Autor: Robin Cook
Wydawnictwo: Rebis
Data wydania: 2010
Liczba stron: 416
Tłumacz: Marta Klimek-Lewandowska
Kategoria: Thriller medyczny
Ocena: 6/10
Od lat chciałam przeczytać jakąkolwiek książkę Robina Cooka, ale nigdy nie było dobrego momentu. Zresztą po wielkiej fascynacji kryminałami i thrillerami, w ostatnich latach nasze drogi przecinały się znacznie rzadziej. Jednak w tym roku biję rekordy! Poznałam Vincenta Severskiego w jego sensacyjnym Placu Senackim 6 PM, Roberta Galbraitha (czyli J.K. Rowling) w cyklu o Cormoranie Strike'u, powróciłam do Yrsy Sigurðardóttir, której dwie książki czytałam ponad 10 lat temu i bardzo polubiłam ten islandzki klimat, przeczytałam też dwa kryminalne debiuty - Łukasza Sikory oraz Anety Kisielewskiej. Dawno nie miałam tak kryminalnego roku! Teraz zaś dzięki współpracowniczce mojej mamy przeczytałam Stan terminalny, za co jestem jej bardzo wdzięczna.
Sean Murphy to uzdolniony buntownik, który ukończył Harvard i wciąż czuje potrzebę nowych zawodowych przygód. Kiedy dowiaduje się o ośrodku Forbes Cancer Center, w którym wyleczalność pewnego nowotworu mózgu dochodzi do 100%, nie waha się by zrobić wszystko co możliwe, aby pojechać tam na praktyki, włącznie z porzuceniem swojej dziewczyny. Jednak Janet Reardon jest z kolei zdeterminowana by o ten związek walczyć, a że jest pielęgniarką to wie, że praca się dla niej znajdzie się zawsze. W rezultacie dziewczyna wyrusza za Seanem do Miami, gdzie wkrótce oboje się przekonują, że wszystko jest zupełnie inne niż się tego spodziewali - projekty, w których mogą brać udział, szefowie, którzy nie wykazują radości na widok chłopaka a są zachwyceni przenosinami Janet, przedziwni współpracownicy, a w przypadku Seana ogólna atmosfera braku zaufania i niechęci. Oboje szybko dostrzegają, że w rajskim instytucie i szpitalu dzieją się niepokojące rzeczy, a im dłużej Sean się tam kręci tym wyraźniej widzi, że coś złego dzieje się we flagowym projekcie Medulloblastomy. Młody naukowiec wraz z panną Reardon postanawiają podążyć tym tropem, jednak wydają się nie rozumieć, że łamanie zasad to jedno, a drugie to konsekwencje, którą mogą być znacznie bardziej niebezpieczne niż tylko wyrzucenie z pracy i stażu...
- No cóż, uważałem, że powinieneś o tym wiedzieć. Znając ciebie, jakoś ciągle nie mogę uwierzyć, że nie narobiłeś tam jeszcze zamieszania.
- Ranisz moje uczucia mówiąc takie rzeczy.
Pierwsze moje wrażenie było "WOW, ile medycyny i biologii molekularnej"! Nie pamiętam bym kiedykolwiek czytała thriller aż tak wypełniony wiedzą medyczną i biologiczną. W dodatku przypominam, że książka została napisana w XX wieku! Co oznacza, że już sam poziom tej wiedzy był znacznie niższy, a tu taka niespodzianka. Jakby tego było mało, procedury zarówno biologiczne, jak i medyczne, są opisane naprawdę precyzyjnie (uproszczenia są zrozumiałe, to nie protokół), a również opis medulloblastomy jest bardzo zręczny. Jestem pod wielkim wrażeniem i w tej kwestii pozostałam pod nim do ostatniej strony.
Niestety moje odczucia w pozostałych sferach były nieco gorsze. Po pierwsze chociaż sama historia zaczęła się ciekawie, to z czasem miałam poczucie, że autor trochę sobie pofolgował z liczbą wątków kryminalnych. W dreszczowcu cenię dreszcze, tymczasem Stanowi terminalnemu bliżej było do fantastyki z wątkiem kryminalnym niż do historii, która powoduje ciarki na plecach każdego z nas. Miałam wrażenie, że nagle w jednym miejscu zebrały się wszystkie dziwactwa z okolicy, a nas próbuje się przekonać, że w to wszystko zupełnie przez przypadek wdepnęli nasi bohaterowie. W mojej opinii wyszło to nieco sztucznie i całość na tym nadmiarze tylko straciła na wiarygodności. Na jakość książki moim zdaniem wpłynęła również jej dynamika - w pierwszej połowie Stanu terminalnego Robin Cook niekiedy wpada w dłużyzny, podczas gdy druga część to szalona kaskada wydarzeń, w której bohaterowie co kilka stron mają nową przygodę.
Nie lepiej jest z bohaterami - nasz młody praktykant to istny geniusz, który jest w stanie wyhodować doskonałe kryształy białek (co jest rzeczą wymagającą!), jak i diagnozować pacjentów. Urokliwa Janet oprócz tego, że została opisana jako piękna, a przez książkę poznajemy ją jako grzeczną i naiwną dziewczynę, która w imię czyichś podejrzeń łamie swoje zasady i marudzi przez niemal całą historię, na pewnym etapie staje się po prostu męczącym tłem dla Seana. Tak naprawdę od pewnego momentu trudno pozbyć się wrażenia, że najciekawsze postacie to te drugoplanowe, a i u nich nie jest specjalnie dobrze.
Jakby tego było mało, w książce są błędy ortograficzne. Nie potrafię odpowiedzieć na pytanie jak to możliwe, aby tłumacz, który tak biegle poradził sobie z biologią molekularną zapisał osobno część imiesłowów przymiotnikowych oraz samych przymiotników z partykułą "nie". Nie widzę ku temu najmniejszych przesłanek. Jedyne co mi przychodzi do głowy, to fakt, że akurat to czy piszemy coś razem czy osobno w języku polskim przez lata ulegało wielu zmianom. Może w tamtym czasie obie formy były dozwolone? Nie wiem.
Z jednej strony jestem pod wrażeniem. Stan terminalny to najbardziej medyczny thriller jaki w życiu czytałam, mocno konsultowany ze specjalistami. To jest bardzo, ale to bardzo mocna strona tej książki. Jednak z drugiej strony mamy kaskadę dosyć przewidywalnych wydarzeń, w których biorą udział niezbyt ciekawi i dosyć sztampowi bohaterowie, a całość jest raczej mało realistyczna, za to mocno podkolorowana. Jednak cieszę się z tego spotkania z Robinem Cookiem i kto wie - może za jakiś czas spróbuję jeszcze raz? ;)