Strony

sobota, 24 listopada 2018

„Dwór szronu i blasku gwiazd” Sarah J. Maas


Tytuł: Dwór szronu i blasku gwiazd  
Autor: Sarah J. Maas

Cykl: Dwór cierni i róż
Tom: 3.5
Wydawnictwo: Uroboros
Data wydania: 2018
Liczba stron: 320
Tłumacz: Jakub Radzimiński, Dorota Radzimińska
Kategoria: Fantasy, fantastyka
Ocena: 5+/10



Przeczytałam Dwór szronu i blasku gwiazd. Nie ukrywam, że miałam mocno mieszane uczucia, czy autorka wyjdzie z tego spotkania z tarczą. I niestety, mój niepokój okazał się jak najbardziej uzasadniony.

Trzeba wspomnieć o tym, że początkowo Dwór szronu i blasku gwiazd miał być częścią pomiędzy Dworem mgieł i furii, a Dworem skrzydeł i zguby i poruszać temat zaślubin Feyry i jej towarzysza. Wszyscy wtedy wiedzieli, że to będzie hiperromantyczna nowelka, jednak chyba wszyscy się z tym pogodzili. Później Sarah J. Maas zmieniła zdanie i postanowiła, że będzie to pomost pomiędzy napisaną trylogią składającą się z Dworu cierni i róż, Dworu mgieł i furii oraz Dworu skrzydeł i zguby, a planowanymi przez autorkę spin-offami. Pytanie jednak czy decyzja o zmianie tematu rzeczywiście była tak korzystna jak wydaje się pani Maas, bowiem oczekiwania uległy zmianie, a klimat pozostał ten sam.

Ostatecznie, przynajmniej w teorii, miała być to książka domykająca wątki głównych bohaterów, opowiadająca o tym co wydarzyło się po wielkiej wojnie wieńczącej Dwór skrzydeł i zguby. Dwór szronu i blasku gwiazd był nawet nazywany dodatkiem i owszem ma on tę cechę, że nie jest niezbędny do zrozumienia głównego cyklu. Ma jednak też tę wadę, że stanowi de facto kontynuację wydarzeń z poprzednich trzech tomów, co sprawia, że nazwałabym to raczej krótszą czwartą częścią. Zatem czy wciąż jest to rzeczywiście dodatek? Trudno powiedzieć, ale biorąc pod uwagę nadchodzące spin-offy - raczej nie.

W praktyce autorka w pewien sposób może i domknęła wątek Feyry i jej towarzysza, ale mam nieodparte wrażenie, że wszystkie pozostałe rozgrzebała na siłę. I choć rozumiem, że pani Maas chciała przygotować sobie grunt pod kolejne tomy, to nadal nie widzę w tej książce żadnego sensu. Wszystko to mogłoby być fragmentem większej całości, stanowić kilka rozdziałów normalnej książki. Tym bardziej, że nie powinniśmy się oszukiwać - do Dworów nikogo zachęcać nie trzeba. Dla tych, którzy Dworów nie tolerują Dwór szronu i blasku gwiazd niczego nie zmieni, a Ci, którzy Dwory przeczytali zachęty żeby sięgnąć po kolejne tomy nie potrzebują. Ostatecznie z tego co czytałam w sieci wynika, że zdania są podzielone - jedni cieszą się z powrotu do Dworów choćby na ułamek sekundy, a inni czują, że właśnie przez 320 stron lizali lody przez szybę. Z przykrością stwierdzam, że ja należę do tych drugich.

