
Tytuł: Instytut Absurdu
Autor: Justyna Sosnowska
Wydawnictwo: SQN
Data wydania: 2024
Liczba stron: 400
Kategoria: Fantastyka, urban fantasy
Ocena: 5/10
Lubię raz na jakiś czas eksperymentować z polskimi autorami, zwłaszcza w dziedzinie fantastyki (choć nie tylko!). Poznałam w ten sposób wiele interesujących pozycji, a wśród nich były i perełki. Czytałam Martynę Raduchowską zanim to było modne, a jej Szamanka dla umarlaków jest według mnie jednym z najlepszych urban fantasy ostatnich lat. Ostatnio podjęłam się lektury Licencji na czarowanie Aleksandry Okońskiej i chociaż nie wszystko mnie w tej książce zauroczyło, to książkę uważam za bardzo udaną i z przyjemnością przeczytałabym kolejne pozycje od tej autorki. Kontynuując przegląd dosyć udanych książek z fantastyki z wydawnictwa SQN, tym razem wybrałam Instytut Absurdu Justyny Sosnowskiej.
Elizę Żaczek musi się zmierzyć z trudną sytuacją - choć wydawało jej się, że dopełniła wszystkich formalności by dostać się na wymarzone dziennikarstwo, to ta sztuka jej się nie udała. Kiedy starcie z dziekanatem nie przyniosło oczekiwanych rezultatów, pozostały jej tylko dwie możliwości: przeczekanie roku lub dosyć kosztowne studia zaoczne. Eliza zdecydowanie wolałaby drugą opcję, ale nie jest pewna jak ją zrealizować. Jednak zanim zdąży się nad tym dobrze zastanowić dostrzega skradającą się dziwacznie ubraną osobę. Jej dziennikarskie zapędy sprawiają, że podąża za nim i trafia do zamkniętej biblioteki, w której atakują ją mole książkowe. Jakby tego szaleństwa było mało, w końcu ta wyprawa stawia ją na progu Polskiego Instytutu Przypadków Absurdalnych. To wszystko ostatecznie postawiło przed nią nową możliwość - może odejść z instytutu i powrócić do swojego życia sprzed kilku godzin albo zostać stażystką i zarobić na możliwość zaocznej realizacji wymarzonych studiów.
Na pierwszej stronie widniało pięć kotłów, narysowanych w jednym rzędzie każdy w innym kolorze: żółtym, zielonym, niebieskim, brązowym i czarnym. Nad nimi znajdował się duży napis: „Segregacja odpadów magicznych". Krótka lektura uczyła, że do żółtego kotła należało wyrzucać między innymi stare kociołki, chochle czy miotły, zielony był na szkło, a konkretnie na zużyte fiolki i butelki po eliksirach, niebieski przeznaczono na niepotrzebne książki, zwoje i pergaminy z zaklęciami, brązowy należało zapełnić niewykorzystanymi lub przeterminowanymi resztkami składników różnorodnych mikstur, czyli pijawkami, kłami węży, korzeniami dziewanny, żabim skrzekiem i podobnymi im okropnościami, a czarny gromadził odpady zmieszane.