niedziela, 30 maja 2021

Obłędnie błyskotliwe „Porachunki bezimiennej pisarki" Alice Basso


Tytuł: Porachunki bezimiennej pisarki
 
Autor: Alice Basso

Cykl: Vani Sarca
Tom: 1
Wydawnictwo: Kobiece
Data wydania: 2021
Liczba stron: 336
Tłumacz: Tomasz Kwiecień
Kategoria: Literatura obyczajowa, sensacja
Ocena: 7/10

 

 

Uwielbiam tę odmianę, którą stanowią książki nieanglojęzycznych autorów. Prawda jest taka, że pisarzy brytyjskich i amerykańskich jest zdecydowanie najwięcej i to oni dominują rynek. Tymczasem Alice Basso to Włoszka i co by nie mówić, w jej Porachunkach bezimiennej pisarki czuć Italię, chociaż w taki przyjemny, zdecydowanie inny niż zwykle i naprawdę nienachalny sposób. Książka jest połączeniem wielu gatunków, a najbliżej jej do zabawnej literatury obyczajowej przyprawionej kryminałem i sensacją.

Trzeba przyznać, że autorka przyciąga uwagę czytelnika już nawet samym tytułem książki!

Główną bohaterką Porachunków bezimiennej pisarki jest Silvana Sarca. Kobieta ma wyjątkowy talent do utożsamiania się z innymi ludźmi, co sprawia, że jest świetną ghostwriterką. Nie jest to popularna praca, ale Vani jest tak dobra, że może się pochwalić sporą liczbą napisanych i wydanych pod cudzym nazwiskiem książek (w tym bardzo specjalistycznych), z których część stała się bestsellerami. Oczywiście umowa ghostwiterki uniemożliwia jej takie chwalenie się sukcesami, ale już sam fakt, że wydawnictwo wciąż ją zatrudnia, pomimo jej bardzo ciętego języka, dowodzi tego, że to co robi wykonuje naprawdę dobrze. Jednak kolejna książka jest dla Vani wielkim wyzwaniem - Bianca Dell'Arte Cantavilla jest niezwykle popularną pisarką, która opisuje... Swoje rozmowy z aniołami i ich niebiańskie przesłanie. Jakby tego było mało, Bianka z dnia na dzień znika w tajemniczych okolicznościach co wywołuje zainteresowanie policji, a przede wszystkim pewnego bardzo wyjątkowego komisarza. Równolegle ponowne spotkanie naszej ghostwriterki z autorem, z którym jakiś czas temu pisała książkę, zapoczątkowało dosyć nieoczekiwany dla Vani ciąg zdarzeń. 

Muszę przyznać, że jestem leciutko rozczarowana. To wcale nie wygląda jak pistolet. Bardziej jak córka z nieprawego łoża lokówki i suszarki. Jakby narysowało to dziecko, któremu pistolet opisano jedynie słowami.

Książka Alice Basso wzbudziła we mnie mnóstwo pozytywnych odczuć. Po pierwsze główna bohaterka jest ponadprzeciętnie błyskotliwa i temperamentna, co sprawia, że naprawdę trudno jej nie polubić, nawet poznając jej nieco trudny charakter. Po drugie bardzo przyjemna jest forma narracji - część, która jest prowadzona w formie pierwszoosobowej, niezwykle dobrze odzwierciedla osobowość Vani, zaś część w postaci retrospekcji jest przedstawiona w formie trzecioosobowej. Po trzecie spodobała mi się fabuła, bez zadęcia i sztucznego nakręcania historii, jednocześnie prosta, zaskakująca i ciekawa. Porachunki bezimiennej pisarki to typowa lekka i czarująca odskocznia, która ma po prostu czytelnikowi sprawić przyjemność (a za zapewnienie mi tej rozrywki dziękuję księgarni taniaksiążka.pl).

Warto zauważyć, że pozostali bohaterowie książki są bardzo przekonująco rozpisani - moje serce podbili szczególnie komisarz Berganza, piętnastoletnia "mała gaduła o ciemnych włosach i z jakimś mrokiem w sobie" czyli Morgana i... Rosa! Tak, tak. Chociaż okoliczności w jakich poznajemy Rosę są dosyć wyjątkowe, to sposób w jaki pani Basso przedstawiła nam tę bohaterkę zrobił na mnie bardzo spore wrażenie! Skoro mowa już o robiących wrażenie fragmentach, to nie można nie wspomnieć o czarujących mrugnięciach do czytelnika w formie książkowych nawiązań, które spodobają się chyba każdemu wielbicielowi literatury!

- Co za niefortunne użycie form czasownika, Cantavilla. Gdybyśmy byli w powieści Agathy Christie, moglibyśmy już wnioskować, że to pan zabił ciotkę. (...)

Według mnie największą wadą tej książki jest kilka drobnych niezręczności i błędów, które jak sądzę wynikają z tłumaczenia i korekty. To sprawia, że choć pracodawca Vani nazywa się Enrico Fuschi to nagle na stronie 309 zostaje przemianowany na Henry'ego. Później jednak z powrotem jest Enrico, więc ten błąd, jak i inne mu podobne, nie wpływają istotnie na przyjemność z lektury, ale sprawiają, że czytelnik musi zwolnić żeby zrozumieć kto, co i jak. Zaskoczyło mnie też bogactwo nieco mniej spotykanych słów, takich jak chociażby dezynwoltura, adolescencja, zwekslować, skolaryzacja, kontestatorka czy fanfaron. Z jednej strony naprawdę doceniam bogate słownictwo w książkach, zwłaszcza tych bardziej beletrystycznych, ale z drugiej muszę powiedzieć, że czasami miałam wrażenie, że są nie do końca poprawnie użyte jak np. w zdaniu Ale stosunkowo łatwo je zwekslować i odłożyć ad acta pod hasłem "dowody wielkiego talentu aktorskiego mojego byłego chłopaka." (str. 260). Biorąc pod uwagę definicję, trochę trudno mi zrozumieć znaczenie słowa zwekslować w kontekście tego zdania. 

Tak to jest, kiedy hormony zastępują neurony. 

Jednak pomimo tych językowych niezgrabności spędziłam z Vani bardzo przyjemny czas. Książka była zabawna, intrygująca i błyskotliwa, a temat ghostwriterki naprawdę unikatowy! Jeśli ktoś poszukuje lżejszej, a inteligentnej i wesołej lektury, to w Porachunkach bezimiennej pisarki na pewno dobrze się odnajdzie, a ja z przyjemnością przeczytam kolejny tom przygód Silvany!

PS Przez kilkadziesiąt stron zastanawiałam się także dlaczego klimat Porachunków bezimiennej pisarki wydaje mi się znajomy i już wiem - przypomina mi Podróż nieślubną oraz książki Joanny Szarańskiej (zwłaszcza Kronikę pechowych wypadków i Kalinę w malinach). Fabuła jest nieco inna (zwłaszcza w Podróży nieślubnej), ale atmosfera jest bardzo podobna, a wiem, że książka Christiny Lauren, podobnie jak oba cykle pani Szarańskiej, miały wielu swoich wielbicieli (w tym również mnie!). 

| Porachunki bezimiennej pisarki | Literatura to niebezpieczny biznes

Za możliwość lektury bardzo dziękuję księgarni taniaksiążka.pl!


 

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...