wtorek, 24 września 2019

Światowy literacki fenomen czyli o sytuacjach rzadkich, które pojawiają się często


„Światowy literacki fenomen"

„Arcydzieło"

„Mistrzyni thrillera powraca!"

„Wstrząsające historie"

„Jedyny w swoim rodzaju"

„Znakomity thriller. Nie mogłem się oderwać całą noc" powiedział Stephen King o Dziewczynie z pociągu, która przez rzesze ludzi jest uznawana za książkę co najmniej przeciętną, a przez wielu za po prostu słabą.


Swój dzień często zaczynam od krótkiej wycieczki po księgarniach ebooków. Kiedy robiłam to dzisiaj rano prawdziwą niechęć wzbudziły we mnie słowa „światowy literacki fenomen" o książce, którą pierwszy raz widzę na oczy. Co gorsze, odnoszę wrażenie, że w zeszłym miesiącu był inny
„światowy literacki fenomen", podobnie jak inny był w lipcu, inny w czerwcu, inny w maju... 
W pierwszej chwili pomyślałam, że to dobrze, bo w sumie teraz jest tak gęsto od książkowych premier, że w zasadzie nikogo nie dziwi, że co miesiąc inna książka zdobywa szczyty rankingów. Tyle, że... No właśnie. Czy każdy comiesięczny bestseller to rzeczywiście „światowy literacki fenomen"? Czy te słowa nie niosą mocnego przekazu, który staje się bezsensowny gdy go nadużywać?


Słowo fenomen w słowniku języka polskiego jest wyjaśniane tak:

fenomen
1. «rzadkie, niezwykłe zjawisko»
2. «osoba wyjątkowa, niezwykle uzdolniona»
3. «zjawisko fizyczne lub psychiczne będące przedmiotem poznania doświadczalnego»
4. «każdy fakt empiryczny będący punktem wyjścia badań naukowych»

Wydaje mi się, ze zarówno ja, jak i większość czytelników, słowo fenomen tłumaczymy sobie dwoma pierwszymi opisami - jako coś niezwykłego, rzadkiego, wyjątkowego. Ma to też sens w kontekście „światowego literackiego". Tylko co zrobić, jeśli coś rzadkiego zdarza się co miesiąc? Czy wtedy to wciąż jest coś wyjątkowego? 
Obawiam się, że nie.

Książek, które dosłownie wyskakiwały z lodówki było już wiele, ale przypadek Dziewczyny z pociągu zniesmaczył mnie wyjątkowo. Już dawno tak napastliwa reklama nie była tak niespójna z doświadczeniami czytelników, w tym moimi. Debiut, który niemal natychmiast zekranizowano, podczas gdy opinie o książce były stonowane, żeby nie napisać - głównie krytyczne. 
W tamtym czasie dużo już mówiono o przemyśle pisania krótkich rekomendacji, kiedy to kolega z wydawnictwa pisał drugiemu koledze z wydawnictwa albo gdy G.R.R. Martin na fali popularności pisał takie "polecajki" chyba wszystkim książkom, które mu podsunięto pod pióro. Pamiętam rekomendację Johna Greena na Nieodgadnionym Maureen Johnson, która wprawiła mnie w spore zaskoczenie, bo choć i owszem, grupa wiekowa czytelników była ta sama, to gatunek zupełnie inny i trudno mi uwierzyć by taka "polecajka" miała jakikolwiek sens.

Dlaczego o tym piszę? Dlatego, że ciekawa jestem Waszego zdania. Jakie "polecajki" byście chętnie przeczytali? Które z nich faktycznie zachęciłyby Was do lektury, a które zdecydowanie odwrotnie?

Czy przeszkadza Wam kiedy Tess Gerritsen pisze "polecajkę" dla Remigiusza Mroza? Ja do dziś zastanawiam się, czy przeczytała tę książkę (czy może chociaż ktoś z grona jej wydawców/przyjaciół przeczytał książkę), czy wystawiła tę rekomendację "na ślepo"? Jak było naprawdę? Z drugiej strony nie będę kłamać - wolę jak pisarz kryminału pisze rekomendację kryminałom niż gdy autor fantastyki pisze rekomendacje thrillerom. Bo czy taki autor jest wtedy jakimś specjalistą? Czy jego zdanie jest warte więcej niż moje czy Twoje?

Z trzeciej strony, co by było gdyby książce Remigiusza Mroza rekomendację pisała Katarzyna Bonda? No dobrze, macie rację, od kiedy wszyscy wiemy, że są w związku taka sytuacja miałaby sporo uroku. ;) Ale załóżmy, że autorce X rekomendację pisze autorka Y. Niech obie autorki piszą literaturę tego samego gatunku co liczę na plus, bo rekomendująca jest w pewnym sensie znawcą. Obie też wydają swoje książki z wydawnictwem Z. W tym kontekście można założyć, że obie kiedyś się spotkały, że obie mogą się znać jeśli nie prywatnie to z targów, spotkań autorskich itd. W dodatku można pomyśleć "jak ja jej nie napiszę pozytywnej rekomendacji, to jeśli ona zostanie poproszona o rekomendację mojej kolejnej książki to też nie napisze nic przyjemnego". Czy to nie komplikuje sprawy? Ma to oczywiście tę zaletę, że to zmniejsza poczucie rywalizacji, ale czy z punktu widzenia czytelnika ma to znaczenie? Niespecjalnie. Bo czytelnik sięgnie po książkę zarekomendowaną nie naprawdę, a pod wpływem różnych pobocznych warunków.

