Strony

wtorek, 10 maja 2022

Fantastyka jakiej nie znacie czyli Mroczne materie Philipa Pullmana

Tytuł: Zorza polarna, Delikatny nóż, Bursztynowa luneta


Autor: Philip Pullman

Cykl: Mroczne materie
Tom: 1, 2 oraz 3
Wydawnictwo: MAG
Data wydania: 2019, 2020
Liczba stron: 396, 320, 504
Tłumacz: Wojciech Szypuła
Kategoria: Fantastyka, fantasy, młodzieżówka
Ocena: 8/10

 

Mroczne materie już od dawna były na mojej liście do przeczytania. W końcu to klasyka fantastyki, o rzekomo obrazoburczym przekazie, którą wielokrotnie widziałam na wszelkich listach "100 najważniejszych/obowiązkowych książek, które musisz przeczytać". Jednak żeby nie było zbyt łatwo, kiedy szukałam ich wiele lat temu, okazały się bardzo trudno dostępne. W kilku bibliotekach, w których o nie pytałam były albo nieobecne (najczęściej lata temu wypożyczone i nigdy nieoddane), albo obecne w pojedynczych i bardzo zniszczonych tomach. Dopiero pojawienie się serialu HBO położyło kres tym brakom i mojemu czytelniczemu nieszczęściu - przy okazji premiery ekranizacji pojawiło się przepiękne (naprawdę przepiękne!) nowe wydanie. Zatem zabrałam się za lekturę i muszę przyznać, że zupełnie nie spodziewałam się tego co otrzymałam. 

W Zorzy polarnej poznajemy Lyrę Belacquę, sierotę wychowywaną przez Kolegium Jordana, do którego przed laty została podrzucona. Szybko przekonujemy się, że w świecie Lyry teologia, magia i nauka płynnie się przenikają, mimo, że Oxford, w którym mieszka wydaje się bliźniaczo podobny do tego, który znamy i my. Dziewczynka jest silna, bystra, sprytna, odważna i bardzo lojalna, chociaż często oszukuje. Nieocenionym wsparciem jest dla niej jej dajmon Pantalaimon. Lyra i Pan całe dnie spędzają na szaleństwach i psotach na terenie Oxfordu, a ich najlepszymi towarzyszami zabaw są chłopiec kuchenny Roger i jego dajmon Salcilia. Dlatego kiedy Roger i Salcilia znikają, Lyra bez wahania wyrusza w poszukiwania. To co odkrywa podczas tych pełnych przygód poszukiwań prowadzi do dalszych wydarzeń opisanych kolejno w Delikatnym nożu oraz Bursztynowej lunecie.

- Kim on jest? - zapytała Lyra. - Przyjacielem czy wrogiem? Alethiometr odpowiedział:
- Jest mordercą.
Na widok takiej odpowiedzi od razu jej ulżyło. Will mógł znaleźć pożywienie i wskazać jej drogę do Oksfordu, które to umiejętności były niezwykle użyteczne, ale zarazem mógł się okazać niegodnym zaufania tchórzem. Tymczasem morderca to doskonały towarzysz. Poczuła się przy nim tak samo bezpiecznie, jak wcześniej czuła się przy pancernym niedźwiedziu Iorku Byrnisonie.

Philip Pullman zaskoczył mnie nie tylko pomysłem, ale również rozmachem jego realizacji, nie mówiąc o przedstawionej wizji... To jest historia, która łamie koncepcje i konwenanse. Rozumiem skąd zarzuty o bezbożność, antychrześcijańskość, podobnie jak nawoływania do bojkotu dzieł Pullmana, chociaż według mnie jest to przejaw kompletnego niezrozumienia przekazu oraz intelektualnego zamknięcia. Pan Pullman po prostu snuje wizję, taką w której kościół katolicki poszedł nieco inną drogą (chociaż obecnie zastanawiam się czy aż tak inną). Rozważania, na które sobie pozwala prowokują do namysłu, zadawania pytań o swoją wiarę czy też jej podwaliny, a to przecież bardzo kształcące i przynoszące świadomych swojej wiary wiernych lub ludzi, którzy po zrozumieniu tego co dotychczas wyznawali decydują się by to zmienić. Świadomość wyznawanych wartości sama w sobie jest wartością! Swoją drogą, sam autor twierdził, że nie jest wrogiem chrześcijaństwa, a jedynie instytucji kościoła. 

Tak czy inaczej, moim zdaniem nie ma potrzeby podpierać się słowami autora bowiem Mroczne materie są na dziale FANTASTYKA. Jeśli kogoś niepokoją przedstawione tu tezy to przypominam, że postprzesunięciowa Atlanta (taka jak w cyklu o Kate Daniels), Panem (znane nam z Igrzysk śmierci), Arrakis (znana nam z Diuny) albo chociażby Ravka z trylogii Griszy również należą do fantastyki, a jakoś nie obawiamy się, że zza rogu wypadnie na nas młody mściwy bóg, albo tego, że nasze dziecko będzie wezwane na igrzyska, nie spodziewamy się, że na pustyni zaatakują nas wielkie czerwie ani że aby dotrzeć do Gdańska będziemy zmuszeni pokonać Fałdę. Mroczne materie dają do myślenia, ale nie przekładałabym tego na realny świat na zasadzie 1 do 1.

Cała historia ludzkiego życia to walka pomiędzy mądrością a głupotą.

Pod wieloma względami Philip Pullman bardzo mnie usatysfakcjonował. W książkach pojawia się wiele arcyciekawych wątków, takich jak chociażby idea dajmonów i pyłu, podarowany dziewczynce aletheiometr, pojawiające się podczas lektury magiczne przedmioty czy chociażby technologia w świecie Lyry w stosunku do tej, którą możemy poznać w świecie Willa. Wszystko to sprawia, że nie w sposób przejść obok tej trylogii obojętnie.

Przyznaję jednak, że w Mrocznych materiach było dla mnie ciut zbyt sentymentalnie, a czasami historia skręcała w dziwnym kierunku, który nie zawsze był wyjaśniony. Nie zmienia to jednak faktu, że była to opowieść niezwykła, z całą pewnością jedyna w swoim rodzaju. Nigdy wcześniej z czymś takim się nie spotkałam i podejrzewam, że nieprędko coś podobnego przeczytam. Nie ulega wątpliwości, że Philip Pullman miał nieprzeciętne spojrzenie na świat.

Niepokoić się o młodych to obowiązek starych – powiedział Bibliotekarz. – A zadaniem młodych jest lekceważyć niepokój starych. 

Mroczne materie to niesamowity, i pomimo mijających od premiery lat całkowicie aktualny, materiał do dyskusji na temat świata i trawiących go problemów, wartości w życiu, ale także czyhających pokusach jak chociażby pragnieniu władzy. Według mnie Mroczne materie to przykład fantastyki, która prowokuje do myślenia i rozważań, co doskonale wyjaśnia ich obecność na niemal każdej liście 100 książek, które trzeba przeczytać.

Cała trylogię polecam zarówno wielbicielom literatury młodzieżowej jak i dorosłym, bowiem trudno nie dostrzec, że z każdym kolejnym tomem Mroczne materie wchodzą na inny poziom skomplikowania i zrozumienia. Mam jednak przekonanie, że nastoletni czytelnik książkę może swobodnie czytać, a najwyżej nad częścią wątków nie pofilozofuje. Niewątpliwie lektura wymaga pewnego dystansu i otwartego umysłu, ale moim zdaniem jest tego warta!