Tytuł: Rok magicznego myślenia
Autor: Joan Didion
Wydawnictwo: Grupa Wydawnicza Relacja
Data wydania: 2021
Liczba stron: 288
Tłumacz: Hanna Pasierska
Kategoria: Autobiografia, pamiętnik
Ocena: 10/10
Po Rok magicznego myślenia Joan Didion sięgnęłam dzięki moim twitterowym przyjaciołom, którzy często inspirują mnie do czytania książek pozornie spoza głównego nurtu moich zainteresowań. Pozornie.
Joan Didion była znaną amerykańską eseistką, dziennikarką, powieściopisarką i scenarzystką, niestety zmarła w grudniu 2021. Wtedy też przeczytałam o niej wiele ciepłych słów, które zachęciły mnie by poznać choć jedną z książek pisarki. Po przejrzeniu dostępnych tytułów zdecydowałam się na Rok magicznego myślenia, bo chociaż już sam opis fabuły brzmi ciężko, to było w nim coś co natychmiast dotknęło moich czułych strun. Oto najpierw grypa córki autorki niespodziewanie przeradza się w znacznie bardziej niebezpieczne schorzenie. Stan młodej kobiety szybko się pogarsza i już wkrótce jej rodzice żyją w niepewności czy ich jedyne dziecko nie umrze przed nimi. Tymczasem niespodziewanie dla wszystkich umiera mąż autorki - John Dunne. Te wydarzenia mają ogromny wpływ na kobietę, która z chirurgiczną precyzją i niesamowitą szczerością dokonuje wiwisekcji tego co dzień po dniu dzieje się w jej głowie i w jej życiu.
Traktowaliśmy wysokie rachunki telefoniczne jako naturalny element naszego związku, podobnie jak wysokie rachunki za hotele, pozwalające nam zabierać Quintanę ze szkoły, lecieć gdzieś i pracować jednocześnie w tym samym hotelowym apartamencie.
Prawdę mówiąc temat Roku magicznego myślenia początkowo może wydawać się nieco dziwny. Oto dorosła kobieta opisuje jak radzi sobie ze śmiercią męża i chorobą córki - teoretycznie podobnych książek pewnie powstało już wiele. Tym co tę konkretną wyróżnia na tle innych jest jej autorka. Joan Didion ma niezwykłą wprawę w pisaniu, a przy tym jest szczera i metodyczna. Podczas lektury tym co najbardziej rzuca się w oczy jest właśnie autorka i to jak pisze o czymś co opisano już setki razy, ale nigdy w ten sposób. Wydawało mi się, że podczas lektury nie będzie mi łatwo wczuć się w sytuację autorki, wszak nie mam ani dzieci, ani męża, ale w praktyce było zupełnie inaczej - musiałam przerywać lekturę, bo tak mocno ją współodczuwałam. Jest to o tyle ciekawe, że pani Didion sceny łapiące za serce ogranicza do absolutnego minimum. Nie chodzi jej o to by wywoływać łzawe poruszenie, ale o ludzką refleksję nad życiem jako ciągu tego co było, co jest i co będzie, nad śmiercią i jej konsekwencjami, a w końcu nad życiem dalej pomimo tego co się wydarzyło. Autorka myśli o sztuce, wspomnieniach, pięknie, dyskutuje o umyśle, sile i emocjach, o tym czego nie zauważała, bo nie mogła? A może nie chciała? Czy to były drobiazgi? Czy to by coś zmieniło?
