Autor: J.R.R. Tolkien (pod redakcją Baillie Tolkien)
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania: 2023
Liczba stron: 208
Tłumacz: Paulina Braiter
Kategoria: Literatura dziecięca
Ocena: 10/10
Każdy z nas ma swoje talenty, coś w czym czujemy się szczególnie pewnie. Raczej nie ulega wątpliwości, że szczególną umiejętnością J.R.R. Tolkiena było słowo, czy też raczej to, jak wspaniale nim się posługiwał. A skoro tak, to w naturalny sposób właśnie coś związanego ze słowem mógł podarować swoim najbliższym i to właśnie uczynił. W okresie trudnym, bo międzywojennym (a potem również na początku II wojny światowej), wraz z żoną Edith wychowywali czwórkę dzieci - Johna, Michaela, Christophera oraz Priscillę. Bez wątpienia było to wyzwaniem, a mimo to, profesor znalazł jeszcze czas i co najważniejsze chęć, aby podarować swoim dzieciom coś tak wyjątkowego jak to tylko możliwe. Bo choć wielu z nas pisało listy do Świętego Mikołaja (lub Gwiazdora, Dziadka Mroza, Aniołka itd., w zależności skąd pochodzimy), ale tylko nieliczni otrzymali odpowiedź, a wśród nich była właśnie czwórka dzieci J.R.R. Tolkiena.
Przez 23 lata autor Władcy Pierścieni pisał do swoich dzieci listy "w imieniu" Świętego Mikołaja i trzeba przyznać - robił to z największą dbałością o szczegóły. W korespondencji opisane były mniej lub bardziej niezwykłe przygody Świętego Mikołaja, jego psotnego przyjaciela Niedźwiedzia Polarnego, elfa Ilberetha, a także Paksu, Valkotukka, Bałwanków, Polarnych niedźwiadków i kilku innych bohaterów. Tematyka listów była kwintesencją osobowości Profesora. Z jednej strony dawały nam to, w czym profesor był najlepszy czyli magiczny świat, psotne przygody rodem z Hobbitonu, elfy, Śniegowi Ludzie i wiele innych, ale również nawiązania do języków, wszak w trakcie lektury mignął nam elficki, był i arktyczny, a nawet gobliński. Z drugiej strony był to jednak okres międzywojenny i wojenny, więc Święty Mikołaj otwarcie pisał o brakach w książkach czy zabawkach, o strasznej wojnie, o ogromnych zniszczeniach na całym świecie czy o tym, że dzieci muszą przyjąć takie podarki jakie można było kupić, nawet jeśli to nie do końca to o czym marzyły. Wspominał także o wielkich bitwach goblinami, co wydaje się dosyć symboliczne zarówno w kontekście Śródziemia, jak i wojennych doświadczeń.
Następnego dnia po podwieczorku do domu wpadł nagle Śniegowy Człowiek (wtedy jeszcze cały) z krzykiem, że Księżyc gaśnie. Smoki wyszły ze swych kryjówek i okropnie kopciły i dymiły. Pospiesznie wyciągnęliśmy spod sofy Człowieka z Księżyca i obudziliśmy go, a on tylko śmignął w górę. Minęły jednak całe wieki, nim wszystko posprzątał.
Mam wrażenie, że musiał użyć jednego ze swych najprzestraszliwszych lodowych czarów, by zagnać smoki z powrotem do jam. Dlatego mamy teraz aż taki mróz.
Jednocześnie J.R.R. Tolkien przez cały ten czas wydaje doskonale się bawić, a przy tym właśnie dbać o wszelkie drobiazgi takiej korespondencji - wielokrotnie zmienia charakter pisma, pojawiają się różnorakie mniejsze i większe rysunki, pięknie zaadresowane koperty... Jest nawet wierszyk.
I to jest właśnie niesamowita wartość Listów Świętego Mikołaja - w książce pod redakcją Baillie Tolkien oprócz surowego tekstu otrzymujemy zeskanowany obraz oryginalnych listów, dzięki czemu możemy zobaczyć jak drżała dłoń Świętego Mikołaja albo jak nad swoim charakterem pisma pracował Niedźwiedź Polarny... Czy już samo to nie brzmi bajecznie (i to dosłownie!)?
Ta książka jest piękna w absolutnie każdym sensie - wspaniale wydana, świetnie przetłumaczona, idealnie zilustrowana. To 23 lata cudownych historii, listów, które odrywały od rzeczywistości, listów, które dawały dzieciom uwagę, informowały je, że ich listy wraz z zawartymi wrażeniami i opowieściami są ważne, że liczono się z ich pragnieniami. To też lata wsparcia i czułości w dziecięcych wyzwaniach, zrozumienia kiedy dzieci z jakichś powodów nie pisały. To także delikatne nauki o tym, że nie zawsze dostajemy to czego chcemy, że świat nie zawsze jest piękny i doskonały, a my powinniśmy się cieszyć z tego co mamy.
Hobbit, Władca Pierścieni czy Silmarillion J.R.R. Tolkiena bezapelacyjnie dowodzą tego, jak wybitnym pisarzem był autor. Jak niezwykłe były jego umiejętności językowe, jak wspaniałą miał wyobraźnię, jak mocno był zaangażowany w swoją historię. Natomiast najwięcej o tym jakim był człowiekiem dla swoich najbliższych opowiadają nam właśnie Listy Świętego Mikołaja, które może nie skrywają niesamowitych treści, za to zawierają niesamowity ładunek uczucia. Ta książka to nic innego jak zapis najpiękniejszej rzeczy jaką rodzic może podarować dziecku, a przy okazji przypomnienie dla nas, dorosłych, że nawet w najtrudniejszych chwilach można dać najmłodszym coś, co będą mogli wspominać latami - nasz czas, uwagę, zaangażowanie i chęć sprawienia przyjemności najbliższym. Takie łatwe, a jednak 100 lat później tak trudne.
Za możliwość tej cudownej lektury dziękuję wydawnictwu Zysk i S-ka oraz portalowi Sztukater.