niedziela, 21 stycznia 2024

Coś strasznego, coś okrutnego, coś nieodwracalnego czyli „How to make friends with the dark" Kathleen Glasgow


Tytuł: How to make friends with the dark

Autor: Kathleen Glasgow


Wydawnictwo: Jaguar
Data wydania: 2022
Liczba stron: 400
Tłumacz: Ewa Bobocińska
Kategoria: Literatura młodzieżowa
Ocena: 8+/10






Najczęściej jeśli sięgam po młodzieżówki to po te fantastyczne, ale raz na jakiś czas próbuję się z prawdziwą młodzieżówką, taką "twardo stąpającą po ziemi". Zwykle wybieram wtedy cięższe tematy szukając pozycji, które niosą jakiś głębszy, bardziej wartościowy przekaz, zwłaszcza, że wierzę, że nastoletni czytelnik zasługuje na najlepszą, najmocniej przemyślaną literaturę. Nasza młodzież jest najczęściej bardzo inteligentna, szuka odpowiedzi, wsparcia, pomocy również w literaturze, więc powinniśmy ze wszech miar się starać dać im do takich pozycji dostęp. O How to make friends with the dark słyszałam więcej niż bym się spodziewała i to zarówno od młodszych, ale i starszych czytelników. W dodatku były to niemal wyłącznie pozytywne opinie oraz ostrzeżenia, że jest to naprawdę poruszająca książka, wręcz do łez. Uznałam więc że to doskonała pozycja na start, ale trochę nie doceniłam zasłyszanych ostrzeżeń... Czytanie tego w miejscu publicznym okazało się nie najlepszym pomysłem.

Tiger ma poczucie, że jej życie nie jest zbyt ekscytujące. Mieszka sama z mamą, kiepsko układa im się finansowo i ratują się na różne, mniej lub bardziej sensowne sposoby. Ma najlepszą przyjaciółkę Cake, podkochuje się w pewnym chłopaku, jest trochę wyśmiewana w szkole przez ubrania z drugiej ręki, ale jej życie nie jest złe. No, może byłoby nieco lepsze gdyby jej mama nie była tak nadopiekuńcza.
Tamten dzień był wyjątkowy. Postawiła się mamie. Pokłóciły się. Spotkała się z chłopcem, o którym wiele w ostatnim czasie myślała. Po czym dowiedziała się, że jej mama umarła i została sama. Sieroty w wieku szesnastu lat, nadal są sierotami, więc system od razu obejmuje Tiger opieką. Tak dziewczyna trafia do kolejnych miejsc opieki zastępczej. Samotna, pełna żalu, bólu, cierpienia, po stracie mamy i ich dotychczasowego wspólnego życia. Z ciągłym powracaniem myślami do kilku momentów, do ich ostatniej rozmowy, do jej tajemnic. System nie jest litościwy, a Tiger idealna. To co czuje ciągnie ją w dół, pochłania wszystko na swojej drodze w zupełnie niewyobrażalny dla nastolatki sposób. Wszechogarniająca żałoba, dramatyczne historie innych dzieci i strata tak wielka, tak głęboka, że nie do uniesienia. Jak Tiger ma żyć dalej sama? Czy jeszcze cokolwiek ją czeka? Czy tylko kolejne domy zastępcze, kolejne smutne historie, kolejne dni pełne napięcia czy nie zostanie przeniesiona, dalsze odliczanie dni od śmierci mamy i tak do osiemnastki? A potem?

I naprawdę znajduję pociechę w tym, że może kiedy umrzemy,
to odzyskamy wszystko, co straciliśmy, na przykład nogi albo rodziców,
albo córki, albo nawet mamę, i będziemy mieli tyle lodów, ile tylko zechcemy,
w końcu, i to ani trochę nie będzie bolało.

Naprawdę dosyć rzadko płaczę przy książkach, a tym razem łzy ciekły mi po policzkach ciurkiem. Dlaczego historia Tiger jest aż tak poruszająca? Moim zdaniem przede wszystkim przez brutalną szczerość autorki oraz postawę głównej bohaterki - świadomą i poniekąd dojrzałą, pomimo tych szesnastu lat. Ten przekaz poraża. Jako czytelniczka nie mogłam się zdecydować czy chcę przerwać tę lekturę i odpocząć, bo ból Tiger jest obezwładniający, czy jednak bardziej chcę dowiedzieć się co dalej się wydarzy. Jaka będzie jej historia? Czy taka jak wielu dzieci, które już spotkała na swojej drodze, czy jednak przeszłość się jeszcze o nią upomni?

Druga sprawa, która jest piorunująca to system. Oczywiście, jest to system amerykański, ale nie oszukujmy się, problem, który porusza How to make friends with the dark jest okrutnie uniwersalny. Ten system stawia na to, że dziecko ma dożyć do osiemnastki, więc jest prawo i minimalne wymagania. System nie ma żadnych uczuć - liczy się prawo (które nie pozwala by dziecko zostało adoptowane na przykład przez przyjaciół rodziny), stabilizacja nie jest warunkiem niezbędnym, a opiekun ma właściwie nieograniczone prawa. Historie spotkanych przez Tiger innych dzieci odbierają mowę. Naprawdę. Chociaż główna bohaterka jest jedna, to ich opowieści... Warto zwrócić na nie uwagę.

