Nekrosytuacje. Perełki z życia grabarza to oczywisty książkowy wybór dla kogoś kto lubi czarny humor. Oto francuski grabarz opowiada o swojej codziennej pracy, która jest pełna zaskakujących historii i niezwykłych ludzi, a ja wiedziałam, że nie mogę tego przegapić. Bardzo lubię dowcipne, a nawet ironiczne rozmowy o śmierci. Uważam, że dobrze poprowadzone, pomagają nam oswoić się z tym, że nasze dni na ziemskim padole są policzone. Nikt z nas nie wie ile ich nam zostało, dlatego warto o tym pamiętać, co zresztą zawarte zostało w krótkiej, ale jakże wiele mówiącej łacińskiej sentencji Memento mori. Pamiętaj o śmierci. Mimo to, dla większości ludzi, w tym dla mnie, wcale nie jest to takie łatwe. ;) Jesteśmy przywiązani do życia i niechętnie poruszamy temat odchodzenia z tego świata, mimo, że zdajemy sobie sprawę, że nasze ciało nie jest niezniszczalne i pewnego dnia, dla każdego z nas, spełni się "z prochu powstałeś i w proch się obrócisz". Stąd moje zamiłowanie do weselszego podejścia do tego, i tak dosyć ponurego, tematu.
Część opowiadań przedstawionych w Nekrosytuacjach była bardzo zabawna, często w ironiczny sposób. Kilka było naprawdę poruszających. Wszystkie omawiają temat śmierci z bardzo różnych stron, oswajając go, ale też dosyć szczegółowo, i z zachowaniem niezbędnej wrażliwości, opowiadając o okresie od śmierci do złożenia ciała do grobu. Nie ukrywam, że moim zdaniem pisanie na takie tematy to naprawdę spore wyzwanie. Rozmowa o śmierci, w kulturalny sposób, nie jest łatwa, nietrudno kogoś urazić, rozczarować, zasmucić, a znacznie więcej wysiłku potrzeba, aby rozmówca, czytelnik zechciał się nad tym zadumać, porozmyślać, nie wpadając w otchłań rozpaczy (bo zwyczajowo jesteśmy dosyć przyzwyczajeni do swojej ziemskiej egzystencji).
- Jakby jakiś dings o coś uderzył - odparł zięć z rozczulającą precyzją semantyczną.
Mistrz ceremonii pobladł, dokonując prostej analizy sytuacji - taki odgłos mógł być spowodowany upadkiem ciała na trumnę.