wtorek, 9 lutego 2021

Zbyt dobrze znany „Pocałunek panny wodnej" Jerzego Buczyńskiego



Tytuł: Pocałunek panny wodnej

Autor: Jerzy Buczyński

Wydawnictwo: BOSZ
Data wydania: 2021
Liczba stron: 334
Kategoria: Literatura piękna, legendy
Ocena: 5/10

 

 

 

Pocałunek panny wodnej Jerzego Buczyńskiego skusił mnie opisem. Uwielbiam legendy, już dawno nie czytałam legend sensu stricte (czytałam o bohaterach legend, o legendarnych miejscach, ale samych legend jako fabuły to już od dawna nie), intrygowała mnie także teza postawiona przez autora, że „nawet negatywni bohaterowie - demony i upiory - nie zawsze okazują się stworzeniami po prostu złymi". Kiedy dorwałam książkę w swoje ręce to sam wstęp zaciekawił mnie jeszcze bardziej, bo ogromnie spodobał mi się pomysł by dowieść czytelnikowi, że nie tylko cudze upiory i demony mogą być straszne, imponujące i zapadające w pamięć, ale nasze polskie również! Muszę przyznać, że w związku z tym pojawiły się pewne oczekiwania.

W książce możemy pana Buczyńskiego możemy przeczytać 21 legend plus wstęp oraz krótką bibliografię, z tym, że nie są to surowe opisy tak jak w większości podobnych pozycji, a bardzo dobrze opowiedziane historie z bohaterami, dialogami i prawdziwą fabułą. Mamy możliwość spotkać króla Popiela i jego spragnioną władzy małżonkę Gerdę, zainspirowanego ptakami mnicha Cypriana z Czerwonego Klasztoru, młodą i piękną sierotkę Grzymisławę pozostawioną pod opieką złej macochy Adeli albo wybrać się w podróż do krainy Ducha Gór. Oczywiście to tylko kilka historii, ale każda ma swój wyjątkowy temat, klimat i oczywiście bohaterów.

Istotnie, Irena w tej chwili nie była już zimnym trupem. Lecz prawdą też jest, że jeszcze kilkanaście minut temu spoczywała martwa w trumnie. Cóż więc nastąpiło? Czyżby stała się upiorem, żywym trupem? (..)

Moim zdaniem autor z całą pewnością spełnił swoje założenie - nie wierzę, że istnieje ktoś kogo takie legendy nie przekonałyby, że mamy mnóstwo ciekawych, strasznych, niezwykłych oraz inspirujących upiorów i demonów. Bez wątpienia pan Buczyński wybrał podania różnorodne, prezentujące spory wachlarz bohaterów (pojawił się nawet tak przeze mnie wyczekiwany strzygoń), co rzeczywiście pozwala się zorientować w temacie, jak również "pospacerować po mapie", bo są to historie z bardzo różnych obszarów Polski.

Mój problem polega na tym, że większość z nich już znałam i to dokładnie w tej formie, którą przedstawił autor. Muszę przyznać, że jestem tym faktem dosyć zawiedziona, bo liczyłam na coś nowego co mnie zaciekawi, a tymczasem tak się stało w przypadku zaledwie pięciu legend. Prawdę mówiąc, uważam, że nawet znane mi legendy mogły mnie porwać, bo taka narracja, w wersji dla dorosłych, zdarza się dosyć rzadko. Niestety tak się nie stało - wiele treści wydawało mi się po prostu wtórnych, nawet jeśli klimatycznych i dobrze opisanych.

Jaskrawa błyskawica zrozumienia rozjarzyła się w jego głowie. Teraz już wiedział kim jest ta piękna czarnowłosa dziewczyna o lśniących zielonych oczach. Wpił się wzrokiem w sinobiałe plecy Heleny i wykrztusił:
- Tyś jest... panną wodną.

Oprócz tego, chociaż zdaję sobie sprawę, że autor chciał przedstawić te historie w zgodzie z okresem w którym powstały, to w sporej liczbie wybranych przez autora legend od stereotypów aż się roi, a biskupi, zakonnicy, księża, woda święcona i tak dalej odgrywają kluczowe role. Część legend rzeczywiście takim tematem stoi, ale czy faktycznie aż tyle? Wydaje mi się, że można było to zrównoważyć, tak by opisane historie nieco bardziej zaskakiwały, a nie "szły na jedno kopyto". Nie jest to powód dla którego obiektywnie uważam książkę za złą, bo rozumiem, że takie to były czasy, ale dla mnie jako czytelniczki było to uciążliwe, bo (szczęśliwie) odwykłam od takiej narracji.

Pocałunek panny wodnej nie trafił w mój gust. Co prawda mam wrażenie, że im dalej tym lepiej, ale nadal nie czułam tego dreszczyku emocji co przy poprzednich pozycjach o tej tematyce. Ogromnie tego żałuję, bo zapowiedź jawiła mi się jako wielki sukces - uwielbiam legendy, uwielbiam opowiadania i fabularne przedstawienia, z przyjemnością czytam o naszych lokalnych demonach i upiorach. Jednak tym razem się nie udało.

Muszę też przyznać, że tym razem rozczarowały mnie ilustracje. Po pierwsze jest ich zaledwie 11 (każda na dwóch stronach obok siebie), po drugie nie zawsze czułam między nimi a fabułą powiązanie, a po trzecie... Poduszka z piórkiem w różowo-czerwonej tonacji? Nie, zupełnie to do mnie przemawia jako ilustracja do barwnej legendy. W porównaniu do chociażby Atlasu legend, Leksykonu dzikich kobiet czy Bestiariuszy (wszystkie te książki ogromnie polecam!), grafika w Pocałunku panny wodnej nie wywoływała we mnie najmniejszego zainteresowania.

Mag pogładził swoją kozią bródkę i odparł:
- Potrzeba Ci, pani, eliksiru młodości, który musisz pić po pięć kropelek dziennie, oraz maści upiększającej do smarowania twarzy. Mam oba te specyfiki w swojej leśnej chacie.

Dla równowagi bardzo podobał mi się poziom językowy książki pana Buczyńskiego. Zaczarował mnie piękny język, bardzo dopasowany do opisywanego okresu oraz wyborna jak zawsze korekta i redakcja. Trzeba przyznać, że wydawnictwo BOSZ niezmiennie utrzymuje bardzo, bardzo dobry poziom w tej dziedzinie. 

Wydaje mi się, że książka Jerzego Buczyńskiego mogłaby zainteresować starszych czytelników (tutaj muszę podkreślić, że Pocałunek panny wodnej z całą pewnością nie nadaje się dla dzieci - są tutaj dosyć obrazowe opisy zabójstw), którzy z legendami mieli stosunkowo niewielką styczność. Autor przedstawia nam wiele słowiańskich bestii i upiorów, bardzo przekonująco dowodząc, że na tle innych krajów również Polska ma się czym pochwalić. Mam jednak wrażenie, że bardziej zaawansowanym w tym temacie czytelnikom większą przyjemność sprawią inne książki wydawnictwa.

Za możliwość lektury bardzo dziękuję Wydawnictwu BOSZ oraz portalowi BookHunter.pl

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...