niedziela, 11 czerwca 2023

Raz, dwa, trzy, potworem jesteś... czyli „Zwyczajne potwory" J. M. Miro


Tytuł: Zwyczajne potwory


Autor: J. M. Miro


Cykl: Mroczne talenty
Tom: 1
Wydawnictwo:
 Poradnia K
Data wydania: 2023
Liczba stron: 656
Tłumacz: Wojciech Szypuła
Kategoria: Fantastyka, fantasy
Ocena: 8/10




Nie tak dawno czytałam dylogię Villians Amandy Foody i Christine Lyn Herman i wtedy żałowałam, że przynajmniej w mojej opinii nie wykorzystano potencjału tej historii i szumnej obietnicy o tym, że Wszyscy jesteśmy łotrami. Przyznaję, że kolejna "potworna" książka lekko mnie niepokoiła - czy tym razem się uda i będzie faktycznie potwornie czy to tylko kolejna szumna zapowiedź, która ma przyciągnąć uwagę czytelników? Jednak kiedy książkę wydaje Poradnia K mój kredyt zaufania jest bezgraniczny i... Zwyczajne potwory okazały się bardzo dobrą odtrutką. Bezlitośnie pokazały co to znaczy naprawdę być okrutnym i dążyć po trupach do celu. 
Książka przenosi nas do XIX-wiecznej Wielkiej Brytanii. Niedaleko Edynburga tajemniczy naukowiec prowadzi instytut dla szczególnie utalentowanych dzieci. Specjalnie wyznaczeni do tego detektywi sprowadzają dzieci z całego świata do instytutu, niejednokrotnie ratując je przed śmiercią za ich osobliwości, przed głodem, samotnością, przemocą. Dwoje z nich - Alice Quicke i Frank Coulton wyruszają by odszukać dwóch chłopców Charliego Ovida oraz Marlowe'a. Jednak tropem detektywów i chłopców podąża ktoś jeszcze, ktoś kto na wiele lat zniknął, a teraz niespodziewanie się pojawił, kto nie zgadza się z Instytutem Cairndale i jest skrajnie niebezpieczny. To ktoś kogo się boisz, nawet jeśli jeszcze o tym nie wiesz. Rozpoczyna się walka z czasem, aby zdążyć ukryć chłopców w Instytucie, pozostaje jednak pytanie - czy Instytut faktycznie jest tak bezpieczną przystanią? Na granicy świata żywych i umarłych, wśród sekretów, mroku i talentów wszystko jest możliwe.

Patrzącemu za nią Charliemu przypomniały się słowa Marlowe'a: nie wybrali sobie takiego życia. O wszystkim, co im się przydarzało decydowały przypadek albo przeznaczenie, a oni nie mieli jak ich odróżnić. 

Zwyczajne potwory to fantastyka praktycznie pozbawiona elementu romantycznego, co dla wielu może być lekko rozczarowujące. Ja akurat z przyjemnością odetchnęłam, bo ostatnio miałam lekki przesyt historii, w których w teorii wątek romantyczny jest jednym z wielu, ale w praktyce okazuje się, że momentami to na nim autor próbuje oprzeć całą fabułę. Dobrze jest zobaczyć mocną fantastykę, która stawia na dobrze zbudowaną historię, ciężki mroczny klimat i wyrazistych bohaterów, którzy skrywają sporo tajemnic. Pierwsze skojarzenie z motywem tak wyjątkowo utalentowanych dzieci osadzonych nie we współczesności ani przyszłości, jest dosyć oczywiste - cykl Pani Peregrine Ransoma Riggsa. Po lekturze uważam, że istnieją niemałe podobieństwa między tymi książkami, ale Zwyczajne potwory okazują się znacznie bardziej niejednoznaczne i okrutne. Kluczowa różnica polega moim zdaniem na tym, że w cyklu Pani Peregrine jednak jest raczej miło i ciepło, a momentami niebezpiecznie. Tu jest dokładnie odwrotnie - są chwile kiedy bohaterowie czują się komfortowo, ale przez resztę czasu śmiertelne niebezpieczeństwo i pełna napięcia groza czai się na każdym kroku. Kluczowy jest też motyw instytutu dla tych utalentowanych dzieci co również nasuwa już niejeden cykl (ot, spod palca Scholomance, X-menów, odrobinę trylogii Licaniusa - kluczowe jest to, że przebywanie tam jest nie tylko możliwością rozwijania swojego talentu, ale przede wszystkim kryjówką przed niebezpieczeństwem z zewnątrz), a jednak Zwyczajne potwory fabularnie bardzo różnią się od każdej z tych książek. To sprawia, że chociaż pozornie po opisie można mieć wrażenie, że to książka "jedna z wielu", to rzeczywistość jest zupełnie inna - ta pozycja wyróżnia się z tłumu.

