sobota, 1 marca 2025

W poszukiwaniu prawdziwej burzy czyli „Onyx storm" Rebeki Yarros


Tytuł: Onyx storm. Onyksowa burza

 
Autor: Rebecca Yarros

Cykl: Empireum
Tom: 3
Wydawnictwo: Filia
Data wydania: 2025
Liczba stron: 608
Tłumacz: Sylwia Chojnacka
Kategoria: Fantastyka
Ocena: 7/10


Przyznaję, że w Empireum wpadłam jak śliwka w kompot i z ogromną niecierpliwością wyczekiwałam premiery Onyx storm Rebeki Yarros. Oczywiście Fourth wing oraz Iron flame miały sporo mankamentów, jednak było kilka elementów, które mnie w tych książkach wyjątkowo oczarowały (i nie były to sceny erotyczne), a że drugi tom zakończył się solidnym zwrotem akcji, to trudno było nie wypatrywać kontynuacji. Wymagało to chwili cierpliwości, bo nowa książka miała ukazać się rok później, ale zrekompensować miała to czytelnikom jej objętość czyli ponad pół tysiąca stron. 

Kiedy Violet Sorrengail rozpoczynała naukę na Uczelni Wojskowej Basgiath, na pewno nie spodziewała się, że niemal osiemnaście miesięcy później będzie jedną z kluczowych postaci w trwającej wojnie. Wszystko stanęło na głowie, tak wiele przez ten czas zyskała, tyle się wydarzyło, ale równocześnie jeszcze lepiej poznała tak gorzki smak straty. To nie jest jedna bitwa, to jest nieustanna walka, od mnogości frontów można dostać zawrotów głowy, a młodsza siostra Sorrengail nie dość, że musi stawić temu czoła, to jeszcze pilnie potrzebuje znaleźć rozwiązanie jak ocalić to co kocha. Magia i moc to jedno, ale Violet musi opuścić kontynent w poszukiwaniu wiedzy i prawdy, które tylko ona może odnaleźć. Problem tkwi jednak w tym, że nie dość, że najprawdopodobniej ocalenie jest to niemożliwe, to jeszcze zwłoka może pociągnąć ją za sobą na dno.

Po lekturze muszę przyznać, że mam z Onyx storm spory zgryz. Z jednej strony jest to do pewnego stopnia spełniona obietnica - są smoki, sceny zabawne, walk czy czułości, ale z drugiej nie w sposób nie dostrzec, że istniejące wcześniej wady nieustannie się pogłębiają, a to co miało nas porywać staje się odrobinę schematyczne. Oczywiście, trzeci tom Empireum jest uzależniający i trudno było mi odłożyć książkę przed jej zakończeniem, lecz mam poczucie, że chociaż trudno zaakceptować dłuższą przerwę, którą zapowiedziała na teraz autorka, to być może byłaby ona potrzebna. To jest niezły cykl, a Rebecca Yarros ma talent do tworzenia bohaterów, ale w mojej opinii obecnie obrany kierunek nie jest najlepszy. W dodatku moim zdaniem ta książka mogłaby być sporo chudsza, co najmniej o 200 stron i to nie dlatego, że rzeczy dzieją się zbyt wolno, ale z powodu powtórzeń czy przydługiego krążenia wokół tematu. 

Czytając Fourth wing (które spokojnie moglibyśmy pozostawić Czwartym skrzydłem także w tytule), na wiele rzeczy przymykałam oczy, jako że była to pierwsza fantastyczna książka tej autorki. Jak już wspominałam Yarros umie tworzyć historie i bohaterów, budować napięcie i emocje, a atutem były także element świeżości oraz rzecz jasna smoki. Jednak przy okazji recenzji Iron flame wspominałam o kilku mankamentach, co do których miałam poważne obawy, że już raczej nie znikną i dokładnie tak się stało. Świat Empireum pozostaje uniwersum stworzonym wyłącznie pod dynamikę fabuły. Ma on sporo luk, bywa też nielogiczny. Oczywiście także w Onyx storm pojawiają się nowe regiony, tym razem wyruszamy nawet poza kontynent, ale to niczego nie zmienia - ten świat jest tylko drogą do celu, o nim samym dowiadujemy się bardzo niewiele. Nie mogę napisać, że jest to zaskakujące, wszak Rebecca Yarros jest autorką romansów i obyczajówek, ale jednak mam poczucie, że jej uniwersum, gdyby nieco lepiej je przemyśleć, mogłoby znacząco podwyższyć satysfakcję z lektury. Wciąż też nie najlepszej jakości jest tłumaczenie - w ebooku jest sporo niezręczności, choć być może był to koszt tego, że książka pojawiła się w Polsce miesiąc po premierze.

- Nie, nie. Zostań na ziemi, tak będzie lepiej dla wszystkich - ostrzega Xaden. - Ona tylko cię zraniła, ale ja cię zabiję, jeśli zrobisz jeszcze jeden krok w jej stronę, a jak się okazuje, to ma zły wpływ na relacje międzynarodowe. - Zerkam w jego stronę, gdy ktoś schodzi po schodach, a on unosi przeciętą blizną brew. - Daję szansę dyplomacji. Ale jeszcze nie wiem, czy to coś dla mnie.

