Strony

niedziela, 2 sierpnia 2020

Jedno z najsłynniejszych zaginięć w Polsce czyli „Co się stało z Iwoną Wieczorek" Janusza Szostaka


Tytuł: Co się stało z Iwoną Wieczorek

Autor: Janusz Szostak

Wydawnictwo: Harde
Data wydania: 2018
Liczba stron: 240
Kategoria: Literatura faktu, reportaż
Ocena: 5+/10







W ostatnich książkowych pokusach opowiadałam m.in. o książce Co się stało z Iwoną Wieczorek Janusza Szostaka. Już kiedy to pisałam, bliskość kolejnej rocznicy zaginięcia nastolatki z Trójmiasta kusiła mnie, aby nie odkładać tej lektury na później.

Z jednej strony odczuwałam obawy - nie jest łatwo pisać o kimś kto wciąż jest żywy w naszej pamięci. Nawet my, ludzie nieznajomi, pamiętamy historię zaginięcia Iwony Wieczorek. Od tamtego czasu co kilka miesięcy elektryzują nas emocjonalne nagłówki, ale mimo tego wszystkiego niestety - wciąż nie wiemy jaki los spotkał nastolatkę. Naprawdę trudno jest jednak sobie wyobrazić co czują osoby, które zaginioną znały - rodzice, przyjaciele, nauczyciele, rodzina. Taka publikacja może u nich wzbudzić sprzeczne uczucia, nie mówiąc o tym, że może ich przedstawić w świetle, w którym znaleźć by się nie chcieli.

Prawdę mówiąc, moje wątpliwości budziły również opinie czytelników wcześniejszych książek pana Szostaka. Historia Iwony Wieczorek należy do jego książkowej serii pod tytułem Śledztwa Szostaka, która to zbierała niekoniecznie pochlebne opinie i to z powodów, które trudno zignorować.

Z drugiej strony, nie da się ukryć - jest to jedna z najsłynniejszych spośród do dziś nierozwiązanych spraw w Polsce. Skądinąd trudno się temu dziwić, bo jak przejść obojętnie obok historii, która mogła spotkać właściwie każdego z nas..? Powrót z kiepskiej imprezy, jest już jasno, dookoła są ludzie. Chcesz po prostu być już w domu, przespać się. Jedna kamera Cię rejestruje. A kolejna już nie. Ślad po Tobie znika. To przemawia do wyobraźni...

Wracając do książki, w każdym rozdziale książki pana Szostaka poznajemy inny aspekt zaginięcia nastolatki. Autor przedstawia nam to co jest w sprawie wiadome, co jest podejrzewane, a także stawia hipotezy w kwestii rozwiązań. Trzeba przyznać, że robi to rzetelnie, nie pomijając nawet najdziwniejszych teorii, a tych jest naprawdę wiele. Muszę powiedzieć, że przy tej książce zostało wykonane naprawdę dużo pracy. Bardzo podoba mi się tak szerokie spojrzenie na sprawę oraz kilka argumentów zarówno za jak i przeciw omawianej w danym momencie hipotezie.

To była ciekawa lektura także z wielu innych powodów. Po pierwsze skutecznie odkrywa przed nami jak wielkie znaczenie może mieć to, co wiedzieli Twoi bliscy. Po drugie uświadamia nam czytelnikom jak wiele różnych wątków może mieć sprawa zaginięcia. Jedna młoda dziewczyna i setki możliwości. Nie wiemy kto, nie wiemy jak... To daje mocno do myślenia. Po trzecie uchyla nam się rąbka tajemnicy w kwestii tego jak pracują polskie służby, jak analizuje się takie sprawy itd. Po czwarte pan Szostak chętnie udziela głosu innym - mamie Iwony Wieczorek, jej ojczymowi czy analizującemu tę sprawę policjantowi. To cenne fragmenty urozmaicające też typową reporterską narrację.

Miałam też jednak od pierwszych stron lektury refleksję, że liczba stawianych hipotez wydaje się zaprzeczać tezie postawionej na początku książki, zgodnie z którą zaginięcie Iwony Wieczorek jest sprawą raczej podwórkową, niezbyt skomplikowaną. Tak wiele podejrzanych osób, od kolegów, przez bogatych biznesmenów, po służby... To naprawdę nie wygląda jak sprawa banalna do rozwiązania.
Wszystko to, co stworzył pan Szostak buduje dosyć niesamowitą, pełną i niepokojącą wizję, która wzbudza emocje czytelnika.