Od strony technicznej, momentami wkrada się do fabuły chaos, a jak sama bohaterka zauważa, poziom dramatu bywa zatrważający "jak jakaś gigantyczna opera mydlana". A jednak autorka mnie do swojej historii przekonała, bo w tym bałaganie trudno nie dostrzec chaosu tragedii. Natomiast nie znajduję uzasadnienia dla którego tytuł nie został przetłumaczony, zwłaszcza, że w drugiej części książki jego tłumaczenie się pojawia w tekście? Nie jestem w stanie zrozumieć tej praktyki, moim zdaniem to ma sens tylko i wyłącznie w jednym wypadku - kiedy tytuł jest nieprzetłumaczalny, a tak się zdarza naprawdę rzadko. How to make friends with the dark zasłużyło na tłumaczenie.

Nie do końca jestem też usatysfakcjonowana tym, jak kończy się wątek Cake. Cake jest najlepszą przyjaciółką głównej bohaterki i naprawdę się stara. Jest oczywiście prawda w tym, że nie jest w stanie zrozumieć tego gdzie Tiger się znalazła, ale dużo poświęca temu by ją wspierać. Ale ona również ma swoje wyzwania w życiu, walczy o swoją przyszłość, jest nastolatką. Czy powinna poświęcić wszystko co tu i teraz by wspierać przyjaciółkę? Moim zdaniem to dobre pytanie, na które w How to make friends with the dark nie daje odpowiedzi, a nawet nie do końca stawia tezę. Ten wątek moim zdaniem zostaje uproszczony, wyciszony mimo tego, że osiągnął w pewnym momencie punkt krytyczny. Nie podobało mi się to, że spuszczono na to zasłonę milczenia.

(...) - Już dobrze - mówi łagodnie. - Wszystko będzie dobrze.
- Nie - chrypię. - Nie będzie.
Patrzę jej w oczy. Nie próbuje mnie poprawiać ani wygłaszać jakichś durnych powiedzonek, i w tym momencie to do mnie dociera. LaLa wie, ale nie chce powiedzieć tego na głos.
Moje życie od tej chwili będzie gówniane. W sposób, którego sobie nawet nie wyobrażałam.

How to make friends with dark zaskoczyło mnie swoją wiarygodnością, zrozumieniem, a jednocześnie buntem, żalem i rozpaczą. Ten strach, który czuła Tiger, ten ból, ta samotność, jej świadomość, że wszystko się zmieniło, że istnieje tylko życie przed i po. Śmierć mamy, jedynego opiekuna, to cezura, która przestawia całe jej życie. W dodatku teraz jest po "tej" stronie. Ci którzy zostali po drugiej nie są w stanie zrozumieć tego gdzie jest, co czuje, czego nie czuje. Mają nawet dobre chęci, ale po prostu nie umieją postawić się w jej butach, to jest już dla nich niewyobrażalne. Jest to opisane w tak przekonujący sposób, że kiedy czytelnik ląduje wraz z Tiger w jej nowej rzeczywistości... Spadamy wraz z nią. A upadek jest bolesny. I wszystko zmienia.

Chciałabym uwierzyć, że tak nie jest. Że to nie spotyka dzieci ani tam, ani tu. Z drugiej strony historia Tiger nie jest najgorszą z jaką spotkamy się w tej książce. Trudno to zaakceptować, trudno o tym myśleć, trudno nawet o tym czytać. Warto by tę książkę czytali nastolatkowie, na pewno może ona pozytywnie wpłynąć na ich postrzeganie świata, a szczególnie na spojrzenie na kolegów i koleżanki i ich ocenianie. Środowisko nastoletnie, szkolne, nie jest litościwe, ale i często brak mu po prostu wyobraźni. A jak pokazuje książka Kathleen Glasgow, to czego nie widzimy, nadal może istnieć. Jak odpowiedź na pytanie kto jest w szkolnej grupie wsparcia. Natomiast z całą pewnością powinni czytać ją dorośli. Byśmy mieli współczucie i byli wrażliwi, ostrożni w swoich ocenach, byśmy nie mówili bzdur nawet jeśli w dobrej wierze, byśmy byli uważni, byśmy lepiej kształtowali świat tych dzieci, których przecież w samej Polsce są tysiące. Byśmy upewnili się, że w przypadku naszej śmierci, nasze dzieci będą wiedziały czy jest ktoś, kto może się nimi zaopiekować, ktoś inny niż państwowa piecza zastępcza.

Ktoś się wyprowadza. Czyli przenoszą inne dziecko, żeby zrobić miejsce dla mnie? Jesteśmy pionkami na szachownicy? Uszkodzonymi elementami w jakiejś zwariowanej grze dorosłych?

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...