sobota, 9 maja 2020

„Koniec ery" Adam Faber


Tytuł: Koniec ery

Autor: Adam Faber

Cykl: Kroniki Jaaru
Tom: 6
Wydawnictwo: We need YA
Data wydania: 2020
Liczba stron: 544
Kategoria: Fantasy, fantastyka, literatura młodzieżowa
Ocena: 6.5/10





To już koniec!
Przeczytałam Kroniki Jaaru do końca!

Przeklęty w końcu staje się pełnokrwistym zagrożeniem nie tylko dla Strażników, ale także dla całego świata. Zarówno Jaar jak i Ziemia muszą szybko znaleźć sposób by z nim walczyć. Nie jest to łatwe, zmęczonym i mocno niespokojnym Strażnikom brak już nowych pomysłów, a niesamowite wydarzenia kompletnie wybijają ich z rytmu. Nagle w domu Hallanderów pojawia się błękitne dziecko, a Kate spotyka Astrin Starsbuckley - jedną z niewielu osób na świecie, które mogą co nieco jej wyjaśnić i ogromnie pomóc... Niestety, ścigający ją zamaskowani ludzie w czarnych pelerynach krzyżują pannie Hallander plany, po czym rozpoczynają pościg również za Strażnikami. 
Kiedy w końcu staje się jasne, że Kate i jej przyjaciele muszą wyruszyć w poszukiwaniu 12 darów pozostawionych przez Matkę Duchów sytuacja nie staje się ani trochę łatwiejsza. Odszukanie tych precjozów wymaga niesamowitych przygód, które mogą dla Strażników skończyć się zarówno sukcesem jak i śmiercią. Tymczasem Przeklęty przejrzawszy plany drużyny, postanawia zastawić na nich niezwykle zmyślną pułapkę...

Skoro to już ostatnia część tego cyklu, który miał aż sześć sporych tomów to pomyślałam, że warto więc z tej okazji podsumować cały cykl Adama Fabera.

Cykl składa się z sześciu tomów:
1. Księgi luster
2. Czarnego amuletu
3. Siedmiu bram
4. Tajemnego imienia
5. Megapolis
6. Końca ery

Każdy z nich opowiada o przygodach Kate Hallander i jej przyjaciół, wraz z którymi tworzy grupę Strażników. Ich działania mają ochraniać ten świat jak i Jaar, zamieszkiwany przez fantastyczne istoty takie jak chociażby feery czy jednorożce.

Trzeba przyznać, że postać Kate Hallander jest momentami przedziwnie skonstruowana, ale jednocześnie całkiem dobrze nadaje się na główną bohaterkę cyklu. Jest dobrze ukształtowania, w pewnych sprawach wraz z fabułą dojrzewa, a w innych pozostaje taka jaka była. Ma swoje wady i zalety, jak każdy. Również pozostali opiekunowie kamieni wypadają bardzo korzystnie, chociaż nadal uważam, że momentami zachowują się aż zbyt dojrzale, poważnie, odpowiedzialnie, a chwilami po prostu jak małe, rozhisteryzowane i rozkapryszone dzieci. Ktoś przy poprzedniej recenzji (w której także o tym Wam wspominałam) zwrócił mi uwagę, że właśnie tak zachowują się nastolatki, więc być może to tylko mnie to przeszkadza. Mimo to, podczas lektury po prostu czułam, że przez te zmiany nie umiem wczuć się w bohaterów. Nie było między nami takiej "chemii" jaką zwykle czuję z głównymi bohaterami fantastycznych młodzieżówek. Finał tego jest taki, że czuję się za stara (nie rozumiem nastolatków, bo już od dawna nie jestem jednym z nich) i za młoda (nie rozumiem, bo jeszcze nie mam nastolatków w domu). Momentami brakowało mi też logiki, czasami bohaterowie byli tak niekonsekwentni, że miałam wrażenie, że chyba coś źle przeczytałam!
Uważam jednak, że świetnie wypadli bohaterowie poboczni - wielu z nich miało swoje "5 minut", które bardzo dobrze wykorzystali. Tylko tyle i aż tyle, według mnie w dłuższym cyklu to bardzo trudne, a niezwykle ważne, żeby bohaterowie drugiego czy nawet trzeciego planu nie byli tylko statystami, ale mieli również swoją historię, która doda kolejnym książkom nieco blasku. Tutaj nie mogę powiedzieć złego słowa - naprawdę autor rozegrał to bardzo dobrze.