Oprócz fabuły moją uwagę przyciągnęli także bohaterowie. Niespokojny Charlie Ovid, tajemnicza pani Harrogate, nadspodziewanie dojrzały Marlowe, nieustępliwa Brynt, budzący niepokój doktor Berghast, niebezpieczny Jacob Marber, odważna Alice Quicke i inni, którzy nie dostają gotowych opisów, listy zalet i wad. Jako czytelnicy otrzymujemy przestrzeń by w oparciu o ich działania, a często także prowadzoną przez nich narrację, wyrobić sobie zdanie, a w tej książce wiele rzeczy jest z złowieszczo niejednoznacznych. Podoba mi się realizm z jakim autor opisuje postacie, ich działania, przemyślenia i motywację. Bez lukru i bez dramatyzmu, na surowo.

Książkę czyta się bardzo przyjemnie - napięcie intryguje, fabuła wciąga, akcja jest wartka i spójna. W dodatku doskonale przenosi nas w czasie do epoki wiktoriańskiej językiem czy obyczajami. Warto też wiedzieć, że J. M. Miro to pseudonim pisarza Stevena Price'a, który oprócz takich historii tworzy również poezję. Nie wiedziałam tego przed lekturą, a teraz myślę, że to idealnie współgra z moim wrażeniem, że autor ostrożnie stawiał słowa (co nie od razu rzuca się w oczy, bo w końcu książka ma ponad 600 stron) - treść była przemyślana, tak by zdradzać sekrety po trochu, żeby trzymać nas w niepewności kto jest ostatecznie tym dobrym, a kto potworem, a jednocześnie uważając by przy tak rozbudowanej fabule nie sprawić by historia wydawała się przegadana. To opowieść, po której czuć jej długość, ale nie usunęłabym z niej ani jednego słowa.

Zwyczajne potwory to bardzo dobra fantastyka. Intrygująca, rozbudowana, ciekawie mieszająca różne rodzaje "mocy", z czającą się w mroku grozą, niepozbawiona cierpienia i śmierci. Nie jest to książka skierowana do młodszych czytelników - jest tu rasizm, jest przemoc, są potwory, jest okrucieństwo i to również w stosunku do dzieci. Jednocześnie jest tu delikatność typowa dla książek z młodszymi postaciami, czujna obserwacja, niepokój połączony z poszukiwaniem bezpieczeństwa, a to sprawia, że ta lektura idealnie się równoważy. Świetna książka, fantaści na pewno znajdą tu coś dla siebie!

PS Prawdę mówiąc marzy mi się ekranizacja - myślę, że wizualizacja tej historii mogłaby być imponująca, a klimat takiego filmu czy serialu wyjątkowy! Rozmach tej historii nie pozwoliłby się widzowi nudzić nawet przez chwilę, a pełna napięcia atmosfera utrzymałaby każdego przed ekranem. :)

Za możliwość lektury bardzo dziękuję wydawnictwu Poradnia K!
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...