Finalnie to co napisała Sarah J. Maas jest tak mdłe, że aż nie wiem co powiedzieć. Wiem, że tę autorkę permanentnie ciągnie do przesłodzonych rozwiązań, ale w tej książce przeszła już samą siebie. Jeśli wątek sióstr Feyry lub konsekwencje zawiązanych sojuszy i złożonych obietnic podczas wojny, miały być mrocznym cieniem w historii to według mnie udało się to słabo. Rozchwiana Feyra znowu próbuje sobie radzić ze swoimi traumami i ponownie kręcimy się wokół jej problemów ze sobą i tym co powinna robić na swoim dworze. Od razu mówię, że w tej książce oddamy zarówno hołd poległym, sztuce jak i zasobnemu kontu bankowemu. Jej partner zgubi cały swój pazur, pozostanie mu tylko uwodzicielska nuta zmieszana z chłopięcym urokiem. Pozostali bohaterowie będą przez większość czasu grali w kotka i myszkę między sobą, zniewoleni swoimi romantycznymi ciągotami czy więziami godowymi. 

W tej książce nie wydarzyło się chyba nic nieprzewidywalnego. Może jedynie wątek Illyrów zasługuje na uznanie, bo dzięki niemu jeszcze lepiej poznajmy ten lud i to jest akurat dosyć wartościowe. Wszystko inne przypomina mi świąteczne odcinki seriali, niekoniecznie potrzebne, ale wprawiające w pozytywny nastrój. Tutaj mamy odcinek bożonarodzeniowy. 

No dobrze, dużo tu cieni więc możecie zapytać czy ta lektura ma jakiekolwiek blaski? Na plus autorce trzeba zaliczyć fakt, że znaczna większość książek kończy się w momencie "wielkiej wojny" a później jest zwykle "i żyli długo i szczęśliwie". Choć mało kto to być może zauważył, ostatnio coraz odważniej się od tego motywu odchodzi. Takie zaprzeczenie samym pozytywom wydarzyło się na przykład w bardzo nielubianym Harrym Potterze i Przeklętym Dziecku. Podobnie zresztą, choć w znacznie zwięźlejszy sposób, kończy się np. Buntowniczka z pustyni. W Dworze szronu i blasku gwiazd mamy wielkie sprzątanie po wojnie, które niesie za sobą sporo bólu. Nadal uważam, że wszystko i tak jest polane lukrem, posypane cukrem, cukrową posypką, a na wierzchu jeszcze cukrem pudrem, ale jest tutaj nuta tego czego od dawna młodzieżówki były pozbawione - konsekwencji. Tutaj przede wszystkim konsekwencji wojny, a więc śmierci, zniszczeń, utraty, zawiązanych sojuszy, bolesnych przeżyć. Za to Dwory od początku szanowałam i cieszy mnie, że pani Maas o tym nurcie nie zapomina.

Jestem ciekawa jaki kierunek obierze Sarah J. Maas. Wprowadzenie zmiennej narracji było bardzo dobrym zabiegiem, choć trzecioosobowa forma wszechwiedzącego autora nie ułatwiała mi czytania. Mimo to taka sztuczka pozwoliła na to, że drugoplanowi jak dotychczas bohaterowie Dworów mogą w naturalny sposób przejąć dowodzenie w historii.

Po przeczytaniu Dworu szronu i blasku gwiazd nie mam wątpliwości, że to nie jest koniec dworskiej przygody. Jedno co muszę przyznać, to nie chce mi się wierzyć, że Sarah J. Mass zdecyduje się zakończyć wątek Feyry, ale o tym jednak pewnie wkrótce się przekonamy.

PS To co również nie przypadło mi do gustu to tłumaczenie. Zabrakło mi pewnej płynności,  a oprócz tego wielokrotnie pojawiało się słowo "dekadencki" w bardzo dziwnych kontekstach np. delikatności na skórze? Naprawdę nie wiem co ma piernik do wiatraka. Coś mi tutaj tym razem nie zagrało.
I jeszcze jedno - na pewno istnieje osobny krąg tłumaczowego piekła dla tych, których bohaterowie rozpadają się na kawałki. :P

| Dwór szronu i blasku gwiazd | Dwór srebrnych płomieni cz. 1
| Dwór srebrnych płomieni cz. 2 |