Czy łapiecie się jeszcze na trik ze sławnymi nazwiskami autorów rekomendacji na książkach mało znanych autorów? Moja ulubiona sytuacja, kiedy to nazwisko piszącego rekomendację jest napisane wielką i pogrubioną czcionką w samym centrum okładki, a nazwisko autora gdzieś na dole kursywą! Powiem Wam szczerze, że kiedy patrzę na takie książki w księgarni to mnie po prostu odrzuca. Czuję niesmak ilekroć widzę takie "polecajki", które nieomal czytelnika wprowadzają w błąd co do autora książki. Ale podobnie kiedy autorka romansu poleca kryminał - nie wydaje mi się by miało to większą wartość niż sytuacja gdy pozytywną opinię wydaje dziewczyna_336 albo inna czytelniczka_007.

To jak pisać takie rekomendacje?
Dla mnie mogłoby nie być ich wcale. Nigdy żadna nie zachęciła mnie ani do zakupu, ani do lektury. Zdecydowanie wolę przeczytać opinie na portalach i blogach, a jeśli jeszcze nie jest to wpis do którego przyczyniło się wydawnictwo, to po prostu rozpływam się z radości. Zapytacie dlaczego nie przepadam za recenzjami książek, które czytelnik dostał od wydawnictwa skoro i mnie się takie zdarzają?
Dlatego, że wiem, że czasami blogerzy czują się zobowiązani wobec takiego wydawnictwa, mimo, że samo wydawnictwo niczego takiego nie wymaga.
Znam siebie i wiem, że ja nie mam litości. Wiem, że są blogerzy, którzy tak jak ja podczas pisania recenzji nie zastanawiają się skąd mają książkę. Ale niektórych tak dobrze nie znam.
Szczególnie często w tę pułapkę wpadają początkujący blogerzy, którym zależy na aprobacie wydawnictw i którzy jeszcze często nie do końca rozumieją, że dobra negatywna recenzja może przynieść więcej czytelników niż słodka pozytywna, a wydawnictwa zwykle nie oczekują, że będziemy kłamać. To normalni ludzie, którzy mają swój rozsądek.
Druga sprawa to błąd dużych zamówień recenzenckich, na których lekturę później nie ma czasu. A wiadomo, pozytywną opinię jest napisać łatwiej i nie trzeba powoływać się na konkrety, zaś recenzja negatywna wymaga uzasadnienia. Nie mówię, że to zasada, ale wiem, że to się zdarza.
Moim zdaniem jeśli pisać to tak, żeby czytelnik wiedział po co sięga - nie po arcydzieło, ale po thriller, nie po historię jedyną w swoim rodzaju, ale po taką, która coś przedstawia itd. Pisanie półsłowkami czy epitetami nic czytelnikowi nie mówi, może być zarówno szczerą opinią jak i wydawniczym bublem.

Co z rekomendacjami blogerskimi?
Mnie nie przeszkadzają, nie budzą we mnie tak sprzecznych uczuć jak "polecajki" od pisarza dla pisarza, choć nie ukrywam, że w moim przypadku również w żaden sposób nie zwiększają szansy na zakup czy lekturę. Naturalnie są zawsze pozytywne, a jeśli chodzi o wartość to raz lepsze, a raz gorsze. Nie raz czytałam rekomendację, która nijak nie pasowała mi do czytanej książki, podobnie jak nie raz czytałam przesadne peany. Ale wiele "polecajek" jest przyjemnych i zrównoważonych.

Ulało mi się, wybaczcie. Od tak dawna obserwuję książkosferę i widzę jakie problemy jej nie dotyczą, a jakie trawią od środka. I chociaż rozumiem, że sprzedaż książek to biznes jak każdy inny, to czasami naprawdę szlag mnie trafia kiedy widzę jak próbuje się manipulować czytelnikiem. Nie dziwi mnie, że kiedy ktoś lubi książki autora fantastyki, sięga po polecaną przez niego książkę, a to okazuje się obyczajówka, to czuje się rozczarowany. Taki układ nie jest w porządku, nawet jeśli odpowiemy, że przecież mógł sprawdzić gatunek itd. Sami wiemy z doświadczenia, że książki nie zawsze należą do tej grupy, do jakiej je przypisano.

Bardzo bym chciała poznać Waszą opinię - czytacie rekomendacje? Co o nich sądzicie?

PS Bardzo często rekomendacje zagraniczne nie są wytworem polskich wydawnictw - one też często mają wytyczne "z góry" i cóż.

Photo by Yevhenii Baraniuk.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...