Jednak nie mogę przemilczeć faktu, że Co stało się w Iwoną Wieczorek ma również wady i to niemałe. Prawdę mówiąc część moich początkowych obaw związanych z niezbyt przyjaznymi opiniami na temat serii pisanej przez pana Szostaka była słuszna i niestety znalazła potwierdzenie w książce. 
Przede wszystkim jeśli imprezowi towarzysze Iwony Wieczorek nie są winni jej zaginięcia to jest mi ich po prostu szkoda. Książka nie oszczędza niemal żadnego z nich. Taki jest "urok" pisania o konkretnych sytuacjach i ludziach, którzy wciąż żyją, że warto byłoby ostrożnie stawiać tezy i wskazywać palcem oraz zdecydowanie tonować swoje aluzje. W tamtym środowisku z całą pewnością bez trudu można zidentyfikować większość opisanych osób, co na pewno nie ułatwiło im życia, zwłaszcza jeśli próbują zacząć od nowa. Jeśli są winni, to na pewno to ich zaboli, ale jeśli nie to Co się stało z Iwoną Wieczorek po raz kolejny wyciąga na afisz ich życia, uniemożliwiając im pójście dalej, a ocena, której ich poddano jest naprawdę bardzo surowa.

W swojej książce autor wielokrotnie powołuje się na jasnowidzów/wizjonerów/radiestetów. On sam pisze, że pewnie nas jako czytelników zaskakuje to jak często pojawiają się tu osoby stosujące "niekonwencjonalne" metody i od razu daje nam odpowiedź, że jest gotowy współpracować z każdym, kto naprawdę chce pomóc w rozwiązaniu sprawy. Tyle, że ja jako czytelniczka, niekoniecznie zastanawiam się nad (trudnymi do ocenienia!) intencjami. Myślę, że większość czytelników ma raczej wątpliwości nie tyle natury etycznej ile rozsądkowej. Tylu "niekonwencjonalnych" specjalistów, niemal wszyscy (o dziwo!) wskazują na jakieś ogródki działkowe, ale jak na razie po Iwonie Wieczorek nie ma śladu. Już to samo w sobie zmusza nas do pewnego sceptycyzmu.

Pewne zastrzeżenia budzi też język tej publikacji, który jest dosyć potoczny i mnie osobiście bardziej kojarzył się z brukowcami niskich lotów niż z językiem reportaży, które jak dotychczas czytałam. Nie specjalnie mi to odpowiadało, nie mniej, dzięki temu Co się stało z Iwoną Wieczorek czyta się naprawdę szybko i ze zrozumieniem, choć bez czytelniczej satysfakcji. Tym co dodatkowo obniża przyjemność z lektury była mnogość literówek oraz to, że momentami brakowało mi jasnej informacji czy coś jest cytatem, czy parafrazą.

Muszę również powiedzieć, że mam bardzo subiektywną opinię na temat samych reportaży - lubię takie, w których sam reporter oczywiście istnieje, ale na żadnym etapie książki nie jest jej głównym, pełnowymiarowym i jedynym bohaterem. To według mnie jedna z ważniejszych umiejętności - pisać reportaż tak, by w rzeczywistości oddać głos innym. Nawet jeśli opowiada się o własnych przygodach, to opisywać historie, a niekoniecznie siebie. Tymczasem pan Szostak niezwykle chętnie pisze o sobie. Niestety równie chętnie podkreśla kto się z nim nie zgadza albo kto jego zdaniem zrobił tak czy inaczej. Mam wrażenie, że nie bez znaczenia jest tu też polityka, chociaż to akurat jest tylko moje odczucie po lekturze. Bardzo chętnie punktowane są media i politycy z jednej strony. Druga zrobiła dla sprawy równie niewiele, a jakoś ich nazwiska w książce się nie pojawiają.

Rozbraja mnie jeszcze jedna rzecz - autor naprawdę sporo miejsca w swojej książce poświęca dyskusji o nieprzemyślanych ruchach służb, a jako koronny dowód przedstawia przeszukanie parku Reagana po kilku latach od zaginięcia nastolatki. Dosyć ostro podsumowuje to, że po pierwsze policja już tam szukała (czy w związku z tym za pierwszym razem nie zrobili tego dobrze?), a po drugie kompletnie nie mieli oni na te poszukiwana pomysłu itd. Powiem Wam uczciwie, że w sporej części się z nim zgadzałam, chociaż daleka jestem od tak negatywnej opinii o służbach mundurowych w naszym kraju. Obśmiałam się jednak niesamowicie, kiedy kilka rozdziałów później pan Szostak wskazuje, że wraz z założoną przez siebie fundacją Na tropie postanowił ponownie przeszukać... Park Reagana. Oczywiście nie na ślepo, a dzięki temu poznali oni jego topologię(?). Niestety, w tekście nie dowiadujemy się jaki miałby to być wyjątkowy klucz poszukiwań. Opowieść o topologii jest co najmniej dziwna, skoro autor dochodzi do podobnej konkluzji co wielu przed nim, że trzeba przeszukać studzienki, a i tak teraz jest mocno wątpliwym by coś jeszcze zostało w nich znalezione nawet jeśli zbrodnia faktycznie miała tam miejsce. Wcześniej sugeruje nam też, że wiele wskazuje na zbrodnię w emocjach, nieprzemyślaną. Jeśli tak, to wróćmy do bardzo bystrej uwagi samego autora względem hipotezy, że Iwonę Wieczorek mógł zabić i zakopać przypadkowy przechodzień - skąd miałby mieć łopatę?
Tutaj moim zdaniem albo coś nie jest nam dobrze w książce wyjaśnione, albo jednak autor ciut się pogubił.

