wtorek, 12 kwietnia 2022

Wampirza odnowa czyli „Magia krwi" Bianki Iosivoni i Laury Kneidl


Tytuł: Magia krwi

 
Autorki: Laura Kneidl i Bianca Iosivoni

Cykl: Midnight chronicles
Tom: 2
Wydawnictwo: Jaguar
Data wydania: 2021
Liczba stron: 384
Tłumacz: Agata Teperek
Kategoria: Fantastyka, urban fantasy
Ocena: 5/10



Kilkanaście dni temu przeczytałam Moc amuletu i stwierdziłam, że skoro powiedziało się "A" to należy powiedzieć "B". W ten sposób następnego dnia zasiadłam przy lekturze Magii krwi, którego pierwszą autorką jest tym razem Laura Kneidl. 

Magia krwi przenosi nas do kwatery łowców w Edynburgu, a głównymi bohaterami tej części zostali Warden i Cain. Tych dwoje łączy wspólna przeszłość, którą przerwało dramatyczne wydarzenie, które pośrednio zakończyło ich wieloletnią przyjaźń i partnerstwo. Ponowne spotkanie od samego początku jest pełne wzajemnej niechęci, braku zaufania i chowanej urazy przez co zgodni są tylko co do jednego - omijania się tak szerokim łukiem jak to tylko możliwe. Jednak sytuacja się zmienia kiedy Isaac - król wampirów - ponownie pojawia się w Edynburgu odbierając Cain kogoś, na kim ogromnie jej zależy. Wspólny cel wymusza na skłóconych łowcach współpracę, która dowodzi im, że są rzeczy, których trudno zapomnieć. Pobocznymi postaciami są bohaterowie poprzedniej części - Roxy, Finn i Shaw. 

Nie przywitał mnie żaden złakniony krwi komitet powitalny, nie znalazłam się w komnacie tortur ani w salonie Isaaca.

Sam pomysł na historię był naprawdę dobry. A przynajmniej mógł taki być.

Fabularnie książka, podobnie jak jej poprzedniczka, garściami czerpie z różnych, wielokrotnie już wykorzystywanych fantastycznych motywów, z których najmocniej widoczne są podobieństwa do Nocnych łowców Cassandry Claire. Mimo to pojawiło się kilka naprawdę nieprzewidywalnych zwrotów akcji, które trzymały czytelnika w zainteresowaniu. Muszę jednak powiedzieć, że o ile w Mocy amuletu zostawiano nam okruszki byśmy poczuli pewien niepokój i niepewność czy wszystko jest takim jak się wydaje i mogli choć trochę posnuć teorie co do rozwoju fabularnego, o tyle Magia krwi zaskakiwała nas w oczywisty sposób - skoro autorka nie zostawiała nam żadnych tropów, to nic dziwnego, że nie spodziewaliśmy się pewnych zwrotów akcji. Za to przyjemną odmianą był Edynburg - wreszcie coś mniej oklepanego niż Londyn, Nowy jork czy Paryż, w dodatku kilka razy autorka poprowadziła nas jego ulicami. Chociaż nie obraziłabym się za jeszcze więcej! :) 

Kolejny raz mamy do czynienia z naprawdę ciekawie zbudowanymi postaciami! Cykl Midnight chronicles może się poszczycić bohaterami, którzy przypominają kumpli z sąsiedztwa, są różnorodni, bardzo wiarygodni i nietrudno ich polubić. W porównaniu do poprzedniej części tym razem jest znacznie mniej angielskich wstawek i na całe szczęście nieco "gorzej" też poznajemy garderobę bohaterów. W drugim tomie tego cyklu dostrzegłam tylko jedną rysę pod tym względem - w pewnym momencie Warden stał się kobiecym wyobrażeniem o mężczyźnie tzn. nie sądzę by tak napisana postać w taki sposób zareagowała na pewne wydarzenia, za to z książek z kategorii romans wiem, że takie mogą być oczekiwania czytelniczek. Takie wrażenie miałam tylko kilka razy, ale tak jak przy Mocy amuletu nie czułam tego, że autorki wcześniej pisały romanse, tak w Magii krwi momentami było to już widoczne.

To co w Magii krwi mnie rozczarowało to relacje między bohaterami. Po pierwsze trudne wydarzenia pomiędzy Cain, a Wardenem początkowo zapowiadały się niezwykle interesująco, ale od pewnego momentu ta relacja potwornie się wypłaszczyła. Stała się urocza, przewidywalna, a nasi bohaterowie stracili jakikolwiek pazur. Nie wiem dlaczego pani Kneidl wybrała właśnie taką fabularną ścieżkę relacji Cain i Wardena, ale dla mnie była ona kompletnie nieprzekonująca, oklepana i nieciekawa. 

(..) I tyle mi wystarczyło. Cain była w tym momencie dzieckiem, a ja potworem w jej szafie. Urzeczywistniłem jej najgorszy koszmar, bo poznałem jej tajemnicę. Tajemnicę, której istnienia nawet nie podejrzewałem. Ale to uczyniło tę wiedzę jeszcze słodszą. 

Jakby tego było mało, nasi główni bohaterowie niesamowicie dużo czasu i myśli poświęcali swoim relacjom. Momentami można byłoby odnieść wrażenie, że pomimo naglącego ich wszystkich czasu i dramatycznych wydarzeń, tak naprawdę to analiza ich uczuć jest najważniejsze. Za to fragmenty, które interesowały mnie najmocniej - napięcie, walki, przejęcie wynalazków ojca przez Wardena itd., były bardzo często skracane do minimum. Pojawiało się też wiele wątków, które nic nie wnosiły do fabuły - np. o co chodziło z wątkiem Owena? Dlaczego wiele dobrych pomysłów zostało wygaszonych i to w niezbyt zręczny sposób? Mam też wrażenie, że kilka scen powstało tylko po to by sztucznie podkręcić atmosferę pomiędzy Cain i Wardenem (jedną z nich było moim zdaniem odniesienie przez Cain rany podczas polowania - ten moment był jak dla mnie kompletnie niewykorzystanym wątkiem, taką zapchajdziurą, która do niczego nie prowadziła). Za to podobało mi się rozwinięcie postaci Kevina - to jest coś odświeżającego i coraz mocniej frapującego!

Cykl Midnight chronicles ma potencjał, ale podczas gdy w Mocy amuletu został on wykorzystany, to w Magii krwi moim zdaniem tak się nie stało. Teoretycznie wydarzenia były ciekawe i utrzymały moją uwagę podczas lektury, ale relacje między bohaterami i ich dominacja nad rozwiązaniami fabularnymi nieco mnie wymęczyły. Postacie, które stworzyły autorki pozostają intrygujące, a skoro wydaje się, że w kolejnym tomie jest spora szansa na kolejną zmianę narracji to myślę, że dam jeszcze szansę trzeciemu tomowi. Może też jako główna autorka powróci Bianka Iosivoni, której sposób prowadzenia historii odpowiadał mi znacznie bardziej.

Moc amuletu | Magia krwi | Dunkelsplitter | Seelenband | Todeshauch | Nachtschwur |

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...