Tytuł: Arystokratka pod ostrzałem miłości. Część druga
Cykl: Arystokratka
Wydawnictwo: Stara Szkoła
Tłumacz: Mirosław Śmigielski
Przyznaję, że z niecierpliwością wyczekiwałam tego finału. Pierwsza część Arystokratki pod ostrzałem miłości miała w sobie blask najlepszych części tego cyklu, pośmiałam się i no co tu dużo pisać - zastanawiałam się jaki finał otrzymamy. Już się przekonałam, że Czesi wobec swoich bohaterów nie mają specjalnych skrupułów, więc nie byłam pewna czy aby Maria Kostka z Kostki nie zawita w katakumbach, tak jak było to od pierwszego tomu cyklu zapowiadane. ;)
Zatem siódmy tom to czas na wielkie zakończenie! Kluczowe pytania są trzy! Czy klątwa rodowa się dopełni, a Maria będzie straszyć na Kostce? Czy wcześniej "hrabianka z rozdartym sercem" zazna wielkiej miłości (pod warunkiem, że najpierw rozwiąże swoją skomplikowaną sytuację sercową)? Czy po tym wszystkim, po całym roku życia na Kostce wszyscy na niej zostaną? Bym zapomniała - najważniejsze pytanie brzmi "Czy w tym ostatnim tomie w końcu spotkamy na Kostce Helenkę Vondraczkovą?". :D Ostatnia część przygód bohaterów to dużo orzechówki, biegów w zbroi i prozacu, a co najważniejsze - miłości!
Po lekturze muszę Wam się przyznać, że jednak czuję delikatne rozczarowanie. Cały cykl był jak dla mnie jedną wielką sinusoidą i tom tomowi zdecydowanie nie był równy. Były części przy których wręcz płakałam ze śmiechu, a były takie przy których ledwie się uśmiechnęłam (to akurat o Arystokratce i fali przestępstw na zamku Kostka czyli tomie 4). Gdybym miała układać względem tego jak mi się podobało to byłoby to ex aequo tom 3 i tom 5, a potem tomy 2, 1, 6, 7 i na końcu tom 4. Najwyżej ceniłam te części, w których żarty wychodziły najbardziej naturalnie. Arystokratka pod ostrzałem miłości cz. 2 to mam wrażenie w większości wymuszony humor. Rzadko się śmiałam, absurdalne sytuacje tak typowe dla tego cyklu tym razem momentami przekraczały moim zdaniem granice jakiejkolwiek wiarygodności, a sama historia wirowała w miejscu.
Mało miejsca dano Hrabiemu Kostce, jeszcze mniej Vivien (w ogóle akurat do wątku tej dwójki mam sporo zastrzeżeń), Milada była raczej na pograniczu historii, a moim zdaniem to wszystko co w Arystokratce miało miejsce dobrze współgrało tylko wtedy gdy było zrównoważone. Oddanie pola nadużywającej orzechówki pani Cichej, szalonemu Józefowi i jeszcze bardziej szalonemu panu Spockowi oraz sztabowi filmowemu zbudowało raczej obraz nędzy i rozpaczy niż zabawną historię ratowania Kostki i Marii Kostki z Kostki. ;) Pierwsze tomy miały w sobie coś więcej - w bardzo sarkastyczno-ironiczny sposób poruszały problematyczne kwestie, rodzinne relacje. Tej części tego moim zdaniem brakuje. Autor może i wciąż smaga czytelnika metaforami ostrymi jak brzytwa, pisze bardzo przyjemnie i z polotem, ale mimo to były chwile kiedy historia już mnie po prostu lekko nużyła. Zwłaszcza, że rzekomo dramatyczny trójkąt miłosny był dla mnie dosyć oczywisty i jego nieustanne przedłużanie wydawało mi się mocno na siłę.
Arystokratka pod ostrzałem miłości cz. 2 to za to miła puenta na temat tego jak nasza tytułowa arystokratka się zmienia. Ewolucja bohaterów jest ważnym elementem każdego cyklu, a ten rok na Kostce musiał się na Marii odbić i bez trudu możemy to dostrzec. Zabawna jest jej przemiana z Amerykanki w Czechach na... No właśnie. Rodową Czeszkę? To mogą potwierdzić tylko inni Czesi. ;) Zaskakuje także zakończenie - do pewnego stopnia przewidywane, ale tylko do pewnego. ;) Sprytnie to Evžen Boček wymyślił.
Evzen Bocek i jego Arystokratka uświadomili mi, że naprawdę lubię czeski dowcip. Jednak mam poczucie, że część tego siedmiotowego cyklu powstawała nieco na siłę i pod publikę i przyznam szczerze - cieszę się, że ta przygoda dobiega już końca. Był już czas żeby tę historię zakończyć i z satysfakcją stwierdzam, że był to finał zręcznie zamykający opowieść Marii Kostki z Kostki.