W Onyx storm coś niedobrego dzieje się także z bohaterami. Po pierwsze już w Fourth wing czytelnik miał już pewien przesyt zachwytów głównych bohaterów nad sobą, w drugim trudno było nie przewracać oczami, ale w trzecim jest to już po prostu irytujące. Nie wiem ile razy analizujemy szczęki bohaterów (szczególnie tego głównego), ale w połowie lektury już omijałam te fragmenty wzrokiem. Najsmutniejsze wydaje się jednak to, że o ile główny bohater uwielbia swoją partnerkę za jej odwagę, siłę, intelekt i wygląd, o tyle momentami czytając wynurzenia Violet trudno nie pomyśleć, że dla niej kluczowe jest to jak wspaniale on wygląda. 

Jednak tym razem mam też wrażenie, że pani Yarros trochę za mocno swoje postacie udoskonaliła. Zacznijmy od tego męskiego, który do swojej ogromnej liczby talentów, w Onyx storm otrzymuje dwa kolejne i jest już tego dla mnie stanowczo zbyt wiele. Doskonale urodzony, najsilniejszy, dosiadający wspaniałego smoka, obłędnie przystojny, bez pamięci zakochany, oddany sprawie i przyjaciołom, popełnia błąd z dobrych powodów i teraz ponosi tego dramatyczne konsekwencje... No cóż, na pewnym etapie to się zrobiło po prostu mdłe. Ocaliło nas tylko to, że jeden z tych nowych tytułów wprowadził ciekawy element wymuszający brak związku, ale prawdę mówiąc w tej kwestii moje granice tolerancji zostały przekroczone. I żeby nie było, i ja uległam jego czarowi, ale w ideały nie wierzę. Jeśli zaś chodzi o Violet, to tutaj sprawa wydaje się odrobinę łatwiejsza, choć jak dla mnie mniej uzasadniona. Nie przemawiają do mnie niektóre jej decyzje i nie czuję się przekonana do jej wybitnych umiejętności przywódczych. Nie da się nie dostrzec, że najmłodsza Sorrengail zaczyna wchodzić w buty typowej Mary Sue, co może i było do przewidzenia, ale dla mnie jest trochę rozczarowujące... Oboje zaczynają przypominać bajkowe postacie, a nie ludzi z krwi i kości, a szkoda.

Jesteś jedyną osobą na świecie, która potrafi pozbawić mnie wszelkiej kontroli i jedyną, 
przy której nawet nie chcę sobie wyobrazić, że ją tracę.

No dobrze, ale to w takim razie po co ją czytałam skoro mam tyle zastrzeżeń? Przede wszystkim Onyx storm nadal intryguje mnie fabułą, wciąż bardzo chciałam wiedzieć jak ta historia się potoczy. Zakończenie drugiego tomu było dla mnie nieoczekiwane i byłam ciekawa jak autorka z tego wybrnie. Ku mojemu zdumieniu, akurat w tej kwestii była niezwykle konsekwentna i faktycznie apetyt rósł w miarę czytania! Trzeci tom kończy się jak dla mnie znacznie mniej spektakularnie i myślę, że uwzględniając zapowiadaną dłuższą przerwę było to rozsądne posunięcie. Nadal pragniemy wiedzieć co się wydarzy, ale przynajmniej znamy rezultat. Po drugie wciąż było lekko i zabawnie - od początku ten cykl traktowałam jako guilty pleasure i tę rolę wypełnia całkiem dobrze. Wciąga tak doskonale, że człowiek traci kontakt z rzeczywistością, a jeszcze czerpie z tego przyjemność. Po trzecie magia i smoki, no nie da się ukryć, że to wciąż jest coś co wystawia czytelnika na pokusę. Ostatnią kwestią są bohaterowie. Oczywiście mamy wyraźnie podkreśloną dwójkę postaci głównych, którzy akurat w tej części mają moim zdaniem równie wiele wzlotów, co upadków, ale coraz mocniej zarysowani są bohaterowie drugoplanowi. W końcu wyraźniej dostrzegamy ich charaktery, może liczbowo jest ich nieco mniej, ale ponieważ znamy ich dłużej, to w końcu stają się oni ciekawsi, bardziej odrębni. Ponadto na ostatnich stronach Onyx storm otrzymujemy rozdziały właśnie w ich narracji (nie będę pisać kogo dokładnie) i to również dodaje książce blasku.

Czy sięgnę po kolejny tom? Oczywiście, że tak. Czy spodziewam się książki wybitnej? Niespecjalnie. Wierzę, że przerwa wszystkim nam dobrze zrobi, ale nie wydaje mi się, aby miały tu zajść rewolucyjne zmiany. Książka doskonale się sprzedaje, chwilę przed premierą mogliśmy przeczytać informacje, że jest to najlepiej sprzedająca się książka dla dorosłego czytelnika w ostatnich bodaj 20 latach, zatem podejście pani Yarros działa. Podejrzewam też, że główne wątki są już od dawna wyznaczone, więc pozostaje nam liczyć na nieco bardziej przekonujące wykonanie.

| Fourth wing | Iron flame | Onyx storm |
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...