Chcę podkreślić, że podziwiam pana Szostaka za jego zaangażowanie w tę sprawę. Ewidentnie poświęcił jej naprawdę dużo czasu, faktycznie przejrzał mnóstwo dokumentów i nagrań, sprawdził bardzo wiele tropów, a także zasugerował kilka możliwości. To jest godne uwagi i naprawdę jestem pod wrażeniem, bo to nie tylko trudna i żmudna praca, ale przede wszystkim wymagająca cierpliwości.
Niestety odnoszę wrażenie (moje subiektywne), że niewiele z tego wynika. Autor chętnie krytykuje policję, jeszcze chętniej opowiada o pracy jasnowidzów, ale to wszystko nie popchnęło, w istotny sposób, śledztwa do przodu, a przynajmniej niewiele na to wskazuje. Nawet jeśli faktycznie miało to miejsce na jednej spośród wytypowanych działek, to nie ma na to żadnego namacalnego dowodu, oprócz przeczuć i sugestii. Po części to na pewno nie jest wina autora, bo śmiało opowiada o wielu rzeczach, które policji zgłosił, a które zostały przez służby zignorowane. Z drugiej strony to autor zdecydował się napisać tę książkę, więc to w jego gestii pozostawało to co w niej napisze. Po lekturze mam trochę wrażenie, że to przekrojowe skądinąd podsumowanie to przede wszystkim laurka dla pana Szostaka.

Tego typu reportaże to trudne publikacje. Autor wykonał tytaniczną pracę, ale nie odniosłam wrażenia by była ona bardzo odkrywcza. To po prostu opis wszystkich postawionych hipotez na temat zaginięcia Iwony Wieczorek. Najciekawsze były dla mnie komentarze pana Siewerta, który sam w sobie jest człowiekiem z bardzo interesującą przeszłością i specjalistą w swoim fachu. Niestety im dalej tym większa, jak dotychczas w żaden sposób niepotwierdzona na poziomie faktów, rola metod "niekonwencjonalnych". Jaka jest prawda i czy ustalenia autora są chociażby zbliżone do tego co się wydarzyło? Tego niestety dowiemy się tylko wtedy, kiedy poznamy prawdę i dowiemy się co spotkało Iwonę Wieczorek.

Może ta książka jest swego rodzaju prowokacją? Przyznam szczerze - mam nadzieję!

Nie będę ukrywać - po lekturze mam mieszane uczucia. W zasadzie spełniły się wszystkie moje obawy, jak i powody dla których po tę książkę sięgnęłam. Podzielam wiele zarzutów innych czytelników serii pana Szostaka, ale doceniam też ogrom włożonej pracy i to, że autor pokazał jak skomplikowaną sytuacją jest zaginięcie.



PS Warto jednak podkreślić jeszcze coś. Tak jak autor napisał we wstępie - Według policyjnych danych co roku znika w Polsce blisko 20 tysięcy osób, z czego nigdy nie odnajduje się około dwóch tysięcy. To oznacza, że każdego roku dwa tysiące ludzi znika bez śladu, a ich poszukiwania nie znajdują ŻADNEGO finału. Ani tego dobrego czyli odnalezienia żywego poszukiwanego, ani tego złego w postaci odkrycia ciała. Dwa tysiące ludzi w Polsce rocznie znika, a ich rodziny nie wiedzą co się z nimi stało. Czy ich ciała rozkładają się 500m od domu czy płyną rzeką do morza. Może są w innym kraju - wiodą szczęśliwe życie albo zostali wywiezieni do burdelu? Może zostali zamordowani przez sąsiada albo byli przypadkową ofiarą?

Warto o tym mówić, pisać, opowiadać. Iwona Wieczorek to symbol, ale nie jedyna zaginiona w Polsce.Mam nadzieję, że dowiemy się co spotkało tę dziewczynę. Liczę też na to, że ten kto ją skrzywdził poniesie konsekwencje. Z całego serca życzę bliskim Iwony Wieczorek by w końcu poznali prawdę. Bardzo bym też chciała, by ta młoda kobieta odnalazła się cała i zdrowa, choć biorąc pod uwagę to co przeczytałam, fakty świadczą na niekorzyść tej tezy.