Tytuł: Szukając Emmy
Autor: Steena Holmes
Wydawnictwo: Znak Literanova
Data wydania: 2013
Liczba stron: 352
Tłumacz: Tomasz Illg
Kategoria:
Literatura piękna (skłaniam się ku obyczajowej)
Ocena: 7/10
Co Ty byś zrobił gdyby to zdjęcie Twojego dziecka widniało w gazecie, a nad zdjęciem napis „ZAGINIONA”?
Szukając Emmy to bardzo przejmująca opowieść. Wyciąga
bardzo głębokie uczucia.
Zdarza nam się wczuwać w sytuację dziecka porwanego czy
zaginionego – czy się boi, czy przytrafiło mu się coś dobrego, czy wręcz
przeciwnie przeżywa katusze? Ale czy potrafimy sobie wyobrazić co czują w tej
sytuacji rodzice i jak sobie z tym radzą? Większość z nas wzdrygnie się
mimowolnie i pospiesznie odpowie – nie potrafimy, ale i nie chcemy. Obyśmy
nigdy nie musieli. Tak, i ja tak pomyślałam, jednak nie mogę się powstrzymać,
że rodzice tych zaginionych i porwanych dzieciaków też nie chcieli, a jednak
znaleźli się w tej sytuacji i są z tym sami. Nikt ich nie rozumie i nie chce zrozumieć.
W końcu nikt nie chciałby być na ich miejscu.
Książka nie jest arcydziełem bogactwa wyrazu, ale przekazuje
to o czym się nie mówi. Co się dzieje z rodziną, w której dziecko zostaje
porwane? Filmy, prasa, zwykle rozpisują się o pierwszych dniach od porwania.
Słyszymy płacze, wzruszające historie, widzimy zdjęcia, ludzie dziecka szukają,
miasta są obklejone plakatami, jest to temat rozmowy. Po kilku tygodniach temat
powszednieje, mało kto jest chętny do zrobienia czegokolwiek prócz wyrażenia
współczucia. Plakaty są pozrywane, pozaklejane kolejnymi, przybrudzone. To co
się dzieje po roku, po dwóch latach? Co się dzieje z tymi rodzinami? Czy
poczucie winy, które siłą rzeczy się rodzi w głowie rodziców, maleje?
Ta książka przynosi odpowiedź. Smutną i bardzo rozpaczliwą
odpowiedź z którą trudno się nie zgodzić. Prywatnie rozumiem bohaterów. Oboje
bohaterów, żeby nie było, mimo że tutaj głównym bohaterem i narratorem jest
Megan – mama Emmy.
„Megan pokręciła głową, kiedy oblała ją fala wstydu. Płuca
obkurczyły jej się, a serce zakołatało boleśnie. Na myśl o tym, czego dzisiaj
doświadczyła, Megan stłumiła krzyk rozpaczy. Psycholog ostrzegał ją przed tym.
Musi przestać szukać córki. Jej działania niosły określone konsekwencje. Miała
świadomość, że wystraszyła dzisiaj tę dziewczynkę i pewnie też jej matkę.
Zachowała się jak obłąkana. Niepoczytalna. Tracąca zmysły. Niepanująca nad
sobą.
(..) Megan pokręciła przecząco głową. Nie da się
nafaszerować lekami. To właśnie z ich powodu pierwsze miesiące po zniknięciu
Emmy spowiła mgła. Nie będzie przechodzić przez to jeszcze raz. Utrata dziecka
to nie choroba. To, że nie ustępuje w wysiłkach by ją odnaleźć, i nie poddaje
się, nie znaczy, że wymaga leczenia.
(..) Bez Emmy była tylko cieniem. Cieniem matki, żony i
kobiety.”
Czy tak czuje się kobieta po kilku latach od zaginięcia
córki? Czy to powinno tak wyglądać? Czy można było jakoś temu zaradzić, czy tej
kobiecie można pomóc? Zadaję te pytania, bo czytanie tego uświadomiło mi, że to
bardzo możliwe, że to jest prawda, że tak się czuje matka, której dziecko
zostało porwane, i że można by jej pomóc, a niestety zostaje sama.
To samo ojciec! Za mało mówi się o cierpieniu rodziców po
utracie dziecka, a jeszcze mniej o ojcach, którzy przecież przeżywają ten sam
koszmar co matki!
Jak to jest zastanawiać się czy dziecko jest w dobrobycie i
jego buźka jest starszą niż zapamiętana, ale okrągłą i uśmiechniętą, czy też
jest przetrzymywane wbrew własnej woli, porzucone, cierpiące, niezadbane? A
może porywacze bojąc się konsekwencji wciąż ukrywają dziecko, przefarbowali mu
włosy, ścieli na krótko, ubierają zupełnie inaczej?
To wszystko znajdziecie w tej książce. Jak widać po
zamieszczonym fragmencie książka nie ma bogatych środków wyrazu, ale porusza
naprawdę trudny i przejmujący temat. Spotkanie z taką tematyką jest dla mnie
nowością, ale uważam je za bardzo udane. Być może nie ma tu niezwykłych
aspektów literackich, ale jest temat - mocny i straszny. Być może nawet sama
książka nie jest tak straszna jak to co zostaje w środku czytelnika jeśli ten
choć trochę się wczuje.
Dlatego bardzo polecam książkę tym którzy lubią się
zastanowić nad społeczeństwem, psychologią a przede wszystkim rodziną,
zwłaszcza doświadczoną rodziną. Lektura tematycznie ciężka, literacko prosto i bez szału.
Nie mogę
się jednak powstrzymać od pytania: co by było gdyby książka nie zakończyła się
w taki sposób w jaki się zakończyła? Co by się stało z rodziną, gdyby w tym już
podbramkowym momencie sprawa się nie rozwiązała?
Obawiam
się, że znam odpowiedź na to pytanie. Obawiam się, że zna je też całkiem sporo
rodzin, o których się raczej nie mówi.