niedziela, 5 września 2021

Godne zakończenie chaosu czyli „Miasto luster" Justina Cronina


Tytuł: Miasto luster
 
Autor: Justin Cronin

Cykl: Trylogia Przejścia
Tom: 3
Wydawnictwo: Albatros
Data wydania: 2019
Liczba stron: 768
Tłumacz: Maria Gębicka-Frąc
Kategoria: Fantastyka, urban fantasy
Ocena: 6/10
 
 
 
Miasto luster czyli zakończenie rozbudowanego, a przy tym dosyć mrocznego post-apokaliptycznego cyklu w końcu wpadło w moje ręce, a ja z niecierpliwością czekałam na to co ostatecznie się wydarzy z bohaterami, których można było lubić mniej lub bardziej, ale trudno było się z nimi nie zżyć.

Po wielkich wydarzeniach z poprzednich dwóch tomów – Przejścia i Dwunastu, życie w Teksasie powoli powraca do jako takiej normalności. Mija ponad 20 lat, a wirole wciąż się nie pokazują co budzi u ludzi wielką radość i spokój.
Jednak kiedy większość usiłuje żyć, nie odwracając się za siebie niektórzy wciąż nie czują się bezpieczni. Dwóch bohaterów znanych nam z poprzednich części czyli Michael Fisher oraz Lucius Greer decydują się przebudować stary statek w arkę, na wypadek gdyby okazało się, że zagrożenie wciąż jeszcze nie przeminęło. Oczywiście nie trudno się domyśleć, że zło czai się tuż za rogiem i tylko czeka na rozkaz, aby zaatakować. Warto dodać, że w tej książce znacznie lepiej poznajemy Zero (praojciec Dwunastu), który od samego początku wydawał się inny niż Dwunastu.

Nie powiem, że nie było momentów, w których bym w tę książkę zwątpiła. Były. A jednak dalej czytałam, pełna obaw i niepokoju o pozostałych przy życiu bohaterów, nie mogąc się oderwać. Miasto luster jest tak zbudowane, a narracja tak zręcznie poprowadzona, że nawet słabsze momenty nie wpływają na chęć czytania - po prostu ta książka jest naprawdę dobrze napisana.

W dodatku myślę, że już zauważyliście jak wysoko cenię bohaterów spod pióra pana Cronina. Są naprawdę wyjątkowi, rzadko udaje się pisarzowi skonstruować tak sprzecznych, a jednocześnie logicznych ludzi na papierze. Nieczęsto jest tak, że nie lubię jakiegoś bohatera, a mimo to ze szczerą niecierpliwością śledzę jego poczynania. To Justin Cronin potrafi tak zaczarować czytelnika, by pomimo wszelkich swoich odczuć chciał poznać tę historię i prawdziwie był zainteresowany losami książkowych postaci, o których trudno nie pomyśleć, że są jak żywe. 

Jeśli chodzi o świat opisany w trylogii, to nie jest on nadmiernie szczegółowo opisany - dostajemy tyle informacji ile jest nam niezbędne, aby zrozumieć fabułę i nigdzie się nie zagubić po drodze. Jednocześnie jest w tym cyklu coś obyczajowego, co sprawia, że chwilami zapominamy o post-apokaliptycznym dramacie, a skupiamy się na nawiązywanych przez bohaterów relacjach. Ta część jest też według mnie mniej okrutna niż dwie poprzednie, choć po lekturze należy spodziewać się, fragmentów brutalnych.

Szczególną wartość w tej książce miała dla mnie opowieść Zero. Jego historia wciągnęła mnie od pierwszej strony i była według mnie najlepiej napisaną częścią tej książki. W pozostałej części z żalem żegnałam kolejnych bohaterów obserwując nadejście nieuniknionego. Nie chcę zdradzać Wam zakończenia, dlatego nie powiem nic ponadto, że kilku rzeczy się spodziewać będziecie, ale kilka wydarzeń kompletnie Was zaskoczy.

Muszę jednak powiedzieć, że chwilami w Mieście luster było dla mnie zbyt dużo chaosu, niekiedy też zapominałam o czym ja w ogóle czytam... Czy książka jest o przemyśleniach bohaterów i ich relacjach czy o wirolach i tym jak je pokonać, czy skupiamy się na post-apokaliptycznej wizji świata w przyszłości..? Były takie momenty kiedy którejś ze składowych było dużo więcej niż innych co w istotny sposób wybijało mnie z rytmu. To mój największy problem z tym cyklem.

Mimo to, uważam, że Miasto luster było godnym zakończeniem trylogii i usatysfakcjonuje wielbicieli post-apokaliptycznych klimatów, a przede wszystkich miłośników dwóch pierwszych części cyklu. :)

Za możliwość lektury dziekuję Wydawnictwu Albatros oraz portalowi BookHunter.pl!
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...