Autor: Magdalena Knedler
Wydawnictwo: JanKa
Data wydania: 2016
Liczba stron: 240
Kategoria: Literatura piękna
Ocena: 9/10
Winda Magdaleny Knedler trafiła na doskonały moment mojego życia. Właśnie przeprowadziłam się do mieszkania w bloku i pierwszy raz w życiu mam w domu windę! Ciekawy obiekt wspólny – winda. Łączy mieszkańców wszystkich pięter z parterem i mimochodem integruje jadących przez te kilkanaście chwil wspólnego przejazdu.
Autorka napisała opowieść o lokatorach wrocławskiego bloku i o
łączniku między nimi, którego rolę odgrywa winda. Przeplatające się wątki
mieszkańców tworzą fenomenalną całość i efekt końcowy robi wrażenie. Robi
wrażenie przede wszystkim realizmem. Po przeczytaniu Windy mam uczucie,
że opisane osoby mogą mieszkać w każdym bloku. Mogę ich spotkać w swoim bloku
czy w bloku przyjaciółki. Po prawdzie trudno mi uwierzyć w aż taką zażyłość w
obrębie jednego z tych nowoczesnych, niedawno wybudowanych, budynków. Jednak
gdy przypomnę sobie czasy kiedy mieszkałam w bloku z „z tradycjami”.. Tam
wszyscy się znaliśmy, nie było niczego dziwnego w tym, że sąsiadka częstowała
ciastem, a z inną sąsiadką podrzucałyśmy sobie pod drzwi prezenty na Boże
Narodzenie i nigdy żaden nie zaginął.
Miszmasz w książce jest dodatkowym atutem – nie mamy tu grupy
starszych pań, czy bloku wypełnionego studentami. Domownicy są z różnych grup
społecznych, wyznaniowych i rasowych, dzięki czemu ich opowieści są różnorodne,
intrygujące i tętniące życiem. Pełne emocji i kultury, której Magdalena Knedler
oddaje wiele pokłonów, widać, że sama jest z nią silnie związana.
Babcia Rifka zaraz miałaby na ten temat swoją teorię,
gadałaby coś o rosyjskich formalistach czy strukturalistach… Eli
w życiu nie czytał rosyjskich formalistów, wolał czeski futuryzm,
a najbardziej lubił Vaclava Havla, którego również podetknęła mu Rifka.
Wykorzystany w Windzie pomysł jest tak prosty, a tak dobry,
że aż się złapałam za głowę ze zdumienia, że nie istnieje 108 innych książek o
takim motywie przewodnim. Ale nie istnieje, a autorka w najlepszym stylu
dowodzi jak duże pole do popisu daje ten temat i maksymalnie go wykorzystuje.
Nikt nie wie, komu bliżej, więc po co wydawać szmal na
ubezpieczyciela, zamiast zwyczajnie sobie żyć? Zamiast siedzieć w parku
i przyglądać się ludziom? Jutro może ich już nie być. Człowiek to
rzeczownik, a rzeczownikami rządzą przypadki…
Winda nie jest jedną z tych książek, w których ścigasz się z
fabułą. To tak naprawdę prawie zbiór historii ludzi, których łączy jeden blok i
jedna winda. Przejazd windą tworzy pewną intymność, oddzielając jadących
od zewnętrza co utrudnia ignorowanie drugiej osoby i zmusza do interakcji (a
przynajmniej mocno zachęca).
Książka Magdaleny Knedler wyróżnia spośród innych publikacji
przede wszystkim bogactwem. Czego? Wszystkiego. Autorka ma fantastyczną wiedzę,
zwłaszcza o kulturze, wszelkich nurtach kulturalnych – literackich, malarskich,
filozoficznych i nam jej nie szczędzi. Nie ma też mowy o nudnych środkach
wyrazu, powtarzanych frazach czy nieciekawych dialogach. Tutaj wszystko pulsuje
życiem, jest barwne i niepowtarzalne co zaliczam do bardzo poważnych zalet
książki, zwłaszcza na tle wielu dziesiątek popularnych ostatnio tytułów.
Wanda wyrzucała z ust frazę za frazą, nie pozwalając
sobie na najkrótsze pauzy. Królowały kadencje. Brak wykrzykników, znaków
zapytania, stylistycznych dwuznaczności. Same kropki.
Zakochałam się w autorce i nie mam wątpliwości – wkrótce sięgnę po
kolejną jej książkę, bo Winda jest fenomenalnym studium przypadku sztuki
zjadliwej dla przeciętnego człowieka!