Początkowo pan Faber stronił od młodzieżowych romansów, ale z każdym kolejnym tomem coraz częściej ten temat poruszał. Nie zawsze mi to odpowiadało, a czasami było dla mnie umiarkowanie zrozumiałe biorąc pod uwagę wiek głównych bohaterów. W jednym ze środkowych tomów pojawia się także trójkąt miłosny, co generuje sporo problemów (a początkowo prawie sprawiło, że zawiesiłam dalszą lekturę), ale na szczęście autor dalej poprowadził to całkiem sensownie, co jednak nie zmienia faktu, że wciąż wspominam ten moment jako koszmarnie rozczarowujący.

Na szczęście choć bohaterowie raz po raz szwankowali, to światy absolutnie nie. Fantastyczny pomysł na uniwersum Jaaru do samego końca pozytywnie zaskakiwał. W ostatnim tomie autor trochę poszalał, ale to wciąż była naprawdę dobra kreacja. Podobało mi się ogromnie, było momentami dziwnie i abstrakcyjnie, a czasami do bólu przyziemnie. Były inne istoty, zwierzęta, fery, magiczne organizacje, była różnorodność magii, "bogowie", niezwykłe miejsca...
Poznawanie samego Jaaru było przyjemnością.

Jeśli chodzi o fabułę, to tutaj według mnie głównym i najważniejszym mankamentem są zbyt widoczne nawiązania do innych dzieł, spośród których prym wiedzie rzecz jasna Harry Potter. Piszę "rzecz jasna", ponieważ Kroniki Jaaru były reklamowane poprzez porównania do Harry'ego Pottera. Po stokroć powtórzę, że było to z WIELKĄ szkodą dla cyklu - Kroniki obroniłyby się spokojnie bez tych nawiązań. Co więcej, po pierwsze przez takie inspiracje część fabuły przestawała być tajemnicą, bo po prostu można było podejrzewać, że wydarzenia potoczą się tak jak w historii Chłopca, który przeżył. Po drugie, mnie osobiście one naprawdę drażniły. Rozumiem, że obecnie nie jest łatwo napisać coś całkowicie świeżego, nowego w fantastyce. Ale kiedy potrafię konkretne wydarzenia jednej książki przyrównać do konkretnych momentów drugiej, to jak dla mnie jest to przesada. Żałuję, bo pozostała część fabuły miała zwykle sens.

W kontekście sensu i jasności wydarzeń muszę przyznać, że najbardziej pogubiłam się w części ostatniej - Końcu ery. Tam fabuła istotnie przyspiesza i wiele rzeczy wydarza się w krótkim czasie, a w bardzo wielu miejscach. Mimo to, odczuwałam przyjemność ze śledzenia tej historii, zwłaszcza w Siedmiu bramach, Tajemnym imieniu i Megapolis. Tam autor często mnie zaskakiwał, tworzył przewrotne, momentami dowcipne, a czasami bardzo poważne, scenariusze. Każda strona była naprawdę przemyślana.

Warsztat autora z każdym tomem ulega poprawie co warto odnotować na plus, choć sztywne dialogi pozostały z nami do samego końca. Mimo to uważam, że biorąc pod uwagę fakt, że Kroniki Jaaru były debiutem, autor naprawdę się wyrobił.

No dobrze, ale co z zakończeniem?!

Powiem Wam zupełnie szczerze - miałam obawy. Na szczęście, z wielką ulgą przyznaję, że było naprawdę satysfakcjonujące. Autor dosyć zgrabnie łapie wszystkie pozaczynane wątki i zamyka je w jedną całość. Nie jest też tak przywiązany do bohaterów jak można by sądzić!

Podsumowując, Kroniki Jaaru jak dla mnie miały wzloty i upadki. Niektórych rzeczy takich jak powszechne nawiązania do innych książek, sztywne dialogi czy dziwne zachowania Strażników nie udało się przepracować, ale poza tym to był naprawdę dobry cykl. Na wielkie uznanie zasługuje kreacja świata, szczególnie Jaaru, a zwłaszcza ferowych królowych! Pozytywnie oceniam też autorską część fabuły i bohaterów dalszego planu, z którymi naprawdę dobrze się bawiłam.

Spędziłam z Kronikami całkiem przyjemny czas i choć nie sądzę abym kiedyś powróciła do ich lektury to doceniam pracę autora.

Tymczasem, mimo, że cykl się skończył, to jeśli będę miała chęć powrócić do fantastycznego świata znanego nam z Kronik Jaaru to będę mogła sięgnąć po Miasto snów - spin-off, którego akcja wciąż ma miejsce w uniwersum znanym nam z Kronik.



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...