskusji, bo Isobel naprawdę wierzyła, że w ten sposób chroni swoje dzieci, a to przemawia do wyobraźni wielu, zwłaszcza rodziców. Drugą są fakty - o ile możemy dyskutować o tym czy działania Bel i Bena były słuszne, czy niesłuszne, o tyle głuchota Iris jest faktem, przed którym zostają postawieni zarówno rodzice małej, jak również Isobel, Eric i Gabby. Równocześnie każda z tych osób, próbuje sobie inaczej z tym dramatem w inny sposób. Dawka życia pokazuje to bardzo wyraźnie i dodam też - ciekawie. Szczególnie przemówiło do mnie to co dzieje się z Gabby, nastolatką z ogromnym poczuciem odpowiedzialności i niesprawiedliwości. Dziewczyna nie wiedziała, że jest niezaszczepiona, a jest świadoma, że chociaż z winy rodziców, to ostatecznie to ona zaraziła małą Iris, którą przecież tak bardzo lubiła. Ponadto poruszane są tematy męskiej przyjaźni, poczucia osamotnienia w wychowywaniu dzieci, tęsknoty za matką kiedy samemu zostaje się z rodzicem, a także z uczuciami, z jakimi boryka się rodzic opiekujący się dziećmi w domu. Podobały mi się także dyskusje o idealnym dziecku i o tym zderzeniu z rzeczywistością, kiedy to dziecko okazuje się inne niż oczekiwano. To było dla mnie nowe spojrzenie, bardzo interesujące, zwłaszcza z męskiej perspektywy. Atutami pozostają lekkość języka, szybkość z jaką książkę można przeczytać oraz kilka nawiązań do Polski.
Niejednokrotnie delikatnie akcentowano interesujące dylematy moralne i zagadnienia do refleksji. Z uwagi na te wszystkie aspekty jestem zdania, że na tym poziomie mogłaby to być całkiem niezła książka.
Niestety mam poczucie, że wszystkie te naprawdę interesujące tematy ostatecznie przykryto opowieścią o toksycznych relacjach w dziwacznym trójkącie. Więcej dowiadujemy się o historiach z przeszłości pomiędzy postaciami niż o zdrowiu dzieci czy szczepionkach. W wielu momentach zastanawiał brak rozsądku czy logiki w działaniu bohaterów, ten dziwaczny upór, że to dawna miłość jest winna złu, które się wydarzyło, a nie wieloletni przyjaciel i równocześnie ojciec niezaszczepionej dziewczynki. Nie utożsamiałam się z postawą Isobel, ale próbowałam wykrzesać z siebie choć trochę zrozumienia dla jej decyzji. Niestety nadal nie potrafię zrozumieć jak dorosła osoba, przyjaciółka Bena, a przy okazji matka może zareagować w taki sposób na nieszczęście, które spotkało malutką Iris. Już przedstawienie Isobel jako młodej aktywistki, która po urodzeniu dzieci przemienia się w rozedrganą, nieco histeryczną i niezdolną do niczego osobę, bez osobowości czy charyzmy było dla mnie mało przekonujące. Kolejnym zadziwiającym aspektem była reakcja jej męża Erika. Nie chodzi już nawet o jego emocje względem Bel, ale przede wszystkim o te wobec Bena. Męska przyjaźń męską przyjaźnią, ale jeżeli reakcją dorosłego faceta na informację o tym, że przez jego działania córka jego przyjaciela straciła słuch, jest niewysłanie śmiesznego zdjęcia... No nie wiem, dla mnie to świadczy o potężnych problemach z dojrzałością i zamiast dyskusji o uciecze i milczeniu jako formie radzenia sobie ze stresem, mam wrażenie, że przeszliśmy do pytania o to jak tacy ludzie byli w stanie wychować swoje dzieci. Jednak tym co zdumiało mnie najbardziej było to, do jakiego punktu pomiędzy Benem a Isobel dotarliśmy w kulminacyjnym momencie. Nie wiem czy to autorka wobec braku pomysłu na rozwiązanie próbowała ratować swoją historię, czy jednak w książce wcale nie chodziło o szczepionki tylko o zupełnie inną warstwę relacji bohaterów, ale rezultat był w mojej ocenie tragiczny.
Pozostaje również kwestia zakończenia. W recenzjach czytałam przeważnie negatywne opinie na jego temat. Ja natomiast uważam, że chociaż niespecjalnie pasowało do całej książki, to było ciekawe. Po tak uwłaczającym obu stronom rozwiązaniu konfliktu, w którym miało chodzić o Iris, ale bohaterom chyba trochę to umknęło (i przypominało się tylko w formie pustych słów), w końcu możemy tu zobaczyć prawdziwe emocje związane z krzywdą dziecka, pojawiło się okrutne, ale jednak realne działanie. Otwarte pozostaje pytanie czy to było działanie jednej z bohaterek i czy było ono celowe? Ja tak to odbieram. Równocześnie jednak autorka zakończyła książkę nie informując nas jaki jest stan jednej z najlepszych jej postaci, co troszeczkę rozczarowuje.
Nie do końca rozumiem jakim cudem autorka, która tak zwinnie rozegrała tak wymagający temat jakim są kontrowersje wokół szczepień dzieci, poprowadziła narrację w kierunku tak od tego tematu odległym. Jak to możliwe, że bohaterowie, którzy mieli tak duży potencjał, stali się papierowymi wydmuszkami uwikłanymi w toksyczne relacje między sobą, w kółko powtarzającymi te same frazy. Nie przemawia to do mnie, mam wrażenie, że posłużono się mieszanką skutecznych wątków rodem z thrillerów tylko po to, aby czytelnika siłą utrzymać przy książce. Moim zdaniem to mogła być naprawdę dobra i pogłębiona historia, poruszająca mnóstwo interesujących i niełatwych zagadnień. Na pewno takie ambicje miała, czego dowodzi lista pytań kontrolnych zamieszczona na jej końcu, jednak gdzieś po drodze to się kompletnie pogubiło. A szkoda.