To z jaką szczerością autorka opisuje ten czas "magicznego myślenia" było dla mnie wstrząsające, a ja prawdę mówiąc tego wstrząsu kompletnie się nie spodziewałam, przez co wrażenia z lektury przeszywały mnie jeszcze mocniej. Z czymś takim nieczęsto można obcować. Joan Didion sama sobie przygląda się z naukowym wręcz zainteresowaniem - analizuje własne spostrzeżenia, pojawiające się uczucia, nawiedzające ją wspomnienia. Niekiedy i ona jest zaskoczona tym co odkrywa, nie boi się przyznać do tego jak się z tym czuje. Jej wiwisekcja jest jednocześnie i publiczna, i prywatna. Po sposobie w jaki pisze widać, że nie zamierzała zostawić tych słów tylko dla siebie, ale ta książka jest przesiąknięta bardzo osobistymi emocjami i przeżyciami, takimi do których dostęp mamy najczęściej wtedy kiedy dotyczą one nas samych.
Wiem czemu staramy się utrzymać zmarłych przy życiu: staramy się ich utrzymać przy życiu, żeby ich zatrzymać przy sobie.
Wiem też, że jeśli mamy żyć sami, nadchodzi chwila, kiedy musimy uwolnić zmarłych, pozwolić im odejść, pozostać zmarłymi.
To wszystko sprawia, że Rok magicznego myślenia jest dla czytelnika niezwykle przejmujący, ale przede wszystkim zmusza do myślenia, konfrontacji z pytaniami, które niekoniecznie chcielibyśmy sobie zadawać. Kiedy czyta się tę książkę nie w sposób uniknąć rozważań nad samym sobą, swoim życiem, nad swoimi związkami z innymi ludźmi, obawami i lękami. Lektura nie jest długa, ale za to bardzo pojemna. Wszystkie te tematy w naturalny sposób są powiązane ze wspomnieniami autorki, więc przy okazji pojawia się również wiele historii z życia Joan Didion, jej męża, córki i przyjaciół.
Muszę teraz przyznać, że był moment kiedy tekst schwycił mnie za serce w taki najbardziej pierwotny sposób. I nagle popołudniu słonecznego dnia urlopu na środku plaży, pod powiekami zapiekły mnie łzy. Nie pamiętam by spotkało mnie to kiedykolwiek wcześniej. Prawdę mówiąc tak jak już pisałam, to jak autorka pisze nawet nie sprzyja łzawym konsekwencjom, więc tym bardziej byłam zaskoczona swoją reakcją! Jednocześnie jest to chyba najbardziej dobitny dowód pisarskiego kunsztu pani Didion.
Rok magicznego myślenia do głębi mnie poruszył. Potrząsnął moim poglądem na kilka spraw i wywołał przemyślenia, które nie przemijają. Spowodował powrót do tego co wydawało mi się ułożone i sprawił, że przejrzałam i poukładałam te koncepcje jeszcze raz. Wiele zagadnień wciąż we mnie tkwi i jestem przekonana, że do niektórych pytań i odpowiedzi będę powracać latami wraz z wydarzeniami zachodzącymi w życiu moim i moich najbliższych. Bez wątpienia była to jedna z najlepszych i najbardziej wartościowych książek, które w tym roku przeczytałam, o ile nie najlepsza. To prawda - trzeba przyzwyczaić się do tego jak pani Didion pisze, ale zapewniam, że warto. Warto dać się ponieść formie, by treść zmusiła nas do refleksji nad tym, co na co dzień wydaje nam się pewne i oczywiste. Ostatecznie rzeczywiście nie na wszystko mamy wpływ i są w życiu takie momenty kiedy po prostu "trzeba podążyć za zmianą".
Nic nie rozumiesz, mówiłam.
I rzeczywiście nie rozumiał. Ja też nie: byliśmy równie niezdolni wyobrazić sobie rzeczywistość życia bez siebie nawzajem. To nie będzie opowieść, w której śmierć męża lub żony staje się czymś w rodzaju filmowej czołówki, wstępem do nowego życia; katalizatorem odkrycia, że (w tego typu opowieściach opinię tę wygłasza zwykle rozwinięte nad wiek dziecko owdowiałej osoby) "można kochać więcej niż jednego człowieka". Oczywiście, że można, lecz małżeństwo to coś innego. Małżeństwo to pamięć, małżeństwo to czas.